Reklama

Droga zmagań o godność kobiety

Niedziela przemyska 16/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sługi Jezusa to bezhabitowe siostry zakonne ze zgromadzenia, które założyła świątobliwa Eleonora Ludwika Motylowska. W lutym w Warszawie odbyły się uroczystości z okazji 150. rocznicy jej narodzin. Obchody rozpoczęły się uroczystą Mszą św., której przewodniczył rektor krakowskiego Seminarium Ojców Kapucynów. „Byłoby zagrożeniem, że spełnią się na nas słowa jednej z przestróg św. Franciszka, który mówił, że nie wystarczy podziwiać dzieł świętych, ale należy je naśladować i wprowadzać w czyn”.
Trzy kolejne referaty wygłoszone przez duchowe córki Matki Motylowskiej przybliżyły zebranym dzieło i zmagania Matki o zatwierdzenie dzieła i o jego rozwój. Pierwszorzędnym celem zgromadzenia była opieka i działalność wśród służących. Matka Motylowska, która prowadziła Zgromadzenie przez 48 lat sama prowadziła rozmowy, rekolekcje, katechezy. Dbała o personalny i terytorialny rozwój wspólnoty. Dostrzegała też potrzeby chwili, jakie przynosił trudny czas dla będącej pod zaborami Polski.
Dramaturgię zmagań o zatwierdzenie zgromadzenia oddały w sposób przekonywujący siostry nowicjuszki w misterium poświęconym początkom dzieła.
Końcowym akcentem świętowania rocznicy urodzin było otwarcie muzeum poświęconego początkowym latom Zgromadzenia. Dwie niewielkie salki zapełnione pamiątkami, wśród których szczególnie wzruszały prace wykonane przez służące sprzed przeszło 100 lat.
Wracając z Warszawy do Przemyśla miałem sporo czasu na przemyślenie, jak dziwne są Boże drogi. Urodzona w dobrej rodzinie dziewczynka nie znała swego ojca - zmarł przed jej narodzeniem. Już jako ośmioletnie dziecko została po imieniu wezwana do szczególnej służby Bogu. Okoliczności życia nie pozwalały na spełnienie pomysłu. Nie traciła jednak nadziei, że skoro Bóg chce, aby spełniły się Jego plany, ona będzie Mu posłuszna. Najprostszą drogą było wstąpić do jakiegoś znanego zakonu czy zgromadzenia. Jej myśl i pragnienie krążyło wokół kontemplacyjnych sióstr Wizytek. Bóg jednak był cierpliwy. Postawił na jej drodze bł. o. Honorata. Służyła Bogu w zgromadzeniu, które ukrywało swoją tożsamość nie ubierając habitów. Było już takich kilka, ale te zrezygnowały ze stroju czasowo, z powodu prześladowania rządu carskiego. Jej misja była inna - nie ubierzecie stroju świadomie. Macie przez to być zaczynem twórczego niepokoju.
Kiedy próby zatwierdzenia zgromadzenia były bliskie finału, w Polsce pojawiła się schizma mariawitów. Członkinie wspólnoty zostały od razu utożsamione z ową sektą. Rzym wstrzymał decyzję. To właśnie trud nowicjuszek pozwolił choć w przybliżeniu zrozumieć i poznać determinację, z jaką Matka walczyła o oczyszczenie z oszczerstw. Otrzymują zakaz kontaktowania się z o. Honoratem. Tyle dobra i duchowego wsparcia ma zostać zapomniane i utopione w morzu podejrzeń i oszczerstw. Eleonora nie cofa Bogu danego słowa - wie, że dzieło jest Jego „pomysłu”, wie, że prędzej czy później stanie się faktem. Udaje się. Muzealne prace pokazują jak wiele dobra stało się udziałem dziewcząt, które wobec wielkich zagrożeń, jakie niosła praca w bogatych domach, mogły bez tego wsparcia ulec grzechowi, mogły podzielić los dziewcząt, którymi, jak to już wiemy, w Przemyślu zajmował się bł. ks. Jan Balicki.
Byłem dumny, że podczas wykładów i spektaklu raz po raz pojawiał się Przemyśl. Cieszyłem się, że dzieło Matki Motylowskiej tak pięknie rozkwita w tym mieście. Ale i tutaj musiały przejść w powojennej Polsce drogę cierpienia i upokorzeń.
Mój pierwszy kontakt z tą wspólnotą był nieco groteskowy. Dodajmy, że w Przemyślu są dwa takie domy - przy ul. Chopina i Krasińskiego. W domu przy Chopina kapelanuje od lat ks. prał. Zdzisław Majcher. W czasach, kiedy byłem wikarym przy katedrze, ks. prał. Burczyk prosił ks. Zdzisława o odprawianie wieczornej Mszy św. w katedrze, a my zastępowaliśmy go rano w domu sióstr. Pamiętam ten wieczór, kiedy Ksiądz Prałat rysował mi marszrutę już po samym domu. Z kartką w ręku dotarłem pod - jak mi się wydawało - właściwe drzwi i zadzwoniłem. Zza drzwi cichy głos poinformował mnie: „Do hotelu proszę pana, piętro niżej”. Zdziwiłem się i odpowiedziałem, że ja nie do hotelu, ale ze Mszą. Dopiero przy śniadaniu okazało się, że dom został siostrom zabrany i pozostawiono im zaledwie parę klitek. Cała reszta została przez władze komunistyczne przeznaczona na hotel i siedzibę ZNP. Siostry użalały się, jak wiele muszą przecierpieć, bo niemal każdego dnia odbywają się huczne imprezy. Przetrwały. Już za nowych czasów, po przejęciu zdewastowanego domu zaczęły jego remont. Możliwym stało się realizowanie charyzmatu. Tym razem nie były to dziewczęta służebne, jak mawiano ongiś, ale uczennice szkół średnich i kolegium języków obcych.
Miałem to szczęście, że u początków dziś już znanej bursy mogłem raz w tygodniu chodzić na spotkania z katechezą dla studentek kolegium. Stworzyła się rodzinna atmosfera. Siostry organizowały spotkania dla rodziców na Boże Narodzenie i Wielkanoc. Pamiętam rozmowę z jedną z matek mojej uczennicy. Zapytana, dlaczego wybrała to właśnie miejsce odpowiedziała bez namysłu: „Jestem spokojna o moje dziecko. Widzę, jak dojrzewa, kiedy przyjeżdża na niedziele do domu”. Owszem były i zgrzyty, jak to z młodymi. Wieczorem od czasu do czasu któraś z młodych gniewnych deklarowała, że to ostatnia noc, że jutro odchodzi i nigdy już tu nie wróci. Rano zmieniał się klimat i pokornie prosiła siostry o możliwość pozostania. A rygor był i owszem. Kiedyś dziewczyny mówiły mi: „Wie ksiądz, tu jest gorzej jak w domu. Bo w domu, kiedy nie chce się iść do szkoły, mówi się mamie, że boli głowa lub wprost, że czegoś się nie umie. I mama ulegała. Tutaj się nie da - kiedy się twierdzi, że jest się chorym s. Dorota ma proste rozwiązanie - jedziemy do lekarza. I koniec. Siostra raz na dwa tygodnie odwiedza szkoły i wie, jak się uczymy. Nie ma lekko”. Z wielkim wzruszeniem odprawiałem tam Msze św. W czasach, kiedy już wkradała się moda na byle jak ubrane „dziewczęciska” w kościele, kaplica sióstr urzekała estetyką czystości i sakralnego stroju dziewcząt.
Dziś w obydwu domach sióstr mieszka blisko osiemdziesiąt dziewcząt. Jedna z dawnych wychowanek zasiliła szeregi wspólnoty.
Oprócz Przemyśla siostry pracują w dwudziestu miejscowościach w Polsce. Dzieło podjęło pracę także poza granicami kraju. Dziś siostry pracują w Boliwii (3 domy), na Ukrainie (3 domy). Po jednym domu mają w USA i Anglii.
Być może kogoś zainteresuje ta forma życia, dlatego podaję adres domu generalnego: Warszawa, ul. Sewerynów 8, 00-331 Warszawa. Strona internetowa www.sługi.franciszkanie.pl

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nikaragua: co się stało z pamiątkami po Janie Pawle II?

2024-05-02 14:02

[ TEMATY ]

Nikaragua

Episkopat Flickr

Ani władze Managui, ani tamtejszy Kościół katolicki nie informują, co stało się z pamiątkami po św. Janie Pawle II, które znajdowały się w muzeum jego imienia w stolicy Nikaragui, zamienionym w ubiegłym roku na centrum kultury.

Walczący od kilku lat z Kościołem katolickim reżim Daniela Ortegi zamknął Muzeum Jana Pawła II, w którym znajdowały się przedmioty, jakich papież używał podczas swoich dwóch wizyt w Nikaragui, w 1983 i 1996 roku. W otwartej z udziałem Ortegi w 2016 roku placówce można było zobaczyć m.in. książkę z homiliami Jana Pawła II, jego buty, szaty liturgiczne, krzyż pektoralny, ręczniki, których używał oraz medal upamiętniający papieską wizytę. Znajdowała się tam również replika ołtarza, przy którym papież sprawował Eucharystię, oraz replika papamobile, z którego korzystał podczas pobytu w Nikaragui.

CZYTAJ DALEJ

Bytom: Profanacja Najświętszego Sakramentu. Rozrzucone konsekrowane hostie

2024-05-02 12:47

[ TEMATY ]

profanacja

Karol Porwich

W kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bytomiu-Szombierkach doszło do profanacji Najświętszego Sakramentu. Policja przekazała w czwartek, że poszukuje sprawców kradzieży z włamaniem.

Rzecznik diecezji gliwickiej ks. Krystian Piechaczek powiedział, że w nocy z poniedziałku na wtorek nieznani sprawcy rozbili taberankulum, z którego zabrali cyboria (pojemniki na Najświętszy Sakrament), małą monstrancję oraz relikwiarz św. Faustyny. W kościele i poza nim znaleziono rozrzucone i sprofanowne konsekrowane hostie. Skradziono także ekran, na którym wyświetlane były pieśni religijne podczas nabożeństw. Parafia nie oszacowała jeszcze strat.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo: moja Matka Jasnogórska tak mnie uzdrowiła

2024-05-02 20:40

[ TEMATY ]

świadectwo

uzdrowienie

Karol Porwich/Niedziela

To Ona, moja Matka Jasnogórska, tak mnie uzdrowiła. Jestem Jej niewolnikiem, zdaję się zupełnie na Jej wolę i decyzję.

Przeszłość pana Edwarda z Olkusza pełna jest ran, blizn i zrostów, podobnie też wygląda jego ciało. Podczas wojny walczył w partyzantce, był w Armii Krajowej. Złapany przez gestapo doświadczył ciężkich tortur. Uraz głowy, uszkodzenie tętnicy podstawy czaszki to pamiątki po spotkaniu z Niemcami. Bili, ale nie zabili. Ubowcy to dopiero potrafili bić! To po ubeckich katorgach zostały mu kolejne pamiątki, jak torbiel na nerce, zrosty i guzy na całym ciele po biciu i kopaniu. Nie, tego wspominać nie będzie. Już nie boli, już im to wszystko wybaczył.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję