Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Bóg spełnia marzenia

Niedziela zamojsko-lubaczowska 37/2017, str. 4

[ TEMATY ]

wywiad

misje

Archiwum autora

S. Rita i ks. Krzysztof podczas rozmowy

S. Rita i ks. Krzysztof
podczas rozmowy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wakacyjny czas. Skrzyżowały się nasze drogi. Kapłan i siostra zakonna, duszpasterz i misjonarka. S. Rita Barbara Kurdziel, sercanka, w rozmowie opowiedziała mi o swoim powołaniu i o pracy misyjnej na Jamajce i w innych częściach świata.

Ks. Krzysztof Hawro: – Proszę Siostry, dlaczego Jamajka? Jak Siostra tam trafiła?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

S. Rita Barbara Kurdziel: – Było to różnie. Zawsze chciałam jechać na misje, na misję, którą by była służba ludziom czarnoskórym. Pomyślałam o Afryce i tak się stało. Na początku była to Afryka, później też trochę Boliwii i wyszła taka potrzeba, bo 13 lat temu otwieraliśmy nową placówkę na Jamajce. Akurat nasza matka generalna była na wizytacji w Boliwii i zrodził się taki pomysł, że pojadę. No, wola Boża, że trzeba jechać na Jamajkę. Zawsze odpowiadam tak, nie było problemu. Jedynie problem języka, znam język francuski i hiszpański, natomiast angielskiego zero. Ale z pomocą Bożą nauczyłam się trzeciego języka i jakoś się dogadujemy.

– Wybór drogi życiowej i wyjazd na misje to nie jest łatwy wybór, ale słyszymy, że pełnienie woli Bożej to dla Siostry priorytet. Jak wygląda dzień s. Rity na Jamajce?

– Wstajemy raniutko, bo kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje. Więc już od godz. 6 zaczynają się modlitwy. Najważniejsze jest to, by naładować baterie, by zbliżyć się do Tego, który nami kieruje. Po Mszy św. i po śniadaniu zaczyna się praca. Prowadzimy od samego początku, jak tylko tu przyjechałam – ale misja zaczęła się dużo wcześniej – więc prowadzimy taką przychodnię, nazywamy ją kliniką, bo jest to taki mały szpitalik i tu pracujemy od rana do wieczora, dlatego że mamy nieraz 100 osób i więcej, trzeba wszystkich przyjąć. Ludzie przychodzą z bardzo daleka, bardzo, bardzo rano i o 6. już otwieramy ośrodek i oni sobie czekają. Mają swoje modlitwy, jest to kraj niekatolicki. Jest tylko 2 proc. katolików. Ale jest to kraj bardzo chrześcijański. A więc modlitwa wspólna i oczekiwanie na otwarcie kliniki. Jeżeli jest lekarz, to ich przyjmuje, jeżeli go nie ma, musimy zająć się wszystkimi. Ludzie są przyjmowani, otrzymują lekarstwa i wszystko, co potrzebne. Mamy też dużo urządzeń, więc możemy zrobić podstawowe badania typu USG, zmierzyć cukier czy poziom moczu.

Reklama

– W tej pracy Siostra nie jest sama, ktoś Siostrę wspomaga…

– Obecnie jest nas cztery siostry. Zaczynałyśmy w dwójkę. Są trzy siostry z Polski, jedna siostra z USA. Jest to misja prowincji amerykańskiej, a więc mieszane towarzystwo. Mamy też księdza Polaka, jedną wolontariuszkę z Polski i od dwóch lat lekarza wolontariusza z Teksasu.

– Jamajka, jak wspomniała Siostra, nie jest pierwszą placówką misyjną, w której Siostra posługuje. Były inne miejsca. Co je różni albo co łączy?

– Myślę, że łączy je praca dla drugiego człowieka. W 1991 r., kiedy wyjeżdżałam do Zairu, obecnie Kongo, była to praca zupełnie od podstaw, w takim bardzo wielkim buszu, nie miałyśmy tam kontaktu zupełnie ze światem, ale to była taka misja, gdzie trzeba było „przeorać” i myślę, że to była misja przygotowująca do pracy na dalszych odcinkach, w Boliwii dużą część oprócz pracy medycznej zajmowaliśmy się duszpasterstwem. Jest to takie zupełnie inne duszpasterstwo niż u nas. Dużo jest nacisku na ludzi świeckich, ale także do mojej pracy należało odwiedzanie wiosek bardzo odległych. Taka misja trwała 2 lub 3 tygodnie. Byłyśmy daleko od naszej centralnej misji. Płynęło się łódką i myślę, że chyba to najmilej wspominam. Była to naprawdę praca misyjna i przygotowująca do pracy zupełnie innej, gdzie zaczynamy od tego, by ludzie przyjęli chrzest, a nie jest to proste. Trwa to latami, ale w naszej misji, która zaczynała się od 3 osób, mamy już ponad 500 osób i ponad 300 osób się ochrzciło, więc Bóg działa, Duch Święty wieje, kędy chce, a jest to parafia Ducha Świętego.

– Wróćmy teraz na ziemię ojczystą. Zanim były misje, było dzieciństwo i młodość. I w końcu było odkrywanie powołania.

– Tak, to prawda. Pochodzę z samiutkich gór, z Nowego Targu. Tak jak górale muszą sobie radzić w wielu sytuacjach, tak i ja wiedziałam, że będzie trudno, że trzeba będzie myśleć tak troszkę twardo, po góralsku, i już jako mała dziewczynka zawsze myślałam, że właśnie będę zakonnicą. Wiem, że miałam 4 lata, to już opowiadały mi siostry z mojej parafii, wstałam na lekcji religii i powiedziałam, że będę siostrą i pamiętam do dziś bardzo dobrze pewien obrazek. Był to taki obrazek powołaniowy, taki spory, jak to siostry dają dzieciom do rysowania. Był chłopczyk i dziewczynka, i krzyż, a pod spodem była siostra zakonna, ksiądz i tabernakulum. I tak siostra nam wytłumaczyła właśnie powołanie. Myślę, że to najlepiej mi utkwiło. Wtedy od razu wstałam i powiedziałam: – Siostro, ja będę siostrą zakonną i będę pracować daleko stąd, z Murzynkami. Potem przyszły lata młodości. Różnie to bywało, jak u każdego w życiu. Natomiast po maturze zdecydowałam się, chociaż papiery złożyłam na medycynę do Poznania, a moje kroki skierowały się do Klasztoru Sióstr Sercanek w Krakowie. Nie miałam wymaganych dokumentów, by zostać przyjętą, ale Bóg to jakoś pozałatwiał i zostałam przyjęta. W moim życiu zakonnym nie było nawet marzenia o wyjeździe, dlatego że to były l. 80. XX wieku, podejmowałyśmy dużo prac w zakładach pracy, nie mogłyśmy wtedy pracować w szpitalach i zostałam pielęgniarką, więc mi się tutaj troszkę zamknęło, ale w 1991 r. był wyjazd do Zairu i potrzebowali pielęgniarki, tak więc „los padł na Macieja”, zadzwonili, „oczywiście, już jadę”, szybka nauka języka francuskiego i wylądowałyśmy w Afryce.

– Z tego, co Siostra opowiada, można wysnuć wniosek, że od zawsze towarzyszyło Siostrze pragnienie pracy na misjach.

– Myślę, że tak. Bóg spełnia marzenia nawet dziecięce. One się realizują zawsze i wszędzie.

– Teraz jest Siostra w Polsce, na urlopie, ale myślę, że w sercu jest nuta tęsknoty za Jamajką?

– Zawsze. My mówimy: u nas na Jamajce, u nas w domu, chociaż jesteśmy stąd i tym domem jest nasza ziemia ojczysta i tu każdy wraca naprawdę z takim wielkim biciem serca. Gdy lądujemy na ziemi polskiej, to zawsze jest to nasza ziemia, ale mimo wszystko mamy tą drugą ojczyznę i każdy misjonarz chyba to czuje, że tam ktoś na nas czeka i nas woła. Więc jesteśmy tu chwilowo i jedziemy dalej.

– Powróćmy na Jamajkę. Jak wygląda codzienne życie jej mieszkańców?

– Jamajka jest krajem, który znany jest jako przepiękna wyspa, gdzie są bogate hotele i piękne plaże. Jest to naprawdę kraj uroczy i cudny, ale kraj pełny kontrastów. Wystarczy wyjechać z lotniska, gdzie wszyscy lądują i myślą, że to cudowne żyć na Jamajce. Do nas, w głąb lądu, jest to droga 2,5 godz. i zobaczy się zupełnie inną rzeczywistość. Ludzie ci nie mają w ogóle pojęcia, gdzie jest morze i co się dzieje dalej. Natomiast jest to taki rejon Jamajki, gdzie analfabetyzm sięga jeszcze 70 proc. Dzięki programowi nauki pisania i czytania dzieci już umieją pisać i czytać, najgorzej jest z osobami starszymi, tutaj, niestety, już nie możemy tego nadrobić, ale nasza siostra próbuje stworzyć lekcje dla osób starszych. Wstydzą się i trudno im przyjść, jednak coraz więcej ludzi uczestniczy, mając takie zajęcia po południu. Powolutku zaczynają czytać. Jest to kraj, w którym jest słabo rozwinięty przemysł, nie ma żadnych zakładów przemysłowych i jest naprawdę trudno, ludzie nie mogą znaleźć pracy. Jest to niesamowity problem, gdyż w naszym rejonie jest tylko praca sezonowa przy ścinaniu trzciny cukrowej. Od listopada do maja jest praca, natomiast później co zrobić? Trzcinę ścinają w upale, przy 42 stopniach. Pracują mężczyźni, kobiety nie mają żadnej pracy. Jest to problem: jak wysłać dziecko do szkoły, jak zapewnić byt? Ale powolutku angażują się. Mamy też nasz program i ludzie przychodzą, pomagają. Mamy zasadzone orzeszki ziemne, to taka wspólna praca razem i muszą tam się zjawić rodzice, muszą popracować dla swojego dziecka i uczą się bycia razem. To są jeszcze dawni potomkowie afrykańscy, stąd zaciekłości między rodami i to wszystko się odbija. Nasze wioski są już zjednoczone po tylu latach, ludzie przychodzą razem do pracy, nie ma już grup na polu, bo wszyscy pracują razem.

– Z tego, co siostra opowiada, widzę, że życie mieszkańców Jamajki nie jest łatwe, nie jest takie jak nasze. Proszę jeszcze powiedzieć, czy mieszkańcy Jamajki chętnie poznają Chrystusa?

– Myślę, że tak. Dzieje się to przez dzieci, ponieważ parafia bardzo prężnie działa. Są dziecięce kółka, jest program edukacyjny, jest grupa misyjna, grupa młodzieżowa i myślę, że to naprawdę zbliża do Chrystusa wspólnie. Ostatnio miała miejsce taka historia w mojej dziecięcej grupie chrzcielnej. Dziewczynka, która zaczęła chodzić do naszego kościoła, prosiła bardzo o chrzest, roczne przygotowanie wystarczyło, by jej udzielić sakramentu. Na tyle poznała Chrystusa, że garnęła się niesamowicie do Kościoła. Co ciekawe, przyprowadziła na chrzest mamę, tatę, babcię i dziadka. I w tej chwili cała czwórka – a każdy był w innym kościele – od kwietnia zaczęła chodzić do naszego kościoła. Teraz cała rodzina naszej Angel chodzi już do nas na Mszę św. i to nas cieszy. Co niedzielę przyjeżdżają razem z nią, ponieważ u nas ksiądz pracuje jako taksówkarz. Od rana ksiądz musi objechać, mamy dwa busy na misji i ksiądz z pomocą naszych ludzi musi przywieźć z bardzo odległych zakątków ludzi, bo nie ma żadnego innego transportu w niedzielę, nie ma taksówek, więc nie mogą dojechać. Musi ich przywieźć na Mszę św. i odwieźć. Ci ludzie wstają bardzo wcześnie, ok. 4, a nawet wcześniej, przygotowują się na Mszę św. i ok. godz. 8 w danym miejscu jest już ksiądz. Oni, żeby dojść do tego miejsca, muszą zejść z gór i czekać. Jest dużo dzieci, które przyprowadzają swoich rodziców i to jest taka ewangelizacja na Jamajce.

– Jak możemy pomóc misjonarzom z Jamajki?

– Przede wszystkim modlitwą. Ale i materialnie. Z wdowiego grosza tworzą się wielkie dzieła Boże.

2017-09-06 12:18

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Malują dla niepełnosprawnych

Z ks. Piotrem Kosmalą, duszpasterzem osób niepełnosprawnych archidiecezji łódzkiej i proboszczem parafii św. Urszuli Ledóchowskiej w Łodzi, rozmawia Anna Cichobłazińska

ANNA CICHOBŁAZIŃSKA: – Kto w tym roku namaluje strusie pisanki dla akcji „Malowane nadzieją”?

CZYTAJ DALEJ

Katecheci pielgrzymowali do grobu św. Jadwigi

2024-04-18 16:30

Archiwum prywatne

Pierwsza pielgrzymka katechetów do Trzebnicy

Pierwsza pielgrzymka katechetów do Trzebnicy

Organizatorem pielgrzymki był Wydział Katechetyczny Kurii Metropolitalnej Wrocławskiej. To nowa inicjatywa w diecezji.

Do Trzebnicy dotarło ok. 30 osób. Pielgrzymowanie rozpoczęło się Eucharystią, której przy Grobie św. Jadwigi w Bazylice w Trzebnicy przewodniczył ks. Paweł Misiołek, wikariusz parafii św. Maksymiliana Kolbego w Jelczu-Laskowicach, nauczyciel religii w Szkole Podstawowej nr 2 im. Marii Skłodowskiej-Curie w Jelczu-Laskowicach, koncelebrował ks. Mariusz Szypa – dyrektor Wydziału Katechetycznego.

CZYTAJ DALEJ

Jezus jest dobrym pasterzem

2024-04-19 10:18

[ TEMATY ]

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Jesteśmy dziećmi mocnego i dobrego Boga. Jesteśmy domownikami Boga miłości, który jest gwarantem naszej wolności, tej prawdziwej.

Ewangelia (J 10, 11-18)

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję