Spotkaliśmy się w studiu „TV Niedziela”, by porozmawiać o tegorocznej kolędzie. Czas wizyt duszpasterskich już za nami, warto więc pokusić się o ich podsumowanie, o chwilę refleksji nad tym, jak zmieniła się forma „chodzenia księdza po kolędzie”. Interesowała nas szczególnie kwestia oceny tego zjawiska przez osobę duchowną. Dlatego do studia telewizyjnego zaprosiliśmy duszpasterza doświadczonego w pracy proboszczowskiej zarówno w Polsce, jak i wśród polskich emigrantów w Anglii – ks. prał. Stefana Wyporskiego z Sosnowca, obecnie proboszcza parafii św. Floriana, wcześniej – św. Barbary, a jeszcze wcześniej budowniczego i pierwszego proboszcza parafii Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa w Dąbrowie Górniczej.
Wiedza o parafianach
Reklama
Ks. Stefan nie kryje, że chodzić po kolędzie lubi, co nie jest powszechne wśród kapłanów. Lubi, ponieważ stanowi to dla niego niewyczerpane źródło wiedzy o jego parafianach. Może wydać się to nieco dziwne, ale ks. Wyporskiego zapraszają z wizytą kolędową także ludzie, których normalnie w kościele się nie widuje. Jest więc okazja do rozmowy o sprawach najistotniejszych, chociaż ksiądz nigdy nie wypytuje o powód owej kościelnej absencji, czekając, aż gospodarze sami zaczną tłumaczyć. Wizyta kolędowa to także okazja do zobaczenia parafian w warunkach ich codziennego życia. Bywa np., że ktoś cierpi niedostatek, a krępuje się przyznać do tego. W takiej sytuacji najlepiej jest uruchomić Parafialne Koło Caritas, oczywiście po wcześniejszym dyskretnym zbadaniu sytuacji i zakresu potrzebnej pomocy. A takie sytuacje nie należą wcale do rzadkości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zmiany kulturowe i społeczne
Podczas wizyty kolędowej – opowiadał nam ks. Wyporski – jak na dłoni widać też zmiany kulturowe i obyczajowe. Jak wielu parafian wyjechało z Polski. Jak w sytuacji rozłąki radzą sobie pozostawione w kraju – najczęściej – kobiety i dzieci. Nasz gość miał okazję obserwować osobiście, jak dochowują wiary Polacy na emigracji i nie ma złudzeń – ktoś, kto chodził do kościoła w Polsce, nie zaniecha tego także na obczyźnie. A kto wiarę lekceważył w kraju, będzie ją odrzucał także na wyjeździe.
Kolęda uzmysławia także, ilu ludzi cierpi z powodu bezrobocia i jak płynna jest sytuacja na rynku pracy. Wreszcie, jak duża jest liczba rozwiedzionych oraz rodzin pozostających w związkach cywilnych. Ks. Stefan opowiadał nam, że wielu ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych tęskni za Kościołem i trzeba im dopiero tłumaczyć, że Kościół ich nie odrzuca oraz co proponuje. Zdarzają się sytuacje, że należy informować o istnieniu sądów biskupich, mogących zmienić diametralnie sytuację tych osób.
Obie strony lepiej się poznają
Ksiądz przyznaje, że najtrudniejszy jest kontakt z młodzieżą, która często wprost unika kontaktu z kapłanem. Rodzice tłumaczą, że dzieci nie ma akurat w domu, choć o dacie kolędy wiadomo przecież wcześniej. Jest to, niestety, smutny znak czasu.
W odpowiedzi na pytanie, czy prawdą jest, że coraz więcej ludzi odmawia wizyty kolędowej, ks. Wyporski wyjaśnia, że liczba zamkniętych przed nim drzwi się nie zmienia. Jeśli ktoś nie chce wpuścić księdza, to zazwyczaj jest konsekwentny. Zresztą ministranci dzień wcześniej sporządzają listę osób zapraszających, więc o pomyłkę raczej trudno. Podczas samej wizyty ważne jest, zdaniem księdza, nie dać się wciągnąć w dyskusję polityczną. – Nie po to jest przecież kolęda – dopowiada. Osobiście nie zdarzyło mu się też odpierać jakichś zmasowanych ataków na Kościół i kapłanów. Wydaje mu się nawet, że rozdmuchane w mediach sytuacje z tzw. skandalami kościelnymi mało ludzi obchodzą.
Jaka była puenta naszej rozmowy? Otóż taka, że choć zmieniają się czasy i obyczaje oraz formy kontaktów międzyludzkich, wizyta kolędowa staje się niezmiennie okazją do lepszego poznania się duszpasterza i parafian. Obu stronom daje ona do myślenia.