Reklama

Edukacyjny powrót do źródeł

Czy benedyktyńska zasada: „Módl się i pracuj” może być fundamentem szkolnych programów? Czy środowiskiem dla zdobywania wiedzy może być domowe ognisko zamiast rozkrzyczanych szkół? Kto lepiej poradzi sobie z wychowaniem młodego człowieka – szkoła czy rodzina? Na te pytania próbuje odpowiedzieć ks. dr Andrzej Lubowicki w rozmowie z ks. dr. Mariuszem Boguszewskim

Niedziela Ogólnopolska 35/2016, str. 28-29

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. MARIUSZ BOGUSZEWSKI: – Czym jest edukacja domowa?

KS. ANDRZEJ LUBOWICKI: – Edukacja domowa to edukacja w rodzinie. Dziecko nie chodzi do szkoły. Trud wykształcenia go podejmują jego rodzice.

– Od razu nasuwa się skojarzenie, że dziecko siedzi samo zamknięte w domu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Nazwa jest trochę myląca albo raczej źle rozumiana. Dom należy tu rozumieć jako środowisko rodzinne, jako wspólnotę rodzinną, a nie budynek. W związku z tym nieporozumieniem niektórzy używają terminu „edukacja pozaszkolna” albo „edukacja w rodzinie”. W rzeczywistości uczniowie z edukacji domowej są bardzo aktywni i często w domu, rozumianym tym razem jako budynek, spędzają mniej czasu niż ich rówieśnicy chodzący do szkoły. Nie mają do odrabiania pracy domowej.

– Czy dzieciom edukowanym domowo nie brakuje towarzystwa innych dzieci? Jak nauczą się relacji społecznych?

– Prawidłowych relacji społecznych dziecko uczy się przede wszystkim w rodzinie. Według przeprowadzonych na nasze zlecenie badań, ponad połowa dzieci z ED w Polsce pochodzi z rodzin wielodzietnych, czyli takich, w których jest troje i więcej dzieci. To wystarczająca grupa, aby zetknąć się z całym bogactwem relacji społecznych. Poza tym, jak powiedziałem wcześniej, dzieci z ED nie chodząc do szkoły, mają czas na rozwijanie swoich pasji. Nawiązują relacje w harcerstwie, klubach sportowych, kołach zainteresowań. Ponadto wszyscy spragnieni kontaktów mają możliwość uczestniczenia w zajęciach i imprezach organizowanych przez szkołę.

Reklama

– Czy rodzice są w stanie nauczyć dziecko wszystkiego? Ja np. niewiele pamiętam z lekcji geografii czy biologii...

– Praktyka pokazuje, że są w stanie. Nie gorzej, a często lepiej niż w szkole. Oczywiście, nikt nie zna dokładnie całego szkolnego materiału. Zwykle rodzice najpierw sami dokształcają się z pomocą podręczników, a później przekazują tę wiedzę dzieciom. W przypadku wątpliwości zawsze mogą skonsultować się z nauczycielami w szkole.

– Więc jest jednak jakaś szkoła?

– Tak, każdy młody człowiek w Polsce od 6. do 18. roku życia podlega obowiązkowi najpierw przedszkolnemu, potem szkolnemu i na koniec obowiązkowi nauki. Każdy musi więc być zapisany do szkoły, ale nie każdy musi do niej chodzić.

– W jaki sposób uczeń może rozpocząć edukację domową?

– Ustawa o systemie oświaty nazywa to spełnianiem obowiązku szkolnego poza szkołą. Rodzice mogą wnioskować do dyrektora szkoły o wyrażenie zgody na edukację domową na podstawie art. 16 wspomnianej ustawy. Jeśli dyrektor wyda zgodę, dziecko może przestać chodzić do szkoły. Jedynym obowiązkiem wobec szkoły pozostaje przystąpienie do rocznych egzaminów klasyfikacyjnych, na podstawie których wystawiane są oceny na świadectwie.

– Więc są świadectwa?

– Tak. Dziecko mimo niechodzenia do szkoły nadal funkcjonuje w systemie oświaty.

– Czy to nowy, rewolucyjny pomysł? Jaka jest historia edukacji domowej?

– Pomysł nie jest nowy. Edukacja domowa jest najstarszą, naturalną formą nauczania. Naukę od swoich rodziców pobierają nawet zwierzęta. Nie ma tu żadnej rewolucji. Należy pamiętać, że szkoła, jaką znamy, liczy zaledwie 200 lat. Jest to raczej powrót do źródeł.

– Dlaczego rodzice decydują się na edukację dziecka w domu?

– Odwołam się do badań. Na nasze zlecenie przeprowadzono największe do tej pory badania ankietowe rodzin z edukacji domowej w Polsce. Zwykle rodzice wskazują na kilka przyczyn jednocześnie. Najczęściej przytaczaną motywacją jest chęć indywidualnego podejścia do potrzeb dziecka, następnie chęć realizowania własnych pomysłów edukacyjnych. Na trzecim miejscu, jeśli chodzi o przyczyny opuszczenia szkoły, wskazywane jest wadliwe funkcjonowanie szkół, do których dzieci uczęszczały. Co ciekawe, ponad połowa rodziców wskazuje również na przyczyny światopoglądowe.

– Skąd wzięło się Księdza zainteresowanie edukacją domową?

– Niezbadane są wyroki Bożej Opatrzności. Nie spodziewałem się zupełnie, że zajmę się edukacją domową. Jeszcze niedawno wydawało mi się, że moje obowiązki w diecezji wypełniają mi cały czas. Niezwykły splot okoliczności, na temat którego można by napisać książkę, sprawił, że znalazłem się w środowisku rodzin z edukacji domowej. Spotkania z nimi zaowocowały przekonaniem, że rodzinom tym potrzebne jest wsparcie ze strony szkoły w pełni rozumiejącej specyfikę tego systemu nauczania, tego stylu życia – bo ED to tak naprawdę styl życia rodziny. W tej chwili dużo czasu poświęcam sprawom powołanych właśnie do życia Szkół Benedykta.

– Skąd pomysł na taką nazwę szkół?

– Nawiązujemy, oczywiście, do św. Benedykta z Nursji, patrona Europy. Jego dewiza: „Ora et labora” – Módl się i pracuj – doskonale nadaje się na najkrótszy program rozwoju dla młodego człowieka.

– Co to są Szkoły Benedykta?

– Szkoły Benedykta to szkoła podstawowa z zerówką, gimnazjum i liceum ogólnokształcące. Odbyłem wiele godzin rozmów z rodzinami z ED. Badania, o których wspominałem już wcześniej, można podsumować krótko. Rodziny są świadome celów edukacyjnych i wychowawczych, jakie chcą osiągnąć. Chcą być traktowane w sposób podmiotowy. Chcą móc o sobie decydować. Naczelną zasadą, która przyświecała nam przy zakładaniu Szkół Benedykta, było poszanowanie i wzmacnianie autonomii rodziny. To rodzina zna dziecko i wie najlepiej, czego ono potrzebuje i co jest dla niego najlepsze. Szkoła pełni rolę doradczą, o ile rodzina zwróci się o pomoc. Źródłem takiego myślenia o dziecku i o rodzinie jest personalizm chrześcijański, uznający podmiotowość osoby ludzkiej. Najpełniej ten sposób patrzenia na człowieka przedstawił w swoim nauczaniu św. Jan Paweł II.

– Na czym w praktyce polega to wzmacnianie autonomii?

– Podam taki przykład. W bardzo wielu sprawach związanych z przebiegiem edukacji dzieci prawo stanowi, że decydujący głos ma dyrektor szkoły albo rada pedagogiczna. Szanując autonomię rodziny, z zasady przychylamy się do wszelkich wniosków rodziców. Dbamy tylko, by ich działania mieściły się w granicach prawa, i pomagamy im przechodzić przez prawne zawiłości. Czynimy to w głębokim przekonaniu, że ich działania są dla dziecka najlepsze. Muszę przyznać, że czasem nie jest to łatwe. Prawo, system oświaty automatycznie stawia szkołę i jej pracowników ponad rodziną. To powoduje, że pojawia się pokusa. Czujemy, że mamy władzę wpływać na los takiego dziecka i jego rodziny. Odzywa się wtedy w człowieku pycha, że przecież ja lepiej wiem, co będzie dobre dla tego dziecka, że ja zdecyduję za rodzinę. Myślę, że skutecznie zwalczamy te pokusy.

– Mówił Ksiądz o wsparciu. Jakiego rodzaju wsparcia będą udzielały Szkoły Benedykta?

– Tych obszarów wsparcia rodziny jest kilka. Pierwszy obszar, o którym już wspomniałem, to wsparcie prawno-organizacyjne, które polega na tym, że szkoła działa jak bufor między rodzinami, które chcą czuć się wolne w podejmowaniu decyzji o sposobie i kierunkach edukowania i wychowania własnych dzieci, co zresztą gwarantuje polska konstytucja z zapisami Ustawy o systemie oświaty i rozporządzeń Ministerstwa Edukacji Narodowej. Dbamy o to, aby te dwa różne światy harmonijnie współistniały. Nie zawsze jest to łatwe.
Drugi obszar to wsparcie dydaktyczne. Rodzice i dzieci z naszej szkoły mogą w trakcie całego roku szkolnego uzyskać pomoc wykwalifikowanych nauczycieli w siedzibie szkoły w Drohiczynie oraz za pomocą naszej platformy edukacyjnej przez Internet. Od września udostępnimy też naszą cyfrową bibliotekę, skąd będzie można ściągnąć za pośrednictwem Internetu dużą część lektur i innej wartościowej literatury. Będziemy też wspierali powstawanie materiałów specjalnie przeznaczonych do edukacji domowej. Prócz tego uczniowie będą mogli spotykać się i uczestniczyć w zajęciach dodatkowych zarówno w świecie wirtualnym, jak i realnym w Klubach Edukacji Domowej, które właśnie w tej chwili zawiązują się w większych miastach Polski.
Trzeci obszar to wsparcie specjalistyczne. W Klubach będzie można umówić się na spotkanie z logopedą czy pedagogiem szkolnym. Pedagog szkolny wspólnie z rodzicami będzie też tworzył Indywidualne Programy Edukacyjno-Terapeutyczne dla uczniów posiadających orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego oraz współpracował z nauczycielami wspomagającymi takich uczniów.
I czwarty obszar wsparcia to zaplecze praktycznej wiedzy – daje je społeczność kilkuset rodzin edukujących domowo, z którymi współpracuje nasza szkoła. Są wśród nich rodziny z bardzo dużym doświadczeniem, których dzieci przeszły już całą ścieżkę edukacji w ED i które zawsze chętnie dzielą się swoimi spostrzeżeniami.

– Czy Szkoły Benedykta są szkołami katolickimi?

– Ja jestem księdzem katolickim. Instytucjonalnie za założeniem szkół stoi Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Diecezji Drohiczyńskiej. Na prowadzenie szkoły mamy spojrzenie takie, jak na instytucje prowadzone przez misjonarzy. Jeśli misjonarze zakładają szpital czy szkołę, to służą one lokalnej społeczności bez względu na wyznanie korzystających. To, co chcemy przekazać rodzinom, przekazujemy im poprzez postawę służby i miłości bliźniego. Ze względu na mozaikę religijną, jaką tworzą nasi uczniowie, mówię nieraz, że szkoła jest miejscem, gdzie boleśnie podzielony Kościół Chrystusowy spotyka się znowu razem. Choć większość uczniów stanowią chrześcijanie, szkoła otwarta jest dla wszystkich.

2016-08-24 09:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Krzysztof Włodarczyk: szatan atakuje dziś fundamenty – kapłaństwo i małżeństwo

2024-04-28 18:43

[ TEMATY ]

Bp Krzysztof Włodarczyk

Marcin Jarzembowski

Bp Krzysztof Włodarczyk

Bp Krzysztof Włodarczyk

- Szatan atakuje dziś fundamenty - kapłaństwo i małżeństwo. Bo wie, że jeżeli uda mu się zachwiać fundamentami społeczeństwa, to zachwieje całym narodem. My róbmy swoje i nie dajmy się ogłupić - mówił bp Krzysztof Włodarczyk.

Ordynariusz zainaugurował obchody roku jubileuszowego 100-lecia bydgoskiej parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy na Szwederowie. - Została ona erygowana 1 maja 1924 r. przez kard. Edmunda Dalbora. Niektórzy powiedzą, był to piękny czas. Nie było telefonów komórkowych, telewizji, Internetu, żyło się spokojniej, romantycznie, piękna idylla. Czy na pewno? Nie do końca - mówił bp Włodarczyk, zachęcając, by wejść w głąb historii i zobaczyć, czym żyli przodkowie.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Nieprzechodni puchar

2024-04-29 23:36

Kacper Jeż/ LSO DT

    W Brzesku odbyły się XVII Mistrzostwa Liturgicznej Służby Ołtarza Diecezji Tarnowskiej w Piłce Nożnej Halowej.

    W rozgrywkach wzięło udział 46 drużyn z całej diecezji. Łącznie na trzech brzeskich halach zagrało ponad 300 ministrantów i lektorów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję