W Polsce nie ma wyborów „nieważnych”. Dotyczy to zwłaszcza wyborów parlamentarnych, bo choć głową państwa polskiego jest prezydent, to prawo stanowi dwuizbowy parlament (Sejm i Senat). Prezydent to prawo, w postaci ustaw, akceptuje swoim podpisem lub wetuje, może je też skierować do Trybunału Konstytucyjnego w celu zbadania zgodności przyjętych ustaw z Konstytucją RP. Wykonawcą prawa jest rząd pod przewodnictwem premiera, utworzony przez wybraną w wyborach większość parlamentarną. Bez względu na opcję polityczną tej większości, jeżeli jest ona znacząca, to rząd ma mocny mandat do sprawowania władzy, jest silny i stabilny.
Błogosławieństwem dla państwa, narodu i społeczeństwa jest sytuacja, gdy rząd – silny i stabilny, charakteryzujący się mocnym mandatem parlamentu, a więc także wyborców – realizuje politykę rozumianą jako „roztropną troskę o dobro wspólne”, przy czym dobro wspólne „obejmuje sumę tych warunków życia społecznego, dzięki którym jednostki, rodziny i zrzeszenia mogą pełniej i łatwiej osiągnąć swoją własną doskonałość” (za: Jan Paweł II, encyklika Laborem exercens oraz adhortacja apostolska Christifideles Laici) „w trosce o człowieka i dobro wspólne” – Dokument Konferencji Episkopatu Polski przygotowany przez Radę ds. Społecznych, 13.03.2012 r.). Przywołuję jako źródło encyklikę i adhortację św. Jana Pawła II oraz dokument KEP, by podkreślić, że takie uprawianie polityki, w tym stanowienie prawa i jego wykonywanie, nie jest jakąś ideą nie do zrealizowania. Owszem, to jest trudne wyzwanie dla sprawujących władzę, osobliwie: dla chrześcijan sprawujących władzę.
Często słyszy się jednak, że „oni wszyscy”, czyli zajmujący się polityką, są tacy sami. Łatwo wtedy o dezercję, bo od nas, szarych obywateli, rzekomo i tak nic już nie zależy. Tymczasem trzeba mądrości, i wierzę, że nam jej nie zabraknie, by pośród pozornie „takich samych”, bilansując ich dotychczasowe dokonania, wybrać tych, którzy, choć nie są może idealni, to jednak nie zaprzedadzą Polski obcym władcom.
Pomóż w rozwoju naszego portalu