Reklama

Niedziela Małopolska

Diecezja Tarnowska

Władysław – Żołnierz Niezłomny

Był uczestnikiem Ruchu Oporu w Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych. Został zastrzelony przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.

Niedziela małopolska 9/2021, str. IV

[ TEMATY ]

Tarnów

żołnierze niezłomni

Archiwum Piotra Bukowca

Władysław Bukowiec – jeden z ostatnich Żołnierzy Wyklętych Ziemi Limanowskiej

Władysław Bukowiec – jeden z ostatnich Żołnierzy Wyklętych Ziemi Limanowskiej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Władysław Bukowiec, ps. „Stal”, którego 100. rocznica urodzin przypada 2 marca, żył w Żmiącej, położonej nieopodal Laskowej, w Beskidzie Wyspowym. Los Władysława może być przykładem bezwzględnej walki, z jaką sowiecka władza wprowadzała na ziemiach polskich swoje prawa po zakończeniu II wojny światowej. – Zastanawiam się do tego czasu, jak to się mogło stać, że bracia Władysław i Kazimierz tak się zaangażowali w walkę z nowym okupantem – przyznaje sołtys Żmiącej Piotr Bukowiec – bratanek zamordowanego przez UB w 1950 r. Władysława i syn Kazimierza. Przypomina, że bracia należeli w czasie okupacji hitlerowskiej do AK i informuje, że inspiratorem powstania antysowieckiej organizacji był Ludwik Zelek.

Oddział Zelka

O roli, jaką odegrał Zelek, napisała Małgorzata Bukowiec ze Żmiącej w pracy konkursowej poświęconej tajnej organizacji (nazywanej Wojskiem Generała Andersa). Autorka zanotowała: „Twórcą grupy i dowódcą był Ludwik Zelek, który (...) po wojnie wyjechał do Krakowa i rozpoczął studia na UJ. (...) W Krakowie nawiązał on kontakt z NSZ lub WiN i, przyjeżdżając na niedziele i święta, zaczął tworzyć organizację niepodległościową”. UB śledziło studenta, który przerwał naukę i podjął pracę nauczyciela. Nie zrezygnował jednak z walki o wolną Polskę. W trakcie akcji, przeprowadzonej w domu Jelonka (mieszkaniec Laskowej prowadził agitację prokomunistyczną), Zelek został postrzelony. Zamordowano go, po ciężkim przesłuchaniu z 3 na 4 lutego 1947 r., na posterunku UB w Limanowej, po czym ciało zakopano w rowie. Wykopane potajemnie zwłoki zostały przeniesione na cmentarz w Limanowej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Po tej tragedii przywódcą grupy został Władysław Bukowiec, który zamieszkał w znajdującej się w lesie ziemiance, gdzie ukrywali się z nim: Kazimierz Augustyn, Stanisław Salabura, Jan Zając, Wincenty Bukowiec i Wideł. UB szukała ich nieustannie. Dziś, gdy nadal próbuje się z żołnierzy walczących z sowiecką władzą zrobić bandytów, warto przytoczyć opinię Małgorzaty Bukowiec, która tak charakteryzuje ukrywających się mężczyzn: „wszyscy członkowie tego oddziału byli bardzo głęboko wierzący, związani z Kościołem katolickim, nosili różańce i okresowo spowiadali się. Ich głównym wrogiem byli komuniści, których uważali za nowych i jeszcze gorszych okupantów, gdyż niszczyli nawet ludzkie sumienia”.

Reklama

Autorka powołuje się w pracy m.in. na relację najmłodszego z braci Bukowców, który został księdzem (śp. ks. Jan Bukowiec był kapłanem przez 60 lat, wybudował kościół w Limanowej-Sowlinach – przyp. red.). To on opowiedział historię, która wydarzyła się w marcu 1950 r., kiedy funkcjonariusze UB otoczyli znajdujący się pod lasem dom, po donosie, że tam ukrywają się poszukiwani. W domu spotkali Stanisława Salaburę i Władysław Bukowca. Autorka konkursowej pracy zapisała: „Na zadane przez nich pytanie, kim są obecni młodzi mężczyźni, gospodyni odparła, że to jej synowie. Ponieważ funkcjonariusze UB nie znali twarzy poszukiwanych, chcieli ich zatrzymać do weryfikacji ich tożsamości. Wtedy Władysław Bukowiec powiedział, że musi przed wyjściem przynieść matce siano dla zwierząt i funkcjonariusze wyrazili na to zgodę i on oddalił się do stodoły, a widząc, że nie jest śledzony, zbiegł do lasu i chcąc pomóc koledze, oddał strzał z pistoletu w powietrze, powodując zamieszanie”. Brawurowa ucieczka Władysława ośmieszyła, ale i rozwścieczyła funkcjonariuszy UB i MO z tego terenu.

Łapanki, aresztowania

Piotr Bukowiec przyznaje, że dla mieszkańców Żmiącej to były bardzo ciężkie czasy. – Tutejsi ludzie dostali od komunistów w łeb – stwierdza dosadnie i dodaje: – Prawie pół Żmiącej siedziało za tych chłopaków, za to, że im sprzyjali, że ich czasem przechowali, że im coś do jedzenia dali. Były łapanki, aresztowania, przetrzymywanie ludzi całymi tygodniami. A wszystko po to, aby dorwać tych chłopaków. Sołtys Żmiącej odnosi się także do kolaborantów. Zauważa: – Byli i tacy, którzy donosili, jak wszędzie. Po wojnie była tu na wsi wielka bieda, a ludzi dużo. Oni często nie mieli za co żyć. To jak tam komu dali parę groszy na piwo czy flaszkę, to się niektórzy na to uchciwili.

