Reklama

Historia na żywo

Najwięcej jest ich latem, bo wtedy w historii Polski – szczególnie najnowszej – miało miejsce najwięcej wydarzeń działających na wyobraźnię. A w rekonstrukcjach historycznych wyobraźnia to ważna rzecz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Świst szabel, huk wystrzałów, rżenie koni i jęki rannych rozbrzmiewały nad polem bitwy w podwarszawskim Ossowie. W inscenizacji Bitwy Warszawskiej Polacy znów okazali się silniejsi od bolszewików. Mniej liczni, ale bardziej waleczni polscy żołnierze zdołali odeprzeć natarcie. Bolszewicy salwowali się ucieczką.

Wyobraźnię muszą mieć zarówno rekonstruktorzy wcielający się w role uczestników bitew, jak i widzowie, bo nie wszystko da się zrekonstruować i odtworzyć. Kto na odtworzenie bitwy pod Grunwaldem wystawi kilkadziesiąt tysięcy rycerzy? Sięga się do umownych gestów, symboli – wszystkiego nie da się pokazać. Nikt zresztą tego nie żąda, jak przed wiekami w Rzymie, gdzie wykorzystywano do rekonstrukcji gladiatorów, a dla uzyskania realistycznych efektów wymagano, aby uczestnicy zabijali się nawzajem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Sprzęt z epoki

Zdaniem Pawła Rozdżestwieńskiego, nestora rekonstruktorów, dyrektora Muzeum Ziemi Sochaczewskiej, rekonstrukcje historyczne to męskie i kosztowne hobby. Biorą w nich udział głównie mężczyźni, zaopatrzeni w stroje i sprzęt z epoki. – Ale dla hobbysty nie ma żadnych przeszkód, podobnie jak w każdym męskim hobby.

Grup rekonstrukcyjnych jest w Polsce sporo ponad tysiąc, a rekonstruktorów – kilkadziesiąt tysięcy. Odtwarzają mundury, broń itp.; formują oddziały, inscenizują zdarzenia, obrzędy, bitwy i potyczki. Ich działania pełnią funkcję edukacyjną. Wiedzę historyczną zdobywają przede wszystkim rekonstruktorzy, gorzej jest z odbiorcami tych spektakli, którzy przychodzą często po to, aby przyjrzeć się starciom oddziałów.

W końcu lat 70. ubiegłego wieku w Golubiu-Dobrzyniu pojawili się rycerze i stanęli do turnieju. Potyczki przyciągały coraz więcej uczestników i widzów. Władza nie oponowała, bo średniowiecze było „bezpieczne”. Na zdarzenia z epoki napoleońskiej, z czasów powstań, kampanii wrześniowej, a szczególnie z wojny polsko-bolszewickiej czy z powojennej partyzantki trzeba było czekać.

Reklama

Dziś w Polsce rekonstruuje się kilkaset wydarzeń w ciągu roku. Największa jest bitwa pod Grunwaldem, najbardziej nietypowa – bitwa morska u ujścia Wisły, podczas której odtwarzany jest atak żaglowców brytyjskich z 1807 r. Są rekonstrukcje mniejsze i większe, ale skala nie jest najważniejsza – najważniejsze są pomysł i... pieniądze.

Odwet Wyklętych

Więcej pieniędzy to lepszy poziom widowiska. – Jednak historia jest niepopularna wśród urzędników i przegrywa ze wszystkimi możliwymi orłami z czekolady – mówi Paweł Rozdżestwieński. Gdyby rekonstrukcję bitwy pod Mławą państwo wsparło 70 tys. zł (nie zrobiło tego), czyli dało tyle, ile kosztowało miesięczne utrzymanie słynnej tęczy w Warszawie, inscenizacja byłaby jeszcze lepsza i ciekawsza. – Jeśli nie ma pieniędzy na większą trybunę, część ludzi odejdzie z kwitkiem, bo nic nie zobaczy.

Rozdżestwieński współorganizował kilkadziesiąt rekonstrukcji. Rekonstruuje m.in. bitwy nad Bzurą i pod Mławą (obejrzało je 100 tys. widzów!) oraz pod Ossowem. – Nie mają promocji, nie pokazuje ich telewizja, a niektóre mają większą widownię niż polskie filmy! – podkreśla.

Z badań prowadzonych przez prof. Tomasza Szlendaka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu wynika, że motywacje rekonstruktorów są rozmaite. Patriotyzm, tradycja, fascynacja dorobkiem przodków, militariami i lokalnym dziedzictwem, ale także prestiż i chęć ucieczki przed szarzyzną. Przeważają wśród nich mężczyźni z tzw. klasy średniej: przedsiębiorcy, urzędnicy, studenci, ale także policjanci, wojskowi, lekarze i księża. Ruch „napędza” przemysł rękodzielniczy, wytwarzający broń i ubiory na potrzeby rekonstrukcji.

Jest rok 1946. MO, UB i KBW współdziałają ze SMIERSZ-em i zatrzymują partyzantów. Konspiratorzy podejmują próbę odbicia kolegów, rozpoczyna się bitwa... Tak wyglądał scenariusz widowiska „Odwet”, zorganizowanego w maju we Wrześni przez Grupę Rekonstrukcji Historycznej Niezłomni 1945. Jednym z uczestników był burmistrz miasta – rekonstruktor.

Reklama

Dobre chęci

Rekonstrukcji związanych z Żołnierzami Wyklętymi jest coraz więcej. – Grupy powstają w oparciu o wydarzenia lokalne; ktoś odkrył, że np. gdzieś walczyli partyzanci, i chce to odtworzyć – mówi rekonstruktor z Podkarpacia. – Często jest to słabe, oparte tylko na dobrych chęciach. Ale warto szanować każdą inicjatywę, poklepać po ramieniu, zachęcać do dalszych prób – dodaje.

– Cenię ludzi, którym nie wychodzi dobrze, ale widać, że zależy im na poprawie – mówi Paweł Rozdżestwieński. – Gdy przygotowywałem bitwę nad Bzurą w 1997 r., zrobiliśmy niemiecki czołg z nyski oklejonej tekturą. My wiedzieliśmy, co jest grane, ale w świetle reflektorów maszyna zrobiła niesamowite wrażenie.

Rekonstruktorzy przeżywają przygodę, mają z tego frajdę i na ogół nie mają z tego żadnych pieniędzy. Czasem dostają zwrot kosztów przejazdu, noclegu. Ale są też grupy komercyjne, organizujące widowiska tylko po to, żeby zarobić. I takie, które działalność edukacyjną łączą z zarobkową, gdy nadarzy się okazja. Zawsze będą z tego fundusze na wyposażenie, ubiory itp.

W filmie „Smoleńsk” Antoniego Krauzego zobaczymy członków Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej 79. Pułku Piechoty Strzelców Słonimskich im. Hetmana Lwa Sapiehy. Zagrali polskich żołnierzy Września w ostatniej, alegorycznej scenie filmu. Film to dla nich zawsze święto – na ogół występują w rekonstrukcjach, choć wcześniej brali udział m.in. w filmie „1920 Bitwa Warszawska”.

Pokłosie „Pokłosia”

Jak podkreśla Arkadiusz Czartoryski, poseł PiS, organizator rekonstrukcji, grupy przenikają się z organizacjami proobronnymi. – Wielu kolegów ma podwójną przynależność, sam należę do „Strzelca”. Są całe roczniki niewyszkolone wojskowo. Organizacje paramilitarne wypełniają tę lukę. Ale wypełniają ją także rekonstruktorzy. – Mój pułk – kilkunastu ludzi z fuzjami – jest jedynym wojskiem w Ostrołęce. Między Warszawą i granicą z Białorusią nie ma żadnej jednostki. Podczas uroczystości państwowych warty honorowe i salwy zapewniają rekonstruktorzy. Zastępują wojsko – podkreśla Czartoryski.

Reklama

Kontrowersje wywołały rekonstrukcje krwawych wydarzeń. „Wołyń 1943 – nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary” zorganizowała przed dwoma laty przemyska grupa „X D.O.K.”. Doszło do dyskusji, która mogła zablokować widowisko. Było ogromne, z udziałem Krzesimira Dębskiego, który w rzezi stracił dziadków, a oklaskom 15 tys. widzów nie było końca. W Będzinie 5 lat temu pokazano likwidację żydowskiego getta. Nie zawahano się przed pokazaniem wyciągania Żydów z kamienic i bicia. Planowano pokazanie rozstrzeliwania członków ruchu oporu, ale po sprzeciwie zamarkowano je odgłosami strzałów.

– Nie wszystkie wydarzenia należy odtwarzać – zaznacza Paweł Rozdżestwieński. Jednak są odtwarzane. – Nie powstał film o tragedii wołyńskiej czy okupacji sowieckiej 1939-41. Gdyby „Pokłosie” było jednym z wielu filmów na tematy polsko-żydowskie, nie byłoby problemu. Nie można się dziwić, że ktoś pokaże, jak Niemcy wchodzą do wsi, wyciągają Żydów, polską rodzinę, która im pomagała, i palą, mordują. Ja bym takiej rekonstrukcji nie zrobił, ale w ten sposób ludzie odpowiadają na „Pokłosie”.

Polacy pod Waterloo

Rekonstrukcje uwielbia wiele narodów. Co Brytyjczycy cenią bardziej niż pokonanie wroga? To, że mogą tego dokonać jeszcze raz, w formie rekonstrukcji. W czerwcu w odtworzeniu słynnej bitwy pod Waterloo sprzed 200 lat wzięło udział 5 tys. umundurowanych statystów wraz z 300 końmi i 100 działami. Była to najpewniej najbardziej wyjątkowa w historii rekonstrukcja historyczna.

Byli też Polacy. – Pojechało 60 ludzi z mojego pułku. Jak połączyli się w dywizję, było ich prawie 300! Byłem na wszystkich 200. rocznicach związanych z okresem napoleońskim w Rosji, Austrii, w Niemczech pod Lipskiem, ale ze względu na obowiązki pod Waterloo nie mogłem pojechać – mówi Arkadiusz Czartoryski.

Reklama

Według niego, ważnym powodem rozwoju rekonstrukcji jest złe traktowanie historii przez rządzących. Rekonstrukcje to produkt zastępczy. – Polacy interesują się historią i nie wolno wycofać jej ze szkół, trzeba robić filmy – mówi. Skutkiem odwrotu państwa od historii, która pociąga młodych ludzi, jest stwierdzenie: nie chcą nam tego pokazać, więc sami sobie odtworzymy. Za czymś tęsknią, czegoś ich pozbawiono. Tworzą grupę, wypożyczają broń i starają się, jak mogą. Zakładają mundury i powstańcze opaski.

Marzeniem Pawła Rozdżestwieńskiego jest powstanie filmów pokazujących bitwę nad Bzurą i szarżę 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich pod Wólką Węglową, podobną do szarży pod Somosierrą. – Rekonstrukcja jest rodzajem teatru, który przyjmuje pewne uproszczenia – mówi nestor rekonstruktorów. – Film daje możliwość pokazania pełnej rzeczywistości.

2015-09-22 11:22

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Słowo abp. Adriana Galbasa SAC do diecezjan w związku z nominacją biskupią

2024-04-23 12:39

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Karol Porwich/Niedziela

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Nasze modlitwy o wybór Biskupa przyniosły piękny owoc. Bp Artur nie jest tchórzem i na pewno nie będzie uciekał od spraw trudnych - pisze abp Adrian Galbas.

CZYTAJ DALEJ

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w Rzeszowie

2024-04-21 20:23

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Ks. Jakub Nagi/. J. Oczkowicz

W sobotę, 20 kwietnia 2024 r. do Rzeszowa przyjechali członkowie męskiej wspólnoty Wojowników Maryi z Polski oraz z innych krajów Europy, by razem dawać świadectwo swojej wiary. Łącznie w spotkaniu zatytułowanym „Ojciec i syn” wzięło udział ponad 8 tysięcy mężczyzn. Modlitwie przewodniczył bp Jan Wątroba i ks. Dominik Chmielewski, założyciel Wojowników Maryi.

Spotkanie formacyjne mężczyzn, tworzących wspólnotę Wojowników Maryi, rozpoczęło się na płycie rzeszowskiego rynku, gdzie ks. Dominik Chmielewski, salezjanin, założyciel wspólnoty mówił o licznych intencjach jakie towarzyszą dzisiejszemu spotkaniu. Wśród nich wymienił m.in. intencję za Rzeszów i świeckie władze miasta i regionu, za diecezję rzeszowską i jej duchowieństwo, za rodziny, szczególnie za małżeństwa w kryzysie, za dzieci i młode pokolenie. W ten sposób zachęcił do modlitwy różańcowej, by wzywając wstawiennictwa Maryi, prosić Boga o potrzebne łaski.

CZYTAJ DALEJ

Wierność i miłość braterska dają moc wspólnocie

2024-04-23 13:00

Marzena Cyfert

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Rejonowe spotkanie presynodalne w katedrze wrocławskiej

Ostatnie rejonowe spotkanie presynodalne dla rejonów Wrocław-Katedra i Wrocław-Sępolno odbyło się w katedrze wrocławskiej. Katechezę na temat Listu do Kościoła w Filadelfii wygłosił ks. Adam Łuźniak.

Na początku nakreślił kontekst rozważanego listu. Niewielkie, lecz bogate miasteczko Filadelfia zbudowane zostało na przełęczy, która stanowiła bramę do głębi półwyspu. Było również bramą i punktem odniesienia dla hellenizacji znajdujących się dalej terenów. Mieszkańcy Filadelfii mieli więc poczucie, że są bramą i mają misję wobec tych, którzy mieszkają dalej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję