Kiedy przed blisko 12 laty rozpocząłem pracę w Parlamencie Europejskim, jednym z najważniejszych problemów była Turcja. Głosowaliśmy wówczas w Strasburgu nad dokumentem w sprawie postępów negocjacyjnych i akcesji tego kraju do Unii Europejskiej. Pamiętam, jak przed głosowaniem podszedł do mnie niemiecki europoseł z największej grupy politycznej i poprosił, abym w imieniu mojej, mniejszej, grupy złożył wniosek o tzw. secret ballot, czyli głosowanie tajne. Jest to dopuszczalna zasada, w wyniku której po głosowaniu nie można sprawdzić, czy dany europoseł głosował „za”, „przeciw”, czy też wstrzymał się od głosu. Odnotowane jest tylko, że głosował. Otóż mój niemiecki kolega chciał głosować przeciw Turcji, ale bardzo zależało mu, aby wyborcy w Niemczech się o tym nie dowiedzieli. Spełniłem jego prośbę. Podziękował mi w imieniu nie tylko własnym, ale też innych europosłów.
W gruncie rzeczy był i nadal jest to przejaw pewnej politycznej schizofrenii, podszytej jednak twardym pragmatyzmem. Oficjalnie bowiem Turcji obiecano członkostwo w UE, ale w praktyce nie kwapiono się do spełnienia tej obietnicy. Wiele krajów europejskich, jak np. Belgia, Holandia, a przede wszystkim Niemcy, na co dzień boryka się z problemem mniejszości tureckiej na swoim terytorium.
W Niemczech zamieszkuje ponad 3-milionowa diaspora turecka, która w większości nie integruje się z niemieckim społeczeństwem. Nierzadkie są postawy wrogie wobec Niemiec, także wśród tureckich artystów czy pseudoartystów. Dotychczas niemieccy politycy jawnie, a częściej właśnie niejawnie, blokowali pochód Turków do Europy. Sytuacja zmieniła się po niefortunnej decyzji kanclerz Angeli Merkel w sprawie migrantów. Ceną za to jest porozumienie UE-Turcja, które właśnie weszło w życie. Jakoś słabo wybrzmiewa jeden, ale bardzo ważny punkt tego porozumienia, zawierający się w magicznej formule „liberalizacji wizowej” dla Turków. Oznacza to, że wszystkie kraje członkowskie UE zgodziły się na zniesienie wiz dla Turków od czerwca tego roku, czyli już za 3 miesiące.
Każdy obywatel Turcji, a jest ich ponad 75 milionów, będzie mógł bez żadnych formalności przyjechać do Europy. Właściwie wielu uważa, że Turcja jest krajem europejskim, gdyż aż 3 proc. jej terytorium leży w Europie, a tylko 97 proc. w Azji. Problem jednak z przestrzeganiem przez nią tzw. wartości europejskich, ot, chociażby takich drobiazgów: wolności słowa, praw człowieka i tolerancji. Ale może nie takiej tolerancji, jaka wyziewa z najnowszego teledysku tureckiego zespołu „Osmanen Germania”, czyli „Osmańskie Niemcy”, w którym katolików nazywa się „ćpunami z Caritasu”.
Europa może stać się kolorowa. Przynajmniej ta niemieckojęzyczna.
Niemczech i Austrii toczą się koalicyjne rozmowy. Nad Sprewą zapowiadana jest koalicja czarno-zielono-żółta, czyli jak flaga Jamajki, a nad pięknym modrym Dunajem – turkusowo-błękitna. Poszczególne kolory są odbiciem partii, które mają stworzyć nowy rząd. U naszych zachodnich sąsiadów to CDU/CSU, Liberałowie i Zieloni. Ci ostatni przynajmniej w nazwie mają kolor, więc pozostają już tylko dwa do rozróżnienia na jamajskiej fladze. W Austrii natomiast zwyciężyła chadecka Partia Ludowa, której tradycyjnym kolorem jest turkus, i w sprawie utworzenia koalicji rozmawia z Wolnościową Partią Austrii (FPÖ), występującą pod błękitnym sztandarem. Zwycięzca austriackich wyborów i najprawdopodobniej przyszły premier tego kraju – 31-letni Sebastian Kurz zmienił dotychczasowy czarny kolor swojej partii na turkusowy i zwyciężył. Spektakularnie. Wszystko wskazuje na to, że zarówno w Niemczech, jak i w Austrii zniknie z rządowych roszad kolor czerwony, uosabiający socjaldemokratów. Wielce prawdopodobne jest, że wypadną oni z politycznej gry, co mnie osobiście w ogóle nie martwi. Wprawdzie na czerwonym tle nie malują sierpa i młota, no ale... Obecny przewodniczący niemieckiej SPD, wcześniej jako szef Parlamentu Europejskiego, europejskiego ducha chciał wprowadzać siłą, a austriacka socjaldemokracja to przecież jego europejska siostra. Wprawdzie Adolf Hitler przed przyjęciem obywatelstwa niemieckiego był oficjalnie bezpaństwowcem, ale wiemy, że pochodził z Austrii. Chętnie pożegnalibyśmy nieprzyjemne historyczne wspomnienia, ale jak ciągle podkreśla się w mediach, potencjalny koalicjant „turkusowych” w Austrii to dawna partia Jörga Haidera. Oczywiście w międzyczasie się zmieniła, odcięła, ale zawsze... Jej obecny przewodniczący Heinz-Christian Strache dystansuje się obecnie od „grzechów młodości” (Jugendsünde) i zapewnia, że nigdy nie był neonazistą. Nie tym jednak zaprzątają sobie głowę w UE. Najważniejsze mają być relacje z Unią. Obie negocjujące partie są antyimigranckie, ale Kurzowi zależy na tym, aby rząd był „proeuropejski”. Wolnościowcy austriaccy w PE w Brukseli i Strasburgu są w jednej grupie politycznej z posłami francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen. A to na eurofanatyków działa jak czerwona płachta na byka. W Austrii jednak niekoniecznie. Koalicja taka już funkcjonowała 18 lat temu. W Austrii i w Niemczech rozmawiają nie tylko o programie, ale i o stołkach. O pardon, urzędach. Strache z FPÖ koniecznie chce być ministrem spraw wewnętrznych Austrii (policja, dane itp.), współprzewodniczący niemieckich Zielonych Cem Özdemir (były europoseł) marzy ponoć o tece ministra spraw zagranicznych, a szef liberałów Christian Lindner domaga się resortu finansów. Notabene kanclerz Angela Merkel już przesunęła dotychczasowego ministra finansów Wolfganga Schäuble na przewodniczącego Bundestagu, co spotęgowało nadzieję. Nadzieję na dobre zmiany, oczywiście. Jeżeli wszystkie one się spełnią, to będziemy mogli odkurzyć i odsłuchać dawną piosenkę Ewy Bem „Żyj kolorowo”. I
"Wybrani pomimo zdrady. Modlitwa i ekspiacja za kapłanów" – taki tytuł nosi mała książeczka napisana przez bp. Andrzeja Przybylskiego, wydana niedawno przez Edycję Świętego Pawła w Częstochowie oraz siostry honoratki.
Na tle mistycznych relacji Służebnicy Bożej Hilarii Główczyńskiej autor opisuje niezwykłe powołanie tej pokorne siostry honoratki do modlitwy i ekspiacji za grzechy kapłanów. Książka zaczyna się do tajemnicy Wielkiego Czwartku. "W ślad za prośbą Jezusa, abyśmy wzajemnie obmywali sobie nogi zdarza się, że do obmycia nóg zaprasza się ubogich, bezrobotnych, emigrantów czy więźniów. To piękny gest, ale nie wolno nam zapomnieć, że Jezus zaczął umywanie nóg od swoich najbliższych uczniów – od Piotra, którego przygotowywał do papieskiej godności, od Jana, który zasłynie jako umiłowany uczeń Mistrza i od innych apostołów, którzy przecież staną u początków sukcesji apostolskiej wszystkich ich następców, czyli biskupów. To nie jest tylko mały szczegół, ale coś o czym nie wolno nam w Kościele zapomnieć. Czystość najbliższych uczniów Chrystusa, czyli papieża, biskupów i ich współpracowników kapłanów wydaje się być dla Jezusa priorytetowa". – zaznacza autor książki. Dalsza jej część jest szczególnym wołaniem o modlitwę, pokutę i ekspiację za grzechy księży.
"Wybrani pomimo zdrady. Modlitwa i ekspiacja za kapłanów" – taki tytuł nosi mała książeczka napisana przez bp. Andrzeja Przybylskiego, wydana niedawno przez Edycję Świętego Pawła w Częstochowie oraz siostry honoratki.
Na tle mistycznych relacji Służebnicy Bożej Hilarii Główczyńskiej autor opisuje niezwykłe powołanie tej pokorne siostry honoratki do modlitwy i ekspiacji za grzechy kapłanów. Książka zaczyna się do tajemnicy Wielkiego Czwartku. "W ślad za prośbą Jezusa, abyśmy wzajemnie obmywali sobie nogi zdarza się, że do obmycia nóg zaprasza się ubogich, bezrobotnych, emigrantów czy więźniów. To piękny gest, ale nie wolno nam zapomnieć, że Jezus zaczął umywanie nóg od swoich najbliższych uczniów – od Piotra, którego przygotowywał do papieskiej godności, od Jana, który zasłynie jako umiłowany uczeń Mistrza i od innych apostołów, którzy przecież staną u początków sukcesji apostolskiej wszystkich ich następców, czyli biskupów. To nie jest tylko mały szczegół, ale coś o czym nie wolno nam w Kościele zapomnieć. Czystość najbliższych uczniów Chrystusa, czyli papieża, biskupów i ich współpracowników kapłanów wydaje się być dla Jezusa priorytetowa". – zaznacza autor książki. Dalsza jej część jest szczególnym wołaniem o modlitwę, pokutę i ekspiację za grzechy księży.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.