Czy potrafimy świętować? Słusznie ktoś zauważył, iż „wolny dzień nie jest jeszcze świętem”. Niedziela jako dzień Pański, nadaje sens życia każdemu chrześcijaninowi. Wypełniać go winna Eucharystia
i odpoczynek, bo to dzień dziękczynienia i uwielbienia.
Tylko czy współczesny człowiek jest w stanie docenić ten dar? Czy potrafimy odpoczywać i świętować?
Zadziwił mnie i chyba zastanowił ostatnio przeczytany we francuskiej prasie tekst ze znamiennym i zagadkowym tytułem Nowe niedziele. Każdy przyzna, że tkwi w tych słowach jakaś tajemnica. Na początek
autor felietonu uświadomił mi jedną istotną rzecz. W ostatnich dwudziestu latach, dla przeciętnego Francuza, niedziela była najdelikatniej mówiąc ciężkim do zniesienia dniem. W wyobrażeniu Francuza niedziela
to nuda, nieustannie i powtarzający się schemat: często Msza św., spacer, obiad, odwiedziny rodziny, krewnych czy babci w domu starców, mycie samochodu. Większość obywateli była bardziej wyczerpana po
niedzieli, niż po całym dniu ciężkiej pracy. Ta niedzielna „stagnacja” stała się również kanwą tekstu piosenki dla francuskiego barda, który śpiewał: „Nienawidzę niedzieli”. Od
takich niedziel, współczesny obywatel Republiki Francuskiej dziś już się odżegnuje.
Co wypełnia mu niedzielny czas aktualnie? Z małą dozą ironii autor tekstu prezentuje nowe preferencje podkreślając, iż francuski „człowiek niedzieli” to słodki hedonista i wysublimowany
epikurejczyk. Wśród wielu propozycji urozmaicania sobie niedzieli: przygotowanie wykwintnych dań domowej roboty, spotkania w gronie znajomych i oglądanie kina na DVD, bilard z przyjaciółmi, znalazła się
i ta bardzo ciekawa - znak czasu, można powiedzieć. Otóż poszukując transcendencji, Francuz zamiast na Mszę św. chodzi do kawiarni filozoficznej. Może w takim miejscu, których jak pisze autor, w
całej Francji powstaje coraz więcej - nie posiadając dyplomu, toczyć pod okiem specjalisty-filozofa dysputy „o życiu i śmierci”, delektując się przy tym dobrym winem i wyszukaną, acz
delikatną kuchnią - niby uczta dla ducha, a jednak nie do końca…
Powiedzielibyśmy językiem Barei „nowa świecka tradycja nastała”. Czy można tam odnaleźć Boga? Autor nie zaspokoił ciekawości czytelnika. Ale niewątpliwie najbardziej zadowoleni są właściciele
kawiarni. Czyż nie? A człowiek, no cóż… on wydaje się być coraz bardziej zagubiony.
Obserwuje nasze niedziele. Na razie są takie jak francuskie przed 20 laty. Jest jeszcze niedzielna Eucharystia, odwiedziny rodziny, wspólne spędzanie czasu, domowe obiady. I powolne zmiany…
Coraz częściej pracujemy w niedzielę - takie prawa rynku. Rytuałem stają się niedzielne zakupy w supermarkecie, telewizja „do bólu”, jałowe mitrężenie czasu na banały, świętego czasu!
Odpoczynek jest wydarzeniem, w którym człowiek afirmuje życie, pozwala się nim cieszyć. Mam nadzieję, że sięgając po europejskie wzorce nie przyjdą nam do głowy, aby nasze świętowanie zamieniać na nowe
niedziele, bo co stanie się wtedy mistyką z niedzieli?
Pomóż w rozwoju naszego portalu