ANNA SKOPIŃSKA: – Hipokrates to nagroda od pacjentów, a więc najbardziej wiarygodna. Jakim trzeba być lekarzem, by zajść tak wysoko?
DR N. MED. ELŻBIETA KĘDZIA-KIERKUS: – Przede wszystkim dziękuję wszystkim pacjentom, bo to im dedykuję ten tytuł. Sądzę, że trzeba kochać ten zawód, kochać ludzi i starać się wykonywać swoją pracę z największym zaangażowaniem i największą miłością, jaką można dać drugiemu człowiekowi. I wtedy przyjdzie sukces. Nie ma niczego piękniejszego niż wykonywanie takiej pracy, którą po prostu się kocha.
– Czy teraz, w tych czasach, gdy często okazuje się, że wygrywają procedury, możemy nadal mówić – ten zawód to powołanie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Jeśli w tym zawodzie ktoś nie ma powołania, to nie będzie dobrym lekarzem. Bardzo ubolewam nad tym, że mimo wszystko ten zawód się odrobinę zdeprecjonował. Sądzę, że nagonka w mediach i roszczeniowość wielu osób w stosunku do naszych działań jest bardzo duża. To nas stresuje, bo przecież nie możemy generalizować, że wszystko, co robimy, jest złe. Niemniej uważam, że większość moich kolegów, większość pielęgniarek i personelu medycznego, z którym przynajmniej ja mam do czynienia, pracuje naprawdę z bardzo dużym oddaniem i zaangażowaniem, w stosunkowo trudnych czasach dla służby zdrowia.
Reklama
– Praca w szpitalu bonifratrów, szpitalu katolickim, pomaga w wypełnianiu tego powołania? Tu jest łatwiej?
– Jestem szczęśliwa, że pracuję w tym miejscu, a pracuję tu już wiele lat. I bardzo się cieszę, że w tym szpitalu patrzymy na pacjenta holistycznie. Dzięki temu widzimy nie tylko jego dolegliwości, z którymi do nas przyjdzie, ale staramy się odrobinkę chociaż wniknąć w jego potrzeby, w jego duszę. Na pewno bardzo ważna jest pomoc kapelana, który jest na każde wezwanie. Nie jest to kapelan, który przechodzi szybko z Komunią, tylko jest kapelanem, który siada, rozmawia. I pielęgniarki, i lekarze są wyczuleni, by osobie, która jest w bardzo ciężkim stanie, dać także pomoc duchową.
– Oddział chorób wewnętrznych to najmniej spektakularny oddział w szpitalu...
Reklama
– Bardzo ubolewam, że ta specjalizacja chorób wewnętrznych, która kiedyś przeżywała renesans, dziś go nie przeżywa. Aczkolwiek gros kolegów, którzy zajmują zaszczytne miejsca konsultantów krajowych czy wojewódzkich, zabiega, by tę specjalizację promować. By ta specjalizacja pokazała, że są to ludzie, którzy mają olbrzymią wiedzę i stanowią podwaliny pod inne specjalizacje. Bo nie będzie ktoś dobrym kardiologiem, gastrologiem, endokrynologiem, czy reumatologiem – mogłabym tu mnożyć specjalizacje – jeżeli nie będzie znał interny. Nie możemy wybiórczo patrzeć tylko na serce, na płuca czy przewód pokarmowy, bo większość dolegliwości, które nasz pacjent zgłasza, może dotyczyć wielu narządów. Ta specjalizacja musi dawać pacjentowi poczucie bezpieczeństwa. Że lekarz, który ma tę specjalizację, łączy pewne objawy i nie widzi tylko jednego narządu.
– U Pani Doktor na oddziale pacjenci mają to poczucie bezpieczeństwa?
– To ich trzeba by się spytać. My ze swojej strony pracujemy bardzo ciężko, bo oddział jest duży. Mam jednak cudownych asystentów, którzy swoją pracę wykonują z olbrzymim zaangażowaniem i oddaniem, cudowny personel pielęgniarski bardzo pięknie ze mną współpracujący. Nie mogłabym wykonywać tej pracy, jeśli widziałabym tylko lekarzy. Zespół to są lekarze, pielęgniarki, sekretarki medyczne, które pracują z olbrzymim zaangażowaniem przy tej biurokracji, z jaką dziś mamy do czynienia. To jest też personel pomocniczy, wszelkiego rodzaju osoby medyczne, które tutaj u nas również pracują.
– W tej pracy zdarzają się na pewno trudne sytuacje...
Reklama
– Jedne z najbardziej nieprzyjemnych i przykrych sytuacji to takie, gdy pacjent starszy, schorowany, z demencją, niepełnosprawny, musi być wypisany z oddziału. Niestety, choć łódzkie jest najbardziej wiekowym społeczeństwem, nie mamy dużej liczby zakładów opiekuńczo-leczniczych. Tu takich miejsc powinno być więcej. Powinny być miejsca dla osób przewlekle chorych, bo oddział chorób wewnętrznych powinien postawić diagnozę, zapoczątkować leczenie i pacjenci przewlekle chorzy powinni znaleźć gdzieś swoje miejsce. I rozmowy z rodzinami odnośnie do wzięcia pacjenta do domu bądź przekonania, że ten zol jest może najlepszym wyjściem, są niekiedy trudne i przykre. To jest jedna strona tego zawodu, która nie zawsze sprawia, że nawet człowiek – lekarz jest dobrze postrzegany. A druga strona tej pracy to oczywiście biurokracja, która sprawia, że choć pracujemy z określonymi certyfikatami, ale to ciągnie za sobą olbrzymią biurokrację, w której, niestety, giniemy i czas, jaki moglibyśmy poświęcić pacjentowi, zabiera nam papierkowa praca. I strona, która też jest bardzo przykra, to przekazywanie informacji pacjentowi o tym, jaką ma chorobę. Pacjent powinien wiedzieć, na co choruje. I tutaj delikatność, to wsparcie często psychologa, którego mamy, jest bardzo ważne. W tym, jak to uczynimy. Bo pewne dane powinniśmy przekazać nie tylko pacjentowi, ale też bliskim. By rodzina mogła to wszystko wspólnie przeżyć i się wzajemnie wspierać.
– Nie kraje się czasem serce?
– Są czasem rozpoznania bardzo zaskakujące. Chcę powiedzieć, że nigdy nie widziałam tylu chorób nowotworowych, jakie rozpoznajemy w tej chwili, i to u ludzi coraz młodszych. Być może rzutuje na to sposób naszego życia, sposób odżywiania, ale na pewno też diagnostyka, która tak bardzo poszła do przodu. Jest wiele programów skryningowych, w których pacjent może uczestniczyć. Dlatego zachęcam, abyśmy z tych wczesnych badań korzystali, ponieważ NFZ również je finansuje, nie trzeba tych badań robić odpłatnie, a one pomogą we wczesnym rozpoznaniu choroby i odpowiednio wczesnym wdrożeniu leczenia. Nie wszystko, co jest nowotworem, jest niewyleczalne. Wręcz przeciwnie.
– W tej trosce o pacjenta, w tym staraniu się, aby leczyć jak najlepiej, a z drugiej strony przy tak ogromnej biurokracji, tytuł Hipokratesa pomoże otworzyć pewne drzwi?
– Powinno być naturalne, że jeśli otrzymujemy jakąś nagrodę, to także NFZ to dostrzeże. Ale poza satysfakcją nie wiem, czy w parze pójdzie to z czymkolwiek innym.
– Ta nagroda to zobowiązanie. Do czego?
– Do bardzo godnej, uczciwej i pełnej poświęcenia pracy. Tak ją odbieram i nadal będę pracowała tak samo, jak pracowałam przed tym tytułem. W zasadzie poza olbrzymią satysfakcją i olbrzymim pokłonem dla wszystkich moich pacjentów, przyjaciół, bliskich będę nadal tą samą osobą, jaką byłam. Bo trudno jest nagle pracować inaczej. Można tylko lepiej.