Trasę tę pokonywała wielokrotnie. Od roku współpracowała z włoskim ruchem oporu, przewoziła dla partyzantów leki i żywność. Tym razem miało być tak samo – prosta misja, która miała zakończyć się sukcesem. Niespodziewanie niebo przeszyła seria z karabinu maszynowego. To aliancki pilot obrał za cel pociąg, którym jechała s. Carla. Kule ugodziły ją w plecy, ramię i podbródek. Krytyczny okazał się ten ostatni pocisk, który roztrzaskał jej żuchwę, uszkadzając też tkanki miękkie. Lekarze stwierdzili kilkucentymetrowy ubytek kości, nie dawali jej żadnych szans na przeżycie. Zakonnicę odprawiono do klasztoru, gdzie – zdaniem medyków – otoczona troską miała w spokoju dokonać żywota.
Gdy przełożona zobaczyła s. Carlę w agonii, poleciła wszystkim zakonnicom, by modliły się o jej uzdrowienie za wstawiennictwem ks. Filipa Rinaldiego, salezjanina związanego z pobliskim Turynem. Modliły się bez wytchnienia przez 2 miesiące. Pewnego czerwcowego poranka, po przebudzeniu się, s. Carla poczuła się nadspodziewanie dobrze. Postanowiono rozwinąć bandaże szczelnie spowijające jej pokiereszowaną twarz. Kość żuchwy odrosła, tkanki miękkie się zregenerowały. Zakonnica odzyskała całkowicie sprawność szczęki. Cudownie uzdrowioną s. Carlę w latach 1945 i 1946, a następnie 1984 i 1988 wnikliwie przebadały komisje lekarskie. Eksperci jej przypadek uznali za niezwykły, niewytłumaczalny. Cud ten przyczynił się do beatyfikacji ks. Filipa Rinaldiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu