Staram się kilka razy w roku być za dalszą lub bliższą granicą, poznawać nieznany świat. Pandemia namieszała, a późniejsze apele czynników rządowych, żeby dać zarobić rodzimym hotelarzom, restauratorom, branży turystyczno-wypoczynkowej RP, przyjąłem ze zrozumieniem, ale i rezerwą. Mój wewnętrzny głos odesłał mnie do książki Przylipiaka, bym przypomniał sobie, jak to było i jakby to mogłoby być. Niesympatyczne wspomnienia, choć dotyczyły młodości, gdy jeszcze w kościach nie łamało. A dotyczyły letniego wywczasu i wolnych... niedziel. Soboty długo w PRL były robocze, trzeba było budować socjalizm. Odpoczywało się, jak się dało i gdzie się dało. Przylipiak ciekawie o tym opowiada i pokazuje unikatowe zdjęcia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu