Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać”. Takich aniołów – według słów Antoine’a de Saint-Exupéry’ego – spotkali mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnych Intelektualnie w Łopiennie, prowadzonym przez Siostry Elżbietanki.
Dwa skrzydła
Jedno skrzydło, czyli miłość, troskę i bezpieczeństwo, już mają. Mają również na kim się wesprzeć, dzięki codziennej obecności sióstr elżbietanek i opiekunów. Jest bowiem miejsce, w którym poznają znaczenie słów: miłość, dobro i obecność. Drugie skrzydło jest pokaleczone przez niepełnosprawności. Aby je uleczyć, potrzebują stałej, regularnej, dostosowanej do zróżnicowanych potrzeb rehabilitacji. Teraz istnieje ona w wersji podstawowej. Dzięki drugiemu skrzydłu domu będzie wszechstronna, precyzyjna, nowoczesna i dostępna na wyciągnięcie ręki. Obecnie kilkoro dzieci jest dowożonych na specjalistyczną rehabilitację i rocznie przemierza tysiące kilometrów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Troska o lepszą codzienność budzi w sercach mieszkańców nadzieję na samodzielność, poprawę samopoczucia i sprawności, aby mogli korzystać z życia w pełni na miarę swych możliwości. Ich życie toczy się w atmosferze szczęścia, miłości i dobra, wszyscy czują się tam jak w domu rodzinnym. Jest ich pięćdziesięcioro, wśród nich są dzieci, młodzież i osoby dorosłe, kobiety i mężczyźni.
Droga do sprawności
Reklama
Misję domu wyjaśnia s. Weronika Maciejewska, dyrektor ośrodka: – W naszym domu dbamy nie tylko o te oczywiste potrzeby egzystencjalne: nakarmienie, ubranie, pielęgnację, zdrowie. Niezwykle ważne jest dla nas stworzenie więzi z domownikiem, a nie jest to możliwe bez dania mu poczucia bezpieczeństwa, przekazania jasnego sygnału: „Jesteś u siebie, dostrzegamy cię ze wszystkimi potrzebami, razem im sprostamy, możesz być spokojny(-na)”. Na tym fundamencie mają się rozwijać wzajemne zaufanie, przyjaźń, opiekuńcza miłość, poczucie własnej wartości mieszkańca. Wszystko to jest absolutnym fundamentem do pracy nad samodzielnością i pokonywaniem barier związanych z niepełnosprawnością. Zależy nam na odkrywaniu i rozwoju potencjału każdego mieszkańca. Wiemy, że każdy z nas jest wyjątkowy, ma swoje talenty i powołanie. Chcemy, aby nasi domownicy też to odkrywali, by byli przekonani o swojej wyjątkowości i godności, którą otrzymali. Niepełnosprawność mocno ogranicza im ten proces, ale nie jest on niemożliwy, dlatego różnymi sposobami torujemy domownikom drogę do sprawności, aby mogli doświadczać oraz poznawać siebie i świat.
Nie może w całym tym procesie zabraknąć radości życia, podążania za swoimi zainteresowaniami, rozwijania tego, co daje satysfakcję. Każdy domownik to inna historia początku życia, tęsknot, bólu, ale też pragnień, pasji i radości. Nasz dom jest cały czas otwartą wielką księgą tych opowieści, które czytamy codziennie i do których dopisujemy kolejne rozdziały.
Małe kroki – duże konkrety
Kolejne rozdziały piszą też sami domownicy. Drzemie w nich uśpiona moc i gdy wzbiją się do lotu, ich świat się odmienia. O tym opowiada Maria Brzozowska, sternik Drugiego Skrzydła, pośrednik dobra Stowarzyszenia na rzecz Osób Niepełnosprawnych „Uśmiech Nadziei”, powstałego w 2008 r.: – Nie zawsze jest to lot, o którym myślimy – wysoki, ponad górami, ponad chmurami; czasem są to kilka kroków zrobionych samodzielnie, wypicie herbaty bez asystencji albo samodzielny dobór ubrania i spędzenie dnia na własnych zasadach. Ten lot, czasem prozaiczny, jest czynnością, która zmienia rzeczywistość osoby z niepełnosprawnością, bo oddaje jej samodzielność i wolność, zarówno tę wewnętrzną, jak i wolność decydowania, czy np. siedzi czy stoi, czy będzie ćwiczyć fitness czy pojedzie na mecz Lecha Poznań. Takie małe kroki prowadzą do dużych konkretów.
Reklama
Czasem dłużej trwa proces wyprowadzania domownika z ran psychicznych, wynikających z jego osobistej historii, aby czuł się bezpieczny, kochany, szczęśliwy i akceptowany, niż proces poprawy jego sprawności fizycznej. Nie ma pracy nad sprawnością fizyczną w momencie, kiedy ktoś czuje się odsunięty, gdy ma ranę porzucenia – podkreśla Maria i zwraca uwagę na to, że trzeba działać dwutorowo. Jeśli dwa skrzydła pracują jednocześnie, można latać. Temu, aby mieszkańcy wznieśli się do lotu, służą wszystkie aktywności wykonywane z myślą o ich dobru, aby widzieli, czuli i wiedzieli, że nie są sami, że mają wsparcie w codziennym życiu i w trudnościach, np. przez obecność przyjaciół. Są nimi przede wszystkim wolontariusze akcyjni, jednodniowi – głównie są to uczniowie. Wolontariusze towarzyszący – to osoby w średnim wieku, które uczestniczą w życiu domu przez jeden dzień albo weekend, szczególnie od wiosny do jesieni, i spędzają czas w ogrodzie. Organizowany jest także wolontariat pracowniczy – w jego ramach firmy współpracujące z domem, które wykonują konkretne prace, np. ogrodowe, organizują warsztaty (np. szydełkowania). Są też po prostu ludzie dobrego serca.
Brama do sprawności
Misją domu jest tworzenie przestrzeni miłosierdzia, realizowane na różne sposoby. W tym procesie pomaga stowarzyszenie. Organizuje ono zajęcia rehabilitacyjne na najwyższym poziomie i najlepiej dostosowane do potrzeb, ponieważ za rehabilitacją idzie sprawność, a rehabilitacja to brama do sprawności. Wśród dodatkowych zajęć są m.in.: wyjazdy rekreacyjne nad jezioro, morze, w góry oraz do kina, teatru i muzeum. Wszystkie te działania pozwalają osobom z niepełnosprawnościami, przywiązanym do jednego miejsca, poznawać świat.
To, jak przebiega dzień danego mieszkańca, zależy od stopnia jego niepełnosprawności. Dla osób z większą niesprawnością dzień zaczyna się porankiem terapeutycznym i ćwiczeniami sensorycznymi. Takie osoby większość dnia spędzają w salach dziennego pobytu. Są to jakby ogniska domowe, w których toczy się życie. Stąd wolontariusze zabierają mieszkańców na spacer lub rozmowę. Wolontariusze odmieniają oblicze tego domu. – Pozwalają na to, by domownicy czuli obecność drugiego człowieka na wyłączność. To jest niezwykle ważne: obecność, poczucie bliskości i nawiązanie więzi między wolontariuszem a domownikiem. Domownicy trafiają tu z różnymi historiami życia, często z raną tęsknoty – podkreśla Maria. Osoby bardziej sprawne poruszają się po domu swobodnie, uczestniczą w zajęciach terapii zajęciowej i rehabilitacyjnych. W czasie wolnym robią to, co im sprawia przyjemność.
Miłość i bycie z człowiekiem
Dzielenie życia z osobami niepełnosprawnymi uczy doceniania dobra we własnym życiu i dzielenia się nim z innymi. Jasno pokazuje, że jesteśmy sobie wzajemnie potrzebni: my, sprawni – niepełnosprawnym, a osoby z niepełnosprawnością – nam, abyśmy się nie pogubili i pamiętali, co jest w życiu najważniejsze. O swoim doświadczeniu, także z pracy w tym domu, mówi Maria: – Cokolwiek by się w życiu nie działo, najważniejsze pozostają relacje. Okazują to osoby tutaj mieszkające. Kompletnie inny świat i sposób funkcjonowania nie pozbawia ich potrzeby bliskości z drugim człowiekiem. Każdy z nas, bez względu na wszystko, potrzebuje drugiego człowieka. Angażuję się w działania w tym domu od 10 lat i do końca nie pojmuję jego fenomenu. Kiedy – w naszym rozumieniu – tak wiele brakuje, tak mało potrzeba: miłości i obecności. Priorytetem są miłość i bycie z człowiekiem. Ale są też, oczywiście, prozaicznie potrzeby: trzeba kupić wodę, chleb, masło, papier toaletowy. Gdy jednak patrzymy z perspektywy jednostki, to poczucie szczęścia zależy od tego, czy obok jest druga osoba, która akceptuje, kocha, poświęca czas i po prostu słucha.
W tym roku do Domu Pomocy Społecznej w Łopiennie trafi pomoc ze zbiórki charytatywnej prowadzonej w ramach Szlachetnego Szczytu. Akcja trwa do 31 października br.