Reklama

Odwrócić oczy od siebie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Aby widzieć innych,
trzeba odwrócić oczy
od siebie.
Aby słyszeć innych,
trzeba zapomnieć o sobie...
Bo człowiek może oddać siebie dla siebie
i wtedy żyje
bezużytecznie

Ks. A. Henel

W uroczystość św. Szczepana w kościele Świętej Rodziny o godz. 12.00, tradycją poprzednich lat, Mszę św. odprawił abp Marian Przykucki wraz z ks. prob. Krzysztofem Cichalem i wikarym - Ksiedzem Mariuszem. Uświetnił ją chór Politechniki Szczecińskiej „Collegium Maiorum” i Siostra Przełożona Zgromadzenia Sióstr Służebniczek, które pracują przy tym kościele. Za sprawą Księdza Proboszcza mogłam wraz z innymi dowiedzieć się o uzdolnieniach s. Stanisławy Kasperczyk i jej wyjątkowej rodzinie, dzięki której powstał ten artykuł. Ksiądz Proboszcz znany nie tylko z dobroci serca, ale i z dużego poczucia humoru przedstawił licznie zgromadzonym postać Siostry Przełożonej, która na jego prośbę odśpiewała kolędę, będącą jakby „konkurencją” dla słynnego chóru Politechniki. Siostra pomimo uszkodzenia jednej ze strun głosowych, pięknie zaśpiewała góralską kolędę, którą to „podchwycił” zarówno chór, jak i cały kościół.
Siostra Stanisława (Józefa) przybyła do parafii Świętej Rodziny 1,5 roku temu, dając się szybko poznać jako mistrzyni w artystycznym układaniu kwiatów. Zwróciła też na siebie uwagę swoim głosem i grą na organach, ilekroć przyszło jej zastępować organistę. Kiedy umówiłam się z Siostrą na wywiad, już po kilku zamienionych z nią zdaniach zostałam ogarnięta jej ogromnym ciepłem i pasją tworzenia, ale... Zacznijmy od Siostry rodzinnego domu, w którym przyszła na świat jako trzecia (jedna z 11 dzieci) w małej miejscowości Borzęta, położonej u stóp Beskidu Wysokiego, skąd w bezchmurne dni można zobaczyć Babią Górę. Tam między pagórkami, gdzie wiosną nad potokami rozkładają się bladożółte pierwiosnki (charakterystyczne dla tamtych terenów) i o intensywnej barwie kaczeńce, a latem łąki pachną dziurawcem i macierzanką, przebiegało dzieciństwo Siostry i jej rodzeństwa (z którego aż 5 dziewcząt wstąpiło do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek, którego założycielem był bł. Edmund Bojanowski). Brat natomiast poszedł do Ojców Jezuitów, od których po święceniach kapłańskich wyruszył na misyjną placówkę na Madagaskar, na której przebywa już ponad 20 lat.
Gdzie szukać przyczyny tak bogatego i dorodnego owocowania? Oczywiście, w łasce Bożej, która znalazła żyzną glebę w małżeństwie państwa Kasperczyków. Matka Siostry Stanisławy myślała kiedyś sama o tym, by wstąpić do klasztoru, ale Bóg miał inne plany względem niej, dlatego postawił na jej drodze Stanisława, z którym związała swoje życie. Od początku w domu się nie „przelewało”, mimo trudu pracy obojga rodziców, ale zawsze było na tyle, by podzielić się z bardziej potrzebującymi. O swoim powołaniu zakonnym Siostra Stanisława mówi, że już w wieku 6 lat miała pierwsze znaki powołania. Duża to zasługa sąsiedztwa Sióstr Służebniczek, w „cieniu” których wzrastała i szkoły przez nie prowadzonej. Siostry dobrze prowadziły szkołę, będąc równocześnie wzorem dla uczniów, dlatego na bogactwo „plonów” nie trzeba było długo czekać. Nie bezpodstawnie mówi się o ogromnej roli tak domu rodzinnego, jak i pierwszych kontaktów międzyludzkich w młodym wieku i ich współgraniu w wychowaniu dziecka. To Siostra widzi aż nazbyt jasno i dlatego tej zasadzie hołduje przez cały czas pełnienia swego powołania, które ani łatwe, ani znowu takie kolorowe, ani (mówiąc dzisiejszym językiem) intratne, ale cudowne przez to, że pełnione z miłości do Boga i ludzi, którą wyssała już z mlekiem matki, a potem każdego dnia nią nasiąkała we wspólnej rodzinnej modlitwie wieczornej, która była ich siłą i jej wzmocnieniem w bardzo trudnych nieraz sytuacjach życiowych. Nigdy w czasie tej modlitwy nie pominięto intencji o powołania kapłańskie i zakonne w ich rodzinie, poświęcając temu jedną zdrowaśkę. To Siostra pamięta aż nazbyt dobrze. Kiedy w wieku 6 lat mała Józia uzmysłowiła sobie, że z ogromną radością przebywa zawsze między siostrami zakonnymi, zapragnęła być jedną z nich, ale zaraz sobie uświadomiła, że to nie może nastąpić, bo jej matka nie jest zakonnicą. Myślała bowiem, że tylko dziecko zakonnicy, może nią zostać. Ponieważ problem ten przerósł dziecko, zaczęła głośno płakać, by tym płaczem zwrócić na siebie uwagę matki, co też się stało. Niedługo więc czekała na przytulenie przez matkę, która wyjaśniła pomyłkę, co pozwoliło jej od tej pory myśleć z ufnością o przyszłości. Ale w drodze do zakonu wyprzedziła ją starsza o dwa lata siostra, czym nie zaskoczyła rodziny, chociaż do końca nie zdradzała się ze swoim powołaniem. Gorzej było natomiast, gdy Józia oznajmiła to rodzicom.
Usłyszała wtedy sprzeciw z ust ojca, którego była ukochanym dzieckiem i w której, jak się okazało, pokładał inne nadzieje. Chciał, by była podporą matki w wychowaniu młodszego rodzeństwa. Po przemyśleniu „problemu” (pomny tego, że kiedyś też widział tam swoją drogę życiową), decyzję uzależnił od decyzji żony, która opowiedziała się z radością za wyborem córki. Odtąd już co dwa lata, tak jak przychodziły na świat dzieci, odchodziły jedno za drugim do tego samego klasztoru, aż plan Boży został w pełni zrealizowany. Siostra Stanisława robi małą dygresję - dzieci wtedy rodziły się w domach i to samo było z nami, z tym, że pierwsza piątka została zaraz po urodzeniu naznaczona krzyżykiem na czole, przez mieszkającą w sąsiedztwie „staruszeczkę” (tak o niej mówiono) - Siostrę Służebniczkę, która krótko po tym umarła. Może to ona, nierozstająca się nigdy z różańcem, wyprosiła nam tą łaskę bycia zakonnicami? -Zastanawia się Siostra... - Może?
Dom formacyjny sióstr znajdował się w Starej Wsi k. Brzozowa, czyli niedaleko Bieszczad. W wieku 17 lat moja rozmówczyni żegna się z rodzicami i Rodzeństwem, wyruszając na tereny równie górzyste, co nie raz osłodzi nie jedno łzawe wspomnienie o rodzinie. Kilka dni po odejściu z domu, ginie tragicznie jej najstarszy brat Stanisław w czasie letniej kąpieli. Nagły skurcz serca nie pozwoli na wypłynięcie na powierzchnię wody. Następują dni wielkiego niepokoju, do momentu, gdy wody Wisły nie wyrzucą jego ciała u stóp Wawelu. W tak nieoczekiwany sposób prawie w tym samym czasie, dwoje dzieci opuszcza dom. Po kolejnych dwóch latach odchodzi kolejna córka... Pozostaje jeszcze czwórka, która zakłada udane, kochające się rodziny. Siostra Stanisława po pięciu latach zakonnej formacji przenosi się na dalszą naukę do Warszawy, w której po czterech latach nauki w Studium Liturgiczno-Muzycznym, odbiera z rąk kard. Stefana Wyszyńskiego dyplom ukończenia tego studium, upoważniający ją do grania na organach w kościołach. Z tym bagażem umiejętności zostaje posłana na placówkę do Łodzi, gdzie przez 20 lat zatrudniona jest jako organistka w kościele akademickim Ojców Jezuitów, przy którym prowadzi również chór, uczy religii, zachwycając wszystkich swoim pięknym głosem. Po latach pracy przychodzi nadwyrężenie strun głosowych, potrzeba odbycia operacji, z której wychodzi z uszkodzoną struną. Od tego czasu jej możliwości wokalne są ograniczone, ale nie buntuje się przeciwko woli Bożej, która raczej wyszła naprzeciw jej prośbie. Po operacji zostaje na rok oddelegowana do Warszawy, do sekcji zajmującej się rozprowadzaniem biletów w związku z przyjazdem Ojca Świętego Jana Pawła II. Wtedy doznaje podwójnego szczęścia. Nie tylko z powodu bliskości Papieża - jej brat Tadeusz bowiem, w czasie uroczystej Mszy św. na pl. Zwycięstwa odbiera krzyż misjonarski. Ogromna to nie tylko dla brata, ale i dla niej łaska, że mogła w tym uczestniczyć. Z Warszawy zostaje przeniesiona do Niechorza, w którym przez trzy lata czuwa nad przystosowaniem uzyskanego domu, pełniąc równocześnie funkcję organistki, katechetki w przedszkolu i prowadząc scholę oraz tzw. grupę teatralną... Następnie zostaje przeniesiona do Chotomia k. Legionowa, w którym jako wychowawczyni najstarszej grupy dziewcząt w Domu Dziecka spędza 7 lat. Nie jest to łatwy odcinek zakonnej drogi, ale ogromnie owocny, bo dzięki otoczeniu miłością tych młodych okaleczonych ludzi i zaufaniem danym na kredyt, udaje się wiele z nich nawrócić ze złej drogi. Tylko kilkoro z nich po opuszczeniu Domu Dziecka wraca do złych wzorców swoich rodziców. Reszta podejmuje się dalszego doskonalenia swoich charakterów i zdobywania wiedzy. Dużo z nich ma po dziś dzień kontakt z Siostrą, którą nazywają mamuśką. Przyjeżdżają w odwiedziny, zapraszają do swoich szczęśliwych rodzin. Dzięki jednej z nich Siostra Stanisława miała możliwość przebywać dwa tygodnie na Sycylii.
Po tym trudnym, ale wspaniałym w widoczne owoce odcinku drogi wraca znowu w okolice Łodzi, do leżącego w pobliżu Szczawina, by przez 6 lat opiekować się Domem Rekolekcyjnym i rozmaitymi grupami, które tam przyjeżdżały, a które wspomina bardzo ciepło. Patrząc wstecz na swoje 45 lat wypełnione (żeby nie powiedzieć przepełnione) pracą i powołaniem, widzi we nich wyraźnie wielką troskę Bożą o siebie i swoich najbliższych, czując równocześnie ogromną wdzięczność za powołanie, jakim ją Bóg obdarzył, jak i za to, że pochodzi z rodziny wielodzietnej.
Niech Bóg dalej błogosławi Siostrze Stanisławie i jej nie tylko zakonnemu rodzeństwu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Łódzcy proboszczowie spotkali się z Ojcem Świętym Franciszkiem

2024-05-04 16:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Wiesław Kamiński

Zakończyło się – trwające od 29 kwietnia br. - rzymskie spotkanie blisko 300 proboszczów z całego świata, którzy odpowiedzieli na zaproszenie Ojca Świętego Franciszka, by w czynny sposób włączyć się w prace Synodu o Synodalności.

CZYTAJ DALEJ

To święty również na dzisiaj

Niedziela Ogólnopolska 42/2010, str. 8-9

wikipedia

Czy kanonizacja średniowiecznego kapłana z Zakonu Kanoników Regularnych ma jakieś znaczenie dla nas, żyjących w XXI wieku? Czy ks. Stanisław z krakowskiego Kazimierza, który świetnie rozumiał problemy XV-wiecznych parafian, potrafi zrozumieć nasze problemy - ludzi żyjących w epoce technicznej?

Stanisław Kazimierczyk, choć umarł w 1489 r., jest ciągle żywy i skutecznie działa w niebie. W rok po śmierci przy jego grobie Bóg dokonał 176 uzdrowień, które zostały udokumentowane. Do dzisiejszego dnia tych niezwykłych interwencji były setki tysięcy. Ludzie są uzdrawiani z wielu chorób, umacniani w realizowaniu trudnych obowiązków, podtrzymywani na duchu w ciężkich chwilach życia. Dzięki skutecznej interwencji Kazimierczyka ludzie odzyskują wiarę w Boga miłującego i są uzdrawiani ze zranień duchowych i psychicznych.

CZYTAJ DALEJ

Papież: nie dla wojny, tak dla dialogu

2024-05-05 13:05

[ TEMATY ]

papież Franciszek

"Nie dla wojny, tak dla dialogu" - powiedział papież Franciszek podczas spotkania z wiernymi w niedzielę na modlitwie Regina Coeli w Watykanie. Wezwał do modlitwy za Ukrainę, Izrael i Palestynę.

Zwracając się do tysięcy wiernych przybyłych na plac Świętego Piotra na południową modlitwę papież powiedział: "Proszę, módlmy się dalej za umęczoną Ukrainę; bardzo cierpi, a także za Palestynę i Izrael".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję