Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Sekty karmią się bólem

Co się dzieje, gdy zabraknie miłości? Dlaczego ludzie szukając odpowiedzi, znajdują je w sektach?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ewa Monastyrska: Miałeś kilkanaście lat, gdy w twoim sercu zaczął się bunt. Nie bez przyczyny... Tak trafiłeś na wyznawców Hare Kryszna.

Damian: W latach 90. ruch Hare Kryszna działał bardzo prężnie. Mówimy oczywiście o dużych ośrodkach miejskich takich jak Lublin i inne miasta wojewódzkie. W Lublinie znajdowało się duże mieszkanie na Czubach. Był to klasztor, w którym przez pewien czas także i ja mieszkałem. Na Starym Mieście znajdowała się świątynia, miejsce spotkań, gdzie widywaliśmy się w niedzielę. Gdy trafiała tam osoba, która miała wątpliwości, zbuntowana, szukająca, wówczas bardzo chętnie opiekowali się nią. Mój tata zmarł nagle, odebrał sobie życie. Nie wiedziałem dlaczego i nikt nie dał mi na to odpowiedzi. Tam od razu mi wyjaśnili, że powodem jest reinkarnacja. Powiedzieli, że widocznie mój tata musiał tak odkupić swoje winy z poprzedniego życia, a ja, pewnie w swoim poprzednim życiu skrzywdziłem kogoś innego i teraz sam muszę cierpieć. Uwierzyłem w to, bo wydawało mi się to logiczne.

Jak cię przyjęli?

Dbali o ciepłą atmosferę. Tam zawsze byłeś przyjęty po przyjacielsku. Budowali wokół ciebie atmosferę wyjątkowości. Bazowali na tym. Dużo mówiło się o miłości duchowej, zawsze byłeś zauważony. Jedno z haseł tych, którzy potem nauczali to: staraj się pamiętać imię człowieka, z którym rozmawiasz. To bardzo buduje. Przychodzisz z ulicy, masz niską samoocenę, widzisz człowieka, który siedzi na tronie, inni go wielbią, on cię pyta o imię i po tygodniu pamięta twoje imię. Czujesz się bardzo wyjątkowo. Na tym buduje się relacje. Było tam bardzo dobre jedzenie, które jest rozdawane za darmo. Ono jest tak dobre, że i tak chcesz się odwdzięczyć za to. Z początku nie jesteś do niczego zmuszany. Jak już jesteś wdrożony zaczynają się obowiązki poprzez przywiązanie do bóstwa – Kryszny, małego niebieskiego chłopczyka. Mówię o ruchu który stworzył Prabhupada. Uzależniali cię mentalnie od pewnych rzeczy. Reinkarnacja – jak nawywijasz, to za to zapłacisz. Jak będziesz bardzo zły, to możesz być na przykład psem. Jeśli zrobisz komuś krzywdę, na przykład zgwałcisz kogoś, to w przyszłym życiu ty zostaniesz zgwałcony i dlatego jest gwałt na świecie. Ale zacząłem zastanawiać się gdzie jest koniec? Oczywiście możesz odkupić winy. Musisz dużo się modlić, wstawać o 5 rano, i 108 razy odmówić ich różaniec, czyli japas. To nazywało się wypalanie karmy. Jeżeli wykonałeś pewne czynności, byłeś dobrym, to nie musiałeś rodzić się drugi raz. Im więcej razy wypowiedziałeś mantrę, tym szybciej wypalałeś karmę. Trzeba było nauczyć się wypowiadać to szybko.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W pewnym momencie wchodziło się na wyższy poziom. Była to ceremonia przyjęcia mistrza duchowego i duchowego imienia. W tym systemie prania mózgu, jeśli dojdziesz do stałego punktu zaczynasz szukać. Tu było dążenie do czegoś wyżej, ale na to trzeba było zasłużyć. Jak dostawałeś imię, to miałeś opiekuna w razie osobistych wątpliwości. Byli to mistrzowie duchowi i mistrzowie życia. Gdy nie miałem ojca, to on był mi wzorem. Innym potrafili zabrać prawo jazdy, jeśli zbyt szybko jeździli. Gdy oni powiedzieli: nie miej wątpliwości, to po prostu ich nie mieliśmy, bo tak mówi mistrz. Mieli oni pewną mądrość. Potrafili przekonać do siebie. Ciężko krytykować ten system gdy jesteś w połowie drogi. Gdy oderwiesz się od niego dopiero widzisz, że były pewne zachowania które pracowały nad tym, byś go nie krytykował.

Wiem, że były też pewne rzeczy, które niewiele miały wspólnego ze zdrowym rozsądkiem, sam przyznasz...

Pewne reguły decydowały o życiu i pozbawiały cię wolności. Niby masz wolność i jesteś miłowany, ale są rzeczy które cię zduszają, na przykład wskazujący palec jest palcem nieczystym i nie można było nim dotykać japasu. Dlaczego? No bo tak. Wiadomo weganizm , ale do tego nie wolno było jeść cebuli, grzybów, pić alkoholu, nie wolno było współżyć, chyba, że chodziło o rozmnażanie. Nie było też koedukacji. Warstwa rządząca wykorzystywała swoje stanowiska do handlu samochodami, nieruchomościami, defraudacji pieniędzy, wykorzystania pieniędzy charytatywnych. Byli ludzie, którzy chcieli pomagać, by wypalać karmę, dawali pieniądze, robili jedzenie dla biednych, udzielali się społecznie itd... a inni w tym czasie szli do sponsorów i mówili: „popatrz ile robimy dobrego, daj nam pieniądze, samochód”. Dostawali, lecz nic nie szło dla wolontariuszy tylko dla tak zwanej „góry”. Drukowali książki, które trudno było rozliczyć.

Reklama

Inne sprawy mniej logiczne. Tour objazdowy, czyli festiwal Hare Kryszna. Kuchnia znajdowała się w szkole, a my oczywiście gotujemy. Ważne było to, że najpierw musiał najeść się Kryszna, a potem ty jadłeś resztki po nim. Nie mogłeś nawet tego spróbować. Było lato, otwarte drzwi, wbiegł kot do kuchni... całe jedzenie było do wyrzucenia, bo przecież Kryszna nie zje czegoś wokół czego przebywał kot, który jest nieczysty. Tylko krowa jest czysta i święta, więc całą kuchnię trzeba było umyć krowimi odchodami. Najgorsze jest to, że nikt nie widzi w tym nic dziwnego. Bierzesz te odchody i czyścisz. Wierzysz w to, bo tak masz sprane myślenie. Nie poddajesz w wątpliwość tego, co mówią. Kupili cię miłością i słuchasz ich bezgranicznie. Jeśli wyszedłeś do ubikacji podczas gotowania musiałeś wziąć prysznic, bo przecież Kryszna nie będzie jadł czegoś co przygotowałeś po wizycie w toalecie. Przechodzisz taką indoktrynację, że nie negujesz totalnej bzdury tylko dlatego, że powiedział to człowiek, którego podziwiasz. Delikatniejszą formą odkażania były kadzidła, ale one też zwierały krowie odchody.

Reklama

W pewnym momencie postanowiłeś jednak odejść. Czy to prawda, że z sekt odchodzi się ciężko?

Miałem do czynienia z innymi sektami gdzie straszyli, że umrzesz. Tu mi powiedzieli ok., ale czy na pewno chcesz zepsuć wszystko, co zrobiłeś z wypaleniem karmy? Chcesz zrobić to Krysznie, który po śmierci przyjąłby cię do siebie? Mówili, „przecież jesteś wolny, ale...” i człowiek zaczął się zastanawiać. Nic nie robili na siłę. Ty sam się mentalnie związywałeś z tym wszystkim. To jest robione po dobroci, dlatego to tak wchodziło w całego ciebie. Trafiasz do ludzi, którzy cię nakarmią, przytulą, zapamiętają twoje imię, odpowiedzą na pytanie. Żadne pytanie nie może pozostać bez odpowiedzi. Mogło być to mało mądre, ale odpowiedź musiała być. Jeśli miałeś kryzys, czułeś się niekochany, to to kupowało człowieka i zostawałeś tam na dłużej. Pytanie: „czy chcesz to zepsuć” dawało do myślenia.

A jednak odszedłeś.

Przestało mi się to kleić. Trafiłem na dobrych znajomych: na ks. Eugeniusza Derdziuka, na znajomego który pociągnął mnie w stronę wiary katolickiej. Zacząłem tam szukać, bo tu mi się to rozsypywało. Bardzo szybko mogłem zmienić środowisko, bo wróciłem do Tomaszowa i tu sekty nie było. Nikt mnie nie odwiedzał, nie nagabywał. Ks. Eugeniusz powiedział mi, że jeśli mam ślady sekty w domu, to mam to spalić. Wyciągnąłem to wszystko na podwórko, japas, książki, wrzuciłem do metalowej skrzynki, nalałem benzyny, i nie chciało się palić... papier, rozumiesz? Zrobiłem coś co mi ks. Eugeniusz polecił: trzy razy powiedziałem: wyrzekam się. I stało się coś niesamowitego. W bezwietrzny, słoneczny dzień, w tej skrzynce nagle zaczyna kręcić się wiatr, a wokół niego ogień. Tornado ogniowe zaczęło pochłaniać cały papier i rozproszył resztki papieru po całej okolicy. Odbyliśmy wraz z żoną egzorcyzm. Ks. Derdziuk wziął butelkę zwykłej wody, zaplombowanej. Otworzył przy nas i dał żonie do napicia się. Ona się skrzywiła i powiedziała, że to spirytus. To była poświęcona woda.

Jak teraz patrzysz na śmierć ojca?

Mój ojciec nie wytrzymał swojego alkoholizmu. Nie zrobił tego żeby mnie ukarać, czy żeby mi dokuczyć. Był chorym człowiekiem. Nie maczał w tym palców żaden bóg. To była moja droga, którą musiałem przejść. Trzeba jednak wszędzie myśleć. Jeśli pojawiają się wątpliwości w życiu, to trzeba je rozbijać w sobie, bo szybko cię w to wciągną. Trzeba pamiętać też, że nie ma nic za darmo. Jeśli mówią, że dają coś za darmo, to znaczy, że czegoś zechcą za to. Chcesz iść do sekty? Idź najpierw do psychologa. W sekcie szukasz tego, czego potrzebujesz od specjalisty. Oni wykorzystują to, że nie idziesz do psychologa, bo się boisz. Tym się karmią. Dobry psychoterapeuta jest w stanie udzielić równie sensownych odpowiedzi, tylko, że robi to z czystymi intencjami. Teraz czuję ulgę.

2023-10-17 13:38

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Z kim w wakacje

Niedziela wrocławska 32/2013, str. 1

[ TEMATY ]

sekty

wakacje

Bożena Sztajner/Niedziela

Rekolekcje i pielgrzymki, wyjazdy duszpasterskie, szkoły medytacji i modlitwy, po prostu „wakacje z Bogiem”- gdy mamy więcej czasu, możemy wreszcie zająć się sobą, swoim rozwojem duchowym, mamy też czas, by ułożyć naszą relację bosko-ludzką. Wiedzą o tym również rekrutujący do sekt, rożnego typu guru, psychomanipulanci i zwykli szarlatani. Latem sekty zbierają prawdziwe żniwo, głównie wśród osób młodych, ale nie tylko.

CZYTAJ DALEJ

Św. Katarzyna ze Sieny

Niedziela łowicka 41/2004

[ TEMATY ]

św. Katarzyna

Sailko / pl.wikipedia.org

Grób św. Katarzyny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva, niedaleko Piazza Navona

Grób św. Katarzyny w rzymskiej bazylice Santa Maria Sopra Minerva, niedaleko Piazza Navona

25 marca 1347 r. Mona Lapa, energiczna żona farbiarza ze Sieny, urodziła swoje 23 i 24 dziecko, bliźniaczki Katarzynę i Joannę. Bł. Rajmund z Kapui napisał we wstępie do życiorysu Katarzyny: „Bo czyż serce może nie zamilknąć wobec tylu i tak przedziwnych darów Najwyższego, kiedy patrzy się na tę dziewczynę, tak kruchą, niedojrzałą wiekiem, plebejskiego pochodzenia...”.

Rezolutność i wdzięk małej Benincasy od początku budziły zachwyt wśród tych, z którymi się stykała. Matka z trudnością potrafiła utrzymać ją w domu. „Każdy z sąsiadów i krewnych chciał ją mieć u siebie, by słuchać jej rozumnych szczebiotów i cieszyć się jej dziecięcą wesołością”

CZYTAJ DALEJ

To praca jest dla człowieka

2024-04-29 15:37

Magdalena Lewandowska

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

W parafii Opatrzności Bożej na Nowym Dworze we Wrocławiu modlono się w intencji ofiar wypadków przy pracy.

Eucharystii, na którą licznie przybyły poczty sztandarowe i członkowie Solidarności, przewodniczył o. bp Jacek Kiciński. – Dzisiaj obchodzimy Światowy dzień bezpieczeństwa i ochrony zdrowia w pracy oraz Dzień pamięci ofiar wypadków przy pracy i chorób zawodowych. Cieszę się, że modlimy się razem z bp. Jackiem Kicińskim i przedstawicielami Dolnośląskiej Solidarności – mówił na początku Eucharystii ks. Krzysztof Hajdun, proboszcz parafii i diecezjalny duszpasterz ludzi pracy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję