Reklama

Spotkania z misjonarzami

Kakooge - moja mała ojczyzna

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z o. Bogusławem Dąbrowskim, franciszkaninem, misjonarzem w Ugandzie, który przed wyjazdem na misje przez kilka lat mieszkał i pracował w klasztorze w Przemyślu, rozmawia o. Witold Pobiedziński OFMConv.

O. Witold Pobiedziński: - Od kiedy istnieje misja franciszkańska w Ugandzie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

O. Bogusław Dąbrowski: - Franciszkanie rozpoczęli pracę misyjną w Ugandzie w 2001 r. Pierwszym misjonarzem był o. Stanisław Marcin Zagórski, pracujący wcześniej przez 28 lat w Zambii. Ja również przybyłem do Afryki w 2001 r. Zamieszkaliśmy w miasteczku Kakooge, leżącym w diecezji Kasana-Luweero. Żyje tam ponad tysiąc mieszkańców, z czego 40% to katolicy. Na początku mieszkaliśmy w wynajętym pomieszczeniu, gdzie nie było prądu. Jedyna woda, jaką mieliśmy, spadała nam prosto z nieba. Była to deszczówka. Do naszej parafii należy 16 kaplic dojazdowych, tzw. „outstation”, łącznie mamy około 4 tys. parafian.

- Kto jeszcze oprócz Ojca pracuje w misji w Kakooge?

- Są to franciszkanie z Polski: o. Stanisław Zagórski, o. Jarosław Wysoczański, o. Piotr Tymko oraz br. Piotr Gorący.

Reklama

- Uganda jest krajem, w którym ludzie, w przeciwieństwie do Europejczyków, często wyrażają spontanicznie swoje emocje...

- Pewnego majowego deszczowego popołudnia wracałem z misji kombonianów w Kasaala. Wjeżdżając pod górkę na główną drogę, zobaczyłem pokrwawionego, utykającego człowieka, który rozpaczliwie wymachiwał rękoma. Nie bardzo wiedziałem, jak mam zareagować. W końcu zatrzymałem samochód. Ranny poprosił mnie, bym zawiózł go na policję. Zdziwiłem się prośbą, bowiem wygląd sugerował, że bardziej potrzebował pomocy medycznej, ale zgodziłem się. Po przejechaniu stu metrów, tuż za górką, zobaczyłem przyczynę mojego nieoczekiwanego spotkania - wypadek. Ludzie biegali w panice, wynosząc z autobusu rannych i zabitych. Okazało się, że mała ciężarówka uderzyła czołowo w autobus. Kiedy chciałem zatrzymać się w miejscu zderzenia, mój pasażer błagał, bym tego nie robił, ale szybko odjechał. Wtedy domyśliłem się, że to on jest sprawcą wypadku i bojąc się samosądu ludzi uciekał z miejsca zdarzenia. Zawiozłem go na policję w Kakooge, gdzie moje domysły się potwierdziły.

- Specyfika pracy duszpasterskiej w Afryce jest zapewne inna niż Polsce. Z jakimi niecodziennymi sytuacjami spotkał się Ojciec?

- W czasie ostatnich Świąt Wielkanocnych, podczas wspólnej kolacji o. Stanisław Zagórski opowiadał, jak pewien ksiądz kilka godzin spóźnił się na kolację. Okazało się, że podczas liturgii Wielkiego Czwartku umył nogi wszystkim ludziom obecnym w kościele... Ja także w Batuusa umyłem mężczyznom nogi, ale zgodnie z tradycją, było ich tylko dwunastu. W Wielki Piątek przeszedłem natomiast z ludźmi z dwóch wiosek 5 mil z Kabale do Batuusy, w Drodze Krzyżowej. Rozpoczęliśmy o godz. 15.00, a liturgię kontynuowaliśmy w kaplicy o godz. 21.00.

- Jakie projekty pracy charytatywnej ma Wasza misja?

- Przede wszystkim chcemy zbudować szpital. W naszej wspólnocie zastanawiamy się, jakiego rodzaju ma to być szpital: dla chorych na AIDS, na choroby nowotworowe czy może centrum stomatologiczne? A może szpital dla umysłowo chorych - bo tych jest wielu w Ugandzie, a nikt się nimi nie zajmuje.

- W Polsce przeżywamy kryzys tradycyjnych wartości takich jak małżeństwo, rodzina. Czy w Ugandzie macie podobne problemy?

- Często rozmawiam z młodymi o małżeństwie. Większość z nich ma już dzieci, a nie chcą się pobierać. Mężczyźni mówią bowiem, że muszą zapłacić zbyt dużo pieniędzy za kobietę. Ciekawe, że gdy się już zdecydują na ślub, to chcąc, by uroczystość wyglądała wystawnie, zapożyczają się i zadłużają tak bardzo, że nigdy nie będą mogli spłacić tego wesela. Obecnie tworzę grupy młodzieży w sześciu stacjach misyjnych. Mam już około 100 osób. Do końca 2005 r. mam w planie zakupić 50 egzemplarzy Pisma Świętego w języku luganda. Jeden egzemplarz kosztuje 1.500 szylingów ugandyjskich, co stanowi równowartość 9 dolarów US. Chcemy też kupić 150 bawełnianych koszulek i zrobić na nich franciszkański nadruk. Planuję też odwiedzać raz w miesiącu każde outstation i prowadzić dla młodzieży spotkania biblijne. Ponadto w naszej pracy z młodzieżą przewidujemy pielgrzymkę do sanktuarium męczenników z Ugandy w Kampali oraz drobne prace remontowe koło kaplic. Będzie też trochę zabawy i rozrywki, chcemy zorganizować zawody sportowe: lekkoatletyczne, piłkarskie i sprawnościowe. Niestety, młodzi nie dysponują finansami, nawet na naukę szukają sponsorów.

- Praca duszpasterska w trudnych warunkach wymaga także odpoczynku. Gdzie Ojciec spędził ostatni urlop?

- 21 czerwca 2004 r. wyjechałem na tygodniowy urlop do Rwandy. Tam także dokonało się 10 lat temu masowe ludobójstwo. W ciągu trzech miesięcy zginęło 800 tys. Tutsi, a potem w „rewanżu” ginęli Hutu. Wielu z nich uciekło do Konga. W czasie, kiedy gościłem w Rwandzie, Kongo wypowiedziało wojnę temu państwu, za motyw podając chęć „oczyszczenia się” z uciekinierów. Mieszkałem u księży pallotynów w Kinoni u podnóża wulkanu Muhabura, który jest w paśmie innych wulkanów: Gahinda, Sabzinio, Bisowe, Karisimbi. Ponadto odwiedziłem polskich misjonarzy karmelitów i marianów oraz przejechałem przez wspaniałe góry na północy kraju. Są tam niesamowite drogi nad przepaściami i urwiskami, w których żyją słynne na cały świat goryle.

- Krajobraz afrykański kojarzy się przede wszystkim z buszem i dzikimi zwierzętami. Miał Ojciec jakieś niespodziewane przygody z nimi?

- Było ich wiele. Ostatnia zdarzyła się w listopadzie. Zawiozłem gości naszej misji na Murchiston Falls, a potem chcieliśmy jeszcze popłynąć Nilem i popatrzeć na zwierzęta. Gdy wyjechałem z zakrętu, nieomal wpadłem na olbrzymiego starego bawołu, który stał na środku drogi. Wyglądał groźnie, jeden róg miał złamany, zapewne w wyniku walki. Od razu przypomniałem sobie, że są to bardzo groźne zwierzęta. Kiedy są rozjuszone, potrafią zaatakować i staranować samochód. Na szczęście byk stał tyłem i tylko przyglądał się nam. Szybo wycofałem samochód, ale nie wiedziałem, co zrobić. Łódka opuszczała port za pół godziny, a my mieliśmy jeszcze do pokonania 10 km w buszu. W końcu zdecydowałem się powoli podjechać i na szczęście bawół majestatycznie zszedł z drogi.

- W Polsce ludzie nie wyobrażają sobie życia bez takich przedmiotów codziennego użytku, jak chociażby telewizor, telefon komórkowy czy samochód. Jakie przedmioty są najważniejsze dla Ugandyjczyka?

- Uganda, w przeciwieństwie do Polski, to skrajnie biedny kraj, ludzie mają tu inne wymagania. Przede wszystkim potrzebne są buty - najlepsze wykonane są z opon samochodowych, bo są najtrwalsze. Później wielkim skarbem jest każde drzewo, bo daje cień. Następnie duże garnki, najlepiej 50- i 100-litrowe, ponieważ są niezbędne na większych zgromadzeniach ludzi, np. z okazji ślubu, pogrzebu - służą do gotowania bananów, mięsa, ryżu czy lwombo. Później kij - określa przynależność do plemienia pasterskiego. Dalej motyka, czyli podstawowe narzędzie pracy wielu plemion oraz rower, główny środek transportu.
Z tego kraju, tak bardzo różniącego się od Polski, przesyłam wam franciszkańskie pozdrowienie - pokój i dobro.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czego uczy nas świętość Jana Pawła II? Msza św. z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża

2024-04-27 17:55

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

@VaticanNewsPL

Odważny, zdecydowany, konsekwentny, człowiek pokoju, obrońca rodziny, godności każdego ludzkiego życia, prawdziwy i szczery przyjaciel młodych oraz wielka pobożność Maryjna - tak scharakteryzował św. Jana Pawła II kard. Angelo Comastri. Emerytowany archiprezbiter bazyliki watykańskiej w homilii podczas Mszy św. w Bazylice św. Piotra z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża Polaka starał się odpowiedzieć na pytanie: Czego uczy nas świętość Jana Pawła II - niezwykłego ucznia Jezusa w XX wieku?

Hierarcha nawiązał do dnia pogrzebu Jana Pawła II, 8 kwietnia 2005 roku na Placu Świętego Piotra, wspominając księgę Ewangelii, której strony zaczął przewracać wiatr. "W tym momencie wszyscy zadaliśmy sobie pytanie: `Kim był Jan Paweł II? Dlaczego tak bardzo go kochaliśmy?`" - powiedział kardynał i dodał: "Niewidzialna ręka przewracająca Ewangeliarz zdawała się mówić nam: `Odpowiedź jest w Ewangelii! Życie Jana Pawła II było nieustannym posłuszeństwem Ewangelii Jezusa, i z tego powodu - mówił nam wiatr! - z tego powodu go umiłowaliście!`"

CZYTAJ DALEJ

Giuseppe Moscati – lekarz, który leczył miłością

[ TEMATY ]

św. Józef Moscati

Archiwum

Św. Józef Moscati. Kadr z filmu

Św. Józef Moscati. Kadr z filmu

W odległym 1927 roku był to Wtorek Wielkiego Tygodnia. 12 kwietnia w wieku 47 lat, zmarł Giuseppe Moscati, lekarz ubogich… W Kościele katolickim wspomnienie świętego przypada 27 kwietnia.

Święty doktor

CZYTAJ DALEJ

Papież jedzie na Biennale w Wenecji – Watykan i sztuka współczesna

2024-04-27 11:06

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/GIUSEPPE LAMI

Jutro papież papież Franciszek odwiedzi Wenecję. Okazją jest trwająca tam 60. Międzynarodowa Wystawa Sztuki - Biennale w Wenecji. Ojciec Święty odwiedzi Pawilon Stolicy Apostolskiej, który w tym roku znajduje się w więzieniu dla kobiet, a prezentowana w nim wystawa nosi tytuł - "Moimi oczami". Wizyta papieża potrwa około pięciu godzin obejmując między innymi Mszę św. na Placu św. Marka. Planowana jest również prywatna wizyta w bazylice św. Marka. Jak się podkreśla, papieska wizyta będzie "kamieniem milowym w stosunku Watykanu do sztuki współczesnej".

Zapraszając Włocha Maurizio Cattelana do pawilonu Watykanu na 60. Biennale Sztuki w Wenecji, Kościół katolicki pokazuje, że jest otwarty na niespodzianki. Cattelan zyskał rozgłos w mediach w 1999 roku, prezentując swoją instalację naturalistycznie przedstawiającą papieża Jana Pawła II przygniecionego wielkim meteorytem i szkło rozsypane na czerwonym dywanie, które pochodzi z dziury wybitej przez meteoryt w szklanym suficie. Budzące kontrowersje dzieło Cattelana było wystawione również w Warszawie, na jubileuszowej wystawie z okazji 100-lecia Zachęty w grudniu 2000 r. „Dziewiąta godzina” - tak zatytułowano dzieło, nawiązując do godziny śmierci Jezusa - została wówczas uznana za prowokacyjną, a nawet obraźliwą. Ale można ją również interpretować inaczej: Jako pytanie o przypadek i przeznaczenie, śmierć i odkupienie. I z tym motywem pasowałby nawet do watykańskiej kolekcji sztuki nowoczesnej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję