Reklama

Polityka

Dokończymy przerwaną misję

Z Adamem Kwiatkowskim – ministrem w Kancelarii Prezydenta RP Andrzeja Dudy – rozmawia Artur Stelmasiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ARTUR STELMASIAK: – Prezydent Andrzej Duda mówił, że jest Pan jego przyjacielem.

MIN. ADAM KWIATKOWSKI: – Choć mówią, że w polityce nie ma przyjaciół, to my jesteśmy tego zaprzeczeniem. Pana Prezydenta poznałem w 2009 r., gdy ja byłem urzędnikiem, a on ministrem w kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Przez ten czas poznaliśmy się na tyle dobrze, że możemy nazywać siebie przyjaciółmi. Powiem więcej, także nasze żony się przyjaźnią i spędzamy trochę wolnego czasu w rodzinnym gronie. Prezydent Andrzej Duda powiedział o mnie jako o swoim przyjacielu w bardzo trudnym okresie mojego życia. To było na początku kampanii, kiedy byłem przykuty do łóżka, a każdy ruch sprawiał mi ból.

– A czym przyjaciel będzie się zajmował w Pałacu Prezydenckim?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Wiem, ale nie powiem... (śmiech).

– Dlaczego?

– Przydzielanie kompetencji jest w gestii Pana Prezydenta. On sobie zastrzegł, że sam ogłosi, kto jest kim w jego kancelarii. Jako jego minister jestem lojalny i nie wychylam się przed szereg.

– Teraz rozumiem, dlaczego Prezydent stawia na przyjaciół przy dobieraniu swoich najbliższych współpracowników.

– Stawia na ludzi, których zna, którzy się sprawdzili, na których nigdy się nie zawiódł.

– A może po prostu daje pracę kolegom?

– Nie ma nic dziwnego w tym, że chce otaczać się ludźmi, którym ufa. Zaskakujące byłoby, gdyby do kancelarii zaprosił ludzi, o których wie, że nie może mieć do nich zaufania. A jeżeli ktoś jest przyjacielem albo kolegą, z którym dobrze się rozumie, to tym lepiej. Dzięki temu prezydencka kancelaria będzie funkcjonować sprawniej i lepiej będziemy mogli służyć Polsce.

– Od razu przyjął Pan zaproszenie Prezydenta?

– To dla mnie zaszczyt. Pierwszemu obywatelowi RP się nie odmawia. A gdy jest nim przyjaciel, to tym bardziej. Obaj byliśmy współpracownikami prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego misja służby dla Rzeczypospolitej Polskiej została przerwana. Naszym politycznym celem po 2010 r. jest jej kontynuacja.

– Przypomniał mi Pan nasze spotkanie w 2010 r., kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej. Odeszło wówczas wielu Waszych kolegów, przyjaciół i Prezydent. Polska została „zdemolowana” politycznie i podzielona. Czy powrót na Krakowskie Przedmieście Andrzeja Dudy, jako prezydenta, można traktować jako wyrok sprawiedliwości dziejowej?

– Razem z Prezydentem wystąpiliśmy w filmie dokumentalnym „Mgła”, który ukazuje kontekst polityczny katastrofy. Na jednym z pokazów mówiłem, że nasi świętej pamięci przyjaciele nie oczekują, iż będziemy tylko ich opłakiwać. Oni chcieliby, abyśmy kontynuowali ich służbę dla Polski. Teraz po wygranych wyborach będzie to możliwe na znacznie większą skalę. Wygrana prezydenta Andrzeja Dudy to przede wszystkim wielka szansa dla Polski.

– Koledzy, przyjaciele, prezydent Lech Kaczyński są dziś z Was dumni?

– Mam nadzieję, że to dopiero początek... Na pewno prezydent Andrzej Duda będzie czerpał z dziedzictwa prof. Lecha Kaczyńskiego. Polska ma bowiem bardzo duży potencjał, który w ostatnich latach nie był wykorzystywany.

– Czy prezydent Duda i jego ludzie wiedzą, jak ten potencjał odbudować?

– Jestem przekonany, że doświadczenie, które wynieśliśmy z pracy w kancelarii, będzie mogło teraz zaprocentować. Gdy jest zmiana władzy, to często mówi się: Co teraz będzie? W przypadku prezydenta Andrzeja Dudy dokładnie wiemy, czego można się spodziewać. On przecież pokazał swoje najwyższe kompetencje jako minister, poseł, europoseł i kandydat na prezydenta. Teraz jako głowa państwa będzie mógł ze swych kwalifikacji i kompetencji korzystać w o wiele większym zakresie. Doskonale wie, jak powinien być sprawowany najwyższy urząd w państwie, bo osobiście pracował dla Prezydenta.

– Z naszej rozmowy wynika, że mamy świetnego Prezydenta, który dobiera sobie kompetentnych współpracowników. Ale wróćmy do listopada 2014 r., kiedy to prezes Jarosław Kaczyński mówił, że Andrzej Duda będzie kandydatem PiS i Zjednoczonej Prawicy na Prezydenta RP. Ile postawiłby Pan na jego wygraną, ile procent szans miał? Tylko proszę nie traktować tego pytania jako zachęty do hazardu.

– (Śmiech). Na pewno można było sporo zarobić, bo wówczas prawie nikt nie dawał mu szans. Ja zaliczam się do tej grupy osób, które doskonale znają merytoryczne przygotowanie Andrzeja i jego pracowitość. Zawsze mówiłem, że sukces jest możliwy. Nie powiem, że byłem pewny wygranej, ale wiedziałem, że Andrzej Duda jest stworzony do tytanicznej pracy.

– Czy nie było tak, że o ile doceniano atuty Andrzeja Dudy, to nie doceniano słabości jego głównego kontrkandydata – prezydenta Bronisława Komorowskiego?

– Odpowiedzi na to pytanie będzie można znaleźć w wielu analizach naukowych, bo rzeczywiście ostatnie wybory prezydenckie były bardzo ciekawe dla politologów i socjologów.

– Ale to nie jest wygrana tylko jednego człowieka – stało za nim ugrupowanie. Czy dziś możemy powiedzieć, że wszyscy się sprawdzili?

– Tak, była to praca wielu osób. Przede wszystkim wielką zasługę w zwycięstwie ma pani Beata Szydło, która potrafiła połączyć różne partyjne nurty, natomiast Jarosław Kaczyński dał pełne polityczne wsparcie.

– Przecież media twierdziły, że prezes się schował. Jak więc to wsparcie wyglądało?

– Gdy pojawiały się w partii głosy, że operacja z kandydatem na prezydenta jest bez szans, Prezes odpowiadał twardo. Mówił, że naszym zadaniem nie jest zastanawianie się nad szansami, ale skupienie na ciężkiej pracy, a wówczas operacja będzie miała szanse. Prezes Jarosław Kaczyński kolejny raz pokazał, że jest politycznym wizjonerem i świetnie zna Andrzeja Dudę.

– Pytałem jeszcze o ustępującego prezydenta. Okazał się słabszy, niż początkowo zakładano?

Reklama

– To prawda, że kandydat Bronisław Komorowski był słaby, ale kampania obnażyła również słabość całego obozu politycznego, który go wspierał. Polacy zrozumieli, że są oszukiwani i manipulowani.

– A może pomogła słynna „ustawka” na początku kampanii, kiedy Andrzej Duda pospieszył Panu z pomocą na stoku narciarskim? Poseł Ireneusz Raś śmiał się, że była to celowa zagrywka. Takie słowa muszą boleć podwójnie...

– Poseł Raś nie był jedyny... Mam ogromne szczęście, że uszedłem z życiem i mogę już w miarę sprawnie się poruszać.

– Ile było operacji?

– Dwie i czekają mnie jeszcze dwie. Ale lekarze mówią, że z każdą będzie lepiej... (uśmiech).

– Życzę szybkiego powrotu do zdrowia, aby ze wszystkich sił mógł Pan wspierać Prezydenta. Czego możemy spodziewać się w najbliższych tygodniach urzędowania prezydenta RP Andrzeja Dudy? Jakie są najważniejsze wyzwania?

– Nie chcę mówić za Pana Prezydenta, bo to on jest pierwszym obywatelem RP. My, ministrowie i urzędnicy, jesteśmy tylko po to, aby mu pomagać. Na pewno weźmiemy się z impetem za realizację wyborczych obietnic, bo przecież Prezydent poważnie traktuje dane słowo. Ale wydaje mi się, że kluczowym wyzwaniem dla Pana Prezydenta będzie przywrócenie poczucia dumy z tego, że jesteśmy Polakami i płynącej z tego chęci życia w swojej ojczyźnie. Bardzo przykra jest sytuacja, kiedy młodzi, świetnie wykształceni ludzie chcą zakładać rodziny w tylu miejscach na świecie, tylko nie w swoim kraju. Emigracja wiąże się z największym problemem, z którym zmagamy się w Polsce, czyli demografią. Ona ma największy wpływ na przyszłość naszej ojczyzny – na sprawy budżetowe i gospodarcze. Jeśli dziś chcemy naprawdę służyć Polsce, to musimy stworzyć warunki dla młodych, aby nie uciekali ze swojej ojczyzny.

– Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Pana przyjaźń z Prezydentem zaczęła się właśnie w bardzo trudnych okolicznościach, po katastrofie smoleńskiej. Andrzej Duda mówił, że połączyła Was przyjaźń z Pawłem Wypychem, ministrem w kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Można powiedzieć, że człowiek, który zginął 5 lat temu, nadal ma wpływ na życie publiczne w Polsce?

– To nie jest tak, że człowiek umiera i ginie bez śladu. Pamięć jest żywa, a przyjaźń trwa nawet po śmierci. Z Panem Prezydentem poznałem się bliżej właśnie dlatego, że mieliśmy wspólnego przyjaciela. To Paweł Wypych mówił mi, że Andrzej jest solidnym, rzetelnym i przede wszystkim dobrym człowiekiem. Ja mogę to z całą stanowczością potwierdzić: Mamy bardzo dobrego Prezydenta!

2015-08-05 08:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stop dyktaturze mniejszości

Niedziela Ogólnopolska 39/2013, str. 36

[ TEMATY ]

polityka

Lars Plougmann / Foter.com / CC BY-SA

Rząd zdaje się coraz bardziej otwarcie przechodzić na pozycje lewackie. Zamiast ratować służbę zdrowia, edukację czy gospodarkę, przedstawiciele władzy kierują się osobliwą hierarchią. W pierwszej kolejności zajmują się problemami środowisk i organizacji homoseksualnych (LGBT) oraz ideologią gender. I tak Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje nad ustawą, która ma zapewnić szacunek i prawną ochronę transseksualistom. Jednym z celów ustawy byłoby uproszczenie prawa pozwalającego na zmianę płci. Sądy będą działać w uproszczonym postępowaniu nieprocesowym. Najpierw komisja lekarska oceniłaby, czy transseksualizm jest u danej osoby zjawiskiem stałym, czy przejściowym. Po takim orzeczeniu transseksualista mógłby poddać się operacji chirurgicznej, a następnie sąd wydałby orzeczenie o korekcie płci metrykalnej, wprowadzając zmiany do akt bieżących stanu cywilnego, aby można było wydać nowy dowód osobisty. Niezmieniony pozostałby tylko akt urodzenia.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Nie tylko duchowa przestrzeń

2024-04-25 11:15

[ TEMATY ]

Kurs Alpha

Parafia Czerwieńsk

Archiwum parafii

24 kwietnia odbyło się czwarte spotkanie. Uczestniczyło w nim ponad 40 osób.

24 kwietnia odbyło się czwarte spotkanie. Uczestniczyło w nim ponad 40 osób.

W parafii pw. św. Wojciecha w Czerwieńsku trwa Kurs Alpha.

To cykl 11 spotkań prowadzący do poznania i przypomnienia podstawowych prawd wiary chrześcijańskiej podanych w ciekawej i dynamicznej formie. Na każde ze spotkań składają się wspólny posiłek, katecheza i rozmowa w małej grupie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję