Reklama

Wiadomości

Mama dobra w pracy

Niedziela legnicka 1/2015, str. 6-7

[ TEMATY ]

rodzina

matka

kobieta

Dorota Niedźwiecka

Monika Karbowiak

Monika Karbowiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

HORYZONT STAŁ SIĘ SZEROKI

Odkąd łączę macierzyństwo z pracą zawodową, czuję się spełniona – mówi Monika Karbowiak, fotograf. – Uwielbiam moje dzieci i czas, który z nimi spędzam, lecz potrzebuję także przestrzeni, by móc rozwijać siebie w pracy zawodowej, która jest moją pasją – tłumaczy.

– To, że jestem mamą, jest dla mnie wciąż czymś niewiarygodnym – mówi z uśmiechem pani Monika. Jej syn Olek ma 3 lata, córka Nadia – 1 rok i 6 miesięcy. – To dla mnie niesamowite spełnienie. Mogę powiedzieć, że jestem w pełni kobietą, bo dałam życie. Mamy z mężem pod opieką dwoje małych istot, które są od nas zależne, potrzebują naszej opieki, uczą się od nas. To niesamowite doświadczenie współtworzenia, kreowania drugiej osoby. Doświadczasz, jak ta delikatna istotka jest zależna od ciebie, i jak bardzo masz na nią wpływ, jak jesteś za nią odpowiedzialny – podkreśla.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Spełnione marzenia

Reklama

Pani Moniki do podjęcia pracy nie zmuszała sytuacja finansowa. – Zdajemy sobie sprawę, że bycie z dzieckiem w domu do 3. roku życia jest ważne – mówi. – To było jednak dla mnie trudne: czułam się coraz bardziej sfrustrowana, co negatywnie wpływało na relację z Olkiem i Nadią – dodaje. Pozostawało też pytanie, w jakiej pracy by się odnalazła. Mimo że skończyła dwa fakultety, praca w zawodzie nie bardzo jej odpowiadała. Po kilku próbach podjęła decyzję, że wraca do wieloletniej pasji fotograficznej i przechodzi na zawodowstwo.– Z pomocą przyszedł mi mąż, który doskonale rozumiał moją potrzebę podejmowania nowych wyzwań – opowiada. – Podpowiadał, jak urealnić zamiar: „Może na początek szkolenia, warsztaty, powoli zaczniesz systematyzować chaotyczną wiedzę”. Dziś pani Monika z powodzeniem realizuje sesje ślubne, narzeczeńskie, portretowe dla dzieci i kobiet. Te ostatnie są jej szczególnie bliskie. Towarzyszenie drugiej kobiecie w budowaniu swojego piękna to dla niej ważna inspiracja. – Cieszę się, gdy na moich oczach podczas poprzedzającego sesję wizażu, zapracowana mama przemienia się w zadbaną kobietę – mówi. – Mogę wydobyć z niej piękno w moich kadrach, podzielić się tym, jak widzę ją moimi oczami. To dodaje jej pewności siebie i sprzyja budowaniu małżeństwa – podkreśla.

Dobre wspomnienia

Reklama

W domu, wśród obowiązków, gdy nie ma pod ręką dziadków, trudno jest wygospodarować czas na pracę. Wszystko zależy od organizacji. – Staram się spędzać z zaangażowaniem czas z dziećmi. Chcę, aby ich dzieciństwo było szczęśliwe, by miały z niego jak najwięcej dobrych wspomnień – zaznacza. Pani Monika chętnie opowiada o tym, jak niesamowita jest radość dziecka, któremu pozwoli się skakać po kałużach, albo jak ważna jest tradycja wspólnego pieczenia mufinek. – To prawdziwy rytuał – mówi. – Pieczemy razem, odkąd Olek skończył 1,5 roku. Teraz każde z dzieci ma swoje zadania. Nadia przesypuje mąkę, Olek wyjmuje blachę na ciastka i rozkłada papiloty, oboje kręcą ciasto... Ogromną radością jest też dla mnie, gdy dzwonią do mnie obcy ludzie, by zaprosić mnie na sesję z ważnego dla ich życia momentu. Bo spodobały im się moje zdjęcia w Internecie – opowiada. Pani Monika stara się także w ciągu dnia, choćby na chwilę, usiąść do obrobienia zdjęć. Bardzo lubi ten moment – podłącza aparat do komputera z radością i lekką tremą. Potem pojawia się fascynacja. I przestrzeń do tworzenia. – Jesteśmy dumni z mężem z tego, że odnalazłam własną drogę zawodową. I przy dwójce dzieci, bez pomocy stałych opiekunów, mimo trudności, daję radę podążać tą drogą – akcentuje. Usatysfakcjonowana i spełniona twórczo, jest także bardziej otwarta i cierpliwa w domowych relacjach. – Spełniam swoją potrzebę kreatywności i wtedy spokojnie mogę spełniać także potrzeby innych – wyjaśnia.

Wyzwanie oswojone

Łączenie tych dwóch obowiązków jest trudne. – Czasem pojawiają się też wątpliwości: czy to dobre rozwiązanie, by Nadia szła do żłobka? Może powinnam posiedzieć w domu, żeby poświęcić się wychowaniu? – pyta. – To jednak sprawa indywidualna. Moje dzieci dobrze znoszą żłobek i przedszkole, widzę, jak się w nich rozwijają. A pozostanie w domu z myślą, że muszę się poświęcać i z walką, i z frustracją, którą będą przecież wyczuwać, nie jest dobrym pomysłem. Dużo bardziej korzystnie jest, gdy jestem w domu krócej, lecz jestem szczęśliwa i w pełni zaangażowana w relację – odpowiada.



BILANS ZYSKÓW

Żadna praca zawodowa nie mobilizuje tak bardzo jak bycie mamą. Tu najefektywniej rozwinęłam swoje cnoty cierpliwości i wytrwałości podczas wychowywania dzieci – dostrzega Natalia Dolata, która zdecydowała się na pozostanie ze swoją trójką dzieci w domu.

Reklama

– Gdy odkryłam macierzyństwo, poczułam, że żyję pełnią kobiecości – mówi. – Dotarło też do mnie, że nie ma drugiej takiej osoby, za którą byłabym tak odpowiedzialna – ani za męża, ani za chorych rodziców – jak za moje dziecko. Staję się przecież oazą dla tego nowego życia od jego pierwszych chwil – podkreśla. Pani Natalia mówi o nowym życiu ze szczególnym ożywieniem. O pięknie odpowiedzialności i fizycznym ciężarze, który przygotowuje przez dziewięć miesięcy do podjęcia w pełni wszelkich trudów macierzyństwa. Wraz z mężem Piotrem oraz dziećmi: 8-letnim Pawłem, 6-letnią Emilką i 4-letnią Łucją, czekają teraz na kolejnego członka rodziny. Jak mówią, wyczekują z zaciekawieniem, kto do nich dołączy.

Fascynacja

W przypadku państwa Dolatów decyzja o pozostaniu mamy w domu była szczególnie prosta. Ona i on chcieli mieć dużo dzieci. I byli zgodni, że mama powinna pozostawać w domu z dziećmi. To wiązało się w ich przypadku z decyzją ograniczenia budżetu. Jednak, jak podkreślają, także wiele to ułatwia. Gdy dziecko potrzebuje pomocy, np. opieki szpitalnej, nie trzeba się zastanawiać, kto tym razem ma zwolnić się z pracy.

– Mimo mojej fascynacji wychowaniem, przebywanie w domu 24 godziny na dobę jest trudne – wyjaśnia pani Dolata. – Potrzebowałam też zobaczyć efekty swojej pracy, więc czasami trzymałam wyprasowaną stertę ubrań dłuższy czas w pokoju, by się nią nacieszyć. Przy zmienianiu pieluch czy gotowaniu rezultatów niejako nie widać. To była dla mnie praca, której wyniki nie pojawiały się od razu – dodaje.

Drugą ważną potrzebę – spotykania się z dorosłymi – zrealizowała przez angażowanie się w wolontariat i wspólnotę ewangelizacyjną. Rok temu zorganizowała razem z mężem i przyjaciółmi bal dla rodziców z przedszkola. – Wychodzę wtedy, gdy mąż zastępuje mnie w opiece nad dziećmi. A na co dzień staram się, by nasz czas był obfity w odwiedzanie innych mam, wyjścia z innymi dziećmi i mamami do parku, teatru itp. – mówi.

Zrobić coś dla siebie

Reklama

Pani Natalia nie czeka, aż jej marzenia spełnią się same. Gdy zdecydowała się na domową edukację dzieci, doszła do wniosku, że niezbędny jest dla niej udział w warsztatach twórczych dla kobiet. Niestety, dojazd do centrum miasta był czasowo niemożliwy. Zorganizowała więc salę, dofinansowanie z gminy, uczestniczki w swojej miejscowości i zaprosiła trenerkę. – Zrobiłam to dla siebie. Muszę czasem coś zrobić dla siebie. Mój mąż wie, że jak jest poniedziałkowe popołudnie, wychodzę, i nie ma mnie tak długo, jak tego potrzebuję. To strefa, z której czerpię energię. Tak jak moje koleżanki z wyjścia do fryzjera, na basen czy lody – mówi.

Potem mama znowu wraca do dzieci, intensywnej pracy w domu i smakowania macierzyństwa. – Szczególną radością przepełniają mnie momenty, gdy moje dzieci czynią sobie nawzajem coś miłego. Wtedy widzę, że dostały od nas wystarczająco dużo miłości, by były w stanie dzielić się nią z innymi – podkreśla. Kiedyś zaskoczyła ją reakcja 4-letniej wówczas Emilki, gdy lekarka dała jej podczas wizyty naklejkę. Emilka stanęła w zawieszeniu. A gdy pani doktor zapytała, co się stało, odpowiedziała, że ma jeszcze siostrzyczkę i braciszka, i potrzebuje naklejek także dla nich. – Każde rodzeństwo się kłóci, każde dziecko walczy o swoje. A takie momenty pokazują, że mimo to kochają się i myślą o sobie nawzajem.

Strategia budowania

– Gdy Łucja miała roczek, odkryłam, że dynamika życia z małymi dziećmi jest tak duża, że zaczynam zapominać o roli żony – mówi pani Natalia. – Zaczęliśmy wtedy z mężem świadomie dbać o czas tylko dla nas. Raz na dwa tygodnie zapraszaliśmy opiekunkę do dzieci, by gdzieś wyjść – tłumaczy. Kilka chwil razem pozwalało na znalezienie im punktów stycznych, rozmowę bez odwracania uwagi przez dzieci. – Dużo frustracji potrafi rodzić się z osamotnienia matki, a także z traktowania ojca jedynie jako dostawcy dóbr. Świadome dbanie o randki zapobiega wielu z nich – mówi pani Natalia.

2014-12-22 16:02

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Najcenniejszy skarb Podlasia pod specjalną ochroną

Cudowny obraz Matki Bożej Kodeńskiej zyskał ochronę zgodną z najnowszymi osiągnięciami nauki i sztuki konserwatorskiej. Prezentacja nowoczesnych zabezpieczeń, których fundatorem są SKOK Ubezpieczenia, odbędzie się podczas obchodów głównego odpustu w Kodniu w 290. rocznicę papieskiej koronacji obrazu. Inicjatorem zabezpieczenia Cudownego Obrazu jest senator południowego Podlasia, Grzegorz Bierecki.
CZYTAJ DALEJ

„Babcia Kasia” skazana za znieważenie działacza pro-life

2024-11-29 09:23

[ TEMATY ]

sąd

Adobe Stock

Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał lewicową aktywistkę Katarzynę A., ps. „Babcia Kasia”, winną spowodowania u wolontariusza Fundacji Pro-Prawo do Życia naruszenia czynności narządu ciała w postaci stłuczeń i zasinień oraz rozstroju zdrowia trwającego nie dłużej niż 7 dni - informuje Ordo Iuris.

Zdarzenie miało miejsce 1 maja 2022 r. w Warszawie. Tego dnia odbywała się pikieta Fundacji Pro-Prawo do Życia, której wolontariusze tradycyjnie prezentowali antyaborcyjne banery oraz emitowali tematyczne komunikaty dźwiękowe. W trakcie manifestacji na miejscu pojawiła się Katarzyna A., ps. „Babcia Kasia”. Kobieta usiłowała zakłócić przebieg zgromadzenia, używając tzw. wuwuzeli i gwizdka, które kierowała w stronę twarzy i uszu wolontariuszy Fundacji Pro-Prawo do Życia. Ponadto kobieta wulgarnie obrażała wolontariuszy, zaś względem jednego z nich użyła siły fizycznej, uderzając go pięścią w klatkę piersiową i brzuch, a także gryząc go w rękę. Do mężczyzny wezwano pogotowie.
CZYTAJ DALEJ

USA: przewodniczący episkopatu zachęca do bicia w dzwony w dzień rekonsekracji katedry Notre Dame

2024-11-29 17:21

[ TEMATY ]

USA

episkopat

Notre Dame

PAP/CHRISTOPHE PETIT TESSON / POOL

Baptysterium zaprojektowane przez francuskiego artystę i projektanta Guillaume'a Bardeta w katedrze Notre-Dame, 29 listopada 2024 r.

Baptysterium zaprojektowane przez francuskiego artystę i projektanta Guillaume'a Bardeta w katedrze Notre-Dame, 29 listopada 2024 r.

Do wyrażenia solidarności z katolikami francuskimi z okazji rekonsekracji paryskiej katedry Notre Dame zachęcił wiernych przewodniczący Konferencji Biskupów Katolickich Stanów Zjednoczonych, abp Timothy P. Broglio.

Przewodniczący amerykańskiego episkopatu w swoim wpisie na komunikatorze X przypomniał, że drzwi paryskiej katedry Notre Dame są zamknięte od niszczycielskiego pożaru w 2019 roku. Po ich ponownym otwarciu zachęcił lokalne kościoły w USA do uderzenia w dzwony w geście jedności.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję