Zebrać w krótkim czasie ponad 100 tys. ludzi to sukces organizacyjny. Żeby tysiące ludzi zdecydowały się pokonać dziesiątki i setki kilometrów, by zgromadzić się w jednym miejscu, to sprawa musi być, i to bez dwóch zdań, nie tyle ważna, ile bardzo ważna. Zmobilizować i przekonać 100 tys. ludzi, bez nadzwyczajnych narzędzi, że warto, że trzeba, że to konieczne, to – w moim przekonaniu – cud.
Ponad 100 tys. ludzi zgromadziło się na Jasnej Górze 15 października 2016 r. na Wielkiej Pokucie. Dali wyraz swojemu sprzeciwowi wobec panoszącego się w Polsce zła. Odpowiedzieli na apel papieża Franciszka, który podczas audiencji generalnej 12 października br. wezwał wszystkich katolików na całym świecie do rewolucji dobra, poprzez uczynki miłosierdzia.
Rewolucji nie robi się w pojedynkę. Rewolucja jest, gdy wezmą się za nią masy. Te masy zgromadziły się pod Jasną Górą. To nadzwyczajne zgromadzenie było przejawem tego, co ukryto pod pojęciem „sensus fidelium” – wrażliwość wierzących. To taki szósty zmysł ludu Bożego. Instynktowne wyczulenie na sprawy Ducha Świętego, którym jest w nadprzyrodzony sposób obdarzony Kościół. By jeszcze bardziej przybliżyć znaczenie tego pojęcia, powiem, że to – „toutes proportions gardées” – „szósta ewangelia”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu