Ksiądz prał. dr Waldemar Kulbat (1944 – 2025) był duszpasterzem, wykładowcą i dziennikarzem. Tak go zapamiętano:
Przyjaciel naszego domu
Pewnego jesiennego wieczoru, a był to 1996 r., odwiedził nas ks. Piotr Turek z ks. Waldemarem Kulbatem, który przyjął kilka miesięcy wczesniej propozycję objęcia stanowiska redaktora Niedzieli Łódzkiej. Nowa praca, jak mówił, niosła nowe perspektywy, odmianę, ale także budowę zespołu redakcyjnego. Propozycja współpracy z edycją łódzką trochę nas zaskoczyła, ale też ucieszyła. Niebawem ukazał się pierwszy artykuł „Wszystkie dzieci są nasze” z koncertu charytatywnego, który odbył się w Teatrze Wielkim.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W 1997 r. zaproponowano nam pracę w Telewizji Toya, przyjęliśmy ją, bo przecież media są wielką szansą dla głoszenia Dobrej Nowiny. Pracę rozpoczęliśmy od realizacji programu katolickiego „Kościół w służbie człowieka”. Księdzu Kulbatowi zaproponowaliśmy osobny program „Przegląd prasy katolickiej” i udział w audycjach telewizyjnych „na żywo”, w których w obronie Kościoła posługiwał się argumentami opartymi na dowodach biblijnych.
Reklama
Każdego roku jeździliśmy autokarem lub busem na „Pielgrzymkę Czytelników Niedzieli”. Ksiądz Waldemar dbał o to, aby była rozmodlona i rozśpiewana. Jego gruby śpiewnik z piosenkami nie pozwalał nikomu zasnąć w autokarze. Podczas IX pielgrzymki spotkało nas wielkie wyróżnienie. Łódzka edycja diecezjalna jako pierwsza w Polsce otrzymała kopię obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej, którą przywieźliśmy do Łodzi.
Księdza Waldemara często zapraszaliśmy do naszego mieszkania, wówczas przygotowywaliśmy potrawy, które uwielbiał. Był człowiekiem otwartym i wrażliwym obserwatorem życia społecznego, a także sceny politycznej i medialnej, dlatego mogliśmy rozmawiać na różne tematy. Miał szacunek do władzy kościelnej, co nie znaczy, że nie był wobec niej czasami krytyczny. Jego słabością była miłość do książek, na bibliofilskie skarby brakowało miejsca na regałach. Kiedy zapraszał nas do siebie, trzeba było część książek przesunąć ze stołu, aby można było postawić filiżanki z kawą czy herbatą. Sam również dużo pisał. Cieszyliśmy się jego twórczymi dokonaniami. Odwiedzając nas, zawsze przychodził z wartościową publikacją. Zapamiętamy ks. Waldemara jako człowieka ciepłego, serdecznego i przyjaciela naszego domu.
Jadwiga i Marek Kamińscy
Sąsiad i dziennikarz
Przez ostatnie 11 lat był moim sąsiadem, którego drzwi na klatce schodowej kamienicy przy Skorupki 13 mijałem kilka razy dziennie, a przez długie lata widywałem go spacerującego z Ramzesem V po parku im. bp. Klepacza. To, co na zawsze zostanie mi w pamięci, to fakt, że gdy wracał ze sklepu, z takich codziennych zakupów, zawsze czy to w torebce, czy ręku miał ze sobą książkę, dopiero co zakupioną w księgarni diecezjalnej, bo… jak sam mawiał – „wie ksiądz, ja po prostu kocham książki”.
Reklama
Poznałem ks. Kulbata podczas wykładów w Wyższym Seminarium Duchownym i choć przedmiotem, którym wykładał była Katolicka Nauka Społeczna, to jednak obok wykładów z tego przedmiotu profesor dzielił się życiem Kościoła – mówił o swoich spostrzeżeniach, radościach i obawach wynikających z działań lub ich braku w Kościele, które mogą i powinny mieć wpływ na otaczający nas świat, na rzeczywistość polityczną, państwową, socjalną i międzynarodową, bo – jak mawiał na wykładach – Kościół, to nie instytucja, to świat nas otaczający, to nasza codzienność. Wśród wielu pasji księdza profesora, co można było zauważyć, pierwsze miejsce zajmowało dziennikarstwo. Pisał nie tylko artykuły naukowe, ale również publicystykę, reportaże, a przede wszystkim newsy z życia diecezji – będąc przez lata redaktorem naczelnym Niedzieli Łódzkiej. Wyjątkowością tego zajęcia, która zawsze mi imponowała, był fakt, że jako szef łódzkiego dodatku Niedzieli nie tyle zlecał napisanie tekstu, czy zrobienie zdjęć innym, ale sam pisał, sam chodząc – w skórzanej kamizelce – z aparatem w ręku po łódzkiej katedrze fotografował. To pokazało mi, że dziennikarstwo było jego, on to czuł, czerpał z tego radość, spełniał się w tym całkowicie i absolutnie. Ksiądz Waldemar Kulbat – sąsiad, dziennikarz – na zawsze zostanie w mojej pamięci jako zapracowany duchowny, kochający Pana Boga, Kościół, książki, pisanie i psy – zostanie w pamięci jako ksiądz, który pisząc o Kościele i świecie, bał się tylko Pana Boga, ale nie bał się ludzi i ich opinii. To był dobry, prawy człowiek!
Ks. Paweł Kłys, rzecznik prasowy archidiecezji łódzkiej
Człowiek empatii
Wspominając ks. dr. Waldemara Kulbata, redaktora Niedzieli Łódzkiej, mam przed oczami człowieka pełnego empatii, który z łagodnością i cierpliwością odnosił się do ludzi. Zawsze można było liczyć na jego pomoc i dobrą radę. Ksiądz redaktor miał szczególne zamiłowanie do książek. Doskonale orientował się w nowościach wydawniczych i chętnie o nich rozmawiał. W cotygodniowych felietonach publikowanych w Niedzieli Łódzkiej celnie komentował aktualne tematy. Pisanie traktował jako misję. Z powagą odnosił się do snów. Uważał, że warto je zapisywać oraz starać się pojąć ich wymowę i znaczenie, a także konfrontować je ze słowem Bożym i z rzeczywistością dnia powszedniego. Lubił zwierzęta. Był troskliwym panem dla swoich kolejnych psów. Wierzył, że nasi czworonożni przyjaciele, którzy żyli obok nas w świecie doczesnym, będą z nami w wieczności. Pokładał niezachwianą ufność w opiekę Bożej Opatrzności. Pośród wielu dróg współczesnego świata ks. Kulbat wskazywał na tę najważniejszą, na której Bóg wychodzi człowiekowi na spotkanie.
Red. Henryk Tomczyk
Nauczyciel i przyjaciel
Reklama
Mój pierwszy kontakt z ks. prof. Waldemarem miał miejsce w Seminarium Duchownym, czyli w latach 1985-86. Jako alumni mieliśmy z nim wykłady z Katolickiej Nauki Społecznej. Wówczas między nami, młodymi klerykami, a ks. Waldemarem był wyczuwalny dystans. Zagadnienia tego przedmiotu wymagały skupienia, umiejętności dokonywania porównań. W Polsce dopiero co pojawiły się perspektywy nowej postkomunistycznej wolności. Niełatwo było uświadomić sobie, że Kościół w Polsce, mimo wyboru Karola Wojtyły na papieża, jest wolny i zdolny do samostanowienia lub na tyle mocny, by wykorzystał wszelkie przysługujące mu prawa do tworzenia nowej kultury katolickiej.
Drugi okres nowych relacji z księdzem profesorem to czas od 2003 r., po przejeździe ze studiów z Francji, gdzie ukończyłem doktorat z metafizyki. W tym okresie rodzaj relacji był zupełnie inny, wręcz koleżeński. Ksiądz profesor zaproponował mi, abym przyszedł na spotkanie Oddziału Łódzkiego Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Fakt zostania członkiem KSD, wytworzył wiele perspektyw i wspólnych tematów czy nowych form współpracy. W ramach działalności KSD wspólnie zrealizowaliśmy wiele konferencji w Łodzi zatytułowanych „Dziennikarz między prawdą a kłamstwem”.
Najcenniejszym okresem naszej znajomości i regularnych kontaktów to okres od czerwca 2013 r., od kiedy zostałem proboszczem parafii Nawiedzenia NMP w Konstantynowie Srebrnej. Ksiądz Kulbat w każdą niedzielę aż do czerwca tego roku pomagał nam, odprawiając Msze św. i głosząc homilie. Spędziliśmy wiele godzin na dyskusjach na różne tematy, m.in. dotyczące życia kapłańskiego, duchowego, problemów Kościoła, czy na tematy rodzinne. Dużo wątków pozostało niedokończonych, ponieważ jego odejście było nagłe, zaskakujące i zarazem bolesne. Pozostaje dla nas osobą niezastąpioną. Po dziś dzień odczuwamy duchowo, że on nadal przyjeżdża swoim Fiatem Bravo, siada pokornie na ławeczce przed plebanią i dzieli się z nami miłym uśmiechem i ciekawymi informacjami.
Ks. Roman Piwowarczyk, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy Oddział Łódzki
