Styczeń nam się już przepołowił. Atmosfera świąt Bożego Narodzenia coraz bardziej się oddala, chociaż jeszcze raz do nas silnie powróci świętem Ofiarowania Pańskiego, czyli Matki Bożej Gromnicznej. Ciekawe jest to święto. Mocno brzmi jego nowy, od niewielu lat nadany przez Jana Pawła II, wymiar Dnia Życia Konsekrowanego. Patrząc na płonącą świecę lepiej rozumiemy wartość życia konsekrowanego, spalającego się na chwałę Boga i pożytek ludzi. Takie ma też być każde chrześcijańskie życie.
Zaczynamy nieco już zapominać - a szkoda - nasz polski wymiar tego Dnia, zwanego świętem Matki Bożej Gromnicznej, gdy błogosławione w świątyniach świece gromniczne miały stać się w każdym domu, a nawet osobiście dla każdego wierzącego, źródłem światła w godzinie śmierci. Pamiętam moich rodziców, jak wracali z kościoła z poświęconą gromnicą i umieszczali ją w domu w miejscu łatwo dostępnym, by w razie zagrożenia życia mogła być natychmiast zapalona i wzięta w dłoń. Nie wolno było tej świecy zapalać do innych celów, nawet modlitewnych, miała być jedynie na godzinę zagrożenia życia, by w jej świetle dusza łatwiej rozpoznała kierunek „ku Bogu”, nadchodzącemu z miłością i w blasku Majestatu. Pokolenie starsze wie, nawet znam kapłanów, którzy tego bardzo strzegą, że gromnicę najlepiej mieć tuż przy łóżku. Przecież „nie znacie dnia ani godziny”.
Gdy myślę jednak o rodzinach, szczególnie w kontekście obchodzonego w naszym Sandomierskim Kościele duszpasterskiego Roku Rodziny, najsilniej do mnie przemawia ten dzień jako Święto Ofiarowania Pańskiego. Wpatruję się w Maryję i Józefa, gdy wnoszą do świątyni swojego Pierworodnego, aby go przedstawić i ofiarować Panu. Przedstawić i ofiarować, to znaczy uznać wobec Boga, że to On jest Dawcą i Panem tego nowego życia i to przede wszystkim na Jego chwałę ma płonąć życie tego dziecka, a dopiero potem na pożytek Kościoła, Ojczyzny i samych rodziców. Dzisiejsi rodzice potrzebują nowej pokory w patrzeniu na siebie i na własne dzieci. Dopiero we właściwie zrozumianej i zaakceptowanej pokorze, która w niczym nie umniejsza rangi rodzicielskiej funkcji, stają przed Bogiem w prawdzie swojego rodzicielstwa. Dopiero wtedy mogą świadomie i w pełni wolni, a jednocześnie w pełni miłości planować swoje rodzinne życie i ubogacać je życiem swoich dzieci. Myślę, że polskim rodzicom bardzo dzisiaj potrzeba tego światła. Dlatego skierowałem zachętę do wszystkim rodziców naszej diecezji, by w święto Ofiarowania Pańskiego, w duchowej łączności z Maryją i Józefem, dokonali odważnego aktu rodzicielskiego ofiarowania Panu Bogu każdego własnego dziecka. Niejedna tajemnica czyjegoś pięknego życia zaczęła się dokonywać w dzieciństwie człowieka, poprzez taki akt dokonany przez ojca lub matkę (często oboje razem) wobec Boga. Czasem dopiero po latach ta tajemnica wychodziła na światło dzienne. Ale rodzice nie muszą się takiego aktu ani wstydzić, ani z nim kryć. To święto i nasz Rok Rodziny wręcz zachęca, by go rodzicom zaproponować. To jest silny blask światła. Rodzina, dzisiaj tak często krocząca w ciemnościach, jest w stanie ujrzeć światło. Jest w stanie kroczyć odważnie ku temu światłu.
Takie spojrzenie jest potrzebne nie tylko każdej rodzinie. Jest potrzebne całemu Narodowi. Rodzina i Naród są zbudowane na nieco podobnych, Bożych fundamentach. Rodzina ma te Boże fundamenty bardzo oczywiste i niezwykle silne. Po pierwsze jest to tajemnica sakramentalnego małżeństwa i związanej z nim łaski sakramentalnej. Jest to źródło ogromnej siły duchowej, pozwalającej owocnie przeżywać każdy dzień ziemskiego życia. Po drugie jest to tajemnica życia, przychodzącego od Boga poprzez rodziców i wzrastającego w rodzinie dzięki Bożej łasce, a także tajemnica tej szczególnej mocy, jaką jest rodzicielska współpraca z samym Bogiem. Naród z kolei musi te Boże fundamenty czujnie rozpoznawać i akceptować, ale gdy rozpozna się jako jeden Naród, jeden Lud, kroczący razem poprzez dzieje, zaczyna wtedy czuć, że to nie jest ludzka decyzja, że to nie jest wynik demokratycznego głosowania, że tu nie chodzi o zdanie większości przeciwko zdaniu mniejszości, że to jest wola samego Boga objawiona poprzez dzieje. Wtedy Naród zaczyna siebie po pierwsze rozpoznawać, kochać i strzec. Naród polski rozpoznał siebie w świetle Ewangelii głoszonej naszym praojcom. Gdy siebie tak rozpoznał, pokochał siebie i wielokrotnie udowadniał, że ta miłość do Polski, do własnej narodowości, do własnej tożsamości, jest źródłem siły wręcz niezwykłej. Trochę za mało dzisiaj mówimy o tej miłości, o pokochaniu Polski jako naszej Ojczyzny i polskiego Narodu jako naszego Narodu. Jeszcze mniej, niestety, mówimy o tym, że trzeba i jak trzeba naszego Narodu strzec. A trzeba strzec.
Polski Naród też kroczy dzisiaj w ciemnościach wątpliwości, miałkich dyskusji, zmiennych poglądów. A Bóg już ponad tysiąc lat temu zapalił i ciągle na nowo wskazuje przed nami pewne, sprawdzone i niezmienne światło: daje nam siebie. Narodzie: nie musisz kroczyć w ciemności, przecież możesz iść w świetle.
Pomóż w rozwoju naszego portalu