Reklama

Małgorzata Bukowiec napisała: „Rodzina Władysława Bukowca doznała wielu szykan. W ich domu dokonywano licznych, szczegółowych rewizji, w trakcie których funkcjonariusze bili i grozili nieletniemu Janowi, usiłując uzyskać od niego informację o miejscu ukrycia się jego brata Władysława. Doszczętnie kilka razy rujnowano dom oraz wyrzucano całą zawartość stodoły na podwórze. Inwigilowano również całą wieś, wielokrotnie organizując rewizje i kotły, co doprowadzało do dezorganizacji życia”.

Działania zmierzające do ujęcia „wrogów” się nasilały. 10 września 1950 r. funkcjonariusze UB i MO z Ujanowic zorganizowali zasadzkę przy bunkrze. – Wujek Władek został śmiertelnie postrzelony serią z automatu w klatkę piersiową – informuje Piotr Bukowiec, któremu historię opowiadał jego ojciec. I kontynuuje: – Funkcjonariusze przybyli do rodzinnego domu mojego ojca i polecili mu, aby pojechał z nimi do lasu po zwłoki Władysława. Z kolei ks. Jan Bukowiec wspominał, że w chwili śmierci Władysław miał w jednej ręce zaciśnięty różaniec, na którym się modlił. Ponoć ostatnie słowa, które miał wypowiedzieć, brzmiały: „Jezus, Maria, Józef – ratuj”.

Pamięć o Wyklętych

Funkcjonariusze zaprezentowali śmierć Władysława Bukowca jako wielki sukces w umacnianiu komunizmu. Nie wydali rodzinie ciała zamordowanego. Nie zgodzili się także na jego pogrzeb, obawiając się patriotycznej manifestacji, do jakiej doszło w 1949 r. na pogrzebie Wincentego Bukowca, kuzyna Władysława. – Po śmierci wujka Władka tatę i jego siostrę Helenę osadzono w najcięższych więzieniach, m.in. na Montelupich w Krakowie, we Wronkach, a także w obozach pracy, a uwolniono ich w 1956 r. – podkreśla sołtys Żmiącej.

Z inicjatywy ks. Jana Bukowca na początku lat 90. XX wieku w miejscu, gdzie znajdował się bunkier, postawiono krzyż upamiętniający śmierć Władysława. Małgorzata Bukowiec, podkreślając zaangażowanie ks. Jana, napisała: „to właśnie w Żmiącej (...) zapoczątkowano obchody święta Żołnierzy Wyklętych, (...) w dniu 12 września 2010 r. odbyła się uroczysta Msza św. w intencji pomordowanych bohaterów podziemia antykomunistycznego oraz przeprowadzony został uroczysty pochówek z ziemią i prochami poległych z rodziny Bukowców”. – Ksiądz Jan chciał jeszcze przed śmiercią zrobić bratu pogrzeb, ale nie udało się odnaleźć ciała wujka Władka – przyznaje Piotr Bukowiec i dodaje, że IPN ma w planach poszukiwanie zwłok zmordowanego przez UB.

2021-02-23 11:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Projekt Kazachstan

Niedziela Plus 13/2023, str. IV

[ TEMATY ]

Tarnów

Ewa Biedroń

Ks. Cezary Paciej – tarnowski misjonarz pracuje w Kazachstanie od 12 lat

Ks. Cezary Paciej – tarnowski misjonarz pracuje w Kazachstanie od 12 lat

Kościół katolicki jest tu mniejszością. Misjonarze w Kazachstanie głoszą Ewangelię i wychodzą do ludzi z dziełami miłosierdzia.

W Kazachstanie jest ponad sto katolickich parafii, w których posługuje ok. 90 księży, a jest to terytorium dziewięć razy większe od Polski – opowiada tarnowski misjonarz ks. Cezary Paciej.

CZYTAJ DALEJ

Wałbrzych. Złoty jubileusz ks. kan. Stanisława Wójcika

2024-04-23 20:30

[ TEMATY ]

Wałbrzych

bp Ignacy Dec

św. Wojciech

jubileusz kapłaństwa

ks. Stanisław Wójcik

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Mszy św. odpustowej 23 kwietnia przewodniczył świętujący złoty jubileusz ks. kan. Stanisław Wójcik

Mszy św. odpustowej 23 kwietnia przewodniczył świętujący złoty jubileusz ks. kan. Stanisław Wójcik

Tegoroczny odpust w wałbrzyskiej parafii świętego Wojciecha, był wyjątkową sposobnością do dziękczynienia za 50 lat kapłaństwa ks. kan. Stanisława Wójcika, proboszcza miejscowej wspólnoty w latach 2006-23.

Mszy świętej, w której uczestniczyli licznie kapłani, przyjaciele i parafianie, przewodniczył we wtorek 23 kwietnia sam jubilat, a homilię wygłosił biskup senior Ignacy Dec. Kaznodzieja zainspirowany czytaniami mszalnymi i życiem św. Wojciecha, podkreślił przesłanie wiary, cierpienia i świadectwa Chrystusowego.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje" DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję