GRZEGORZ POLAK: – Jak się ma u nas dzisiaj książka katolicka?
KS. ROMAN SZPAKOWSKI SDB: – Jej sytuacja, jeśli idzie o czytelnictwo, nie odbiega od tego, co się dzieje z książką w ogóle.
– To znaczy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Wiadomo od lat, że poziom czytelnictwa jest bardzo słaby. Trzeba bardzo wiele pracy, podejmowania różnych przedsięwzięć, aby je pobudzić. Mówił o tym niedawno minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński.
My, jako Kościół, też mamy bardzo wiele do zrobienia w zakresie promocji dobrej książki. Chodzi zarówno o czytelnictwo tradycyjne, jak i o książki udostępniane w wersji elektronicznej.
Wydawało się – a potwierdzały to obserwacje z Zachodu i z rynku polskiego – że książki w wersji elektronicznej wyprą te tradycyjne, jednak tak się nie stało i obecnie mamy powrót do tradycyjnego czytelnictwa. Te dwie formy będą ze sobą współistnieć.
Szczególnie ważnym zadaniem wydaje mi się przygotowanie do wyboru i odbioru przez młodych ludzi pozycji w wersji elektronicznej. W internecie mamy wszystko – oprócz wielu rzeczy dobrych także masę śmieci.
Powinniśmy przede wszystkim promować dobre książki przez wskazywanie pewnych norm i zasad w ich doborze.
– Co konkretnie możemy zrobić?
Reklama
– Jest możliwość tworzenia w parafiach bibliotekokawiarni, klubów dyskusyjnych, spotkań promujących książki, płyty czy gry rodzinne.
My, księża, mamy również duże możliwości, aby promować dobre książki – podczas ogłoszeń duszpasterskich czy w katechezie, zwłaszcza z zakresu nauczania papieskiego, teologii, świadectw wiary, dobrej literatury. Przecież to wszystko nas kształtuje.
– Pomówmy o poziomie wydawniczym. Nasze wydawnictwa katolickie robią wiele, aby czytelnikowi dostarczyć jak największą i ciekawą ofertę. Nie da się wejść do księgarni tylko na chwilę, bo kusi bogaty asortyment.
– Przy obecnym stanie technicznym wydaje się dużo książek, jednak w tej masie zdarzają się także produkcje niższych lotów, choć generalnie biorąc, poziom oferty wydawnictw oceniam wysoko.
– Często dzieje się tak, że te książki niższych lotów, ale chętnie kupowane, pozwalają wydawcom na publikowanie pozycji bardzo wartościowych, do których z założenia się dokłada.
– To prawda. Są książki przynoszące dochód, bo one się dobrze sprzedają, choć ich poziom nie zadowoliłby konesera. Ale przecież nigdy nie może zabraknąć Pisma Świętego, pism Ojców Kościoła, książek z dziedziny filozofii i teologii dogmatycznej i moralnej – tego wszystkiego, co kształtuje naszą chrześcijańską tożsamość.
A więc, przede wszystkim, musimy mieć świadomość misji. Ekonomiczny wymiar jest bardzo ważny, nie sposób się obyć bez pieniędzy, ale to nie może nam przesłaniać głównego celu.
– Czy najbliższe Targi Wydawców Katolickich będą odzwierciedlać to, co jest najcenniejsze na rynku książki religijnej?
Reklama
– Na pewno nie w stu procentach, ale w bardzo znacznym stopniu. Potwierdziły to zresztą targi w poprzednich latach.
Targi mają też tę zaletę, że prezentowane są na nich książki, o których nikt nie słyszał, bo nie wszystko można znaleźć w Internecie, a nawet w księgarniach. Nie ma takiej księgarni, która miałaby całą ofertę książki katolickiej. Sieć dystrybucji to zresztą najsłabsza strona naszego rynku wydawniczego.
Targi to jedna wielka księgarnia, w której swoje książki wystawia ponad 150 wydawców.
– Na rynek książki katolickiej wpływają ważne rocznice. Czy tak będzie i tym razem?
– Oczywiście. Przeżywamy Rok św. Brata Alberta, 300. rocznicę koronacji Cudownego Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, 300-lecie kultu Matki Bożej w Aparecidzie w Brazylii, 140. rocznicę objawień w Gietrzwałdzie, 100. rocznicę objawień w Fatimie. To wszystko wskazuje, że wyjątkowa w tym roku będzie oferta maryjna. Wymienię choćby album o. Eustachego Rakoczego „Na ordynansach trwamy”, „Tajemnice Fatimy. Największy sekret XX wieku” znanego duetu autorów: Grzegorza Górnego i Janusza Rosikonia czy „Świat maryjnych objawień” Wincentego Łaszewskiego.
Gdy w Kościele dzieje się coś ważnego, powoduje to „wysyp” różnorakich książek poświęconych danemu wydarzeniu. Potwierdziły to niedawno zakończony Rok święty Miłosierdzia i Światowe Dni Młodzieży w Krakowie.
– Targi to nazwa trochę myląca, bo to coś znacznie więcej. Wydarzenie, którym Ksiądz z takim zaangażowaniem kieruje, nazwałbym Festiwalem Twórczości Katolickiej, bo mamy też projekcje filmów, koncerty, debaty i inne wydarzenia.
Reklama
– Od początku tak było. W Stowarzyszeniu Wydawców Katolickich zastanawialiśmy się nad zmianą nazwy, a przynajmniej, jak można by inaczej nazwać to wydarzenie. Nieoficjalnie mówi się, że to „Święto dobrych książek”. Może lepiej byłoby powiedzieć: „Święto dobrych mediów”. Niewykluczone, że w przyszłości nazwa zostanie zmieniona, bo słowo „targi” nie obejmuje wszystkiego, co się wokół tego wydarzenia dzieje.
– Zawsze na targi zapraszani są znamienici goście. Kto przybędzie w tym roku?
– Będą goście z Fatimy, którzy opowiedzą m.in. o nieznanych faktach z życia trojga małych wizjonerów. Przyjadą też przedstawiciele warmińskiego sanktuarium w Gietrzwałdzie, gdzie podczas objawień Matka Boża mówiła po polsku, a było to w zaborze pruskim.
Z Watykanu przyjedzie kard. Zenon Grocholewski. Ciekawie zapowiada się też debata wokół katolickiej wersji „Harry’ego Pottera”.
– A co nowego organizatorzy przygotowują w tym roku?
– W sobotę i niedzielę będziemy mieli czytanie bajek w wykonaniu aktorów i innych znanych osób życia publicznego. W niedzielę natomiast rozpoczniemy ogólnopolskie czytanie „Wesela” Wyspiańskiego.
Będzie nawet stoisko z biżuterią o symbolice religijnej.
– My promujemy: prawdę, dobro, piękno, a w naszej ojczyźnie coraz mocniej daje o sobie znać nurt antykultury, oparty na prowokacji, nihilizmie, wyszydzaniu tego, co święte. Skandalistom łatwiej zaistnieć niż ludziom, którzy promują wartości. Czy to nie powoduje poczucia bezradności?
– Po ludzku zapewne taka postawa byłaby zrozumiała, ale chrześcijanom nie przystoi. Mamy siać te swoje małe ziarenka, które kiedyś zaowocują. Hasło tegorocznych targów brzmi: „Idźcie i głoście”, czyli bądźcie świadkami. Innej alternatywy nie mamy.