Słowa z Ewangelii według św. Jana: „Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?” (J 21, 17). – 85 lat temu, 14 maja 1939 r., zostały zapisane na prymicyjnym obrazku młodego wówczas neoprezbitera – Polaka urodzonego w rodzinie, w której wartości chrześcijańskie i patriotyczne od pokoleń były drogowskazami życia. Cytat ten nie pojawił się w tamtym dniu przypadkowo. Jak się w niedalekiej przyszłości okazało, stał się on credo jego kapłańskiej służby ludziom i bezgranicznej wierności Bogu.
Obchodzony pod koniec kwietnia Dzień Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego, który upamiętnia księży i duchowieństwo jako ofiary systemów totalitarnych, w ostatnich latach ma szczególną wymowę, ponieważ narastająca fala krytyki duchowieństwa polskiego i już prawie zapomniana lub zdeprecjonowana rola księży i osób konsekrowanych podczas działań wojennych każą nam upomnieć się o cześć i hołd należne wielu polskim prawdziwym bohaterom w sutannach i habitach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Numer 8675
Reklama
Ksiądz Władysław Jaworowski urodził się 27 kwietnia 1913 r. w mieście Borowicze, w Rosji, w polskiej rodzinie, jako jedyny syn, drugie dziecko z czworga. Po wybuchu rewolucji w 1918 r. rodzina Jaworowskich wróciła do Polski i osiedliła się w kolonii Długopol, w parafii Wołpa. Po ukończeniu innych szkół w 1933 r. Władysław został przyjęty do Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Siedleckiej w Janowie Podlaskim. Był bardzo zdolnym alumnem. Święcenia kapłańskie przyjął 14 maja 1939 r. z rąk bp. Czesława Sokołowskiego, w Wołpie odprawił swoją Mszę św. i został skierowany do parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Okrzei. Niemal 100 lat wcześniej w tym miejscu został ochrzczony Henryk Sienkiewicz.
Reklama
Równo 3 miesiące później wybuchła wojna. W Polsce rozpoczęła się okrutna okupacja niemiecka, a potem rosyjska. W pobliskich lasach na Lubelszczyźnie po rozwiązaniu w październiku 1939 r. Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” gen. Franciszka Kleeberga, ukrywali się polscy żołnierze, którzy nie złożyli broni. Młody ks. Jaworowski, jak wszyscy okoliczni księża, był także zaangażowany w ich wspieranie. Niestety, 16 września 1940 r., po zdradzie jednego z konfidentów, gestapo przeprowadziło szereg brutalnych aresztowań w tamtejszych kościołach i okolicznych zabudowaniach. Ksiądz Władysław, razem z księdzem proboszczem Antonim Kresą i drugim wikariuszem – ks. Michałem Bąkowskim, został aresztowany, a następnie był więziony w Adamowie, następnie w Radzyniu i na zamku w Lublinie. Naoczni świadkowie zapamiętali, jak Niemcy prowadzili w Okrzei pod bronią wychudzonych wikariuszy w luźno zwisających sutannach. Rozpoczęły się brutalne przesłuchania, torturowanie i poniżanie aresztowanych. W listopadzie 1940 r. Niemcy skazali więzionych w zamku księży na karę śmierci – wszyscy zostali przewiezieni do obozu Auschwitz. Ksiądz Jaworowski otrzymał więzienny numer 8675 i został przeznaczony do karnej kompanii. Z relacji współtowarzyszy niedoli wiemy, że był głodzony, bity i prześladowany. Umarł 13 marca 1941 r. po udręce i znęcaniu się przez kapo. Przeżył 28 lat, z czego niecałe 2 lata w kapłaństwie. Był najmłodszym wiekiem kapłanem diecezji siedleckiej (podlaskiej) zamordowanym w obozach koncentracyjnych podczas II wojny światowej.
Odkrywanie historii
O jego losach rodzina wiedziała niewiele, jedynie to, że został aresztowany i wywieziony do obozu. Rodzice dowiedzieli się o śmierci syna dopiero po blisko 2 latach. Osobiste poszukiwania rozproszonych informacji o przodkach zaprowadziły mnie w 2017 r. do Archiwum Diecezjalnego w Siedlcach, a następnie do parafii w Wołpie na Białorusi. Dzięki uprzejmości księdza dyrektora archiwum mogłem bliżej poznać część historii mojego wujka.
Reklama
Gdy 3 czerwca 2018 r. dotarłem po raz pierwszy do kościoła parafialnego w Wołpie, mogłem podzielić się z posługującym w tej świątyni księdzem proboszczem informacjami o jego byłym parafianinie i współbracie w kapłaństwie. Gdy podczas uroczystej Sumy w dniu Bożego Ciała ksiądz proboszcz ogłosił te informacje swoim parafianom, wywołały one wielkie poruszenie i wzruszenie, szczególnie starszej części wiernych. Z niedowierzaniem podeszło do mnie kilka pań w wieku przekraczającym 90 lat. Te odważniejsze wyciągały ręce, aby mnie dotknąć. Otworzyły swoje wysłużone książeczki do nabożeństwa i wyjęły drżącymi palcami zachowane w wyjątkowo dobrym stanie pamiątkowe obrazki z Mszy św. prymicyjnej ks. Władysława Jaworowskiego. Na tych obrazkach widoczne były przytoczone na początku tego świadectwa słowa z Ewangelii według św. Jana. Jedna z pań nienaganną polszczyzną powiedziała: „On przygotowywał nas do Pierwszej Komunii św. Siadałyśmy na trawie wokół kościoła, a on nas uczył. Wiedziałyśmy, że wyjechał gdzieś do swojej pierwszej parafii, ale co się z nim potem stało, tego nikt nie wiedział! Teraz już wiemy i możemy się za jego pośrednictwem modlić”. Jedna z młodszych parafianek wyznała nam później, że ks. Jaworowski stał się ich patronem i orędownikiem. Wiem, że wielu modli się obecnie za jego pośrednictwem o pokój na Wschodzie i o wolność dla tej części świata.
Czuła pamięć
21 maja 2019 r., w 80. rocznicę Mszy św. prymicyjnej, w Wołpie została uroczyście odsłonięta tablica upamiętniająca postać ks. Władysława Jaworowskiego. Było to szczególne święto dla parafii, gdyż właśnie tego dnia zostały uroczyście wniesione do świątyni relikwie św. Jana Pawła II. Otrzymałem wtedy świadectwo jednej z parafianek: „Kiedy w szkole nauczycielka opowiada naszym dzieciom o obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, zawsze pokazuje zdjęcie ks. Władysława. Proszę mi wierzyć, dzieci bardzo emocjonalnie reagują na to zdjęcie – był taki młody... Dlaczego naziści go zabili, bo był księdzem?... Gdzie jest jego grób?... Co się stało z jego rodziną? Kiedy wchodzę do kościoła, pierwszą rzeczą, która mnie spotyka, jest portret ks. Władysława – zawsze go pozdrawiam. Przy pamiątkowej tablicy ludzie zawsze składają kwiaty ks. Władysławowi. W taki sposób czczą jego pamięć”.
Mamy nadzieję, że ofiara życia mojego wujka ks. Władysława Jaworowskiego po ponad 80 latach przynosi i nadal będzie przynosiła owoce Bożej Miłości i Opatrzności wszystkim mieszkańcom Kresów, nie tylko pozostałym tam jeszcze Polakom.