Reklama

Historia

Cud „Opowieści wigilijnej”

Ta niewielka książeczka, napisana przez Charlesa Dickensa prawie 180 lat temu, wpłynęła na sposób przeżywania świąt Bożego Narodzenia w niemałej części świata.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Chyba wszyscy znają tę historię – ci, co nie przeczytali książki, na pewno oglądali jedną z jej licznych ekranizacji filmowych lub telewizyjnych. Główny bohater to Ebenezer Scrooge, egoista i samotnik mieszkający w XIX-wiecznym Londynie. Jest właścicielem kantoru. Najważniejszy w życiu jest dla niego majątek. Jest tak skąpy, że mieszka sam w nieogrzewanym i słabo oświetlonym domu, posiłki jada w najtańszych jadłodajniach, a swojemu jedynemu pracownikowi płaci głodową pensję. W wydawaniu pieniędzy nie widzi żadnej przyjemności i gardzi świętami Bożego Narodzenia, uważając je za stratę czasu.

W wigilijny wieczór odwiedza go duch dawno zmarłego przyjaciela i wspólnika w interesach. Po śmierci pokutuje on za swoją chciwość i brak empatii wobec bliźnich. Później Scrooge’a odwiedzają kolejno: duch dawnych świąt Bożego Narodzenia, duch obecnych świąt i duch świąt przyszłych. Przypominają mu czas dzieciństwa, oprowadzają po mieszkaniach ludzi, których skrzywdził, każą odwiedzać dzielnice nędzy, przytułki, więzienia. Wszędzie widać radość z powodu świąt i nadziei, jaką przynosi Boże Narodzenie. Ostatni duch uświadamia mu, że jeżeli nadal będzie tak bezwzględny, umrze samotnie i nikt nie będzie o nim pamiętał.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Następnego dnia Scrooge budzi się całkowicie odmieniony. Cieszy się, że ma jeszcze szansę na naprawienie błędów. Idzie do siostrzeńca na świąteczne śniadanie, a pracownikowi posyła na obiad wielkiego indyka. Zrozumiał, że pogardzani przez niego ludzie prowadzą dobre i godne życie. Wizje pokazały mu jego własną nędzę, pustkę i okrucieństwo, ale i nadzieję na przyszłość, która całkowicie zmieniła jego podejście do świata. W ciągu jednej nocy stał się innym człowiekiem – już wie, że pieniądze dają szczęście tylko wtedy, kiedy można się nimi dzielić.

Zaczęło się w fabryce pasty do butów

31-letni Charles Dickens Opowieść wigilijną napisał w zaledwie 6 tygodni, jesienią 1843 r., przynaglony kłopotami finansowymi i zbliżającymi się narodzinami piątego dziecka. Pomysł przyszedł mu do głowy w czasie zbiórki charytatywnej na rzecz ubogich mieszkańców Manchesteru. Chciał napisać o biedzie, nędzy, chorobach i głodzie, jednocześnie dać nadzieję. Nocami długo spacerował po Londynie i układał w głowie szkic historii. Przy tym mamrotał, głośno śmiał się do siebie albo płakał poruszony głęboko wymyślonymi scenami i duchową przemianą głównego bohatera.

Reklama

Przykładów na niesprawiedliwość życia społecznego i dbanie wyłącznie o własny interes miał wokół siebie aż nadto. Anglia od kilkudziesięciu lat przeżywała rewolucję przemysłową, z którą wiązał się potworny wyzysk robotników. Pracowali oni z reguły od świtu do zmierzchu za pensję, która ledwie wystarczała na przeżycie. Dickens znał takie życie doskonale – jako dziecko przez 10 godzin dziennie musiał pracować w fabryce pasty do butów, w brudzie i smrodzie. Dla ogółu społeczeństwa było to oczywiste. Kiedy jeden z fabrykantów, Robert Owen, ograniczył pracę dzieci w swojej fabryce, musiał się z tego tłumaczyć przed komisją parlamentu. Uważano powszechnie, że wdrażanie małych dzieci do ciężkiej pracy wyrabia w nich charakter i dyscyplinę. Nie przyjmowano do wiadomości informacji o ich wysokiej śmiertelności i chorobach. Właścicielom zakładów pracy na ogół obojętny był los pracowników, ich realne zarobki malały z każdym rokiem.

Wzorzec skąpca

Choć trudno w to uwierzyć, pierwowzór Ebenezera Scrooge’a istniał naprawdę i był nawet bardziej skąpy niż jego literacki odpowiednik. Był nim żyjący pod koniec XVIII wieku poseł do parlamentu John Elwes. Mimo że odziedziczył spory majątek, oszczędzał na wszystkim. Chodził spać przed zmierzchem, nosił stare, postrzępione ubrania. Czasem przechodnie wkładali mu w rękę drobne pieniądze, biorąc go za żebraka. Nie pozwalał rozpalać ognia w swoich licznych posiadłościach i nie wydawał pieniędzy na naprawy nawet wtedy, kiedy deszcz lał mu się do łóżka. Zdarzało mu się jeść starą, psującą się żywność, zanim pozwolił kupić świeżą. Oszczędzał nawet na leczeniu. Kiedy zranił się w nogi, pozwolił lekarzowi leczyć tylko jedną, za pół ceny, twierdząc, że druga sama się zagoi. Do parlamentu jeździł na biednym, chudym koniu i zawsze wybierał trasę, za którą nie musiał płacić. Po śmierci pozostawił swoim synom majątek równy dzisiejszym 70 mln funtów, jednak wcześniej zabronił im się kształcić, twierdząc, że wiedza, to pewny sposób na wyciągnięcie pieniędzy z kieszeni.

Reklama

Innym wzorcem na bohatera opowiadania był Jemmy Wood – właściciel jednego z pierwszych prywatnych angielskich banków, jeden z najbogatszych ludzi swojej epoki. Zmarł parę lat przed wydaniem Opowieści wigilijnej. Był tak znienawidzony przez swoich klientów, że w czasie pogrzebu urągano głośno jego pamięci, a zebrany tłum ukamienował trumnę.

Nieczułość wobec losów drugiego człowieka była zresztą w pierwszych latach kapitalizmu normą usprawiedliwianą przez naukowców. Thomas Malthus – pierwszy w Anglii profesor ekonomii politycznej, upatrując we wzroście demograficznym prostą drogę do klęski głodu, przeciwstawiał się wszelkiej pomocy materialnej na rzecz ubogich warstw społecznych. Często cytowano jego słowa: „Ubogi nie ma powodu do egzystencji. Sama natura mówi mu, żeby odszedł”. Za dobre uważano tylko to, co pożyteczne, nędza była więc przestępstwem, które karano bezsensowną, przymusową pracą przy obracaniu kieratu do niczego nie podłączonego.

Dickens nie zgadzał się z takimi poglądami. Nie był radykalny, nie chciał obalać systemu. Domagał się tylko uwzględnienia w kapitalizmie wartości człowieka, jego godności i uczuć, żeby były one ważniejsze od wskaźników ekonomicznych, wzrostu gospodarczego i chciwości pracodawców.

Reklama

Wzgardzone święta

Boże Narodzenie było w średniowiecznej Anglii publicznym świętem. Obchodzono je na wspólnych, hucznych zabawach, tańcach powiązanych ze śpiewaniem kolęd, piciem i obżarstwem. Kronikarz odnotował, że w 1377 r. król Ryszard II wydał ucztę bożonarodzeniową, podczas której zjedzono dwadzieścia osiem wołów i trzysta owiec. Już wówczas niektórzy duchowni potępiali takie postępowanie jako lubieżne i pogańskie. Pobłażanie nieumiarkowanemu jedzeniu, tańcu, śpiewaniu, uprawianiu sportu i grze w karty nasiliło się w XVII wieku. Na dworze królewskim w noc Bożego Narodzenia grano sztukę, a dwór oddawał się przesadnym zabawom.

Skończyło się to, gdy w połowie XVII wieku w Anglii do władzy doszli protestanccy purytanie. Najpierw stwierdzili, że Boże Narodzenie powinno być świętem zadumy i pokuty, a później całkowicie go zakazali, uważając, że jest katolickim wynalazkiem i pułapką na prawowiernych zastawioną przez papieży. Wielu angielskich kolonistów w Ameryce tak znienawidziło to święto, że demonstracyjnie pracowali w pierwszy dzień Bożego Narodzenia, okazując swoją całkowitą pogardę dla tego dnia.

Odrodzenie przyszło dopiero w latach 30. XIX wieku. W protestantyzmie angielskim zaczęto wówczas dążyć w kierunku bardziej emocjonalnego przeżywania wiary. Do kultu zostały ponownie wprowadzone liczne praktyki katolickie w liturgii, wyposażeniu kościołów i szatach duchownych. W dyskusjach wewnątrz Kościoła anglikańskiego poruszano takie kwestie, jak sprawiedliwa płaca, system wynajmu nieruchomości, śmiertelność niemowląt i warunki przemysłowe. Odkryto również na nowo święta Bożego Narodzenia. Miała na to wpływ także rodzina królewska pochodząca z Niemiec, która przywiozła stamtąd niektóre zwyczaje, m.in. obwieszoną lampkami, ozdobami i prezentami choinkę. Ale to Dickens został obwołany przez brytyjską prasę „człowiekiem, który wynalazł Boże Narodzenie”.

Reklama

Prawdziwe cuda

Wzruszająca fabuła Opowieści wigilijnej, żywo nakreśleni bohaterowie i prawdziwy Londyn przedstawiony w okresie świątecznym zdobyły serca czytelników. Pierwszy nakład książki (6 tys. egzemplarzy w twardych okładkach, ze złoconymi napisami i kolorowymi ilustracjami), mimo wysokiej ceny, sprzedał się w ciągu kilku dni przed świętami w 1843 r. Kolejne dwa wydania – przed Nowym Rokiem, a następnych jedenaście – w 1844 r. Dickens odniósł wielki sukces – powszechnie zachwycano się jego książką.

Opowieść wigilijna wyznaczyła przy tym w kulturze anglosaskiej nowy sposób świętowania Bożego Narodzenia. W przeciwieństwie do staroangielskich publicznych pohulanek ten dzień miał być spędzany w gronie rodziny, bliskich przyjaciół i znajomych. Nabożeństwo w kościele, spotkania rodzinne, sezonowe potrawy i napoje, domowe tańce, gry, obdarowywanie się prezentami, a także wspieranie ubogich. W Ameryce doszło do tego kolędowanie od drzwi do drzwi, wysyłanie kartek świątecznych, dekorowanie domów i drzew oraz wystawianie szopek. Wszystko to w atmosferze pojednania i życzliwości, której wyrazem miały być życzenia „Wesołych Świąt” (Merry Christmas) składane obcym na ulicach. Sam zwrot „Merry Christmas”, mimo że znany od kilku wieków, zaczął być powszechnie używany dopiero po opublikowaniu opowiadania Dickensa.

Niezwykłe oddziaływanie Opowieści wigilijnej nie ograniczyło się tylko do zwyczajów świątecznych. Już na początku 1844 r. The Gentleman’s Magazine przypisywał książeczce Dickensa wzrost darowizn na cele charytatywne w Wielkiej Brytanii. Fabrykanci dawali robotnikom podwyżki i dodatkowy wolny dzień, a pewien amerykański biznesmen wysłał każdemu ze swoich pracowników świątecznego indyka. Kilka lat później płace brytyjskich pracujących zaczęły rosnąć wraz ze wzrostem gospodarczym – rozpoczął się długi, trwający 80 lat szybki wzrost dochodów i poziomu życia. Był to prawdziwy ekonomiczny cud.

W dzisiejszych czasach szalejącej konsumpcji, skomercjalizowania świąt, bezwzględnego bogacenia się wielkich korporacji kosztem miliardów ludzi na całym świecie wydaje się, że wróciliśmy do czasów, w których była pisana Opowieść wigilijna. Samotność, brak empatii i pogoń za pieniądzem są największymi bolączkami współczesnego człowieka. Najwyższy czas znów, jak 180 lat temu, uwierzyć w dobro!

2021-12-20 20:02

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Służby z przetrąconym kręgosłupem

Niedziela Ogólnopolska 46/2015, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

polityka

książka

Grzegorz Boguszewski

O potrzebie zmiany myślenia o służbach specjalnych z płk. Andrzejem Kowalskim rozmawia Wiesława Lewandowska

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – W niedawno wydanej książce opisuje Pan „sztukę walki z wywiadem przeciwnika”. Jest to ściśle udokumentowana opowieść reakcji amerykańskich służb specjalnych na ekspansję rosyjskiego wywiadu, a zarazem znakomity podręcznik dla polskich kontrwywiadowców, bo nie brakuje w niej pytań pod adresem polskich służb. Dla kogo Pan pisał tę książkę?

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

W Lublinie rozpoczęło się spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec

2024-04-24 17:59

[ TEMATY ]

Konferencja Episkopatu Polski

Konferencja Episkopatu Polski/Facebook

W dniach 23-25 kwietnia br. odbywa się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania jest w tym roku abp Stanisław Budzik, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

Głównym tematem spotkania są kwestie dotyczące trwającej wojny w Ukrainie. Drugiego dnia członkowie grupy wysłuchali sprawozdania z wizyty bp. Bertrama Meiera, ordynariusza Augsburga, w Ukrainie, w czasie której odwiedził Kijów i Lwów. Spotkał się również z abp. Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję