Reklama

Rodzina

Życie po... amputacji

Najważniejsza jest praca nad sobą. Jeśli człowiek wie, że nie ma wyjścia, że nie cofnie czasu, musi użyć całej energii, by wstać i wygrać walkę o samego siebie.

Niedziela Ogólnopolska 30/2022, str. 42-43

[ TEMATY ]

niepełnosprawność

Archiwum Łukasza Ostrowskiego

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niedziela, 15 maja, samo południe, upał. Kolejna edycja Run Toruń. Na metę wpada Łukasz Ostrowski z Solca Kujawskiego. Przed nim finiszowało 207 biegaczy, za jego plecami bieg ukończy jeszcze 200. Łukasz pokonał 5-kilometrową trasę w 28 min i 24 s. Ktoś powie: przeciętny wynik, miejsce w środku stawki. Nie w tym przypadku. Trzydziestosześcioletni Łukasz nie jest zwykłym „pochłaniaczem kilometrów”. Dla niego ten rezultat to prawdziwy „kosmos”...

31 lipca 2017 r., Bydgoszcz

– Jestem spawaczem-ślusarzem – opowiada Łukasz. – Tego feralnego dnia spadłem z 3-metrowego rusztowania, a w ślad za mną poleciała 2-tonowa belka stropowa, która zmiażdżyła mi podudzie. Nie było szans na uniknięcie amputacji. Szpital, natychmiastowa decyzja lekarzy, 6-godzinna operacja, po której obudziłem się jako inwalida. „Miał pan szczęście, że ocalało kolano” – usłyszałem od chirurga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W szpitalu spędziłem straszliwe 2 miesiące. Najgorszy był pierwszy tydzień. Odczuwałem żal do Pana Boga, że dopuścił do tego wypadku. Gdybym miał możliwość, może i zrobiłbym sobie coś złego... Potworny ból w złamanym, ześrubowanym przez lekarzy udzie, w miednicy, kości łonowej, kręgosłupie... Leżałem bezradny jak dziecko, całkowicie zdany na pomoc pielęgniarek. Myślałem, że moje życie właśnie się skończyło, że teraz będę już tylko „warzywem”. Nie mogłem się pozbierać. Przez pół roku śnił mi się moment wypadku, spadająca belka. Głowę rozsadzały myśli: czy mogłem tego uniknąć?

Rodzina

W 2012 r. Łukasz poślubił Anię, 3 lata później urodził się ich syn Franciszek, a rok po wypadku – córka Marysia.

– Co dało Ci siłę, by zacząć myśleć pozytywnie? – pytam. – Żona i dzieci – odpowiada bez wahania Łukasz. – Ania jest osobą głęboko wierzącą. Przychodziła codziennie do szpitala. Stanęła przy mnie bez wahania w momencie, w którym najbardziej tego potrzebowałem. Pomogła w dopełnieniu formalności związanych z wypadkiem, z płatnościami w firmie. Dzięki temu mogłem skupić się wyłącznie na rehabilitacji. Z kolei Marysia to prezent po wyjściu ze szpitala, za ten ból i cierpienie – na twarzy Łukasza pojawia się uśmiech. – Perspektywa narodzin drugiego dziecka odsunęła w cień temat kalectwa, niepełnosprawności. Stała się dla mnie motorem napędowym, żeby walczyć i to wszystko poukładać. Wypadek zmienił moje podejście do życia. Przedtem najważniejsza była praca. „Zabierałem” ją do domu, nawet z kolegami rozmawiałem tylko o pracy. Teraz – najważniejsza jest rodzina. Z tą myślą zabrałem się poważnie za rehabilitację, aby nie obciążać nikogo nadmiernie opieką nad sobą. Zacząłem myśleć o protezie, która wystarczyłaby do tego, aby „nadążyć” za dziećmi na placu zabaw, zagrać z Frankiem w piłkę, a w przyszłości – zatańczyć na weselu Marysi. Takie były moje marzenia.

Zejście z kanapy

Reklama

Paradoksalnie to wypadek uczynił z Łukasza sportowca amatora. – W szkole byłem żywym chłopakiem – opowiada. – Lubiłem biegać, grać w piłkę, a potem... No cóż... Najpierw komputer, a potem dorosłe życie: małżeństwo, rodzicielstwo no i praca, praca, praca... Nadal miałem w planach bieganie, ale ciągle odsuwałem to na później. A potem zdarzył się ten wypadek.

Gdy zaczęła się pandemia i wszyscy zamknęli się w domach, Łukasz postanowił wyjść na dwór i podjąć treningi. Zaczynał od kilkuset metrów, by stopniowo wydłużać dystans – najpierw do 1-3 km, a potem wprowadził treningi w przedziale 5-10 km.

– „Piątkę” zaczynałem od 48 min, by stopniowo dojść do wyniku lepszego o 20 min. W moim przypadku bieganie to walka z bólem, a także walka o systematyczność. Potwierdza się, że bieganie to kwestia, która rozgrywa się nie tyle w nogach, ile w głowie – śmieje się Łukasz.

W 2020 r. przebiegł 200 km. Na początku stycznia tego roku „pękł” pierwszy tysiąc, a obecnie Łukasz ma „w nogach” 1,4 tys. km. Pół roku temu zdołał po raz pierwszy pokonać dystans półmaratonu (21,097 km) w ciągu 3 godz. i 10 min, wliczając w to trzy przymusowe postoje, przeznaczone na wyczyszczenie protezy. „Na czysto” udało mu się zejść poniżej 3 godz.

Powrót do pracy

Trzy lata temu, korzystając ze wsparcia Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, Łukasz otrzymał protezę, która pozwala mu myśleć o powrocie do pracy. W czerwcu 2021 r., prawie 4 lata po wypadku, podjął na nowo pracę jako spawacz.

Reklama

– W Polsce jest kilku spawaczy, którzy pracują zawodowo po amputacji – opowiada. – Na początku było straszliwie trudno. Praca spawacza jest dużym wyzwaniem dla zdrowego człowieka, a co dopiero dla niepełnosprawnego. Najwięcej bólu sprawiało samo stanie – trudno mi było wytrzymać choćby 15 min. Myślałem, że nie dam rady, że pozostanie mi tylko zamknąć się w domu. Ale jakoś to przetrwałem – obecnie z krótkimi przerwami wytrzymuję cały dzień, czyli 7 godz. pracy.

Marzenie – proteza sportowa

Łukasz ma też protezę do gier zespołowych i joggingu, dzięki której – zgodnie z tym, o czym marzył – może „nadążyć” za Frankiem i Marysią na boisku i placu zabaw. Niestety, taka proteza nie nadaje się do tego, by spełnić inne marzenie Łukasza: o amatorskim bieganiu. Łukasz biega, balansując na granicy bezpieczeństwa, a każde trening i zawody są okupione bólem. Szczególnie szybko następuje zużycie leja protezy – trzeba wówczas obkładać nogę skarpetami, pończochami.

Marzeniem Łukasza jest proteza sportowa – naszpikowany elektroniką cud techniki ze specjalnym amortyzatorem zabezpieczającym miednicę przed wstrząsami. Jej koszt to, bagatela, ok. 50 tys. zł. Łukasz nie traci nadziei, że zdoła uzbierać potrzebną kwotę, zwłaszcza że niektóre podzespoły elektroniczne można przełożyć ze starej protezy i zaoszczędzić w ten sposób kilkanaście tysięcy.

Na swojej biegowej drodze Łukasz spotkał wiele życzliwych osób. Jedną z nich jest jego trener – Damian Chojnicki, który od zeszłego roku rozpisuje mu treningi, doradza w kwestiach dietetycznych i pomaga w zbiórce prowadzonej po to, aby Łukasz mógł biegać bez bólu.

Ucieczka przed Adamem Małyszem

Reklama

A Łukasz nie próżnuje. Co jakiś czas bierze udział w biegach ulicznych, rywalizuje na równych prawach z innymi biegaczami. Lubi imprezy z przesłaniem i te o charakterze charytatywnym. W marcu spotkaliśmy się w Toruniu na Biegu Tropem Wilczym ku czci Żołnierzy Wyklętych. W maju Łukasz, dopingowany przez rodzinę, wziął udział w Wings for Life World Run – biegu, z którego dochód w całości jest przeznaczany na badania nad sposobami leczenia osób z przerwanym rdzeniem kręgowym. Są to wyjątkowe zawody, w których nie biegnie się do mety, lecz to meta... goni biegacza. Pół godziny po starcie za uczestnikami rusza samochód pościgowy, prowadzony przez Adama Małysza. Moment, w którym auto wyprzedza biegacza, oznacza dla niego koniec rywalizacji. W trakcie tegorocznej edycji Łukasz zdołał „uciec” aż na 9. kilometr...

– Najważniejsza jest praca nad sobą. Jeśli człowiek wie, że nie ma wyjścia, że nie cofnie czasu, musi użyć całej energii, by wstać i wygrać walkę o samego siebie – kwituje krótko swoją historię.

Może komuś ona pomoże w walce z przeciwnościami?

Na koniec przytoczę wpis Łukasza na Facebooku z 7 lipca 2022 r.

„Dokonałem tego!!! Złamałem 60 minut na dystansie 10 kilometrów! Niebywały wynik. Bardzo trudny bieg, ale mimo moich słabości udało się dokonać czegoś wielkiego. Potwornie zmęczony, ale niemożliwie dumny jestem z siebie, a wynik poprawiony o niemal 10 minut!”.

2022-07-19 14:01

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Urodziłam się niepełnosprawna

Niedziela legnicka 48/2020, str. IV

[ TEMATY ]

życie poczęte

niepełnosprawność

Ks. Waldemar Wesołowski

Bogumiła, mimo swojej niepełnosprawności, jest aktywną uczestniczką wielu wydarzeń

Bogumiła, mimo swojej niepełnosprawności, jest aktywną uczestniczką wielu wydarzeń

Wielu się narażę, ale trudno. Może przemyślą swój pogląd. Na to liczę, a jeśli nie, trudno. Dalej będę ich szanować, kochać... ale próbowałam, przynajmniej może dam do myślenia.

Każde małżeństwo pragnie mieć śliczne, zdrowe dzieciątko, takie też przychodzi, ale czasami zdarza się inne. I ta inność już przeraża, nie pasuje do współczesnego świata, burzy idealny pomysł na to życie.
CZYTAJ DALEJ

Świadectwo Karola Gnata: Moja droga do Boga zaczęła się od pogubienia

Karol Gnat – dziennikarz, producent filmowy i telewizyjny, znany z programu "Zrujnowani, odbudowani" o budowaniu swojej relacji z Bogiem.

Moja droga do Boga zaczęła się od pogubienia. Można powiedzieć, że nawrócenie zawdzięczam własnej głupocie i przestawieniu priorytetów w życiu. Dziś wiem, że budować na Chrystusie to ustalić takie priorytety, o jakich On mówi. Wcześniej owszem, wiedziałem, kim byłem w świecie, ale okazało się, że wszystko pomyliłem, bo moja definicja mnie była zupełnie odmienna niż Boża definicja mojej osoby. Dopóki nie zrozumiałem, że to Boża wola powinna się wypełniać w moim życiu, a nie moje widzimisię, dopóty nie byłem w pełni szczęśliwy. Kiedy zrozumiałem, że jestem powołany do konkretnych zadań, uświadomiłem sobie, że nie mogę robić, co mi się podoba, bo to będzie mnie raniło. Zrozumiałem, że jestem powołany najpierw do bycia mężem, ojcem, a dopiero później do pracy jako dziennikarz, prezenter. I to, co najważniejsze: jestem też powołany do bycia synem, synem Boga.
CZYTAJ DALEJ

Papież: Brak poszanowania innych religii jest jedną z przyczyn sytuacji, w której znajduje się obecnie świat

2024-11-30 19:13

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Vatican Media

Opierając się na duchowych prawdach i wartościach, które są dla nas wspólne, możemy iść i pracować razem, aby budować lepszą ludzkość, pozostając mocno zakorzenionymi w naszych przekonaniach religijnych - powiedział Papież Franciszek do uczestników „Konferencji Wszystkich Religii”, która w dn. 29-30 listopada odbywa się w Watykanie. Wydarzenie było współorganizowane przy współpracy Dykasterii ds. Dialogu Międzyreligijnego.

Papież Franciszek, nawiązując do postaci Sree Narayana Guru – filozofa, duchowego przywódcy i reformatora w Indiach, wskazał, że poświęcił on swoje życie promowaniu jasnego przesłania. Była nim prawda o tym, że wszyscy ludzie – niezależnie od pochodzenia etnicznego, tradycji religijnych i kulturowych – są członkami jednej rodziny ludzkiej. Narayana Guru głosił, że nie powinno być żadnej dyskryminacji wobec kogokolwiek, i w jakikolwiek sposób. Jego poglądy są dziś bardzo aktualne, szczególnie gdy dostrzegamy przykłady nietolerancji czy nienawiści między ludźmi czy narodami. „Niestety, przejawy dyskryminacji i wykluczenia, napięcia i przemoc oparte na różnicach w pochodzeniu etnicznym lub społecznym, rasie, kolorze skóry, języku i religii są codziennym doświadczeniem wielu ludzi i społeczności, zwłaszcza wśród biednych, bezbronnych i tych, którzy nie mają głosu” - wskazał Ojciec Święty.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję