Po raz 11. o oprawę muzyczną Pasterki zatroszczą się osoby związane z rodziną Dobijów i kapelą Straconka. W tym roku za właściwe brzmienie pastorałek odpowiadać będzie około 60 grajków i śpiewaków. Najpierw zadbają o ich jakość na Mszy św., a później podczas kolędowania. Akcenty góralskie widoczne będą nie tylko w strojach i instrumentach wykonawców. Również kapłani celebrujący Pasterkę ks. proboszcz Ryszard Knapik i ks. Grzegorz Piekiełko będą sprawować ją w ornatach, których ornamentyka wpisana jest w beskidzką tradycję.
Urzeczywistniony koncept
To, że góralskie aranżacje zawitały pod dach świątyni Matki Bożej Pocieszenia, jest dużą zasługą śp. ks. Kazimierza Malagi. Proboszcz pochodził z Makowa Podhalańskiego. Bliski mu był folklor i kultura ludzi gór. Iskrą dla nowej, duszpasterskiej inicjatywy, była rozmowa z rodziną Dobijów, która kultywowała tradycje kolędnicze na terenie Straconki. I jedna i druga strona szybko przeszły od słów do czynów. Pierwsza Pasterka w oprawie góralskiej odprawiona została w 2013 r. Zaangażowały się w nią kapele – Uchta i Śtyry wraz z przyjaciółmi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pasterze w drodze
Reklama
Muzykujących rodów góralskich nie trzeba było w Straconce sztucznie stwarzać. One były i na nich ks. K. Malaga oparł nową odsłonę Pasterki. Jej kołem napędowym stała się rodzina Dobijów. – Jako mały chłopiec chodziłem pokolędować z dziadkiem i tatą. Chodziło się od domu do domu, od znajomych do znajomych. Śpiew odbywał się przy akompaniamencie skrzypiec, akordeonu, fujarki. Nigdy tej tradycji nie zaprzestaliśmy – mówi Maciej Dobija, twórca kapeli Ucha. Obecnie muzyk wciąż kultywuje zwyczaje zaszczepione przez swoich protoplastów. Od Bożego Narodzenia aż do 2 lutego w rodzinnym gronie kolęduje nie tylko po domach, ale i po placówkach przedszkolnych oraz innych instytucjach publicznych. Gra również dla seniorów. Zespół kolędniczy, którego jest częścią, to typowy beskidzki orszak, w którego skład wchodzą: turoń, anioł, diabeł, król, pasterz, gwiazda betlejemska. Nic zatem dziwnego, że w ludziach, którzy tak mocno zżyli się ze spuścizną ludową, ks. K. Malaga dostrzegł potencjał na stworzenie wydarzenia na styku liturgii i kultury.
Skraj góralszczyzny
To, że w Straconce odprawiana jest Pasterka z beskidzką nutą, nie jest niczyją fanaberią. Choć mamy tu do czynienia z miejską parafią, to jednak o góralskich korzeniach. – Historycznie rzec ujmując, Straconka stanowiła graniczną miejscowość górali żywieckich. Żeby być konkretnym, powiem, że za tę linię podziału uchodził potok Straceński. Potwierdza to w swoich zapiskach Wincenty Pol, jeden z najbardziej znanych etnografów, który w gronie osad granicznych wymienia także Mikuszowice i Wilkowice – wyjaśnia Andrzej Nycz, prezes Oddziału Górali Żywieckich w Wilkowicach. Jego osobę w stroju regionalnym również będzie można dostrzec między kolędnikami. Wraz z nim pojawi się bodaj najmłodszy uczestnik straceńskiej Pasterki – 8-letnia córka Marysia. W odróżnieniu od taty będzie nie tylko śpiewać, ale i grać na skrzypcach.
Najstarszy – najsławniejszy
Reklama
Franciszek Krzysztofiak jest na Pasterce najstarszym muzykującym członkiem grupy akompaniatorów. – Gramy Bogu na chwałę, a że ludziom to się podoba, to i dobrze. Wszyscy znają podejście górali do wiary, a szczególnie do świąt Bożego Narodzenia. W Palestynie pastuszkowie przybiegli do szopy, grali i kwilili przy narodzonym Jezusie, a my robimy dokładnie to samo – mówi nestor. Jego przykład pociągnął zarówno synów, jak i 10-letniego wnuka. Na Pasterce Franciszek wraz z wnukiem grają na smyczkach. Jeden z synów gra na basach góralskich, a drugi – śpiewa. W przypadku familii Krzysztofiaków sprawdziło się przysłowie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie”. – Kiedyś jeździłem w swoje strony, do rodzinnej Koniny w sercu Gorców, aby wziąć udział w Pasterce góralskiej. Odkąd pojawiła się ona w Straconce, całym sercem angażuję się w jej przygotowanie. Teraz to, za czym tęskniłem, mam na miejscu – wyjawia F. Krzysztofiak. Paweł Golec, frontman Golec uOrkiestra również podkreśla, że dla jego rodziny ważne jest powitanie nowonarodzonego Syna Bożego właśnie na Pasterce. – My z całą rodziną uczestniczymy w góralskiej Pasterce w swojej parafii w Straconce. Zjeżdżają się na nią kapele góralskie z całego Podbeskidzia. Jest pięknie, uroczyście, a po Mszy św. wszyscy kolędują, niektórzy nawet do czwartej rano – podkreśla P. Golec.
Muzyk z koloratką
Reklama
– Na skrzypkach zacząłem grać dopiero, gdy przyszedłem do Straconki. Nie można tego nazwać „wielką grą”, ale jakoś wychodzi. Bardzo lubię kolędy, przez co niezmiernie się cieszę, że wspólnie z całą góralską grupą kolędniczą mogę je wykonywać w czasie Góralskiej Pasterki, tej wyjątkowej nocy Narodzenia Pańskiego. To spełnienie mojego skrytego marzenia, które pochodzi z czasów, gdy byłem wikariuszem w parafii w Żywcu Zabłociu. Sporo wtedy czytałem o Góralskiej Pasterce w Straconce i nie ukrywam, że z racji mojego sentymentu do góralszczyzny, chciałem być jej częścią. Pan Bóg tak sprawił, że dekretem biskupa znalazłem się w Straconce i marzenie się ziściło. Skrzypce dostałem od jednego ze znajomych, który ofiarował mi instrument swojego ojca. Ćwiczę na nich od siedmiu lat. Jestem w tej materii amatorem, którego w rozwoju muzycznym wspierają przyjaciele Michał i Ania Dobijowie – mówi ks. Grzegorz Piekiełko. – Mój debiut kolędniczy wypadł jakieś pięć lat temu. Zagrałem wtedy dwie pastorałki. Tyle na wtedy starczyło umiejętności – śmieje się kapłan. W przestrzeni prezbiterium, gdzie kolędują kapele, ks. G. Piekiełko nie sposób odróżnić po stroju. Podobnie jak inni muzykanci, ubrany jest w piękny góralski uniform – na niego wkłada zresztą ornat, odprawiając Pasterkę. – Zapraszam wszystkich. Gwarantuję, że uczestniczenie na żywo w takiej Mszy św. jest nieporównywalne z jej odsłuchaniem w internecie – zachęca duszpasterz.
Jedyna taka Noc
– Muzyka w taką noc płynie od serca. To jest potrzeba, którą każdy z nas odczuwa, aby możliwie jak najmocniej przeżyć swoją obecność na tej wyjątkowej Mszy św. Dlatego tak mocno zależy nam, aby ją wypełnić tym, co tak bardzo kochamy, a więc muzyką i śpiewem – mówi Anna Dobija, która pełni rolę dyrygenta 60-osobowej grupy kolędniczej. – Tutaj, w Straconce, tradycja góralska nie umarła. Po domach ludzie wplatają do rozmów gwarowe słowa i kultywują dziedzictwo swoich przodków, co widać choćby po kolędowaniu od chałupy do chałupy. W takim środowisku łatwo było przebić się z typowo góralską Pasterką – dopowiada A. Dobija.
Kolędnicy obecni na Pasterce ochrzcili się mianem „Beskidzka Zgraja”. Pod tym szyldem pojawią się zapewne w innych częściach naszej diecezji, gdzie zagrają oryginalne pastorałki. Kolejnym przystankiem po kościele w Straconce będzie bazylika w Rychwałdzie.