Reklama

Sylwetki

Ksiądz z wyrokiem

Sługa Boży ks. Roman Kotlarz jest postacią poza Radomiem prawie nieznaną. Poświęcony mu film „Klecha” może to zmienić

Niedziela Ogólnopolska 35/2019, str. 44-45

[ TEMATY ]

wspomnienia

stock.adobe.com

Ks. Roman Kotlarz grany przez Mirosława Bakę.

Ks. Roman Kotlarz grany przez Mirosława Bakę.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Komunistyczna bezpieka inwigilowała ks. Kotlarza przez całe lata. Ale za szczególnie niebezpiecznego wroga uznano go, gdy w czerwcu 1976 r. błogosławił uczestników protestów w Radomiu, a potem głosił kazania, w których upominał się o prawa robotników.

Wielokrotnie bity przez tzw. nieznanych sprawców na plebanii w podradomskim Pelagowie zmarł 18 sierpnia, niecałe dwa miesiące po Czerwcu ’76 – nieprzypadkowo jest uznawany za jedną z ofiar tamtych wydarzeń. W końcu ubiegłego roku rozpoczął się proces jego beatyfikacji.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Postać wraca

Jacek Gwizdała, reżyser „Klechy”, o wszczęciu procesu dowiedział się rok po rozpoczęciu zdjęć do filmu. Postać ks. Kotlarza chodziła za nim od lat; usłyszał o nim dwadzieścia parę lat temu, gdy produkował dokumentalny tryptyk „Miasto z wyrokiem” – o przyczynach, przebiegu i skutkach wydarzeń 1976 r. w Radomiu.

– Postać księdza była nieznana. A był, jak to określam, pierwszą sutanną na proteście robotniczym w Polsce. Nie było takiego księdza w 1956 r. w Poznaniu ani w 1970 r. na Wybrzeżu. W Radomiu pojawił się ksiądz z wiejskiej parafii w Pelagowie – mówi Jacek Gwizdała.

Dokument „I cicho ciało spocznie w grobie” z 1999 r. skupiony był na posłudze i śmierci księdza. Jeszcze nie było mowy o fabule; gdy jednak kilka lat temu Gwizdała reżyserował film „Kamień” o zapomnianym Czerwcu ’76, historia ks. Romana wróciła. – Stał się dla mnie ważną postacią, która wyprzedziła epokę Solidarności – przyznaje reżyser. – To był wielki kapłan, a jednocześnie prawdziwy duszpasterz, który opiekował się swoimi owieczkami.

Wiara i krzyż

Potrafił zjednywać sobie sympatię ludzi. Kazania wygłaszał prostym językiem, w sam raz dla przeciętnego wiernego. Młodych ludzi otaczał opieką, uczył ich nie tylko modlitwy, ale także np. posługiwania się nożem i widelcem. Upowszechniał wiedzę, szczególnie historyczną, której próżno było szukać w podręcznikach.

Reklama

Bronił też wiary i krzyża, gdy mówił o sprawach niewygodnych dla władz. Ostrzegał, że rząd, który prześladuje Kościół, długo nie powojuje. Zdarzało się, że zwierzchnicy, chcąc uniknąć konfliktów z miejscowymi władzami, wnioskowali o przeniesienie go do innych parafii.

Gdy trafił do Pelagowa, konflikty z władzami nie ustały. W 1970 r. wszczęto nawet postępowanie w związku z jego działalnością, rzekomo szkodliwą dla państwa. To, co najgorsze, zdarzyło się dopiero, gdy w końcu czerwca 1976 r. w Pelagowie pojawili się esbecy z grupy „D” – tajnej specjalnej jednostki do walki z Kościołem metodami mniej konwencjonalnymi.

Jest prawie pewne, że śmierć ks. Kotlarza to skutek działań esbeków. Został on brutalnie pobity, a wszystko miało wyglądać na bandycki napad. Według prokuratury, duchownego pobili nieżyjący już funkcjonariusze. Jacek Gwizdała uważa, że gdyby zabójców złapano i skazano, to żyliby ks. Jerzy Popiełuszko i inni duchowni, którzy zostali zabici przez „nieznanych sprawców”. Nie odważono by się ich zabić.

Był tylko ksiądz

Nie było jeszcze KOR-u, ROPCziO, Solidarności, był samotny ksiądz z wiejskiej parafii pod Radomiem, który potrafił przeciwstawić się władzy. Przypadkowo natknął się w Radomiu na pochód robotników, którzy wyszli z zakładów w proteście przeciw podwyżkom cen żywności. Ze stopni kościoła Świętej Trójcy pobłogosławił demonstrantów.

Miał odwagę pobłogosławić protestujących, a potem opowiedzieć o tym z ambony. To przesądziło o jego losie. Na zachowanym, spisanym przez bezpiekę, tekście kazania ks. Kotlarza naniesiono notatkę, by przekazać go płk. Zenonowi Płatkowi, szefowi grupy „D” w IV Departamencie MSW. Oznaczało to wyrok na kapłana.

Ksiądz okazał się – według wiedzy Jacka Gwizdały – jedyną postacią w Kościele, która upominała się z ambony o prześladowanych robotników. W 1981 r. Solidarność jako warunek porozumienia się z komisją rządową postawiła wyjaśnienie śmierci ks. Kotlarza. Mieczysław Rakowski, jako wicepremier w ówczesnym rządzie Wojciecha Jaruzelskiego, nie wyraził na to zgody. Musiał znać kulisy tej sprawy.

Reklama

Pierwsze śledztwo w sprawie śmierci ks. Kotlarza wszczęto w 1976 r. Dotyczyło ono jednak... rozpowszechniania nieprawdziwych informacji o tej śmierci i było skierowane przeciwko Jackowi Kuroniowi, który działał w KOR. W 1980 r. o. Hubert Czuma SJ zgłosił sprawę do prokuratury. W tamtej atmosferze jej wyjaśnienie nie było wykluczone.

Cechy „Mistrza”

Po wprowadzeniu stanu wojennego sprawa została umorzona. Co ciekawe, decyzję uzasadniono niewykryciem sprawców. Mimo to prokurator nie bał się napisać w uzasadnieniu, że ksiądz był bity. – To ważne stwierdzenie. Męczeństwo potwierdzone przez tych, którzy znęcanie się nad księdzem nadzorowali i kryli, chyba zadecyduje o beatyfikacji ks. Kotlarza – zaznacza Jacek Gwizdała.

Za podstawę scenariusza filmu „Klecha” posłużyła powieść „Powiedzcie swoim” Wojciecha Pestki. Reżyser nad fabułą pracował razem z autorem książki. I w niej, i w filmie pojawia się postać „Mistrza” – esbeka, szefa grupy „D”. Ma on cechy kilku osób z tego środowiska.

„Mistrza” zagrał Piotr Fronczewski. Nie trzeba było długo go namawiać. Przeczytał książkę i powiedział: Jedziemy. To on prowadzi nas w filmie przez historię ks. Kotlarza. Odwiedza go postulator procesu beatyfikacyjnego. Z tej rozmowy przenosimy się w lata 70. ubiegłego wieku i dowiadujemy się o działalności ks. Kotlarza, jego życiu, o tym, jak był inwigilowany, bity i prześladowany.

Szkolne śledztwo

Konsultantem twórców filmu jest ks. dr Szczepan Kowalik, który, jak sam twierdzi, przez większość życia był blisko związany z postacią sługi Bożego. W końcu lat 90. razem z kilkoma kolegami z VI LO w Radomiu przygotował na konkurs Ośrodka KARTA pracę o ks. Kotlarzu. Konkurs wygrali, a praca miała spory wpływ nie tylko na śledztwo. – Rozmawialiśmy z milicjantem, który opisał swoją libację z kolegami z resortu. Jeden z nich przyznał się, że jako ostatni bił ks. Kotlarza – mówi ks. Kowalik. – Milicjant potwierdził to w prokuraturze. Choć, jak się okazało, esbek już nie żył, znacznie zbliżyliśmy się do prawdy o śmierci księdza. Najpewniej znamy nazwisko tego, który zabił.

Reklama

Praca i postać ks. Kotlarza miały wielki wpływ także na dalsze życie Szczepana Kowalika. W dużym stopniu przyczyniły się do podjęcia przez niego studiów historycznych, a także do odkrycia powołania i do wstąpienia do seminarium duchownego.

Do dziś postać ks. Kotlarza jest obecna w życiu ks. Kowalika. Kończy on kolejną publikację nt. księdza, znalazł się też w składzie specjalnej beatyfikacyjnej Komisji Historycznej, która bada okoliczności i gromadzi dokumenty związane z życiem i męczeństwem księdza z Pelagowa.

Pelagów w Sadkowie

Ekipa filmowa starała się dbać o szczegóły także w scenografii. Dawny drewniany kościół w Pelagowie został rozebrany, teraz stoi tam nowy. Ale ołtarz, prezbiterium, meble z zakrystii się zachowały. Filmowcy przenieśli je do pobliskiego kościoła w Sadkowie, który „grał” świątynię w Pelagowie. Filmowy ksiądz posługuje więc przy autentycznym ołtarzu, dotyka autentycznego kredensu.

– Do Radomia wjeżdżam na motorowerze, mijam grupy młodzieży, a potem dostrzegam robotników na wózkach – opowiadał dziennikarzom grający ks. Kotlarza Mirosław Baka. – Potem to wszystko przeradza się w protest, ludzie zaczynają krzyczeć: „Chcemy chleba!”, a ja wchodzę na stopnie kościoła i zaczynam ich błogosławić... Byłem szczerze wzruszony. Mam nadzieję, że te emocje udało się przenieść na ekran.

Premiera filmu odbędzie się wiosną przyszłego roku. Opóźnienie wynika z tego, że nie wszystkie instytucje, które to obiecały, dały pieniądze. Niektóre zaczęły kwestionować wymowę filmu. Koproducentem „Klechy” jest radomska Kuria. – To pozwoliło nam przebrnąć przez kłopoty, także finansowe – podkreśla reżyser. – Co ważne, nasi partnerzy rozumieją, że nie da się dziś zrobić o Kościele filmu cukierkowego, na kolanach.

Reklama

„Klecha” na „Kler”?

O ks. Kotlarza upomniał się w 1977 r. abp Karol Wojtyła – ogólnie w Błotnicy, w czasie koronacji Matki Bożej Błotnickiej, a w 1991 r. – już jako papież Jan Paweł II – wprost w Radomiu. Kapłan z Pelagowa długo jednak pozostawał w cieniu, co Jacek Gwizdała tłumaczy ostrą akcją dezinformacyjną SB, która miała na celu podważenie moralnego prowadzenia się księdza. Ciągnęło się to przez 20 lat.

„Klecha” ma nie tylko upamiętnić ks. Romana Kotlarza i protest z Czerwca 1976 r., ale też być hołdem złożonym kapłanom, którzy byli doświadczani w czasach PRL.

„Tym to ważniejsze – czytamy w eksplikacji – że wiele skrytobójczych mordów i śmiertelnych przypadków pobicia i torturowania kapłanów niekryjących swego negatywnego stosunku do komunistycznej władzy nie zostało do dzisiaj wyjaśnionych”.

Film nie jest – jak to mówiono kilka miesięcy temu – odpowiedzią na osławiony „Kler” Wojciech Smarzowskiego. Chyba że ktoś tak chce go odczytać. – Nie wiedzieliśmy, że taki film powstaje – podkreśla Jacek Gwizdała. O „Klerze” usłyszeliśmy, gdy kończyliśmy zdjęcia do „Klechy”.

2019-08-27 12:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Biskup Franciszek Musiel, jakiego pamiętam

Niedziela częstochowska 49/2012, str. 2

[ TEMATY ]

wspomnienia

biskup

Archiwum Archidiecezji Częstochowskiej

Bp Franciszek Musiel (14. 01. 1915 – 02. 12. 1992)

Bp Franciszek Musiel (14. 01. 1915 – 02. 12. 1992)

2 grudnia tego roku mija 20. rocznica śmierci bp. Franciszka Musiela. Z tej też okazji zamieszczamy wspomnienie jednego z jego wychowanków

Ilekroć przejeżdżam w Częstochowie ul. J. Słowackiego koło kościoła Najświętszej Maryi Panny Zwycięskiej, zawsze wspominam ks. Franciszka Musiela, który po długich zmaganiach z ówczesnymi władzami uzyskał pozwolenie na jego budowę w roku 1975. Widzę go, jak razem z robotnikami-woluntariuszami przewozi beton taczkami na coraz wyższe, kolejne poziomy wznoszonej świątyni.

CZYTAJ DALEJ

Triduum Paschalne - trzy najważniejsze dni w roku

Niedziela legnicka 16/2006

Karol Porwich/Niedziela

Monika Łukaszów: - Wielkanoc to największe święto w Kościele, wszyscy o tym wiemy, a jednak wielu większą wagę przywiązuje do świąt Narodzenia Pańskiego. Z czego to wynika?

CZYTAJ DALEJ

Nuncjusz Apostolski w Wielki Czwartek: Każdy dobry uczynek względem drugiego człowieka jest posługą mycia nóg

Każdy dobry uczynek względem drugiego człowieka - zwłaszcza cierpiącego i tego, który nie cieszy się wielkim poważaniem - jest posługą mycia nóg. Do tego właśnie wzywa nas Pan: uniżyć się, nauczyć się pokory i odwagi dobroci - mówił Nuncjusz Apostolski w Polsce abp Antonio Guido Filipazzi w homilii Mszy św. Wieczerzy Pańskiej, której przewodniczył w Sanktuarium Narodowym św. Andrzeja Boboli w Warszawie.

Nuncjusz Apostolski przypomniał, że Mszą św. Wieczerzy Pańskiej rozpoczyna się święte Triduum Paschalne. „Na początku świętego Triduum prośmy przede wszystkim o łaskę głębokiego poruszenia serc wielkością tajemnic, które są celebrowane w tych dniach. Prośmy o łaskę przeżycia tych tajemnic dogłębnie i duchowo, a nie szybko i powierzchownie” - zaznaczył.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję