Reklama

Wiadomości

Pięciokrotnie lekarze mówili nam, że nie przeżyje

Niedziela Ogólnopolska 49/2016, str. 27

[ TEMATY ]

świadectwo

Archiwum prywatne

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Krzysiek

Dziewczyna Krzysia: – Wszystkie jego cechy mam wymienić? Że jest uparty, że uparcie dąży do swoich celów i myślę, że tym razem też nie zamierza odpuścić. To przede wszystkim. Zawsze był też opiekuńczy lub nawet nadopiekuńczy.

Wypadek Krzysia

Tata Krzysia: – To było 12 maja. Krzysiek przyjechał ze szkoły. Zjedliśmy obiad i pamiętam, że pomyślałem jak dumny ojciec: jaki to jest fajny chłopak. Krzysio wziął skuter i pojechał coś załatwiać. Po pewnym czasie zacząłem się zastanawiać, dlaczego go jeszcze nie ma. Za kilka minut był telefon, że coś się stało synowi, że miał wypadek w wiosce obok, kilka kilometrów dalej. Wziąłem samochód, jak najszybciej pojechałem na to miejsce. Zdążyłem przed policją, przed karetką. Krzysiek leżał w rowie. Już na początku było widać, że coś jest nie tak, bo nogę miał nienaturalnie wygiętą, była cała połamana, potem się okazało, że cała ta wielka kość udowa była pęknięta. Krzysiek nie czuł bólu, a był świadomy i wiedział – jako ratownik medyczny i przyszły lekarz – co się dzieje. Jak tylko mnie zobaczył, powiedział: „Tato, nie czuję nóg, coś jest nie tak”. Zobaczyłem, że jest cały poobijany, ręka też powyginana, noga zmasakrowana... Nie pozwoliłem mu się ruszać, zadzwoniłem, żeby się upewnić, czy karetka jedzie, i czekaliśmy. Była akcja ratunkowa. Momentami było bardzo źle, bo Krzysiek nam „odjeżdżał”, lekarz martwił się, czy przeżyje. A potem zaczęło się leczenie, które trwało ponad 5 miesięcy. Miał uszkodzony kręgosłup, trzeba było mu wszczepić implant szyjny, bo pogruchotane były kręgi szyjne. Przeszedł kilka operacji, usunięto mu śledzionę, przeszedł operacje zespolenia kości uda. Niestety, płuca były w bardzo złym stanie. Lekarze jednak go uratowali – to, co zrobili, to są cuda. Miał w sobie masę rurek, drenów i lekarze przekładali go, aby dotlenić górne partie płuc. Był w bardzo złym stanie, miał 2 proc. szans na przeżycie. W tym czasie przeszedł też wstrząs septyczny, czyli ten najgorszy stan sepsy. Był przez wiele tygodni w śpiączce, potem znowu weszła sepsa. Wyszedł z tego wszystkiego. Chyba coś ma jeszcze zrobić w życiu, skoro jest z nami z powrotem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Krzysio to twardy chłopak. Plusem są wszystkie aktywności, które miał. Choćby to, że sam sobie chciał jacht wybudować. Te wszystkie rzeczy, którymi się interesował, to wszystko zbudowało w nim siłę, by potem, po wypadku, przeć do przodu. Pięciokrotnie lekarze mówili nam, że nie przeżyje, z żoną wiele się nasłuchaliśmy...

Mama Krzysia: Po operacji śledziony usłyszeliśmy, że dochodzi do obrzęku mózgu i syn być może się nie obudzi. Powiedziano nam, że możemy się z nim już pożegnać. Na szczęście się obudził. Mówiono nam różne rzeczy – że będzie warzywem, że nie odzyska sprawności, że nie będzie mówił. A jednak jest inaczej. Stara się cały czas walczyć. Gdy rozmawiałam z neurologiem, usłyszałam, że cała rehabilitacja Krzysia może potrwać 2 lata. Jest to ciężka praca do wykonania dla niego samego.

Tata Krzysia: – Cała nadzieja jest też teraz w komórkach macierzystych, które powinny mu pomóc.

Dziewczyna Krzysia: – To był normalny dzień, 12 maja. W pewnym momencie usłyszałam, że dzwoni telefon. Wcześniej jeszcze pisałam do Krzysia à propos zajęć z pierwszej pomocy, czy mają się odbyć, czy nie, bo on zawsze wiedział. Dzwonił tata Krzysia, który na wstępie kazał mi się uspokoić i powiedział, że Krzysio miał wypadek oraz gdzie leży i że mogę przyjechać. Prosił, żebym się nie denerwowała. Pojechałam do Krzysia do szpitala. Zadzwoniła też jego siostra i powiedziała mi, że ma on połamany kręgosłup i w ogóle wszystko. Wtedy zrozumiałam, że to coś poważnego. Kiedy przyjechałam do szpitala, zobaczyłam rodziców Krzyśka, jego siostry i samego Krzyśka, który leżał na desce pierwszej pomocy, chyba owinięty w folię. Nie wyglądał dobrze. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, prawie od razu zaczęłam płakać. Krzysiek zapytał, jak ja się czuję. I wtedy się załamałam, bo naprawdę nie wiedziałam, co mam powiedzieć, co mam zrobić. Widziałam, jak leży połamany i co chwilę traci świadomość.

Jak Krzysiek zmienił się po wypadku?

Mama Krzysia: – Na pewno spoważniał, bo taki wypadek zmienia człowieka i nas też zmienił, całą naszą rodzinę. Nauczył nas wszystkich większego szacunku do życia. Życie jest niewyobrażalną wartością. Człowiek jest tak kruchy i delikatny... Pomimo tego, że jest też bardzo silny i potrafi wiele wytrzymać i znieść, to jednak ułamek sekundy może wszystko zmienić. Ten wypadek na pewno zbudował u Krzysia większą twardość charakteru. Widzę, jak on ćwiczy, zaciska zęby i dalej do przodu. Nie ma poddawania się – musi być dobrze. Na pewno zbliżył wszystkich jako rodzinę, bardzo chcemy być razem. Wszyscy się cieszymy, że możemy robić znowu pięć herbat, a nie tylko cztery, jak w tym czasie, kiedy Krzysio był w szpitalu.

W serwisie: www.pomagam.caritas.pl prowadzimy zbiórkę na leczenie komórkami macierzystymi uszkodzonego rdzenia kręgowego Krzysztofa i będziemy ogromnie wdzięczni za każde jej wsparcie: pomagam.caritas.pl/pomozmy-krzysztofowi-zostac-lekarzem/. Wpłat można też dokonywać na konto: Bank PKO BP S.A. 70 1020 1013 0000 0102 0002 6526, z dopiskiem: „Krzysztof_Torun 111016”. Reportaż przygotowany przez Program I Polskiego Radia we współpracy z Caritas wyemitowany został w radiowej Jedynce w audycji „Noc z reportażem” 28 listopada br. Audycja „Noc z reportażem” – w każdy ostatni poniedziałek miesiąca po godz. 22.30.

2016-11-30 10:25

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Mieczysław modlił się już o śmierć. Z pomocą przyszła Matka Boża

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Karol Porwich/Niedziela

Pan Mieczysław, który razem z żoną prowadzi w Krakowie salon dzieł sztuki, miał taki zwyczaj, że regularnie każdego roku – w Nowy Rok – zabierał swoją rodzinę na Jasną Górę, aby modlić się przed Cudownym Obrazem podczas prymarii – Mszy Świętej o godzinie 6 rano. To była ich pielgrzymka dziękczynna.

Życie na co dzień z Panem Bogiem, wiara w życie wieczne, w niebo, w Boże Miłosierdzie – to zahartowało pana Mieczysława. Nie bał się śmierci. Choć wiedział, że się zbliża. „Badania wykazały, że mam żółtaczkę typu C. To było ostatnie stadium choroby. Lekarze mówili mi, że nie ma dla mnie ratunku”. W klinice powiedziano mu też, że powinien być odseparowany od rodziny, aby nikogo nie zarazić. Ma oddzielnie spać, oddzielnie jeść, nie może używać tych samych przedmiotów. Dzieci, gdy to usłyszały, zawołały: „Chcemy być z tatusiem, umierać z nim i z nim być w niebie”. Żona Krystyna opowiadała: Były to dla mnie bardzo ciężkie chwile. Bardzo byłam przygnębiona. Ze łzami w oczach błagałam Matkę Bożą o uzdrowienie mojego męża. Nie byłam w tym odosobniona. Razem ze mną o uzdrowienie modliły się również nasze małe dzieci. Zdawałam sobie sprawę z tego, że dzieci potrzebują ojca, a dom potrzebuję gospodarza. Znamiennym jednak jest dla nas fakt, że mąż mimo tego iż był nosicielem żółtaczki, która przez medycynę uważana jest za zakaźną, a nie był w domu odseparowany od reszty członków rodziny – nikt z nas przebywając z mężem nie uległ w tym czasie zakażeniu.

CZYTAJ DALEJ

10 lat kanonizacji św. Jana Pawła II

2024-04-19 09:49

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

Mat.prasowy/vaticannews.va

„Pontyfikat św. Jana Pawła II trzeba koniecznie dokumentować dla przyszłych pokoleń, naszym zadaniem jest ocalenie i przekazanie tego wielkiego dziedzictwa” – mówi ks. Dariusz Giers. Jest on administratorem Watykańskiej Fundacji Jana Pawła II a zarazem świadkiem pontyfikatu. Kapłan wyznaje, że praktycznie codziennie modli się przy grobie świętego papieża i zawsze jest poruszony tłumami ludzi z całego świata, którzy w tym wyjątkowym miejscu szukają wstawiennictwa Jana Pawła II.

Wyjątkowym fenomenem są czwartkowe Msze polskie odprawiane nieprzerwanie przy grobie Jana Pawła II od momentu jego śmierci. „To jest czas modlitwy, ale także przekazywania dziedzictwa wiary i nieprzemijających wartości” – mówi ks. Giers. Podkreśla, że upływający czas sprawia, iż wielkie zadanie stoi przed świadkami pontyfikatu, którzy muszą dzielić się swym doświadczeniem.

CZYTAJ DALEJ

Konkurs biblijny dla szkół podstawowych [Zaproszenie]

2024-04-19 17:46

Karol Porwich/Niedziela

Szkoła Podstawowa nr 158 im Jana Kilińskiego w Warszawie zaprasza do udziału w VII Międzyszkolnym Konkursie Biblijnym pod tytułem „Z Biblią na co dzień”. Konkurs ma zasięg ogólnopolski i dotyczy treści związanych z czterema Ewangeliami. W ubiegłym roku wzięło w nim udział ok 150 uczestników z 27 szkół.

Tegoroczna edycja Konkursu obejmuje przypowieści Pana Jezusa zawarte w Ewangelii św. Mateusza i nosi tytuł: “Opowiesz mi historię życia Pana Jezusa?”. Zadaniem konkursowym jest przedstawienie w formie plastycznej jeden z cudów Pana Jezusa, zaś multimedialnej i literackiej wybranego przez ucznia klas 4-8 szkoły podstawowej rozdziału Ewangelii św. Mateusza - wskazują organizatorzy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję