Reklama

Niedziela Łódzka

Moje „memento”

Z bp. Adamem Lepą o niezwykłej relikwii i jej historii, ludziach, którzy pozostawili ślad i o przebaczeniu, rozmawia Anna Skopińska

Niedziela łódzka 17/2017, str. 6-7

[ TEMATY ]

wywiad

bp Adam Lepa

Archiwum Konferencji Episkopatu Polski

Bp Adam Lepa

Bp Adam Lepa

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ANNA SKOPIŃSKA: – W kaplicy Księdza Biskupa znajduje się szczególny krzyż. Mały, niepozorny, ale jakże wymowny...

BP ADAM LEPA: – Ten krzyż otrzymałem od ks. płk. Mariusza Śliwińskiego, który tu, w Łodzi, był kapelanem w parafii wojskowej św. Jerzego. Wcześniej uczestniczył w czterech wojskowych misjach zagranicznych: w Bośni, Libanie, Pakistanie i Afganistanie. I z tych czterech miejsc pochodzą szczątki tego krzyża. Bo krzyż został zbudowany z odłamków, które wydobyto z ciał poległych polskich żołnierzy oraz z ran tych, którym udało się przeżyć. To relikwia, którą wykonali jego żołnierze. Ks. Śliwiński otrzymał dwa takie krzyże. I kiedy wyjeżdżał z Łodzi do Sieradza, w 2014 r., jeden krzyż przekazał mnie, bowiem często odwiedzałem żołnierzy z posługą biskupią. Swój sentyment do wojska otrzymałem po ojcu, który był zawodowym żołnierzem.

– Wiadomo, jak doszło do powstania krzyża? Kto wpadł na pomysł, by te odłamki pozbierać? To musiał być człowiek głęboko wierzący...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Byłem tak zapatrzony w ten krzyż, że nie przyszło mi do głowy zapytać, co się za tym kryje. Jaka historia. Widać, że jest wykonany z fragmentów zespawanych ze sobą. Podejrzewam, że na koniec był pokryty czarną farbą. Wszak ten kolor najbardziej odpowiadał upamiętnieniu żołnierzy polskich, którzy przelali krew w niebezpiecznych misjach zagranicznych.

– Czym dla Księdza Biskupa jest ten krzyż?

– Gdy odwiedził mnie abp Marek Jędraszewski, to w mojej kaplicy zainteresował się właśnie tym krzyżem. I ucałował go. Ten krzyż robi wrażenie na każdym, kto go zobaczy. To nie tylko relikwia dla mnie, to w ogóle jest relikwia. To krzyż związany z żołnierzami, którzy umierali za Polskę albo przynajmniej za nią cierpieli. Zamknięte w krzyżu odłamki dotknęły fizycznie tych ludzi. Teraz ten krzyż przypomina mi zawsze, że powinienem się modlić za poległych żołnierzy polskich. Jest dla mnie takim znakiem, żeby nigdy nie zapomnieć o modlitwie. Więc ma on w mojej kaplicy także tę praktyczną funkcję, stanowiąc swoiste „memento”.

Reklama

– Od razu wiedział Ksiądz Biskup, że weźmie go do swojej kaplicy? Że gdzieś dalej nie przekaże?

– Takich relikwii się nie przekazuje. O krzyżu wiedzą ci, którzy odwiedzają czasem moją kaplicę. I dla każdego jest to najbardziej wymowny relikwiarz.

– W kaplicy Księdza Biskupa nie tylko krzyż jest relikwią...

– W tym względzie można powiedzieć, że Pan Bóg mnie hojnie obdarowuje. Najpierw trafiła tu postać Jezusa z kościoła pw. Podwyższenia Świętego Krzyża. To, że figura znalazła się u mnie, to cud i bardzo wyrazisty znak. Mama we wspomnianym kościele modliła się przed figurą Chrystusa o szczęśliwe rozwiązanie, gdy była w stanie błogosławionym ze mną. Moja figura to model tamtej, pięknie wykonanej i bardzo subtelnej. Gdy odwiedzają moją kaplicę różne osoby, to zwracają uwagę, że jest to postać Chrystusa niezwykle delikatna, skłaniająca do pogłębionej refleksji. Nic dziwnego, stworzył ją Antoni Madeyski, najwybitniejszy rzeźbiarz polski z przełomu XIX i XX wieku.

– Dotykając krzyża, nie próbował Ksiądz Biskup liczyć, z ilu może składać się odłamków?

– Nie da się tego policzyć. Ale to nie jest tak istotne. Znamy miejsca, w których walczący w pokojowych przecież misjach ONZ żołnierze byli atakowani i tracili życie. Jestem też wdzięczny, że ks. Śliwiński ze mną się podzielił, to wielkie wyróżnienie. Wielkie i zobowiązujące.

– To na pewno za okazane żołnierzom serce...

– Byłem często do kościoła garnizonowego zapraszany i bardzo dobrze się tam wśród żołnierzy czułem. Może dlatego, że to wyjątkowi ludzie. Pamiętam ostatni niezwykły pogrzeb jednego z kapitanów i przejście w kondukcie na cmentarz przy ul. Ogrodowej. Wszyscy żołnierze z jednostki, w której służył kapitan, „pancerniacy” z jednostki im. gen. Maczka, nieśli trumnę całą drogę na cmentarz z kościoła garnizonowego. Odprowadzam wielu wojskowych na miejsce doczesnego spoczynku, ale z takim pietyzmem żołnierzy wobec zmarłego towarzysza broni spotkałem się po raz pierwszy.

– Ksiądz Biskup bardzo mocno jest związany nie tylko z obecnymi wojskowymi, ale i z kombatantami, z Sybirakami, akowcami, rodziną katyńską. Można się od nich czegoś nauczyć?

– Nauczyłem się przede wszystkim jednej rzeczy. Spytałem ich kiedyś: „Powiedzcie mi, przecież tam, na tej nieludzkiej ziemi, doznaliście wielkiej krzywdy, oprawcom chodziło o to, by was zupełnie zniszczyć, czy czujecie do nich nienawiść?”. I co oni odpowiadają? „My nie tylko nie czujemy nienawiści, ale dziękujemy Panu Bogu, że dzięki naszym przeżyciom na ziemi syberyjskiej powstały kościoły katolickie. Że parafie obsadzone są przez księży polskich, a nowe diecezje przez biskupów polskich”. Oni są przekonani, że to jest owoc ich cierpienia.

– Nie zastanawiał się Ksiądz Biskup, czy trudno wybaczyć?

– Nie wiem, ale proszę zwrócić uwagę, ile nam krzywdy wyrządzili Niemcy. A Sowieci, jak tragicznie zapisali się w historii Polaków. I my nie żywimy do nich nienawiści. Tacy już jesteśmy, jest coś takiego w nas. I dlatego, jak mówią niektórzy na Zachodzie, to od nas wyszedł św. Jan Paweł II i św. Faustyna. Pan Bóg wiedział, skąd brać do „misji specjalnych”.

– Czuje Ksiądz Biskup, że to wszystko jest tak bardzo wymowne i zarazem tajemnicze?

– To jest na pewno jakiś znak. A przecież wśród znaków żyjemy. Dużo w moim życiu jest takich sytuacji, które nazywam cudami. Na przykład spotkanie z człowiekiem. Wydawałoby się, że przypadkowe, a to tymczasem wcale nie jest przypadek. To początek czegoś bardzo wielkiego i ważnego.

– Tak jak historia krzyża....

– Czy to przypadek, że były dwa krzyże i jeden z nich kapelan przekazał dalej, to znaczy mnie. Historia tego krzyża to także historia dzielenia się. Jeździłem kiedyś do Kalisza na Msze św. „dachauowczyków” i zapamiętałem świadectwo jednego z kapłanów. Mówił, że jest pewien grzech, który go trapi, o którym nie może zapomnieć, choć się z niego spowiadał i który na pewno będzie go nękał do końca życia. Oto, jak powiedział, kolega w Dachau otrzymał w paczce od rodziny cztery pomidory. Podzielił się nimi. „Mnie dał dwa, a ja obydwa zjadłem...”. Po tym, jak zjadł, miał wyrzuty sumienia.

– Ale to też świadczy o szlachetności tego człowieka...

– Bo między innymi samo uwięzienie było kształtowaniem charakterów tych ludzi. Jeśli chodzi o obóz, to jest jeszcze coś, o czym za dużo się nie mówi. Tam zginął jeden biskup, sufragan włocławski bł. Michał Kozal. Miał zaledwie miesiąc biskupstwa, kiedy go aresztowano i wywieziono. Był jedynym biskupem w Dachau. Hitlerowcy wyżywali się nad nim, katowali go, zrzucali ze schodów. Biskup katolicki dla tych zboczeńców to przecież była wyjątkowa „gratka”. Chcieli go jak najbardziej upokorzyć. I wreszcie zakatowali. Sądzili, że udaje, że upadł, żeby się uchronić przed dalszymi ciosami. Ale okazało się, że dosłownie zatłukli go na śmierć... Następnego dnia komendant tego obozu, sam zbrodniarz, poinformował: „Wczoraj zmarł biskup polski, i dlatego teraz na apelu ogłaszam minutę ciszy”. To fakt, o którym dowiedziałem się ze wspomnień abp. Kazimierza Majdańskiego, który jako diakon przebywał w obozie i był tego świadkiem.

– Gdy stykał się Ksiądz Biskup z „dachauowczykami”, braćmi w kapłaństwie, to nie chciał Ksiądz Biskup za to, co oni przeszli, całować ich po rękach?

– Tak się złożyło, że dwóch proboszczów w mojej rodzinnej parafii przeszło przez Dachau. Gdy byłem wikariuszem w Dobroniu, mój pierwszy proboszcz przeszedł przez piekło w Dachau, potem w parafii Przemienienia Pańskiego w Łodzi ks. Edmund Bielicki – także. Oni nigdy nie wspominali o Dachau. Jedynie ks. Bielicki mówił o wyzwoleniu tego obozu. Ale w tym jego świadectwie, tej relacji, nie było nic z chęci odwetu, z mściwości. Tacy jesteśmy. I to jest wspaniała cecha naszego narodu. A zarazem jego rzeczywisty i prawdziwy obraz.

– Ksiądz Biskup dotykał życia nie tylko kapłanów z Dachau, ale też choćby świętości bp. Kazimierza Tomczaka, łódzkiego sufragana...

– Bp Tomczak był przez jakiś czas więziony w Radogoszczy. Jako diakon posługiwałem w parafii Podwyższenia Świętego Krzyża, gdzie był proboszczem. Pomagałem Księdzu Biskupowi we Mszach świętych, które on sprawował, siedząc w fotelu. Był dotknięty paraliżem. Parafią w tym trudnym dla niego czasie choroby kierował w zastępstwie ks. Stanisław Świerczek, również więzień Dachau. Bp Tomczak był na moich święceniach kapłańskich. To był niezwykły biskup i człowiek. Budowałem się jego postawą.

– Jak czytam o nim, to widzę, że był święty. Może trzeba o takich ludziach mówić i ich przypominać?

– Trzeba, na pewno, zwłaszcza że ci, którzy go znali dłużej, już odeszli. Przy okazji tych postaci, naszych świętych ostatnio cytuje się zdanie francuskiego dziennikarza: „Zawsze ostatnie słowo należy do Miłości”. I to skojarzenie przychodzi mi, gdy myślę o Stanisławie Leszczyńskiej, o której za mało mówimy, a była przecież bohaterką. To ona obozowemu lekarzowi w Auschwitz rzuciła w oczy słowa: „Panie doktorze, nie wolno zabijać dzieci”. Wydał jej bowiem rozkaz, żeby jako położna każde odebrane dziecko pozbawiała życia. A on? Zachował się „nienormalnie”, bo nie wyrządził jej krzywdy i prawdopodobnie dał przez to milczącą zgodę na dotychczasową działalność ratowania nowonarodzonych. Stało się to pod wpływem Miłości wyrażonej w zdecydowanej postawie Polki. Bo ostatnie słowo zawsze należy do Miłości.

2017-04-19 14:17

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pomaga żyć według Bożego zamysłu

Niedziela podlaska 4/2022, str. VII

[ TEMATY ]

wywiad

teologia

Archiwum autora

Ks. dr Jarosław Rzymski

Ks. dr Jarosław Rzymski

O tym czym jest teologia i czy przeznaczona jest ona wyłącznie dla osób duchownych z ks. dr. Jarosławem Rzymskim, wykładowcą teologii dogmatycznej w Wyższym Seminarium Duchowym w Drohiczynie, rozmawia Monika Kanabrodzka.

Monika Kanabrodzka: Proszę o wyjaśnienie słowa teologia i wskazanie, kim jest obecnie teolog.

Ks. Jarosław Rzymski: Pojęcie to pochodzi ze złożenia greckich słów Theos – Bóg oraz logos – słowo, pojęcie, nauka. Teologia oznacza zatem naukę o Bogu, ale także o wszystkim, co z Nim jest związane. Stąd teolog, oprócz Misterium Boga Trójjedynego, rozważa też świat – od jego stworzenia z człowiekiem na czele, aż po jego dopełnienie na końcu czasów i eschatologię, czyli po rzeczy ostateczne. Szczególne miejsce zajmuje historia zbawienia, tj. wszystko, co Bóg uczynił dla zbawienia człowieka, ze szczytowym punktem w wydarzeniach paschalnych. Teolog podejmuje także refleksję nad Biblią, Maryją, sakramentami, łaską, wiarą Kościoła, a także nad aplikacją prawd wiary w życie moralne chrześcijanina. Zadaniem teologa jest nie tyle podać wiedzę o Bogu, ile odczytując poszczególne prawdy teologiczne, dążyć do Boga, służąc innym swoją wiedzą, ale przede wszystkim przykładem życia.

CZYTAJ DALEJ

Francja: wyjątkowa Wielkanoc z rekordową liczbą nowych katolików

2024-03-26 18:40

[ TEMATY ]

Francja

twitter.com

Kościół we Francji przygotowuje się w do wyjątkowej Wielkanocy z kolejną rekordową liczbą katechumenów. Choć dokładne dane nie zostały jeszcze ogłoszone, to szacuje się, że chrztów dorosłych będzie w tym roku o co najmniej 30 proc. więcej. To prawdziwa epidemia, a raczej niespodziewany cudowny połów - przyznaje ks. Pierre-Alain Lejeune, proboszcz z Bordeaux.

Zauważa, że wszystko zaczęło się półtora roku temu, kiedy do jego parafii zgłosiło się w sprawie chrztu kilkadziesiąt osób, tak iż obecnie ma osiem razy więcej katechumenów niż dwa lata temu. Początkowo myślał, że to przejaw dynamizmu jego parafii. Szybko jednak się przekonał, że nie jest wyjątkiem. Inni proboszczowie mają ten sam «problem», są przytłoczeni nagłym napływem nowych katechumenów.

CZYTAJ DALEJ

Nuncjusz Apostolski w Wielki Czwartek: Każdy dobry uczynek względem drugiego człowieka jest posługą mycia nóg

2024-03-29 08:56

[ TEMATY ]

nuncjusz

Wielki Czwartek

Nuncjusz Apostolski

Episkopat news

Każdy dobry uczynek względem drugiego człowieka - zwłaszcza cierpiącego i tego, który nie cieszy się wielkim poważaniem - jest posługą mycia nóg. Do tego właśnie wzywa nas Pan: uniżyć się, nauczyć się pokory i odwagi dobroci - mówił Nuncjusz Apostolski w Polsce abp Antonio Guido Filipazzi w homilii Mszy św. Wieczerzy Pańskiej, której przewodniczył w Sanktuarium Narodowym św. Andrzeja Boboli w Warszawie.

Nuncjusz Apostolski przypomniał, że Mszą św. Wieczerzy Pańskiej rozpoczyna się święte Triduum Paschalne. „Na początku świętego Triduum prośmy przede wszystkim o łaskę głębokiego poruszenia serc wielkością tajemnic, które są celebrowane w tych dniach. Prośmy o łaskę przeżycia tych tajemnic dogłębnie i duchowo, a nie szybko i powierzchownie” - zaznaczył.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję