Tłumaczenie to nie tylko przekład słów, ale i sensu, kontekstu, emocji. Jak wyglądała Pani praca nad książką Branta Pitre Jezus i żydowskie korzenie prawdy o Chrystusie?
Rzeczywiście, każde tłumaczenie to coś więcej niż przekład poszczególnych słów, co wie doskonale każdy, kto korzystał z automatycznych tłumaczy internetowych. W książkach beletrystycznych czy w książkach dla dzieci, które też zdarzało mi się tłumaczyć, rzeczywiście dużą rolę odgrywają emocje, konteksty, wrażenia. W przypadku książki popularyzującej wyniki badań naukowych nad Biblią wyzwania są inne. Brant Pitre ma wyjątkowy dar: potrafi przekazywać swoją olbrzymią wiedzę prostym, nienaukowym językiem, w sposób bardzo zrozumiały i klarowny. Największym wyzwaniem dla tłumacza jest właśnie potoczysty styl; trzeba się nieźle nagimnastykować, żeby polski przekład był równie jasny i zrozumiały jak angielski oryginał.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Książka dotyczy fundamentalnych prawd chrześcijaństwa, a jednocześnie sięga do żydowskich korzeni naszej wiary. Czy praca nad tym tekstem była dla Pani również osobistą podróżą duchową?
Reklama
Każda z książek tego autora (a ta jest już czwartą z kolei, którą miałam przyjemność tłumaczyć) jest rzeczywiście swego rodzaju podróżą – podróżą w czasie i przestrzeni do źródeł, do samych korzeni naszej wiary. W poprzednich książkach – Jezus i żydowskie korzenie Eucharystii, Jezus i żydowskie korzenie Maryi oraz Jezus. Historia największej miłości – autor zabierał nas w podróż do świata współczesnego Jezusowi i Maryi, zapraszając do spojrzenia na Ich życie, gesty i słowa oczyma starożytnych Żydów. W najnowszej książce – Jezus i żydowskie korzenie prawdy o Chrystusie podążamy jego śladem do świata pierwszych Apostołów i Ewangelistów w poszukiwaniu „historycznego Jezusa”, żeby przekonać się, czy Ewangelie są wiarygodne i co tak naprawdę mówią o Jezusie z Nazaretu. Brant Pitre zaprasza nas do tego, byśmy z jego pomocą spróbowali posłuchać Ewangelii na nowo i usłyszeli w nich to, co docierało z wielką mocą do jej pierwszych słuchaczy. Dzięki jego książkom przekonuję się, jak wiele ukrytych bogactw, prawdziwych skarbów kryją w sobie Ewangelie, z którymi się osłuchaliśmy.
Czy uważa Pani, że osoba tłumacząca literaturę religijną powinna być wierząca? Czy życie wiarą pomaga w oddaniu głębi takich tekstów?
Osoba niewierząca miałaby wielką trudność przy tłumaczeniu literatury religijnej, żeby nie narzucić swojej sceptycznej perspektywy czytelnikowi. Można powiedzieć, że tłumacz występuje niejako w roli przyjaciela autora: najpierw musi go zrozumieć, wczuć się w jego tok myślenia, poznać jego specyficzny „głos”, żeby potem móc przekazać to, co ma on do powiedzenia. Bardzo trudno byłoby to zrobić, gdybyśmy mieli zupełnie różne poglądy na świat. Oczywiście, do tego dochodzi jeszcze sfera wiedzy i znajomości pojęć, wychwytywanie ukrytych nawiązań do Biblii itd. Myślę, że ktoś niewierzący mógłby sporo „zgubić” w tłumaczeniu, bo po prostu wielu rzeczy nie byłby w stanie zrozumieć. Czy życie wiarą pomaga w tłumaczeniu? Chyba tak samo jak w każdej pracy; można prosić o wstawiennictwo świętych (zwłaszcza jeśli to o nich mówi tłumaczona książka), uciekać się do Boga w trudnościach, błagać Ducha Świętego o natchnienie...
Czy praca nad książką sprawiła, że w jakiś nowy sposób odkryła Pani prawdy Ewangelii? Jakie było Pani osobiste doświadczenie spotkania z Jezusem w trakcie pracy nad tym tekstem?
Reklama
Brant Pitre okazuje się doskonałym przewodnikiem – jako biblista, znający języki starożytne (w tym aramejski i koptyjski), znawca tradycji żydowskiej i dociekliwy badacz źródeł może dzięki swojej wielkiej wiedzy otworzyć przed nami szersze perspektywy, pomóc nam wyjść z rutyny i na nowo spojrzeć na Chrystusa. Mogę powiedzieć, że tym, co mnie szczególnie poruszyło, było właśnie zobaczenie na nowo Osoby Jezusa, Jego bliskości i wielkości zarazem – bliskości Człowieka i wielkości Boga. W scenach uciszenia burzy czy chodzenia po wodzie Jezus objawia tę samą potęgę, którą Izraelici widzieli w Bogu Jahwe, który przeprowadził ich przez Morze Czerwone i Jordan; widzieli Tego, o którym czytamy w brewiarzu: „Twoja droga wiodła przez wody, Twoja ścieżka przez wodne obszary i nie znać było Twych śladów” (por. Ps 77, 20). W Jezusie Bóg nie jest już tak niedostępny jak wówczas – nie tylko przechodzi obok, omijając człowieka, tak jak ominął domy Izraelitów w Noc Paschalną (pascha to właśnie przejście); nie tylko objawia się tak, że nikt nie może ujrzeć Jego Oblicza (jak objawiał się Mojżeszowi i Eliaszowi) – teraz wsiada do łodzi razem z uczniami i mówi im: „Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!”(Mt 14, 27).
Dlaczego warto sięgnąć po książkę, o której rozmawiamy? Co czyni ją wyjątkową na tle innych publikacji o Chrystusie?
Jak zaznacza autor we wstępie, ta książka jest nie tylko dla wierzących, ale także dla wątpiących, zadających pytania. Ci, którzy wierzą w Bóstwo Chrystusa, w prawdziwość Ewangelii, na pewno znajdą w tej lekturze umocnienie i pogłębienie wiary, a także pomoc w uzasadnianiu jej wobec niewierzących. Wątpiący i poszukujący mogą w niej znaleźć odpowiedź na wiele pytań, np. o wiarygodność Ewangelii i różnice między nimi a gnostyckimi apokryfami, takimi jak Ewangelia Judasza. Także o to, czy Jezus sam uważał się za Boga, dlaczego właściwie skazano Go na śmierć krzyżową i czy to On był zapowiedzianym Mesjaszem, który wypełnił w niezwykle precyzyjny sposób proroctwa dotyczące Jego przyjścia. Ale to, co najważniejsze, to pomoc, jaką ta książka daje w tym, żeby zaistniała „wewnętrzna przyjaźń z Jezusem, do której przecież wszystko się sprowadza”, jak pięknie zauważył papież Benedykt XVI.
Czy czuje Pani, że tłumacząc takie książki, pomaga innym w ich drodze do Boga?
Reklama
Nigdy nie myślałam o swojej pracy jako o szczególnej misji, raczej jako o czymś, co jest moją pasją i co daje mi bardzo dużo satysfakcji (chociaż jest też powodem wielu zmagań). Ale, oczywiście, są ludzie – ja sama też do nich należę – do których Dobra Nowina dociera właśnie za pośrednictwem książek. Dorastałam poza Kościołem i wtedy moją „biblią”, w której pierwszy raz nieświadomie spotykałam Boga, był Władca Pierścieni Tolkiena. Bardzo wiele zawdzięczam tej lekturze i jej wspaniałej tłumaczce – p. Marii Skibniewskiej. Jeśli dzięki książkom, które tłumaczę, ktoś będzie mógł zbliżyć się do Boga, będzie to dla mnie powód do wielkiej radości.
Czy jest jakiś przekaz tej książki, który – Pani zdaniem – jest dziś szczególnie ważny dla chrześcijan?
Dzisiejszy świat jest pełen zamętu, półprawd, sensacji podawanych bez zastanowienia przez media wszelkiego rodzaju. Pitre wspomina o tym, że dziwnym trafem sensacyjne wiadomości dyskredytujące chrześcijaństwo pojawiają się zawsze w okolicy największych chrześcijańskich świąt – Bożego Narodzenia i Wielkanocy. Kto nie słyszał o tym, że Jezus rzekomo był mężem albo kochankiem Marii Magdaleny, że pielgrzymował do Indii, że był zelotą, a Jego zmartwychwstanie to spisek uknuty przez żądnych władzy uczniów? Przed takimi kłamstwami trzeba się bronić, starając się dotrzeć do prawdy. I w tym książki takie jak ta mogą nam pomóc, bo w prosty, klarowny sposób przekazują nauczanie Kościoła poparte autorytetem najstarszych źródeł i najnowszych odkryć biblijnych.