Jestem katechetą - brzmi to bardzo poważnie. Kiedy tak powtarzam te słowa, zastanawiając się na treścią tej refleksji, dociera do mnie ponownie, po raz nie wiem który, jak poważne zadanie powierza każdemu z nas Chrystus mówiąc: „Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody”. Te słowa właśnie w jakiś szczególny sposób pobudziły mnie do usłyszenia głosu wołania Bożego przed kilku laty.
Wtedy, jak chyba każdy z nas, nawet nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że to właśnie do mnie Pan przemawia i zaprasza do tej specjalnej posługi.
A głos Pana Boga słyszałam przez kilka kolejnych niedziel wchodząc do kościoła, w których ksiądz ogłaszał zapotrzebowanie na nowych katechetów. To właśnie tam mnie zawiodły kroki, po wielu poszukiwaniach „swojego” kościoła po przyjeździe do Stanów Zjednoczonych. To „poszukiwanie” zabrało mi dość dużo czasu, bo aż kilka lat. Pewnego dnia koleżanka zachęciła mnie abym spróbowała zabrać rodzinę do jeszcze jednego kościoła. I cóż się wydarzyło: jakoś Pan tak dziwnie to wszystko dla mnie przygotował, że od pierwszej chwili w tym właśnie Domu Bożym poczułam się jak „w domu”. Wtedy też po raz pierwszy usłyszałam ogłoszenie o zapotrzebowaniu na katechetów. Trwało to kilka niedziel - za każdym razem wychodząc z kościoła coraz wyraźniej słyszałam w sercu głos Boży „przecież to ciebie Pan woła”. Po piątym „wezwaniu” podeszłam do księdza i powiedziałam, że jeżeli nie znajdą nikogo, to mogę spróbować. Telefon dostałam następnego dnia. Rozpoczęłam moją pracę jako katechetka od klasy trzeciej - pierwszokomunijnej. Byłam przerażona, ale tylko do pierwszej lekcji. Właśnie na tej pierwszej, najdłuższej lekcji w moim życiu, zrozumiałam, że Pan jest ze mną tak blisko jak nigdy. Po prostu, wtedy mocno czułam Jego obecność. Od tej pory, przed każdą lekcją wcześniej rozmyślam, rozmawiam sobie z Panem Bogiem i On przez Ducha Świętego pozwala mi prowadzić każdą lekcję jakoś tak... specjalnie. Wiele razy się nad tym zastanawiałam, kiedy na przykład uczyłam dwie klasy drugie czy trzecie - nigdy moje lekcje nie były identycze, bo po prostu, nie potrafiłabym tak dokładnie powiedzieć tego samego co poprzednio.
Jakim katechetą chcę być? Katecheza, którą prowadzę jest katechezą nie tylko dla dzieci, które zostały mi powierzone, ale ja sama ciągle coś na nowo odkrywam dla siebie, o sobie. Nie tak dawno, rozmawiając z młodzieżą o modlitwie doszłam do wniosku, że może powinnam więcej czasu poświęcić na modlitwę kontemplacyjną, że być może moja modlitwa jest zbyt płytka. Nie wiem - muszę o tym porozmawiać z Panem Bogiem - On mi najlepiej poradzi.
Nie chciałabym, aby moje lekcje spowszedniały. Zawsze chciałam być katechetą, który uczy nie tylko dzieci, ale i jakoś sięga do ich rodziców. Czasami mi się to udaje lepiej, czasami - gorzej. Nie chciałabym nabrać stuprocentowej pewności, że jestem dobra w tym, co robię, bo obawiam się, że być może bym osłabła w dawaniu wszystkiego, co mogę dać. I nigdy, przenigdy nie chciałabym być katechetą tylko w klasie - muszę być katechetą wszędzie. Ufam, że z pomocą Bożą, nieustanną opieką Matki Bożej, potrafię jak najlepiej wykonać moje zadanie.
M.K.
Pomóż w rozwoju naszego portalu