Reklama

Audiencje Ogólne

Franciszek: chrzest bramą nadziei

Do niesienie Jezusa w świat, a zwłaszcza tym, „którzy przeżywają sytuację żałoby, rozpaczy, ciemności i nienawiści” zachęcił Ojciec Święty w swojej pierwszej po wakacyjnej przerwie audiencji ogólnej. Wskazał na znaczenie chrztu, jako bramy nadziei. Jego słów w auli Pawła VI wysłuchało dziś około 7 tys. wiernych.

[ TEMATY ]

audiencja

Franciszek

Grzegorz Gałązka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Chrześcijanie nie są wolni od ciemności zewnętrznych a także wewnętrznych. Nie żyją poza światem, jednakże ze względu na łaskę Chrystusa otrzymaną w chrzcie są ludźmi „zorientowanymi”: nie wierzą w ciemności, ale w jasność dnia; nie ulegają nocy, ale mają nadzieję na jutrzenkę; nie są pokonani przez śmierć, ale pragną zmartwychwstania; nie uginają się przed złem, bo zawsze ufają w nieskończone możliwości dobra” – stwierdził Ojciec Święty. Dodał, że dla chrześcijan światłem są wyznawane przez nich prawdy wiary.

Nawiązując następnie do symboliki świecy paschalnej, od której podczas Wigilii Paschalnej chrześcijanie zapalają swoje świece Franciszek zaznaczył, że w tym znaku mieści się powolne rozprzestrzenianie się Zmartwychwstania Jezusa w życiu wszystkich chrześcijan. „Życie Kościoła to zarażanie światłem” – powiedział papież. Ojciec Święty zachęcił wszystkich do szerzenia woni krzyżma, którym zostaliśmy namaszczeni w dniu naszego chrztu. „Żyje w nas i działa Duch Jezusa, pierworodnego między wielu braćmi, tych wszystkich, którzy sprzeciwiają się nieuchronności ciemności i śmierci” – podkreślił Franciszek. Na zakończenie swej katechezy zapewnił, że jeśli będziemy wierni łasce naszego chrztu, to będziemy szerzyć światło nadziei Boga i będziemy mogli przekazywać następnym pokoleniom motywy życia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Oto tekst papieskiej katechezy w tłumaczeniu na język polski:

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry! Czy odczuwacie upał? [odpowiadają: nie!]. Był taki czas, kiedy kościoły były zorientowane w kierunku wschodnim. Wchodzono do budynku sakralnego drzwiami otwartymi na zachód i idąc nawą kierowano się ku wschodowi. Był to ważny symbol dla dawnego człowieka, pewna alegoria, która na przestrzeni dziejów stopniowo zanikła. My ludzie czasów nowożytnych, znacznie mniej nawykli do zrozumienia wielkich znaków wszechświata, niemal nigdy nie zauważamy detali tego rodzaju. Zachód jest stroną świata, gdzie światło umiera. Natomiast wschód jest miejscem, gdzie mroki zostają pokonane przez pierwsze światło jutrzenki i które przypomina nam o Chrystusie, Słońcu wschodzącym z wysoka na horyzoncie świata (por. Łk 1,78).

Reklama

Dawne obrzędy chrztu przewidywały, że katechumeni wypowiadali pierwszą część swojego wyznania wiary, gdy kierowali swój wzrok ku zachodowi. I w tej pozycji zadawano im pytanie: „Czy wyrzekacie się szatana, służenia jemu i jego dzieł?” – a przyszli chrześcijanie powtarzali chórem: „Wyrzekam się!”. Następnie kierowano się do absydy, w kierunku wschodnim, gdzie rodzi się światło, a kandydatom do chrztu ponownie zadawano pytanie: „Czy wierzycie w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego”. I tym razem odpowiadali: „Wierzę!”.

W czasach nowożytnych częściowo zatraciło się oczarowanie tym obrzędem: utraciliśmy wrażliwość na język wszechświata. Pozostało nam oczywiście wyznanie wiary, dokonywane za pomocą serii pytań chrzcielnych właściwych celebracji niektórych sakramentów. Pozostaje ono wszakże nienaruszone w swym znaczeniu. Co to znaczy być chrześcijaninem? Oznacza to spoglądanie na światło, nieustanne dokonywanie wyznania wiary w światło, nawet wówczas gdy świat spowity jest nocą i ciemnościami.

Chrześcijanie nie są wolni od ciemności zewnętrznych a także wewnętrznych. Nie żyją poza światem, jednakże ze względu na łaskę Chrystusa otrzymaną w chrzcie są ludźmi „zorientowanymi”: nie wierzą w ciemności, ale w jasność dnia; nie ulegają nocy, ale mają nadzieję na jutrzenkę; nie są pokonani przez śmierć, ale pragną zmartwychwstania; nie uginają się przed złem, bo zawsze ufają w nieskończone możliwości dobra. I to właśnie jest naszą nadzieją chrześcijańską: światło Jezusa, zabawienie, które niesie nam Jezus, poprzez swoje światło zbawiające nas od ciemności.

Reklama

Jesteśmy ludźmi, którzy wierzą, że Bóg jest Ojcem: to jest światło! Wierzymy, że Jezus zstąpił pośród nas, podążał w naszym życiu, stając się towarzyszem zwłaszcza najuboższych i najsłabszych: to jest światło! Wierzymy, że Duch Święty nieprzerwanie działa dla dobra ludzkości i świata, a nawet największe cierpienia dziejów zostaną przezwyciężone: to jest nadzieja, która nas budzi każdego ranka! Wierzymy, że każde uczucie, każda przyjaźń, wszelkie pragnienie dobra, każda miłość, nawet najdrobniejsza i zaniedbana, pewnego dnia znajdą swoje spełnienie w Bogu: to jest siła, która pobudza nas do entuzjastycznej akceptacji naszego codziennego życia! I to jest nasza nadzieja. Życie w nadziei jest życiem w świetle, w świetle Boga Ojca, świetle Jezusa Zbawiciela, w świetle Ducha Świętego, który pobudza nas do podążania naprzód w naszym życiu.

Jest także inny bardzo piękny znak liturgii chrzcielnej, przypominający nam o znaczeniu światła. Na zakończenie obrzędu rodzicom - jeśli jest to dziecko, lub samemu ochrzczonemu - w przypadku osób dorosłych – zostaje przekazana świeca, której płomień jest rozpalany od paschału. Chodzi o wielką świecę, która w Wigilię Paschalną wkracza do całkowicie ciemnego kościoła, aby ukazać tajemnicę Zmartwychwstania Jezusa. Od tej świecy wszyscy zapalają swoje świece i przekazują płomień sąsiadom: w tym znaku mieści się powolne rozprzestrzenianie się Zmartwychwstania Jezusa w życiu wszystkich chrześcijan. Życie Kościoła to zarażanie światłem. Im więcej my chrześcijanie mamy światła Jezusa, im więcej światła Chrystusa jest w życiu Kościoła, tym Kościół jest żywszy. Życie Kościoła to zarażanie światłem.

Najpiękniejszą zachętą, jaką możemy skierować do siebie nawzajem jest przypominanie sobie o naszym chrzcie. Chciałbym was zapytać: jak z wielu z was pamięta o dacie swojego chrztu? Pomyślcie. Nie odpowiadajcie na głos, bo może kogoś ogarnie wstyd, ale pomyślcie. Nie pamiętam. Ale jako zadanie domowe: udaj się do ojca, matki, cioci, dziadków i zapytaj: kiedy zostałem ochrzczony? I od tej pory zapamiętaj. Dzisiaj poznaj, albo przypomnij sobie datę swojego chrztu. Tę datę zrodzenia na nowo, datę światła. To data, kiedy - pozwolę sobie tak to powiedzieć – zostaliśmy zarażeni światłem Chrystusa. Waszym zadaniem domowym jest przypomnienie sobie, kiedy zostaliście ochrzczeni. Czy to jest jasne?[odpowiadają: tak!].

Reklama

Urodziliśmy się dwukrotnie: najpierw do życia naturalnego, a po raz drugi, dzięki spotkaniu z Chrystusem w źródle chrzcielnym. Tam umarliśmy dla śmierci, aby żyć jako dzieci Boże na tym świecie. Tam staliśmy się ludźmi, tak jak sobie tego nigdy nie wyobrażaliśmy. Właśnie dlatego wszyscy musimy szerzyć woń krzyżma, którym zostaliśmy namaszczeni w dniu naszego chrztu. Żyje w nas i działa Duch Jezusa, pierworodnego między wielu braćmi, tych wszystkich, którzy sprzeciwiają się nieuchronności ciemności i śmierci.

Jakże wielką łaską jest, kiedy chrześcijanin staje się prawdziwie „Christophoros”, czyli „niosącym Jezusa” w świat! Zwłaszcza dla tych, którzy przeżywają sytuację żałoby, rozpaczy, ciemności i nienawiści. A staje się to zrozumiałe przez wielu drobnych szczegółów: przez światło, jakie chrześcijanin zachowuje w swych oczach, z podłoża pogody ducha, której nie naruszają nawet dni najbardziej skomplikowane, pragnienia, aby na nowo kochać, nawet jeśli doświadczyliśmy wielu rozczarowań. Co powiedzą o nas w przyszłości, gdy pisana będzie historia naszych czasów? Czy byliśmy zdolni do nadziei, czy też, że postawiliśmy nasze światło pod korcem? Jeśli będziemy wierni łasce naszego chrztu, to będziemy szerzyć światło nadziei - chrzest jest światłem nadziei Boga i będziemy mogli przekazywać następnym pokoleniom motywy życia.

I żebym nie zapomniał: jakie jest zadanie domowe? [odpowiadają: przypomnienie daty chrztu!]. Przypomnienie daty swojego chrztu. Dziękuję.

2017-08-02 10:07

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Franciszek: Bądźcie „miłosierni, jak Ojciec”!

[ TEMATY ]

audiencja

Franciszek

Artur Stelmasiak

Omawiając przypowieść o synu marnotrawnym papież zachęcił wiernych, by byli „miłosierni, jak Ojciec”. Właśnie temu tekstowi z Ewangelii wg św. Łukasza poświęcił Ojciec Święty swoją dzisiejszą katechezę podczas audiencji ogólnej. Wysłuchało jej na placu św. Piotra około 20 tys. wiernych. Wcześniej z uwagi na niepewną pogodę papież spotkał się z chorymi w auli Pawła VI.

Franciszek podkreślił, że przedstawiając przypowieść o synu marnotrawnym Pan Jezus nie ukazał ojca obrażonego i poirytowanego, ale oferującego przeobfite i bezwarunkowe miłosierdzie, który nigdy nie przestał uważać tego syna, który zgrzeszył i pobłądził za swoje dziecko. W tym kontekście podkreślił, że nasz stan dzieci Bożych jest owocem miłości serca Ojca. Nie zależy on od naszych zasług czy naszych działań, a zatem nikt nie może go nam odebrać.

CZYTAJ DALEJ

Wy jesteście przyjaciółmi moimi

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

o. Waldemar Pastusiak

Adobe Stock

Trwamy wciąż w radości paschalnej powoli zbliżając się do uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Chcemy otworzyć nasze serca na Jego działanie. Zarówno teksty z Dziejów Apostolskich, jak i cuda czynione przez posługę Apostołów budują nas świadectwem pierwszych chrześcijan. W pochylaniu się nad tajemnicą wiary ważnym, a właściwie najważniejszym wyznacznikiem naszej relacji z Bogiem jest nic innego jak tylko miłość. Ona nadaje żywotność i autentyczność naszej wierze. O niej także przypominają dzisiejsze czytania. Miłość nie tylko odnosi się do naszej relacji z Bogiem, ale promieniuje także na drugiego człowieka. Wśród wielu czynników, którymi próbujemy „mierzyć” czyjąś wiarę, czy chrześcijaństwo, miłość pozostaje jedynym „wskaźnikiem”. Brak miłości do drugiego człowieka oznacza brak znajomości przez nas Boga. Trudne to nasze chrześcijaństwo, kiedy musimy kochać bliźniego swego. „Musimy” determinuje nas tak długo, jak długo pozostajemy w niedojrzałej miłości do Boga. Może pamiętamy słowa wypowiedziane przez kard. Stefana Wyszyńskiego o komunistach: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”. To nic innego jak niezwykła relacja z Bogiem, która pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na drugiego człowieka. W miłości, zarówno tej ludzkiej, jak i tej Bożej, obowiązują zasady; tymi danymi od Boga są, oczywiście, przykazania. Pytanie: czy kochasz Boga?, jest takim samym pytaniem jak to: czy przestrzegasz Bożych przykazań? Jeśli je zachowujesz – trwasz w miłości Boga. W parze z miłością „idzie” radość. Radość, która promieniuje z naszej twarzy, wyraża obecność Boga. Kiedy spotykamy człowieka radosnego, mamy nadzieję, że jego wnętrze jest pełne życzliwości i dobroci. I gdy zapytalibyśmy go, czy radość, uśmiech i miłość to jest chrześcijaństwo, to w odpowiedzi usłyszelibyśmy: tak. Pełna życzliwości miłość w codziennej relacji z ludźmi jest uobecnianiem samego Boga. Ostatecznym dopełnieniem Dekalogu jest nasza wzajemna miłość. Wiemy o tym, bo kiedy przygotowywaliśmy się do I Komunii św., uczyliśmy się przykazania miłości. Może nawet katecheta powiedział, że choćbyśmy o wszystkim zapomnieli, zawsze ma pozostać miłość – ta do Boga i ta do drugiego człowieka. Przypomniał o tym również św. Paweł Apostoł w Liście do Koryntian: „Trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, z nich zaś największa jest miłość”(por. 13, 13).

CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: tylko budowanie na Chrystusie pozwoli ocalić siebie i swoją tożsamość

2024-05-05 18:59

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Karol Porwich/Niedziela

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

I dawne, i niezbyt odległe, i współczesne pokolenia, jeśli chcą ocalić siebie i swoją tożsamość, muszą nieustannie zwracać się do Chrystusa, który jest naszą skałą, kamieniem węgielnym, na którym budujemy wszystko - mówił abp Marek Jędraszewski w czasie wizytacji kanonicznej w parafii św. Sebastiana w Skomielnej Białej.

W czasie pierwszej Mszy św. proboszcz ks. Ryszard Pawluś przedstawił historię parafii w Skomielnej Białej. Sięga ona przełomu XV i XVI w. Pierwsza kaplica pod wezwaniem św. Sebastiana i św. Floriana powstała w 1550 r., a w XVIII w. przebudowano ją na kościół. Drewnianą budowlę wojska niemieckie spaliły w 1939 r. a już dwa lata później poświęcono tymczasowy barokowy kościół, a proboszczem został ks. Władysław Bodzek, który w 1966 r. został oficjalnie potwierdzony, gdy kard. Karol Wojtyła ustanowił w Skomielnej Białej parafię. Nowy kościół oddano do użytku w 1971 r., a konsekrowano w 1985 r. - Postawa wiary łączy się z zatroskaniem o kościół widzialny - mówił ksiądz proboszcz, podsumowując zarówno duchowy, jak i materialny wymiar życia wspólnoty parafialnej w Skomielnej Białej. Witając abp. Marka Jędraszewskiego, przekazał mu ciupagę.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję