Jak podkreślają autorzy, ich zamiarem było nie tyle napisanie kolejnej biografii Matki Karłowskiej, ile złożenie świadectwa o niej samej i zapoczątkowanym przez nią dziele. Stąd czytelnik znajdzie w książce wiele cytatów wypowiedzi Błogosławionej oraz osób, które zetknęły się bądź to z nią bezpośrednio, bądź z tymi, którzy ją znali. Szczególne wrażenie wywierają wycinki z artykułów świeckiej prasy codziennej, napisanych tuż po śmierci Matki Karłowskiej. Nie sposób oprzeć się refleksji, że ówczesnym dziennikarzom, o wiele łatwiej niż dzisiejszym wyznawcom „politycznej poprawności”, spływały z piór słowa mówiące o świętości, wszechmocy i miłosierdziu Boga. Dziś świeckie media unikają podobnego języka jak diabeł święconej wody...
Książkę otwiera wiersz autorstwa Matki Karłowskiej, zatytułowany Iskariota, z którego autorzy zaczerpnęli pomysł na tytuł. W wierszu tym autorka długo analizuje nikczemność zbrodni Judasza, by w zakończeniu dać wyraz nadziei, że w dniu Sądu Ostatecznego Chrystus nawet i jemu, zdrajcy i zaprzańcowi, przebaczy grzechy:
Przyjdzie dzień Sądu - Bóg swą moc roztacza,
I ujrzysz znowu, rozpaczą przejęty,
Chrystusa, co choć na krzyżu rozpięty -
A błogosławi i wrogom przebacza!
Gdy dnia strasznego pierwsze błysną brzaski,
Może i tobie Bóg udzieli łaski!
Jak podkreślają autorzy, ów wiersz warto czytać, pamiętając, do kogo poszła Matka Karłowska z Dobrą Nowiną o Bożym miłosierdziu. Jest on dowodem jej wiary, że nawet z ludzkiego „rynsztoka” Bóg jest w stanie wyciągnąć drogocenne perły...
Choć książce daleko do tego, by być wyczerpującą biografią Błogosławionej, to jednak przedstawia ona w ogólnym zarysie poszczególne etapy jej życia: dzieciństwo i młodość, przełomowe spotkanie z poznańską prostytutką (1892 r.) i pierwsze próby niesienia pomocy upadłym dziewczętom, kłopoty ze strony rodziny, która nie mogła się pogodzić z tym, że panna z dobrego domu zadaje się „z takimi” kobietami, spotkania ze świadkami wiary - sługą Bożym redemptorystą o. Bernardem Łubieńskim i hrabiną Anielą Potulicką, utworzenie nowego polskiego zgromadzenia zakonnego, zaangażowanie w pracę na oddziałach dla kobiet cierpiących na choroby weneryczne (szpitale w Toruniu i Łodzi), tworzenie domów zakonnych w Topolnie, Pniewitem, Dębowej Łące i Jabłonowie Pomorskim (tamtejszy pałac stał się domem generalnym Zgromadzenia), wreszcie śmierć w 1935 r.
Autorzy pokusili się również o uchwycenie charakterystycznych rysów duchowości Błogosławionej: jej niezachwianej wiary w miłosierdzie Boże (warto sobie uświadomić, że św. Faustyna Kowalska, za której pośrednictwem Chrystus przypomniał Kościołowi prawdę o tym przymiocie Bożym, żyła w latach 1905-38), czci do Najświętszego Serca Pana Jezusa, Maryi (nazywanej przez nią Matką Najświętszego Serca Jezusa) i św. Józefa. W książce znajdziemy również passus o szczególnej więzi, która połączyła bł. Marię Karłowską ze św. Jadwigą Królową (wówczas jeszcze niewyniesioną na ołtarze), wstawiennictwu której powierzyła początki swego dzieła, siebie samą podczas ciężkiej choroby w 1904 r. i sprawę zakupu pałacu w Jabłonowie Pomorskim (1933 r.). Warto też dodać, że Matka Karłowska już w 1930 r. poleciła, aby zakonnice dodawały do tajemnic różańcowych modlitwę fatimską („O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy”...).
Niewątpliwą zaletą książki jest fakt, iż zawiera ona dużą ilość archiwalnych fotografii, reprodukcji i szkiców, obrazujących kolejne etapy życia Matki Karłowskiej (w tym zdjęcia jej rodziców, rodzeństwa), a także prowadzonych przez nią zakładów. Szczególne wrażenie robią fotografie ukazujące wychowanki Sióstr Pasterek: patrząc na nie, trudno nie poczuć podziwu dla charyzmatu Zgromadzenia, dzięki któremu niejedna z tych młodych, a już tak ciężko naznaczonych przez grzech i słabość dziewcząt, z pomocą łaski Bożej, zdołała powrócić na proste ścieżki życia.
Odpowiadając na pytanie, czy warto pisać kolejną książkę poświęconą Założycielce Zgromadzenia Sióstr Pasterek, autorzy piszą: „Jej życie jest w stanie i dziś wielu zbudować, natchnąć nowym entuzjazmem, wzbudzić nadzieję i dać światło na przyszłość. Ponieważ jej życia nie można zrozumieć bez Boga, dlatego każdy podejmujący trud wchodzenia w jej świadectwo napotka także na Jego obecność i może jakimś «dziwnym trafem» znajdzie coś, co będzie dotyczyło jego samego”. Tego, aby tak się stało, życzę wszystkim, którzy sięgną po tę pozycję.
Pomóż w rozwoju naszego portalu