Reklama

O jubileuszach i nie tylko…

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Do podzielenia się refleksjami, spostrzeżeniami dotyczącymi rodziny skłonił mnie przede wszystkim dwuletni staż w Dekanalnej Poradni Rodzinnej. Częste spotkania z narzeczonymi pozwalają na wyciąganie pewnych wniosków dotyczących właśnie rodziny, której nie jest w stanie zastąpić żadna inna instytucja wychowawcza, przede wszystkim jeśli chodzi o wychowanie młodego człowieka. Takie będą dzieci, młodzież, kapłani, siostry zakonne - jakie ich rodziny.
Już pierwszy kontakt z dzieckiem przychodzącym do oddziału przedszkolnego dla mnie, jako nauczyciela i wychowawcy daje mi pewien obraz dotychczasowego środowiska wychowawczego, czyli domu. Rodzice posyłając dziecko do szkoły przekonani niekiedy są o tym, że tam dopiero zacznie się jego właściwy proces wychowawczy. Tymczasem musimy pamiętać, że szkoła jest tylko instytucją wspierającą proces wychowania. Priorytetową rolę spełniają rodzice, rodzina.
Oglądałam program, w którym wypowiadali się psychologowie właśnie na temat pełnionych ról w rodzinie. Podkreślali znaczącą rolę matki, która ze względu na macierzyństwo zawsze związana jest z dzieckiem najbardziej. Padło też stwierdzenie dotyczące ojcostwa, że: „w obecnych czasach łatwiej mieć ojcom dziecko, niż dziecku mieć ojca”. Każdy zgodzi się z faktem, że kryzys ojcostwa jest dziś bardzo widoczny. Niewątpliwie nie powinno tłumaczyć żadnego współczesnego tatusia to, że nie ma czasu dla własnego dziecka. Dla ludzi pracy od lat niewątpliwie nic się nie zmieniło. Pamiętam bardzo dobrze własne dzieciństwo i własnego ojca. Ze względu na charakter jego pracy (był murarzem), dzień pracy zaczynał się o świcie, kończył, gdy było ciemno. Niemniej jednak wracając do domu nie wykręcał się zmęczeniem. Nie zdążył nawet dokładnie umyć rąk z zaprawy murarskiej, a już brał mnie na ręce i tak długo trzymał na kolanach dopóki nie zmęczyło mnie układanie jego włosów, bądź nie zmorzył mnie sen. W dni wolne czy świąteczne nie uciekał z domu, nie szukał byle pretekstu, ale starał się być zawsze z rodziną - opowiadał, śpiewał, a każde wesele (których było wiele) przetańczył z dzieckiem na ręku.
Dziś rozważając temat rodzicielstwa - ojcostwa w szczególności - zachęcam młodych do tego, by stawali się dla swoich dzieci wzorem, tak jak dla nas wszystkich jest Ojciec w Niebie. Każdy ojciec powinien uświadomić sobie, że pewnych spraw nie załatwi za niego pilot telewizora, satelita, internet… Nie ma rzeczy niemożliwych, tak więc możliwe jest to, by dzieci na co dzień mimo wszystko „miały ojca”. Wobec obserwowanego kryzysu nie tylko ojcostwa, ale i rodziny w ogóle, szczególny ukłon należy się tym, którzy udowodnili, że można być wiernym od początku do końca słowom składanej przysięgi małżeńskiej, „że Cię nie opuszczę aż do śmierci”.
18 stycznia minęło 50 lat wspólnego pożycia Julii i Emila Storków z Ostrowa. Wesele kuzyna odbyło się w maleńkim domku rodzinnym Emila, który zawsze z rozrzewnieniem wspominam. Tam zawsze było miejsce dla wszystkich. Tak jak większość z tego pokolenia, tak i oni nie mieli łatwego życia, musieli się usamodzielniać, tworzyć własny dom.
Uroczystości jubileuszowe 21 stycznia br. rozpoczęła uroczysta Msza św. w kościele parafialnym w Ostrowie, którą sprawował proboszcz ks. Adam Kot wraz z chrześniakiem pana Emila - ks. Pawłem Storkiem. Tę Mszę św. uświetnił śpiewem parafialny chór „Ostrovia Regine Poloniae”, gdyż zarówno chórzyści, jak i cała wspólnota parafialna przyłączyła się do świętowania jubileuszu Prezesa Rady Parafialnej, od 23 lat, i Jego żony. Jubilaci cieszyli się w tym dniu trójką dzieci, szóstką wnuków, licznie zabraną rodziną, sąsiadami, przyjaciółmi... Przedłużeniem Uczty Eucharystycznej był wspólny stół gościnny, gdyż jak wspomniał podczas homilii Ksiądz Proboszcz - dom Julii i Emila słynął przez wszystkie lata ich wspólnego życia właśnie z gościnności, w myśl powiedzenia: „Gość w dom, Bóg w dom”.
Początki ich małżeństwa pamiętam z opowiadań rodziców, którym ich ślub i wesele utkwiły w pamięci ze względu na to, że tuż po skończonych tańcach przyszła na świat ich jedyna córka pośród trójki dzieci, czyli - ja. Natomiast dalsze dzieje wspólnego życia Julii i Emila to już czas, kiedy z racji niedalekiego sąsiedztwa i częstych spotkań rodzinnych (zwłaszcza w dzieciństwie) mogłam obserwować je osobiście. Życzyłoby się sobie i innym doczekać tak wspaniałego jubileuszu, w takiej kondycji fizycznej, pogodzie ducha, otwartym sercu.
Tak się składa, że to nie jedyny jubileusz w rodzinie i w parafii. Był rok 1956, luty, konie zaprzęgnięte do podwójnych sań stały oczekując pary młodych i gości mających udać się ze Skołoszowa do Radymna - do kościoła na ceremonię ślubną. Zwykle weselny orszak ma określony szyk. Tak miało być i wtedy. Tymczasem zimno zarówno gościom, jak i koniom dało się we znaki. Odległość z domu weselnego do kościoła była bardzo duża. Szyki pomieszał mróz. Jedni pieszo, czym prędzej na skróty starali się dotrzeć do kościoła, woźnice natomiast zacinali konie nie zważając na to, czy wszyscy goście weselni znaleźli się już w saniach. Pan młody, przejęty rolą, starał się nie zgubić panny młodej. W tym zamieszaniu zapomniał chronić głowę. Stało się - odmroził lewe ucho.
Tak po krótce opowiedzieli swoje wspomnienia z dnia ślubu jubilaci Aniela i Eugeniusz - obchodzący obecnie 50-lecie małżeństwa. Dziś tamten dzień wspominają z rozrzewnieniem. Mimo dzisiejszych mrozów atmosfera w ich domu jest gorąca. Świadomość przeżytych wspólnie lat, posiadanie czwórki synów, 18 wnuków i 6 prawnuków to ich bogactwo, z czego są dumni. Cieszą się na wspomnienie o złotych godach, smucą jedynie faktem, że nie wszyscy wymienieni mogli być obecni. Jedno jest pewne; ich dom 11 lutego wypełniony był po brzegi przez tych, którzy uczestniczyli wspólnie w jubileuszowej Mszy św. i składali życzenia, jak również przez tych, którzy z różnych stron łączyli się telefonicznie i trwali przy nich duchowo.
Chociaż życie, tak jak każdemu, nie oszczędziło tych dobrych i tych złych chwil teściom (bo o nich tu mowa), to jednak mając 30-letni kontakt z nimi jako członek rodziny, jedno w ciągu tych lat zwróciło moją uwagę. Mianowicie to, że mimo różnych przeciwności losu, zawirowań, jak to w rodzinie, umieli przebaczać - bez względu na to, kto zawinił - i cieszyć się swoją obecnością.
Jubilatom życzymy kolejnych jubileuszy, długiego życia we wzajemnej miłości, radości, zdrowiu. Niech Pan Bóg niech udziela Im swojego błogosławieństwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święta dyplomatka

Niedziela Ogólnopolska 17/2020, str. VIII

[ TEMATY ]

święta

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

Katarzyna Benincasa urodziła się 25 marca 1347 r. w Sienie (Włochy). Zmarła 29 kwietnia 1380 r. w Rzymie

Święta Katarzyna ze Sieny, doktor Kościoła i patronka Europy, w 1363 r. wstąpiła do Sióstr od Pokuty św. Dominika (tercjarek dominikańskich) w Sienie i prowadziła tam surowe życie.

CZYTAJ DALEJ

Meksyk: 18 pielgrzymów zginęło w wypadku autobusu

2024-04-29 11:17

[ TEMATY ]

Meksyk

Adobe Stock

Co najmniej 18 osób zginęło , a 12 zostało rannych w wypadku autobusu 28 kwietnia w Meksyku. Według lokalnych mediów większość ofiar, to pielgrzymi z Guanajuato, którzy udawali się na pielgrzymkę do sanktuarium w Chalma.

Po bazylice Matki Bożej z Guadalupe w Mieście Meksyk, Chalma jest najczęściej odwiedzanym miejscem pielgrzymkowym w kraju. Każdego roku pielgrzymuje tam ok. dwóch milionów ludzi, aby oddać cześć ukrzyżowanemu "Czarnemu Chrystusowi".

CZYTAJ DALEJ

Bp Piotrowski: duchowni byli ostoją polskości

2024-04-29 11:42

[ TEMATY ]

bp Jan Piotrowski

duchowni

archiwum Ryszard Wyszyński

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Duchowni byli ostoją polskości, co uniemożliwiało skuteczne wyniszczenie narodu, zgodnie z niemieckim planem - mówił dzisiaj w kieleckiej bazylice bp Jan Piotrowski, sprawując Mszę św. przy ołtarzu Matki Bożej Łaskawej, z okazji Narodowego Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego.

- To duchowni, według Niemców, byli grupą niezwykle niebezpieczną, ponieważ poprzez swoją pracę duszpasterską wspierali wszystkich Polaków - podkreślał biskup w homilii. - Od początku wojny byli wyłapywani, torturowani, niszczeni i mordowani - dodał. Jak zauważył, „sakramentalne kapłaństwo było dla Niemców, Rosjan, a potem komunistów znakiem sprzeciwu”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję