WOJCIECH DUDKIEWICZ: – Kibice odliczają już tygodnie do rozpoczęcia Mistrzostw Europy we Francji, niedługo będą odliczać tylko dni. Przygotowuje się już Ksiądz już do tych mistrzostw Europy?
KS. PRAŁ. BOGUSŁAW KOWALSKI: – Jakoś specjalnie nie. Na pewno będę oglądał mecze, kibicował, sercem będąc oczywiście z naszą reprezentacją.
– To podobno najlepsza drużyna od lat?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Zgadzam się z tym, dokładnie od trzydziestu czterech lat, od reprezentacji kierowanej przez trenera Antoniego Piechniczka. Trafiliśmy wreszcie na duże indywidualności, które ciągną pozostałych, inni próbują im dorównać. Ale ja jestem kibicem nie tylko piłkarskim. Lubię oglądać mecze, w których jest czysta walka, walczą prawdziwi gladiatorzy, tak jak w futbolu, piłce ręcznej, siatkówce, czy hokeju. Kibicuję reprezentacji, ale przede wszystkim piłkarzom Legii.
– W której Ksiądz kiedyś grał.
Reklama
– Wyrosłem w Legii, grałem 6 lat jako napastnik, potem wysuniety stoper, w drużynach trampkarzy i juniorów. I jako chłopak z Pragi, którego rodzice chcieli uchronić przed złym towarzystwem, subkulturami. Zapisali mnie do klubu, a dla mnie to była nobilitacja i mobilizacja do pracy nad sobą. Pragnienie bycia piłkarzem bardzo pomogło w moim procesie wychowawczym. Ważne było, że miałem wypełniony czas, ustrzegło mnie to przed pokusami czyhającymi na dorastających chłopaków. Gdy przestałem grać, zacząłem kibicować, przede wszystkim Legii, ale także reprezentacji.
– Na Stadion Narodowy ma Ksiądz dwa kroki.
– W linii prostej to tylko półtora kilometra, stadion leży na granicy naszej parafii. Trudno, żebym nie chodził na mecze, gdy po sąsiedzku gra reprezentacja Polski. Ale nie trzeba chodzić na mecze, żeby kibicować. Kiedyś, gdy reprezentacja grała na Mistrzostwach Świata w Niemczech, a ja byłem proboszczem w parafii w Otwocku, wyświetlaliśmy mecze na ścianie plebanii. Na te pokazy na powietrzu w ogródku parafialnym przychodziło 200-300 osób – ojcowie, matki z dziećmi. Stworzyła się świetna atmosfera.
– A w tym roku?
Reklama
– Nie ma za bardzo miejsca. Przygotowuję się raczej mentalnie. Muszę zaplanować zajęcia tak, żeby móc oglądać mecze. Do mnie zawsze przychodzi armia księży, nie tylko z parafii, przyjeżdżają także z daleka. Mówią, że tu jest atmosfera do oglądania, że aż się chce oglądać. Mam duży telewizor, oglądamy w kibicowskiej atmosferze. Bo – z całym szacunkiem – jak ktoś kompletnie nie czuje bluesa, to źle się ogląda. Wychodzi takie oglądanie, jak kiedyś z moją śp. mamą. Kochana była, ale kiedyś oglądamy, wchodzi mama z deską do krojenia i pyta: – Ojej, naszym wbili?! – Mama, nie, to my atakujemy! – Ojej, jak się cieszę. A który to Lubański? Bo kobiety kochały się we Włodzimierzu Lubańskim; podobno był najprzystojniejszy. Ale to nie tak, tak się nie da. Mecze trzeba oglądać w gronie ludzi, którzy czują futbol.
– A na finał z udziałem Polaków Ksiądz się nie wybierze?
– Wszyscy chcielibyśmy, żeby aż tak daleko zaszli, ale do Francji na mecze się nie wybieram. Aż takim fanatykiem reprezentacji chyba nie jestem. Poza tym, w tym czasie będzie mnóstwo pracy w parafii. Będziemy przygotować się do Dni w Diecezji, do Światowych Dni Młodzieży.
– Czyli pozostaje kibicowanie przed telewizorem. Spodziewa się Ksiądz wielu gości w czasie Mistrzostw Europy? Będą okrzyki, szaliki?
– Spodziewam się wielu gości i emocji w czasie meczów. Szaliki założymy, albo położymy koło telewizora, może zawiesimy także flagę. Dobry kibic to człowiek, który jest przywiązany do swoich barw klubowych, szanuje je, ale szanuje także barwy przeciwnika.
– A co się będzie działo, gdy Polacy strzelą gola?
– Niezależnie od tego, czy jego drużyna wygrywa, czy przegrywa, prawdziwy kibic zawsze ją wspiera. Już nieraz, gdy odbywał się jakiś ważny mecz, przepraszałem ludzi, żeby się nie denerwowali, gdy usłyszą jakieś okrzyki na plebanii na Floriańskiej na Pradze. Prosiłem o wyrozumiałość, bo jesteśmy – poza tym, ze duchownymi – to także kibicami. A kibicowanie ma swoje prawa.