Reklama

Niedziela Lubelska

W sercu Afryki

Pierwszy cud już się dokonał, nawróciłem się misyjnie – mówi ks. Jerzy Krawczyk, moderator Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Lubelskiej.

Niedziela lubelska 47/2023, str. IV

[ TEMATY ]

misje

Kenia

Archiwum ks. Jerzego Krawczyka

Kapłani z Polski wśród kenijskich dzieci

Kapłani z Polski wśród kenijskich dzieci

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na przełomie października i listopada ks. Jerzy Krawczyk wraz z ks. Ryszardem Gackiem, moderatorem z Krakowa, odwiedził wspólnoty Ruchu Światło-Życie w Kenii. Przewodnikiem po leżącym w sercu Afryki kraju była Ewa Korbut, animatorka, która od 4 lat mieszka w miejscowości Mitunguu na terenie diecezji Meru i służy młodym wspólnotom w Kenii i Tanzanii. Misyjnym dziełem oazy są szkoły dla osieroconych, ubogich i zagrożonych wykluczeniem społecznym dzieci i młodzieży.

Dalekie strony

Ruch Światło-Życie został zaproszony do Kenii przez tamtejszych biskupów 10 lat temu. Zaczęło się od tego, że animatorzy z Polski, także z naszej diecezji, wyjeżdżali do Afryki, by prowadzić rekolekcje oraz podejmować pracę wolontariacką we wspólnotach i dziełach. Te wyjazdy były krótkie, zazwyczaj na 2-3 miesiące. Teraz sytuacja się zmienia; w tym roku po raz pierwszy odbyła się oaza III stopnia. Wkrótce rekolekcje prowadzić będą tylko miejscowi animatorzy, ale to wcale nie znaczy, że oaza w Kenii nie będzie potrzebowała naszej pomocy. Pilną potrzebą jest budowa domu rekolekcyjnego i centrum oazowego ze stałą obecnością diakonii. Poza tym Ruch Światło-Życie finansuje działalność szkół oraz programów pomocowych i edukacyjnych dla dzieci i młodzieży, a te w dłuższej perspektywie wymagają dużych nakładów finansowych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kraj kontrastów

Kilkudniową wizytę w Kenii mogę opisać krótko: wszystko tam jest inaczej, niż mi się wydawało. To kraj wielu kontrastów i paradoksów; byłem zaskoczony na wielu płaszczyznach. W Nairobi, mieście znacznie większym od Warszawy, ogromne i ekskluzywne apartamentowce, otoczone wysokim murem z drutem kolczastym, są dosłownie oklejone slumsami. Zajmuje je aż 1/3 mieszkańców, ludzi, którzy przyjechali do wielkiego miasta z prowincji w poszukiwaniu swojego miejsca, ale wskutek braku pracy stracili szansę na godne życie. Przy wielkich domach towarowych, podobnych do tych z europejskich miast, prowadzony jest handel uliczny. Dosłownie z ziemi, czasem ze stoiska zbitego z czterech kołków i deski, ubodzy sklepikarze sprzedają owoce, przekąski, drobne AGD. W autobusach miejskich i prywatnych busach nie obowiązuje limit miejsc, podróżuje nimi tyle osób, ile się w nich zmieści. Nawet w stolicy tylko na głównych drogach jest asfalt, większość dróg to po prostu ubita ziemia.

Reklama

Oazowe wspólnoty

Różnice są także w funkcjonowaniu wspólnot oazowych, których w Kenii jest obecnie kilkadziesiąt. Formacja dzieci i młodzieży jest taka sama, ale wspólnoty spotykają się nie przy parafiach, ale najczęściej przy szkołach. Tamtejszy system edukacji oparty jest na trzech semestrach, więc rekolekcje oazowe organizowane są trzy razy w roku. Niektóre grupy spotykają się co tydzień, inne raz w miesiącu. Są to jednak spotkania całodniowe, ze wspólnym posiłkiem. Byliśmy na jednym z takich spotkań w Meru. Zaczęło się od śniadania, na którym serwowano chleb z masłem i jajkiem. Wśród napojów królują gazowane, które są tańsze od wody (dla porównania, pensja nauczyciela to 60-100 dol., a butelka wody kosztuje 0,5 dol.). Potem był blok integracyjny, a następnie – spotkania formacyjne, Msza św. i posiłek. Podobnie było na kampusie Uniwersytetu Chuka, tam do Ruchu Światło-Życie należą wszyscy katoliccy studenci. Naturalnym środowiskiem rozwoju oaz są właśnie szkoły i uczelnie.

Ratunek w szkole

Na terenie Kenii Ruch Światło-Życie finansuje dzielność kilku szkół. Największa z nich, Shalom Home w Mitunguu, przeznaczona jest do ponad 500 uczniów. Najmłodszy z nich ma zaledwie roczek, najstarszy – niemal 20 lat. Placówka ma oddziały od żłobka, przez przedszkole, szkołę podstawową, gimnazjum, technikum i zawodówkę po liceum. Przy szkole funkcjonuje dormitorium; to po prostu wielkie, kilkudziesięcioosobowe sale sypialne dla dziewcząt i chłopców. Szkoły prowadzone przez Kościół są bezpłatne, a uczniowie mają w nich zabezpieczone codzienne posiłki. Zazwyczaj jest to miska kaszy z warzywnym sosem; mięso pojawia się na stołach tylko na Boże Narodzenie, czasem na Wielkanoc. Często przy szkołach hodowane są krowy lub kozy. Miesięczny koszt utrzymania dziecka w takiej szkole to 120 zł. W tej kwocie mieszczą się pobyt, wyżywienie, ale też zapewnienie odzieży i artykułów szkolnych. Można też coś odłożyć, np. na rozbudowę placówki, jak ma to miejsce w szkole Act of Mercy w Muriri, gdzie dyrektor zaczynał od niewielkiego blaszaka i systematycznie rozbudowuje szkołę. Obecnie za pośrednictwem oazy w misyjnej adopcji znajduje się ok. 1000 dzieci. I jeszcze taki obrazek: w Mitunguu na szkolnym dziedzińcu rośnie wielkie drzewo mango i jest legenda, że owoce z tego drzewa kiedyś dojrzały. To dla nas niewyobrażalne, ale głód w tamtym rejonie świata jest tak wielki, że dzieci zjadają niedojrzałe owoce. Szkoła jest dla nich nadzieją na lepsze życie.

Reklama

Dzieci ulicy

Ogromna bieda, niezaradność, a czasem zależności kulturowe sprawiają, że wiele osób trafia dosłownie na ulice. Skala bezdomności jest bardzo duża; ostatnio jeden z kapłanów został oddelegowany do pracy duszpasterskiej tylko wśród dzieci ulicy. Dokarmia je, ale też stara się wskazywać im drogi wyjścia z trudnej sytuacji. Na jedno z takich spotkań przyszła młoda kobieta w zaawansowanej ciąży, zalękniona, że będzie musiała urodzić dziecko na ulicy. Inna dziewczyna, może 12-letnia, opowiadała, jak matka sprzedaje ją mężczyznom na ulicy za 20 szekli kenijskich (polskich 50-70 groszy), a chłopcy i mężczyźni z grupy, w której trzymają się razem, regularnie ją gwałcą. Słowa o wzajemnej pomocy i opiece nad słabszymi wywołały wśród starszych chłopców i mężczyzn salwy śmiechu. Największą karą było pozbawienie ich posiłku. Praca wśród takich osób jest bardzo trudna i jeszcze bardziej potrzebna. Podczas wyjazdu zrodził się pomysł, by założyć tym bezdomnym biznes – myjnię samochodową. W najprostszej wersji to wiadro z wodą, w rozbudowanej – beczka i myjka ciśnieniowa. Dobrym przykładem dla dzieci ulicy jest jeden z pomagających im wolontariuszy, niegdyś bezdomny, który przyjął pomocną dłoń i odmienił swoje życie. Pilną potrzebą jest także budowa ośrodka odwykowego, bo biedzie i bezdomności często towarzyszą narkotyki. A planem na już jest organizacja spotkania bożonarodzeniowego na wzór naszych „wigilii ubogich”, z posiłkiem, ale też możliwością umycia się i zmiany odzieży.

Podróż życia

Wyjazd do Kenii śmiało mogę określić podróżą życia. Podczas niej dokonał się cud – nawróciłem się misyjnie, moje serce zostało poszerzone. Wiedziałem, że od 10 lat Ruch jest obecny w Afryce, a jest obecny w różnych stronach świata, ale dopiero teraz zobaczyłem, że za tym są konkretni ludzie i konkretne potrzeby. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem po powrocie do Polski, była adopcja Denisa. Nie poznałem go osobiście, bo był na wakacjach, ale widziałem jego kolegów i szkołę w Muriri. Z Afryki przywiozłem misyjne różańce i różne gadżety, które diakonia misyjna będzie rozprowadzać z myślą o dzieciach w Kenii. Najcenniejszym doświadczeniem wyjazdu jest zobaczenie szerszej perspektywy Kościoła, żywego i młodego, tego samego, ale zupełnie innego niż w Polsce i Europie.

2023-11-14 13:55

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Adopcja Serca

Niedziela legnicka 21/2013, str. 6-7

[ TEMATY ]

misje

adopcja

Archiwum misjonarza

JOANNA SZUBSTARSKA: - W 2006 r. zainicjował Ojciec projekt Duchowa Adopcja Serca, co to za inicjatywa?

CZYTAJ DALEJ

Jestem, który Jestem

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 15, 1-8.

Niedziela, 28 kwietnia. Piąta niedziela wielkanocna

CZYTAJ DALEJ

Bp Krzysztof Włodarczyk: szatan atakuje dziś fundamenty – kapłaństwo i małżeństwo

2024-04-28 18:43

[ TEMATY ]

Bp Krzysztof Włodarczyk

Marcin Jarzembowski

Bp Krzysztof Włodarczyk

Bp Krzysztof Włodarczyk

- Szatan atakuje dziś fundamenty - kapłaństwo i małżeństwo. Bo wie, że jeżeli uda mu się zachwiać fundamentami społeczeństwa, to zachwieje całym narodem. My róbmy swoje i nie dajmy się ogłupić - mówił bp Krzysztof Włodarczyk.

Ordynariusz zainaugurował obchody roku jubileuszowego 100-lecia bydgoskiej parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy na Szwederowie. - Została ona erygowana 1 maja 1924 r. przez kard. Edmunda Dalbora. Niektórzy powiedzą, był to piękny czas. Nie było telefonów komórkowych, telewizji, Internetu, żyło się spokojniej, romantycznie, piękna idylla. Czy na pewno? Nie do końca - mówił bp Włodarczyk, zachęcając, by wejść w głąb historii i zobaczyć, czym żyli przodkowie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję