Reklama

Kościół

Najlepszy towar i kiepska reklama?

Rozpoczyna się właśnie Rok Rodziny poświęcony refleksji nad „Amoris Laetitia” papieża Franciszka. Jak Kościół wspiera polskie rodziny pytamy bp. Wiesława Śmigla – biskupa toruńskiego oraz przewodniczącego Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Polski.

Niedziela Ogólnopolska 11/2021, str. 22-25

[ TEMATY ]

rodzina

Ks. Paweł Borowski

Tomasz Strużanowski

Tomasz Strużanowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tomasz Strużanowski: „W Polsce całe duszpasterstwo winno być rozumiane w kluczu rodzinnym”. Czy Ksiądz Biskup wie, kto jest autorem tych słów?

Biskup Wiesław Śmigiel: Papież Franciszek?

Nie. Biskup Wiesław Śmigiel, który wypowiedział je w 2018 r. po otrzymaniu nominacji na przewodniczącego Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

No tak... Jednak nie ja to wymyśliłem, ludzie Kościoła mają taką świadomość od bardzo dawna.

Życie Kościoła w sporej mierze upływa pod znakiem dni, tygodni, miesięcy i lat „pod hasłem...”. Co uczynić, aby nadchodzący Rok Rodziny faktycznie przyczynił się do odnowy polskich małżeństw i rodzin, a nie został tylko „odhaczony”? I co zrobić, aby jego obchody doprowadziły do odwrócenia trendu, w którym znaczna część młodych (a może większość?) żyje w konkubinatach, związkach cywilnych lub z hukiem się rozwodzi przy pierwszych przeciwnościach i kryzysach?

Samo ogłoszenie Roku Rodziny wskazuje kierunek. Przypomina, na czym winniśmy być skoncentrowani w duszpasterstwie – na małżeństwie i rodzinie. Zarówno erozja małżeństwa i rodziny, której jesteśmy świadkami, jak i odnowa, o którą zabiegamy, dokonują się w dłuższym czasie. Chociaż zdecydowanie szybciej można coś zburzyć i zniszczyć niż zbudować. W tym kontekście mówimy raczej o procesach niż o jednej akcji. Papież przypomina nam, że powinniśmy systematycznie i cierpliwie więcej czasu i uwagi poświęcać małżeństwu i rodzinie. Droga do odnowy Kościoła prowadzi przez rodzinę, ale również kryzysy Kościoła w znacznej mierze wynikają ze słabości rodziny.

Czy Kościół ukazuje taką wizję małżeństwa, która pociąga i zachwyca? A może są jeszcze jakieś rezerwy, niedostatki w ukazywaniu takiej wizji? Jeśli tak, to jakie?

Nasuwa się tu pytanie, jak rozumiemy Kościół. Czy utożsamiamy go wyłącznie z duchowieństwem i zakonnikami – i krytykujemy ich za prawdziwe bądź urojone błędy, grzechy, upadki – czy raczej widzimy w nim wspólnotę tworzoną przez duchownych, osoby konsekrowane i najliczniejszą grupę – świeckich, którzy na równi (choć każdy na swój sposób) czują się odpowiedzialni za stan i rozwój Kościoła. Największa rezerwa tkwi w samych małżeństwach i rodzinach. Trzeba, aby to właśnie małżonkowie mieli możliwość i odwagę stanąć przed wspólnotą Kościoła i (zgodnie z prawdą) powiedzieć: „Nasze doświadczenie pokazuje, że warto! To jest coś pięknego!”. Czyli zakomunikować coś innego niż to, co bezustannnie sączy się z niektórych mediów: że rodzinę należy kojarzyć tylko z rozpadem, przemocą, nudą i rozczarowaniem. Takich pozytywnych przykładów potrzebują zarówno młodzież, jak i dorośli, na każdym etapie życia. Powtarzam: jeśli chodzi o przekonujące świadectwo, jak piękne może być małżeństwo, nikt nie zastąpi w tym samych małżonków.

Mówi się, że jeśli chodzi o małżeństwo i rodzinę, to Kościół ma najlepszy towar i bardzo kiepską reklamę...

Do pewnego stopnia się z tym zgadzam. Dostrzegamy z jednej strony bogactwo – małżeństwa, które pięknie realizują Boży plan w swoim życiu, są otwarte na łaskę sakramentu małżeństwa, a z drugiej strony słabość, nieumiejętność pokazania tego bogactwa oraz eksponowanie problemów, co czasem jest antyświadectwem. Po części bierze się to stąd, że ciągle jesteśmy przygnieceni problemami, np. w duszpasterstwie skupiamy się na rodzinach, które potrzebują pomocy, gdyż przeżywają poważne kryzysy, a nie na tych, które „jakoś” sobie radzą. Logika jest dobra, bo to chorzy potrzebują lekarza, ale profilaktyka jest równie ważna, bo pozwala uniknąć wielu problemów. Nie wolno o tym zapominać.

No właśnie. Czy Ksiądz Biskup zgodzi się z tym, że w realiach Kościoła w Polsce nie ma czegoś takiego jak powszechna „opieka duszpasterska po udzieleniu sakramentu małżeństwa”, postulowana przed laty w Relatio synodi? Jeśli młodzi małżonkowie nie trafią do jakiejś wspólnoty, nie otrzymują żadnej istotnej propozycji, która pomogłaby im okrzepnąć w małżeństwie, pogłębić jego rozumienie, nauczyć się czerpać moc z sakramentu, dostrzegać potrzebę współpracy z łaską Bożą przez kolejne lata małżeństwa. Jakie praktyczne rozwiązania mogłyby zmienić tę sytuację?

Taka opieka istnieje, ale jest jeszcze sporo do zrobienia. Funkcjonują liczne wspólnoty, w których małżonkowie mogą się formować, modlić, korzystać z doświadczeń innych, wspólnie spędzać czas oraz uczyć się dobrej komunikacji. Tych wspólnot z roku na rok przybywa, ale to wciąż kropla w morzu potrzeb.

A co z tymi, którzy nie trafią do żadnej wspólnoty, bo nigdy im tego nie zaproponowano, a jeśli nawet, to nie zdecydowali się na taki krok?

Takim małżonkom też należy stworzyć szanse. Jedną z nich są tradycyjne rekolekcje parafialne, które można poprowadzić w kluczu małżeńskim i rodzinnym. Przepowiadanie rekolekcjonisty wspierają tu świadectwa „praktyków” – małżonków, którzy postawili Pana Boga na pierwszym miejscu i udało im się wiele spraw uporządkować. Można w parafiach wykorzystywać niedzielne popołudnia i proponować cykliczne spotkania poświęcone jakiemuś aspektowi małżeństwa czy po prostu wspólnie świętować dzień Pański. Pomysłów może być sporo i jeśli nawet nie wszystkie zakończą się tzw. sukcesem, to mamy obowiązek stwarzać okazję, zapraszać, nieustannie próbować, ponieważ najgorsze są lenistwo i zniechęcenie.

Jak można poprawić jakość przygotowania do małżeństwa?

Reklama

W Polsce w teorii, a także w praktyce jest ono dobrze zorganizowane. Mamy Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin, który koordynuje działania i pomaga diecezjalnym ośrodkom oraz poradniom specjalistycznym i parafialnym. W tych punktach posługują zastępy doradczyń i doradców życia rodzinnego. Potrzeby są jednak znacznie większe, dlatego wciąż poszukujemy specjalistów, a najlepiej małżeństw, które byłyby gotowe zaangażować się w duszpasterstwo rodzin. Przygotowanie dalsze odbywa się głównie w rodzinach oraz na różnych szczeblach katechizacji. Można powiedzieć, że jest to wychowanie do życia w małżeństwie i rodzinie. Są również przygotowania bliższe – czyli cykl katechez, na których wprost porusza się tematy małżeńsko-rodzinne – oraz bezpośrednie, przygotowujące do samego przyjęcia sakramentu małżeństwa. Żeby jednak to przygotowanie było rzetelne, konieczne jest spełnienie co najmniej dwóch warunków: jeden z nich to dobre środowisko wzrostu od najmłodszych lat, a w przygotowaniu bliższym i bezpośrednim – również poziom merytoryczny osób prowadzących, drugi warunek natomiast to dobra wola i chęci ze strony narzeczonych, którzy przychodzą do parafii nie po „zaświadczenie”, lecz po naukę i pomoc Kościoła w stworzeniu jak najlepszych możliwości startu i rozwoju w małżeństwie. Osobnym wyzwaniem jest odejście od modelu klerykalnego, w którym kapłan bierze na siebie cały wysiłek przygotowania, na rzecz modelu wspólnotowego, w którym duszpasterz przewodzi duchowo, koordynuje i pozostaje ekspertem w sprawach teologii, ale wiele zadań przejmują dobrze przygotowani świeccy, najlepiej małżonkowie, którzy nie tylko uczą, ale są też świadkami.

A czy nie należałoby być bardziej wyczulonym na sytuacje, w których wyraźnie widać, że narzeczeni obojętnie czy wręcz bez wiary podchodzą do małżeństwa jako sakramentu? Może ograniczyłoby to liczbę późniejszych spraw o stwierdzenie nieważności jego zawarcia...

Na pewno chodzi nie tyle o piętrzenie trudności, ile o uświadomienie wagi zawarcia sakramentalnego małżeństwa. Właśnie: sakramentalnego małżeństwa, a nie „ślubu w kościele”. Odnoszę wrażenie, że to się w jakimś stopniu dokonuje. Część ludzi rezygnuje z sakramentu małżeństwa, ponieważ nie ma wiary, a jednocześnie coraz częściej przed ołtarzem stają ci, którzy wiedzą, po co przychodzą. Zmniejszają się nacisk tradycji i tęsknota wyłącznie za białą suknią i całą tą, piękną skądinąd, zewnętrzną otoczką.

Zwiększa się świadomość, że jest to akt wiary?

Tak. Bo jeśli mówimy o kryzysie małżeństwa i rodziny, to dotyczy on przede wszystkim wiary. Kierując się wiarą, mąż i żona łatwiej potrafią dostrzec problem w sobie, a nie w „drugiej połówce”, i przede wszystkim w małżeńskiej i rodzinnej codzienności otwierają się na Bożą pomoc oraz na wieczność.

No właśnie – wieczność... Pamiętam, jak kiedyś – przez formację we wspólnocie Domowego Kościoła – dotarło do mnie, że moją rolą jako męża jest pomóc żonie w tym, aby była zbawiona... Amen – niech tak się stanie!

Piękne... Taka perspektywa ustawia wszystko we właściwej hierarchii. W naszym życiu jest wiele spraw ważnych, o które można i trzeba zabiegać, ale trzeba też pamiętać o tej jednej, najważniejszej – o zbawieniu. Moim zdaniem, sporo nieporozumień, które dotyczą małżeństwa i rodziny, zaczyna się od braku wiary.

Gdy papież Franciszek ogłaszał Rok Rodziny, zapowiedział, że będzie on „kontynuacją procesu synodalnego”. Pamiętamy, że zarówno obrady synodu, które poprzedziły ukazanie się Amoris laetitia, jak i sama adhortacja posłużyły jako punkt wyjścia do różnych interpretacji nauczania Kościoła na temat małżeństwa. Dodajmy – niekiedy mocno różniących się między sobą, a czasem wręcz w widoczny sposób sprzecznych z Ewangelią i dotychczasową nauką Kościoła. Czy można się obawiać narastania tego zamętu?

Owe nieporozumienia to efekt oderwania adhortacji od wiary przeżywanej jako relacja z Bogiem. Synodalność, tak bardzo zaakcentowana przez Franciszka, miała służyć wymianie poglądów w duchu wiary i troski o Kościół. Wydaje mi się, że Ojciec Święty chce się po pięciu latach przekonać, jaki wpływ Amoris laetitia wywarła w Kościele na świadomość, czym jest małżeństwo, oraz na samą praktykę. Spodziewam się, że w Roku Rodziny wczytamy się na nowo w treść adhortacji, zaś poszczególne episkopaty będą miały szansę pokazać, jak na ich terenie wygląda kondycja małżeństw i rodzin oraz jak realizują duszpasterstwo rodzin.

Czy Ksiądz Biskup uważa, że Amoris laetitia rzeczywiście dała powód do różnych interpretacji?

To nie jest dokument, który by coś rozstrzygał na zasadzie: „to wolno – tego nie wolno”. Amoris laetitia to przede wszystkim próba pozytywnego spojrzenia na rodzinę, to wskazanie kierunku i zachęta do radosnego przeżywania miłości w rodzinie. To również zaproszenie do wyruszenia w drogę, która otwiera na łaskę, ale niekiedy może prowadzić do bolesnych, niewygodnych wniosków, gdyż nie potwierdzi naszych przyzwyczajeń, wyobrażeń i pragnień.

Gdzie jest „złoty środek” między stanięciem w prawdzie o nierozerwalności małżeństwa a miłosiernym towarzyszeniem tym, którzy znaleźli się – jak to ujmuje adhortacja – w „sytuacjach nieregularnych”, czyli są po rozwodach, żyją w powtórnych związkach cywilnych lub konkubinatach?

To określenie nie jest zbyt szczęśliwe. My nie chcemy szukać „złotego środka”, lecz chcemy stanąć w prawdzie o małżeństwie i rodzinie – prawdzie wypływającej z Ewangelii.

A czy samo sformułowanie: „sytuacje nieregularne” już nie jest takim szukaniem językowego „złotego środka”?

Trzeba głosić prawdę, nawet trudną, bolesną, ale prawdę, gdyż tylko ona pomaga, tylko ona wyzwala. Oczywiście, trzeba to robić delikatnie, z miłością, ale rzeczy trzeba nazywać po imieniu. Logika miłosierdzia nie może odrzucać prawdy, ale przynagla, aby nikogo definitywnie nie odrzucać, lecz pomagać poranionym i grzesznym. Pomoc polega nie na przymykaniu oka na grzech, ale na podnoszeniu z grzechu.

Jak zatem pomagać osobom rozwiedzionym? Jest ich coraz więcej.

Zgodzi się Pan z tym, że te „sytuacje nieregularne”, związane z rozpadem wcześniejszego małżeństwa sakramentalnego, są bardzo różne: czasem zawinione, i to bardzo, a niekiedy nie. Powiedzmy też, że tylko część osób pozostających w tych „sytuacjach nieregularnych” to ludzie autentycznie spragnieni Boga, którzy szukają miejsca w Kościele, którym zależy na integracji. A skoro, mimo trudności, chcą być blisko Boga, trzeba im pomóc i otoczyć ich opieką. Kościół nie może się ograniczyć do powiedzenia: „zgrzeszyliście”. Trzeba się pochylić nad każdym przypadkiem z osobna i pomóc tym, których ścieżki uległy poplątaniu, w otwarciu się na głos Boga. W jaki sposób? Każda sytuacja wymaga towarzyszenia i rozeznania. Gdyby istniały uniwersalne rozwiązania, to pewnie papież opisałby je w Amoris laetitia, a tego nie uczynił.

A propos służenia prawdzie. Jak Ksiądz Biskup ocenia dokument wydany w 2009 r. przez Konferencję Episkopatu Polski, zatytułowany Służyć prawdzie o małżeństwie i rodzinie? Dokument przeszedł niezauważony, dziś mało kto o nim pamięta. A mógłby – tak mi się wydaje – zostać bardzo owocnie wykorzystany w duszpasterstwie...

Reklama

Jest on dostępny nie tylko w wersji drukowanej, ale też na stronie Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin (www.kodr.pl , zakładka „Nauczanie Kościoła”). To jest bardzo cenny, obszerny i ponadczasowy dokument, zawierający materiał na wiele katechez. Zachęcam do uważnej lektury.

Na zakończenie zapytam w imieniu niezliczonych niedowiarków: dlaczego warto się żenić i wychodzić za mąż?

To chyba raczej ja powinienem zapytać Pana (śmiech). Moja odpowiedź jako duszpasterza będzie teoretyczna, choć zawsze mogę mieć odniesienie do tego, co zaobserwowałem w domu rodzinnym i dostrzegam u innych. A tak serio i krótko: ponieważ jest to piękna, wzniosła i realna, bliska konkretowi życia droga do świętości. W niej można odkryć jedną z największych tajemnic: że szczęście bierze się nie z tego, co mogę dostać, tylko – paradoksalnie – z tego, co daję drugiej osobie. Małżeństwo i rodzina to wspólnota miłości, stwarzająca szansę rozwoju w tym właśnie kierunku: wydobycia z każdego piękna jego człowieczeństwa...

...i „zapracowania” na niebo.

2021-03-09 12:27

Ocena: +5 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Opole: Szkoła Letnia „Czy rodzina ma przyszłość?”

[ TEMATY ]

rodzina

Wiesław Ochotny

W dniach 4-13 maja odbywa się na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego międzynarodowa Szkoła Letnia „Czy rodzina ma przyszłość? – Doświadczenia krajów po transformacji”.

Szkoła zorganizowana została w ramach europejskiego programu wymiany akademickiej CEEPUS przez Instytut Nauk o Rodzinie Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego. Studenci i wykładowcy z Czech, Słowacji, Słowenii, Węgier i Polski uczestniczą w wykładach i konwersatoriach, poznając wieloaspektowo sytuację rodziny współczesnej w krajach po transformacji.
Szczególna uwaga skupiona jest na problematyce demograficznej i reprodukcyjnej, mi.in ze wzgl. na fakt, że Opolszczyzna jest Specjalną Strefą Demograficzną. Do głosu dojdzie problematyka socjologiczna, psychologiczna, ustawowo-parlamentarna, medialna, społeczna, bioetyczna i teologiczna w odniesieniu do rodziny.
Zadaniem Uczestników będzie – poza aktywnym kształtowaniem zajęć – przygotowanie podsumowującej prezentacji multimedialnej, zbierającej wyniki wspólnych badań i propozycje rozwiązań. W programie przewidziano zarówno spotkanie w Urzędzie Marszałkowskim i w Diecezjalnej Fundacji Ochrony Życia, jak i poznawanie wspólnych korzeni, w czasie zwiedzania zamku w Kamieniu Śl., modlitwy w starym opactwie w Rudach Wlk. i podziwiania polichromii drewnianego kościoła w Sierakowicach.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Matka przyszła do swoich dzieci

– Mamy w parafii piękne rodziny. One są naszą radością – powiedział Niedzieli ks. Witold Bil, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Kurowie.

Parafia, 21 kwietnia przeżyła Nawiedzenie obrazu Matki Bożej Częstochowskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję