Jako katolik dziękuję Bogu za heretyków. Herezja to tylko inne określenie wolności myślenia” – napisał Graham Greene w XX wieku. Święty Augustyn na przełomie IV i V wieku mówił dokładnie to samo. Podkreślał, że dzięki herezjom niewierzący w Kościele nie zamarli pod względem intelektualnym, ponieważ musieli efektywnie stawić czoło heretykom. Prawda domaga się obrony, co jasno wynika z wielu wypowiedzi zawartych w Nowym Testamencie. Wiara to nie wygodne łoże, jak mówił również św. Augustyn.
Przytoczoną wyżej myślą Greene’a Jerzy Surdykowski kończy swój artykuł pt. W takiego Boga ja też nie wierzę!, zamieszczony na łamach Rzeczpospolitej, w magazynie Plus Minus (6-7 sierpnia 2022 r.).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
W artykule są ewidentne błędy, jak np. ten, że „Izrael jest państwem wyznaniowym”, a „obywatelem może zostać jedynie wierzący Żyd”. Dlaczego zatem większość obywateli tego państwa stanowią ateiści? „Kościół katolicki jest uwikłany w edykt rzymskiego cesarza Teodozjusza, zakazujący pod koniec IV wieku naszej ery wyznawania innych religii niż chrześcijaństwo” – czytamy w artykule. Edykt Teodozjusza nie był wcale tak łaskawy dla chrześcijaństwa, jak można by wnioskować z zapisanej wypowiedzi. Teodozjusz, jak wielu innych władców, aż do naszych czasów, usiłował podporządkować sobie Kościół. Nieprzypadkowo Ojcowie Kościoła w tym właśnie kontekście wypracowali koncepcję „wolności Kościoła” (libertas Ecclesiae), różniącej się od wolności religijnej.
Artykuł jest zbudowany dość osobliwie, mianowicie w pierwszej części, a potem okazyjnie w dalszej, autor nie szczędzi krytycznych uwag pod adresem Kościoła katolickiego. Nie jest w tym oryginalny, ponieważ powraca do tego, co stanowi dzisiaj „miejsce wspólne” wszystkich krytyków Kościoła, a więc: zaangażowanie polityczne, pieniądze, molestowanie, „kompleksy seksualne”, wyniosłość i pycha duchowieństwa, klerykalizm. Potem przechodzi do dogmatów, depozytu wiary, obyczajów itd., jednym słowem – w Kościele nic się nie broni. W drugiej części Surdykowski daje jednak do zrozumienia, że zależy mu na wierze i na Kościele, a nawet sensownie podpowiada, co w Kościele powinniśmy zrobić, aby utrwalać wiarę i kształtować efektywnie autentyczne życie kościelne.
„Pryzma gnoju”
Reklama
Na te zarzuty odpowiadałem już wielokrotnie w innych miejscach (odsyłam do książki Nie mamy prawa milczeć!, Biały Kruk, Kraków 2021), więc – w przeciwieństwie do pana Surdykowskiego – nie będę się powtarzał. Razi mnie jednak język i niektóre formuły, przy pomocy których to czyni. Nazwanie Kościoła „pryzmą gnoju” nie przystoi dojrzałemu publicyście ani nie dodaje prestiżu łamom Rzeczpospolitej. Pomijam fakt, że na tej „pryzmie” może są też członkowie rodziny pana publicysty, ale na pewno znajdują się na niej miliony szlachetnych ludzi, którzy gnojem nie są, nawet jeśli mają takie czy inne słabości. Kościół jest drogocenną perłą, ale jest nią dla wierzących w Jezusa Chrystusa. W uczestnictwie w jego życiu dojrzeli i dojrzewają w świętości. Są wśród nich także biskupi i kapłani, którzy są sługami Chrystusa i Kościoła, który nie ginie, co zresztą w swoim artykule potwierdza sam autor.
