Humanoidalne, czyli wizualnie przypominające człowieka, roboty wyposażone w sztuczną inteligencję budzą mieszane uczucia. Jedni uważają, że uwolnią one człowieka od najcięższych i niebezpiecznych prac. Inni obawiają się, że maszyny wyprą nas z rynku pracy, co spowoduje nie tylko biedę części społeczeństwa, ale i utratę kontroli nad niektórymi gałęziami gospodarki. Zwolennicy przekonują, że humanoidy mogą się przydać i na wojnie, i podczas zamieszek, ale także przypilnują dziecka, zaopiekują się obłożnie chorym, a może nawet zaczną zbierać tacę w kościele... Bez względu na to, po której stronie sporu się opowiadamy, faktem jest, że za kilka lat co zamożniejszych homo sapiens stać będzie na zakup własnego humanoida.
Wizjonerskie kino
Od wielu dekad naukowcy pracowali nad tym, by stworzyć maszyny służące do pracy w niebezpiecznych dla człowieka miejscach. Najwcześniejsze roboty konstruował na początku lat 50. XX wieku George C. Devol, wynalazca z USA. Szerszej publiczności roboty kojarzą się zapewne z Gwiezdnymi wojnami czy postacią gosposi Rosie z animowanego serialu Jetsonowie. Nikomu jednak nie przychodziło do głowy, że nauka zrobi tak gigantyczny skok technologiczny – wprost w rzeczywistość, w której roboty staną się oczywistą cześcią naszego życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
