Znamy zapewne definicję cudu. Sami też na różne sposoby interpretujemy wydarzenia i sytuacje, które nas spotykają, niektórym z nich przypisujemy nadprzyrodzoność. Nieraz mówimy o szczęściu czy bardziej młodzieżowo: o farcie, gdy wychodzimy cało z różnych opresji czy wypadków – uznajemy wówczas, że to przypadek albo właśnie cud. Cuda zbliżają nas do Boga i utwierdzają w wierze albo jeszcze bardziej zatwardzają nasze serce i zamykają na Boga, jak stało się to chociażby z sercem faraona wobec znaków, które czynił Bóg przez Mojżesza, o czym czytamy w Starym Testamencie. Cuda są ukazane zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie. Żydzi wręcz oczekiwali znaku od Jezusa, chcieli, aby uwiarygodnił swoje głoszenie Dobrej Nowiny. Czas, miejsce i osoby, które doświadczają cudów, dla nas są tajemnicą i są znane jedynie Bogu.
Cuda się działy i nadal dziać się będą. Jedne bardziej, drugie mniej spektakularnie. Najważniejszym cudem, o którym śpiewała niegdyś Magda Anioł w jednej ze swoich piosenek: „Kiedyś wino i chleb, teraz Ciało i Krew, możesz wierzyć lub nie, to naprawdę dzieje się. Ciągle czekasz na cud, niespokojny twój duch, a ja przypomnę, że w ciszy i przy blasku świec cud największy dzieje się” – jest Eucharystia. Niejednokrotnie chcielibyśmy widzieć Boga działającego efektownie, by pokazać niedowiarkom, że to my mamy rację, a nie oni. Ba, nawet jesteśmy dumni, kiedy możemy się pochwalić cudownym ozdrowieniem kogoś, kto przez swoją chorobę był skazany na śmierć. Niezbadane są jednak drogi Pańskie. Dzisiejszy tekst z pierwszego czytania przedstawia wodza syryjskiego Naamana, trędowatego, który szuka uzdrowienia ze swojej choroby. Oczekiwał on jakiegoś spektakularnego oczyszczenia ze swojego trądu, a miał tylko siedem razy obmyć się w Jordanie. Kiedy usłyszał, co ma uczynić, obruszył się. W taki sposób uzdrawia Bóg? Tak, w taki sposób. Tak jak w ciszy i przy blasku świec przychodzi w Eucharystii, jak uzdrawia przez sakrament pokuty i pojednania – bez zbędnej sensacji dotyka sedno naszego człowieczeństwa. Aby cud stał się naszym udziałem, musi nastąpić przemiana naszego serca. Naaman zmienił swoje życie, obiecał, że będzie służył Panu i porzuci dotychczasowy kult bożków. Drogą do cudu i przemiany naszego serca jest wiara. Słowa Jezusa: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”, ukazują postawę tego, kto jest gotowy otworzyć się na Boże działanie. Czytamy także w innym miejscu, że Jezus nie mógł dokonać żadnych cudów ze względu na niedowiarstwo słuchaczy. I na koniec – my też nieraz liczymy na wiele, może czekamy na cud. Czasem w chorobie czy innych trudnościach chcemy doświadczyć interwencji nadprzyrodzonej. Tylu proszących, czekających...
Gdy spoglądamy na miejsca święte, sanktuaria, często podążamy za sensacją, oczekując cudów. One są, ale nie wszyscy ich dostępujemy. Każdy z nich natomiast jest po to, by utwierdzić nas w wierze. Na dziesięciu uzdrowionych tylko jeden oddał cześć Bogu. W której grupie ludzi jesteśmy? Czy gdy słyszymy o cudownym uzdrowieniu lub innym działaniu Boga, umiemy Go uwielbić, podziękować Mu? I może my, nieraz oczekujący na znak od Boga, jakby niewysłuchani, stajemy się jak św. Paweł Apostoł – skrępowani swymi słabościami, niejako uwięzieni. I chociaż niekiedy czujemy się wobec innych złoczyńcami, z podniesionymi czołami głosimy Ewangelię, która jest potwierdzona dźwiganiem naszego krzyża i świadectwem bycia z Chrystusem w każdej sytuacji oraz dziękowania Mu za wszystko, bo wierzymy, że to jest wolą samego Boga w Chrystusie Jezusie Panu naszym...
Pomóż w rozwoju naszego portalu