Fundamenty cywilizacji
W artykule Surdykowskiego znalazło się wiele uwag pod adresem Pisma Świętego i jego interpretacji. Autor stwierdza np.: „Uświęcone przez Biblię bzdury”. Te bzdury zaczerpnięte z Biblii – pomijam tutaj jej znaczenie religijne i zbawcze, którego nikt nie zdołał obalić, mimo uparcie czynionych wysiłków – stoją u podstaw wielkiej kultury, i to nie tylko zachodniej, ale także wschodniej, o której często się zapomina. Wyrzućmy inspirację biblijną np. ze sztuki – co wtedy zostanie w Luwrze? Biblia stoi u podstaw koncepcji politycznej Zachodu, nawet jeśli Kościół i państwa niejednokrotnie popełniały błędy w odczytywaniu jej przesłania politycznego. Także demokracja, o której dzisiaj się tyle mówi, ma w gruncie rzeczy korzenie chrześcijańskie, co stanowi interpretację koncepcji osoby i wolności, które wyrastają wprost z tradycji biblijnej. Odrzucenie tej koncepcji kończy się tym, o czym wyjątkowo trafnie napisał Surdykowski: „Liberalizm tak długo walczył o wolność myślenia, aż osiągnął dzisiaj tylko wolność niemyślenia”. To Kościół jest ostatnim obrońcą rozumu w ogóle, a w polityce w szczególności, dlatego demaskuje z uporem współczesne ideologie.
Rządy rozumu
Reklama
Nie byłoby pełnego kwestionowania Kościoła, gdyby nie zostało uwzględnione odrzucenie liturgii. Surdykowski pisze więc: „Dziś rządzić ma rozum, nie liturgia”. Liturgia, zresztą jak każda dziedzina życia kościelnego, ma oparcie w rozumie, ponieważ Pan Bóg chce, aby człowiek czcił Go najpierw rozumnie, logicznie, spójnie, opierając się na prawdzie, którą odkrywa się w kosmosie, w sercu człowieka, a nawet w jego ciele. Wystarczy przyjrzeć się sakramentom, aby zdać sobie sprawę z tego, że obok udzielania łaski są one szkołą rozumnego i logicznego myślenia.
Idąc dalej, pan Surdykowski proponuje „rezygnację z dogmatów i formułek” („zaklęć” Kościół nie stosuje). Wiemy dobrze, co się dzieje, gdy nowocześni inżynierowie uważają się za tak wolnych w swoich projektach, że odrzucają prawa fizyki. Walące się mosty, wiadukty, osuwające się ściany – przykłady można by mnożyć – są tego dowodem. Najprostsza droga do upadku wiary to rezygnacja z dogmatów i zasad obyczajowych. Właśnie coś takiego ma miejsce w tych przypadkach, które na początku artykułu krytykuje jego autor. Dogmaty i zasady obyczajowe ukierunkowują na doświadczenie Boga, bo z tego doświadczenia wyrosły. Starają się one wskazać wierzącym właściwy obraz Boga, o którym tyle pisze Surdykowski. Żaden dogmat nie pojawił się w Kościele arbitralnie ani tym bardziej przypadkowo, ale jest rezultatem troski o doświadczenie Boga, Jezusa Chrystusa i łaski. Jeśli zaś czegoś potrzeba, to nie odrzucenia dogmatów, ale ich kompetentnego wyjaśniania oraz ukazywania ich „sensotwórczego” znaczenia, aby były rzeczywiście światłem wiary.
A co z objawieniami?
Stwierdzenie Surdykowskiego, że w Kościele jest „mnóstwo uznawanych i zatwierdzonych przez Watykan objawień”, nie ma żadnego uzasadnienia. Objawień uznanych za autentyczne, czyli niesprzeczne z Pismem Świętym, jest w Kościele co najwyżej kilka i nie stanowią one oparcia dla wiary, ale co najwyżej wpływają na jej ukierunkowanie. Kościół takiego uznania dokonuje na podstawie długich i wnikliwych badań. Nawiasem mówiąc, stwierdzenie, że „św. Faustyna za najważniejszą sprawę uważała namalowanie właściwego wizerunku Chrystusa Miłosiernego”, dowodzi, iż publicysta nie ma bladego pojęcia o doznanych przez nią objawieniach.
Podobnie dyskusyjnych stwierdzeń w omawianym artykule można znaleźć więcej. Jak jednak zaznaczyłem, komentowany artykuł ma także dobre strony. Zgadzam się, że dzisiaj potrzebny jest „powrót do filozofii i pytania o sens”. Nie jest to wszak propozycja oryginalna, ponieważ to samo napisał św. Jan Paweł II w encyklice Fides et ratio. Uważam, że jest to największa i najważniejsza encyklika papieża Polaka. Dlaczego dziś szaleją ideologie i następuje proces sekularyzacji? Ponieważ odeszliśmy od kierowania się rozumem, a „istotny pożytek wiary polega przede wszystkim na tym, iż człowiek realizuje przez nią dobro swojej rozumnej natury”, co wyjątkowo trafnie podkreślał św. Jan Paweł II.