Są dwa głosy, które mówią najczęściej do naszych wewnętrznych uszu: miłość i lęk. Lęk jest zawsze bardzo asekuracyjny. To prawda, że jakaś jego dawka jest ochronna, sprawia, że unikamy rzeczy niebezpiecznych. Najczęściej jednak lęk boi się kochać. Dlatego, jak mówi święty Jan, „w miłości nie ma lęku”. Kiedy do moich uszu dobija się lęk, boję się przybliżyć do kogoś, żeby nie być jeszcze dalej. Jeśli miłość zbliża ludzi to lęk ich oddala. Ostatecznie najgorszą formą lęku jest bać się miłości.
Chrystus pokonał lęk przed miłością dając się przybić do krzyża. Miłość, w której naprawdę nie ma lęku jest wtedy, gdy się kocha pomimo tego, że cię wykorzystają lub zabiją. Za mało słuchamy miłości, a stanowczo za dużo słuchamy swoich lęków. Może właśnie dlatego wciąż nie umiemy kochać naprawdę?
Pomóż w rozwoju naszego portalu