Reklama

Felietony

Andrzej Brenner wraca

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na jesieni ukaże się trzecia część mojego powieściowego cyklu o Andrzeju Brennerze. Po „Smaku wojny” i „Wieży komunistów” teraz pora na czas, który nas już bezpośrednio – po Smoleńsku – dotyka. Trzecia część będzie nosiła brutalny tytuł „Szlag trafił”. O czym będzie? O nas, o naszej Polsce, o naszym czasie. Czy sobie z tym czasem radzimy, czy stać nas na więcej niż ludzi z PRL-u?

Oto początkowy fragment nowej powieści:

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Stary człowiek bezszelestnie wstał z fotela. Prężnym, żołnierskim krokiem podszedł do okna. Usłyszał dziś to, o czym intuicyjnie wiedział od dawna. Jest chory, prawdziwie i śmiertelnie. Jego osobisty lekarz generał lejtnant Anatolij Perewedencew oświadczył mu wprost: „Może rok, może 18 miesięcy”. To, co może być dalej, nie miało żadnego znaczenia. Taki jest ludzki los. Nie jesteśmy nieśmiertelni. Stojąc przy oknie, przymknął powieki i myślami odpłynął w przeszłość. Pierwszy zapamiętany przez niego obraz w dzieciństwie to wypełniona setkami zegarów pracownia ukochanego dziadka Franza, niemieckiego zegarmistrza, po którym odziedziczył dokładność w działaniu i zegarmistrzowską precyzję w dążeniu do celów. Rodziców właściwie nie pamiętał – odeszli, jak był jeszcze dzieckiem. Jego nową rodziną stała się organizacja, do której przystąpił, jak wielu jego rówieśników. Dzieci swoich czasów.

„Już nigdy nie będę głodnym” – to było jego wielkie marzenie i drugie mniejsze kompletnie nierealne w jego sytuacji: wypłynąć na morza i oceany. Zobaczyć Nowy Orlean, odbyć podróż śladami swojego idola Tomka Sawyera po jego rzece Missisipi i dalej na północ ku Wielkim Jeziorom Kanadyjskim. Cele osiągał stopniowo. Został marynarzem i pływał po rzece. Była to jednak inna rzeka. Rzeka bezkresna, zimna i imperialna. Tak o niej myślał zawsze. Z Sawyera zostało mu coś jeszcze. Najpierw jako samouk, a potem już jako członek złowrogiej organizacji, opanował język ojczysty Tomka Sawyera w stopniu perfekcyjnym. Używając eksperymentalnych technik głębokiej hipnozy, całkowicie zgubił specyficzny rosyjski akcent, czym wywoływał zdumienie nawet wśród profesjonalnych kremlowskich native speakerów.

Reklama

Marzenia o podróżach z czasem też zaczęły się spełniać, ale jak to z marzeniami bywa, ich realizacja niosła w sobie coś także twardego, o czym nigdy w dzieciństwie nie myślał. Najpierw była to bezkresna i śnieżna Karelia w czasach „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”, a potem – piękne secesyjne miasto nad inną wielką europejską rzeką. Nienawidził tego miasta, tak bardzo jak to miasto nienawidziło jego. Utopił je w morzu krwi i opuścił w przekonaniu, że nigdy więcej w przyszłości nie dopuści do sytuacji, by jego sojusznicy i ideowi przyjaciele – codzienni goście jego ambasadorskiej rezydencji – byli wieszani na miejskich latarniach przez zrewoltowaną hołotę. Nienawidził ich także i obwiniał za wieloletnią chorobę ukochanej żony Tatiany, która jako naoczny świadek budapesztańskiej kontrrewolucji popadła w głęboką i nieuleczalną psychozę...

Co do dalszej przyszłości i losów imperium nie miał złudzeń. Od kiedy jego superagentka Marion Chapman wykradła – zakochanemu w niej bez pamięci – profesorowi Harvardu Wasiliewowi Leontiewowi algorytmy jego słynnych tablic, za które ten amerykański Rosjanin dostał ekonomicznego Nobla, miał najlepsze w jemu współczesnym świecie narzędzia głębokiej analizy zjawisk ekonomicznych i wiwisekcji światowych finansów.

System imperium, zbudowany kosztem milionów bezimiennych ofiar „gułagów”, będzie umierał w konwulsjach. On, w odróżnieniu od swoich geriatrycznych towarzyszy, wiedział to na pewno. Za dziesięć, piętnaście lat nastąpi pełna dekompozycja systemu. Dotychczasowi sojusznicy, i to nie tylko ci skorumpowani eurokomuniści, ale i ci serwilistyczni potakiewicze z Ost bloku, odejdą, wbijając nam nóż w plecy bez słowa wdzięczności. Na to nie możemy pozwolić. Na zmiany będziemy przygotowani. Będziemy zawsze o pięć kroków przed nimi. Stworzymy – jeszcze za mojego życia – równoległe głębokie państwo we wszystkich krajach bloku, w Polsce, Czechosłowacji, wschodnich Niemczech, wszędzie. W Polsce przede wszystkim. Polacy ze swoją obsesją wielkości i prometeizmu są najgroźniejsi.

Reklama

Wiele lat temu, jeszcze jako szef KGB, analizował tzw. „sprawę katyńską”. Autorów decyzji „o ostatecznym rozwiązaniu sprawy polskich oficerów” uznał za „duraków”, ale z całkowicie innych powodów niż mogłaby sobie wyobrazić strona polska. Ta grupa – nieliczna i niegroźna z punktu widzenia optyki imperialnej – była w istocie kwintesencją polskiej tradycji. Byli to potomkowie polskiej szlachty i tradycyjnego mieszczaństwa, a więc ludzie w nowej Polsce do pozyskania i przekupienia za cenę utrzymania części przywilejów i koncesjonowanego udziału w nowej władzy. Trzysta lat wspólnej historii dostarczało na to wymownych dowodów. Szczególnie w sytuacji ewidentnej zdrady interesów Polski przez angloamerykańskich sojuszników już w 1943 r. w Teheranie i potraktowania polskich weteranów przez rząd Jej Królewskiej Mości w Londynie w trakcie defilady zwycięstwa w 1946 r.

Polska jest kluczowa dla tego projektu. Generał Fedorczuk ma wydać rezydenturom KGB w Budapeszcie, Pradze i Berlinie pilny rozkaz rozpoczęcia przez bratnie służby Węgier, Czechosłowacji i Niemiec werbunku tajnej agentury w Polsce. Niech współpracowników szukają wśród opozycjonistów i antykomunistów. Niech posługują się obcą flagą, niech tych ludzi finansują i umożliwiają im, przez naszych agentów, wyjazdy stypendialne w Europie i Stanach Zjednoczonych. Wprowadźmy agenturę do emigracyjnych mediów i wydawnictw.

Reklama

Za dwa lata – jak mnie już nie będzie – moje imperium będzie mieć władzę nieograniczoną i tajną. Władzę głębokiego państwa. Władzę opartą o finanse i masowe media. To moja droga do nieśmiertelności.

Generał Jurij Władimirowicz Andropow – sekretarz generalny KPZR – „Mój Testament”.

Tego tekstu nie napisał Andropow, ale mógł właśnie tak go napisać. Nowa powieść przyniesie kilka odpowiedzi na pytania, które pewnie teraz kiełkują Wam w głowach.

2018-08-21 12:26

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Profetyczność starości

Niedziela Ogólnopolska 7/2020, str. 23

[ TEMATY ]

felieton

Bożena Sztajner/Niedziela

Zaintrygowało mnie to sformułowanie, którego papież Franciszek użył, kiedy przemawiał do uczestników watykańskiej konferencji poświęconej opiece nad ludźmi starszymi. Przyciągnęło to moją uwagę z co najmniej trzech powodów. Pierwszy ma charakter mocno osobisty. Mnie samemu coraz bliżej do starości – o ile Pan Bóg da, oczywiście, dożyć – i coraz częściej o tym okresie myślę, w zmieniających się czasach, w których osobom starszym coraz trudniej nadążyć za młodością, poszukuję jego znaczenia. Drugi powód – tyka nad nami to, co nazywane jest bombą, a czego przejawem jest m.in. pojęcie sandwich generation, odnoszące się do rodziców, którzy późno zdecydowali się na dzieci i w konsekwencji mają pod opieką nie tylko swoje potomstwo, ale także starzejących się rodziców. I wie to każdy człowiek, choć nie wszyscy dopuszczają do siebie myśl o koniecznych następstwach tej sytuacji. O tym, że to problem coraz bliższy, przypomniał GUS – podał mianowicie, że w 2019 r. znowu nas ubyło i że do takiej informacji musimy przywyknąć. Trzeci powód siedzi gdzieś w głowie – to powiedzenie, które zna każdy z nas, że „starość się Panu Bogu nie udała”, co w wersji soft ma podkreślać trudy tego wieku, a w wersji hard skłania do myślenia, iż starzec czy staruszka są niepotrzebnym balastem dla młodego, dynamicznego społeczeństwa.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas w Sosnowcu przeprosił wiernych za każde zgorszenie, które kiedykolwiek spowodowali księża

2024-03-28 23:35

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

flickr.com/episkopatnews

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

- Kościelne postępowanie w bulwersującej sprawie sprzed miesięcy dobiega końca - powiedział abp Adrian Galbas SAC, administrator apostolski diecezji sosnowieckiej sede vacante. W czasie Mszy Wieczerzy Pańskiej, którą odprawił w sosnowieckiej bazylice katedralnej, przeprosił wiernych za każde zgorszenie, które kiedykolwiek spowodowali księża.

- Po podjęciu ostatecznych decyzji, zostanie o nich poinformowana opinia publiczna. Także w sprawie, która w ostatnich dniach spowodowała, że diecezja sosnowiecka znalazła się na czołówkach gazet, jestem zdeterminowany, by wszystko wyjaśnić i adekwatnie zareagować. Proszę przyjąć moje zapewnienie, że nic w tej, jak i w żadnej innej gorszącej sprawie, nie jest i nie będzie zbagatelizowane - powiedział.

CZYTAJ DALEJ

Rozważania na Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego: szatan połknął haczyk

2024-03-28 23:26

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Materiał prasowy

Jak wygląda walka dobra ze złem na zupełnie innym, nieuchwytnym poziomie? Jak to możliwe, że szatan, będący ucieleśnieniem zła, może zostać oszukany i pokonany przez dobro?

Zagłębimy się w niezwykłą historię i symbolikę Hortus deliciarum (grodu rozkoszy) Herrady z Landsbergu (ok. 1180). Ten odcinek to nie tylko opowieść o starciu duchowych sił, ale także głębokie przemyślenia na temat tego, jak każdy z nas może stawić czoła pokusom i trudnościom, wykorzystując mądrość przekazywaną przez wieki.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję