Dzienniki bogatego społeczeństwa opisały taką scenę: Stoją obok siebie dwie trumny, w nich zwłoki dwóch samobójców. Jako pożegnanie jeden z nich napisał: „Idę, aby wiedzieć prawdę, jak to jest”, a drugi: „Idę, aby znaleźć dobroć i miłość”. Wy, którzy mnie słuchacie, może powiecie: „Mamy inne kłopoty, my szukamy czego innego, my się pytamy, jak sobie życie urządzić, jak więcej zarobić, jak mieszkanie zdobyć, jak w tym zagonieniu znaleźć chwilę wytchnienia”. Ale ci wspomniani samobójcy też byli ludźmi i widocznie po uporaniu się z kłopotami, jakie Wy macie, stanęli przed pytaniami życia duchowego. Różne są one. U nas w Polsce jeszcze przed tą sprawą ducha stoimy, jaka jest treścią takiego zdarzenia: Był proces, sądzono młodego człowieka za zdradę narodu. „Musiałem tak postąpić, aby życie uratować” - rzekł. A starsza osoba takie snuła o tym rozważania: „Kryminał dał mu szkołę - to widać. Młody, bo młody. Kto wie, co on ma na sumieniu, jeśli taki w ogóle ma sumienie”. Człowiek nie rodzi się z sumieniem. Trzeba, żeby rodzice, księża, szkoła, przyjaciele - jakoś to poustawiali.
Tak, to nasza wspólna troska o sumienie, troska o nawracanie, stale na nowo podejmowane, troska o pokutę, aby sumienie nie zamarło. Tak, bo i kryminał nie wszystko zrobi dobrze. (…) W tej pracy ofiarnej, świadomie stale prowadzonej, codziennie musi odbywać się dialog, rozmowa z Bogiem - w Chrystusie Jezusie. Bo „religia” to nie normy, martwe „przykazania” ani „zwyczaj ojców” - ale odpowiedź moja na wezwanie Boga. W Chrystusie woła Bóg: „Bądź mój, bądź w miłości mojej”. A moja odpowiedź: „Tak, ja jestem gotów na to”. Ale na taką odpowiedź zdobędziecie się tylko w Chrystusie i w Jego łasce. Taki to jest dialog między Bogiem a nami! Zacznijcie spotykać się z Chrystusem w Jego słowie, najowocniej działającym w sakramencie, a odmienicie się na stałe: sumienie Wam się odezwie i bezpiecznie Wami pokieruje po drogach życia.
Był grzesznik. Spowiadał się. Żadne słowo spowiednika nie wzruszyło go. Ani to, że ciężko łamie nienaruszalne prawo Boże. Nie chce zła porzucić. On nawet nie czuł, że to zło jest tak wielkie - gdy on „przykazania Boże łamie”. Ostatnia prośba spowiednika: Zrób tę ofiarę, oderwij się od zła - dla Pana Jezusa. I niespodziewanie tak bardzo szczerze i z całym przekonaniem rzekł grzesznik: „Tak, dobrze, dla Niego to zrobię”. Tak - nie dla „przykazania” się zmienił i nawrócił. Ale dla osoby Jezusa Chrystusa, który przez chrzest dopuścił tego grzesznika do „życia w Chrystusie”. Tak, Chrystus na nowo odezwał się: „Nawróć się”, a grzesznik usłyszał w sobie ten głos. Człowiek ten wierzył jeszcze w Jezusa Chrystusa, choć taki był już grzeszny. Dlatego usłyszał Pana Jezusa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu