Reklama

Niedziela Świdnicka

Adwent czy „czarny piątek”?

Niedziela świdnicka 50/2014, str. 1, 4-5

[ TEMATY ]

adwent

BOŻENA SZTAJNER

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

„Czarny piątek” to zakupowe szaleństwo w Stanach Zjednoczonych. Rozpętuje się w piątek po Dniu Dziękczynienia (który obchodzony jest w czwarty czwartek listopada). Wiele punktów sprzedaży czynnych jest w dodatkowych godzinach, niekiedy nawet całą dobę, oferując jednodniowe okazje, przeceny i rabaty sięgające 90 procent. Jest to często najbardziej dochodowy dzień dla sprzedawców; w ten dzień od wielu lat zakupów dokonuje ponad 100 milionów mieszkańców Ameryki. Swoją nazwę wziął „Black Friday” od czarnego koloru, jakim amerykańscy księgowi zapisują zyski w księgach rachunkowych, w przeciwieństwie do koloru czerwonego, którym notuje się debety.

Obserwując polskie witryny i wystawy w hipermarketach i galeriach handlowych, w tej kwestii nie mamy się czego wstydzić. Według niektórych, już nawet wyprzedziliśmy Amerykę, bo „Mikołaje”, choinki i dzwoneczki zdobią nasze sklepy już tydzień po uroczystości Wszystkich Świętych. Dla bardzo wielu naszych rodaków okres przedświąteczny to gorączka, koszmarny czas zadowalania wszystkich na około i bieganiny zakupowej. Tymczasem przecież powinien być to czas wyciszenia, refleksji i radosnego oczekiwania na przyjście Zbawiciela. Jak przygotować się do świąt Bożego Narodzenia i nie zwariować? Czy jest to w ogóle możliwe? Czy nie zatraciliśmy się do imentu w prezentowo-sprzątaniowej karuzeli?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Pobieżne obserwacje dotyczące trudności napotykanych w prawidłowym przeżywaniu adwentowego czasu potwierdzają zapytane osoby – Małgorzata, pochodząca spod Świdnicy studentka Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Matylda, świdniczanka, studiująca w Krakowie farmację, i pan Krzysztof, mieszkaniec jednej z podświdnickich miejscowości, pracujący jako inkasent.

Małgorzata: – Zdecydowanie tak! Konsumpcjonizm zabiera nam czas oczekiwania na przyjście Jezusa, takiego wyczekiwania. Idę do supermarketu i widzę multum reklam odnoszących się do świąt, ale wcale nie pomagają mi one przeżywać Adwentu, a wręcz utrudniają, skupiają moje myśli na „promocji”, nie na tym, co ważne.

Krzysztof: – Kiedy patrzę na wystawy sklepów, przedświąteczną zawieruchę, a szczególnie to, co wyprawia się w mediach w okresie Adwentu, to śmiało mogę stwierdzić, że komercja nie tyle zabiera nam Adwent, ale bezczelnie kradnie i przywłaszcza sobie czas, którego tak naprawdę nie rozumie, a który ma nas przygotować do świąt, które nie są tak naprawdę ich świętami.

Matylda: – Nie trzeba być wielkim filozofem, żeby zauważyć, że ten cały blichtr jest skierowany przeciw ciszy i spokojowi. Spokojny i skupiony człowiek nie potrzebuje tych wszystkich rzeczy, prezentów, przedmiotów. Bardziej potrzebuje drugiego człowieka, zrozumienia. Potrzebuje Pana Boga, żeby lepiej zrozumieć drugiego człowieka.

Wszyscy jednak zaraz potem dodają – „ale mi osobiście nie zabiera, w moim domu nie zabiera, niedzielnym katolikom i świątecznym katolikom zabiera”.

Reklama

Trudno się z takim postawieniem sprawy nie zgodzić. To prawda, co gołym okiem widać, że w wielu parafiach zrezygnowano z porannych Rorat ze względu na małą frekwencję wiernych i nikłe zainteresowanie rodziców z dziećmi. To prawda, że w wielu parafiach, gdzie te Roraty są, rano lub wieczorem, cieszą się różną frekwencją. Wszystko jednak już było. Kiedy przed kilkoma laty miałem okazję przeglądać archiwalne ogłoszenia duszpasterskie legendarnego już dziś duszpasterza Świdnicy ks. prał. Dionizego Barana, co rusz natrafiałem tam na żal i frustrację tego głęboko wierzącego kapłana. Spowodowana ona była „nikłą frekwencją na nabożeństwach” i „zabieganiem o sprawy doczesne”. Zapraszał ówczesnych parafian do „głębszego zaangażowania w życie duchowe i prawdziwego przygotowania do świąt”.

Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystko już było i nie ma się, czym przejmować. Wydaje się jednak, że jeśli „wołowe z kością” wystane w dwugodzinnej kolejce odciągało od Pana Boga, to i pełen reklamy, płytkiej rozrywki i hałaśliwy współczesny marketing też nic innego nie robi i nie trzeba się na to obrażać. Czerwone pajace zamiast prawdziwego świętego Mikołaja Biskupa i choinki, pod którymi nie ma miejsca dla nowo narodzonego Boga, obrażać nas nie powinny. Co najwyżej obrażają dobry smak i nie ma się co nimi przejmować. One też przeminą.

Dla tych, co chcą się oderwać od codziennego zabiegania i należycie rozpocząć nowy rok liturgiczny, „duchowa oferta” jest równie bogata, jak ta z migających reklam.

Najstarszym znakiem rozpoznawczym tego czasu jest Msza św. o Najświętszej Maryi Pannie, w Adwencie potocznie zwana Roratami, od pierwszych słów adwentowej antyfony: „Rorate coeli de super et nubes pluant justum”. Wszystkie świdnickie parafie zapraszają na taką Mszę św. od godz. 6 rano poczynając, a o godz. 18.30 wieczorem kończąc:

godz. 6 – parafia św. Józefa – Ojcowie Paulini,

godz. 6.30 – parafia katedralna w Świdnicy,

godz. 6.45 – parafia św. Andrzeja Boboli,

godz. 17 – parafia Matki Bożej Królowej Polski (w soboty godz. 7) na os. Młodych,

godz. 17 – parafia Najświętszego Serca Pana Jezusa na Kraszewicach,

Reklama

godz. 18 – parafia Miłosierdzia Bożego na Zarzeczu,

godz. 18 – parafia Ducha Świętego na Zawiszowie,

godz. 18 – parafia katedralna w Świdnicy, Roraty dla dzieci,

godz. 18.30 – parafia św. Józefa – Ojcowie Paulini – Roraty dla dzieci.

Inną, ale trochę zaniedbaną formą pobożności są uroczyste Nieszpory reanimowane przez duszpasterzy katedralnych. Sprawowane są one we wszystkie niedziele roku oraz w ważniejszych momentach roku liturgicznego, np. na rozpoczęcie Adwentu.

Cztery tygodnie przed świętami to w wielu parafiach miejskich i wiejskich czas ćwiczeń rekolekcyjnych oraz świątecznych spowiedzi. Co ciekawe, Boże Narodzenie gromadzi tłumy przy konfesjonałach, jeszcze większe niż Wielkanoc. Tu także ogromnym ułatwieniem jest całodzienna spowiedź w parafii katedralnej podejmowana przez księży i ojców zakonnych z całej diecezji.

Nowa formą zbliżania się do Pana Boga jest niewątpliwie Internet i specjalnie przygotowywane internetowe rekolekcje adwentowe. Dla zabieganych ludzi, coraz więcej czasu poświęcających pracy zawodowej, to też dobra forma zatrzymania w biegu i odetchnięcia duchowego. Dość powiedzieć, że codzienne nauki dominikanina o. Adama Szustaka czy franciszkanina o. Tomasza Pawlika odwiedza kilkadziesiąt tysięcy osób dziennie.

Reklama

U progu tegorocznego Adwentu w homilii w Domu św. Marty Ojciec Święty Franciszek przypomniał, że poznawanie Boga nie służy zaspokojeniu ludzkiej ambicji, ale kto naprawdę poznaje wolę Bożą, przynosi owoce: „To ci, którzy mają serce maluczkich, serce pokorne, łagodne, odczuwające potrzebę modlitwy, otwarcia się na Boga, które czuje się ubogie. Tak więc ubóstwo jest uprzywilejowaną cechą otwierającą bramy na tajemnicę Boga, ale może jej zabraknąć tym, którzy tajemnicę tę traktują jako przedmiot studiów”. I dalej: „Jezus przychodzi nie jako kapitan, generał armii, potężny władca, nie, nie. Przychodzi jako odrośl. Tak słyszeliśmy: „wyrośnie różdżka z pnia Jessego, wypuści się odrośl z jego korzeni”. On jest odroślą, jest pokorny, łagodny i przyszedł dla pokornych, łagodnych, by przynieść zbawienie chorym, ubogim, uciśnionym”.

Owocem adwentowego zbliżania się do Boga, który przychodzi z wysoka, jest otwarcie na innych. Cieszy więc fakt, że od lat świąteczna akcja Caritas ogrzewa serca tysięcy ludzi dobrej woli, którzy stawiając wigilijną świecę na świątecznym stole, wspierają działalność dobroczynną katolickiej organizacji. Wiele parafii odwiedza też w dzień swojego wspomnienia liturgicznego św. Mikołaj przynoszący prezenty najmłodszym.

Świetną inicjatywą są też „Aniołki” wymyślone przez Zespół Charytatywny przy parafii św. Andrzeja Boboli. Żeby pomoc trafiała tam, gdzie powinna, potrzebujące rodziny zostawiają konkretne prośby – „buty nr 32”, „kurtka zimowa dziecięca” albo „przybory szkolne takie a takie”. Życzenia zostają przyczepione do aniołków, które ustawia się pod ołtarzem, a darczyńcy mogą wybrać konkretną rzecz, którą chcieliby ofiarować bardziej potrzebującym. Konkretna pomoc, konkretnym ludziom, oto owoc dobrze przeżytego Adwentu.

Podobny charakter ma rozwijająca się z wielką siłą także w Świdnicy ogólnopolska akcja „Szlachetna paczka”. Młodzi ludzie organizują się i niosą pomoc tym, którzy jej najbardziej potrzebują, czyli konkretnym, znanym z imienia i nazwiska osobom.

Świat zawsze zajęty był swoimi sprawami i usiłował zagłuszyć to, co w nas dobre i święte. Komercjalizacja, marketing i błyskające reklamy też odkrywaniu człowieczeństwa nie bardzo sprzyjają. Od nas samych jednak zależy czy Boże Narodzenie zauważmy i czy dobrze wykorzystamy czas, jaki nam został dany.

2014-12-11 11:52

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Roraty o brzasku i zmierzchu

Niedziela warszawska 50/2012, str. 2-3

[ TEMATY ]

adwent

roraty

S. Skrzeczyński/dominikanie.pl

Jest Adwent, są Roraty. Tradycyjnie rozpoczynane przed wschodem słońca, ze specjalną oprawą. Dziś jednak, w wielu parafiach są odprawiane także wieczorem

Tradycje i zwyczaje ulegają zmianie, a powodem jest przeobrażenie stylu życia Polaków. Skarżą się na brak czasu, zabieganie, obowiązki zawodowe, domowe i rodzinne, które utrudniają im przyjście do kościoła nawet w tym szczególnym czasie. Niektórzy proboszczowie idą im na rękę, ułatwią - jak mówią, parafianom życie - odprawiając (najczęściej dodatkowe) popołudniowe, czy wieczorne Msze i nazywając je roratnimi. Tak jest np. w kościele Świętego Krzyża na warszawskim Trakcie Królewskim.
CZYTAJ DALEJ

Realizm duchowy św. Teresy od Dzieciątka Jezus

Niedziela Ogólnopolska 28/2005

[ TEMATY ]

święta

pl.wikipedia.org

Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę - czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii. Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”. Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość, nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia. Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu. Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie. Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło. Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu, albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości. Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością. Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę, że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: miłość Jezusa nie upokarza

2025-10-01 10:28

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

Jezus ofiarowuje swoje rany jako gwarancję przebaczenia. I pokazuje, że zmartwychwstanie nie jest przekreśleniem przeszłości, ale jej przemianą w nadzieję miłosierdzia - wskazał Papież podczas audiencji generalnej. Środowa katecheza stanowiła kontynuację rozważań dotyczących Paschy Jezusa (J 20, 19-23).

Na początku katechezy Papież wskazał, że „centrum naszej wiary i serce naszej nadziei mają swoje głębokie zakorzenienie w zmartwychwstaniu Chrystusa”. Lektura Ewangelii pokazuje, że jest to tajemnica zaskakująca poprzez fakt w jaki sposób Syn Boży to uczynił. Nie jest to „pompatyczny triumf”, zemsta czy odwet na przeciwnikach. To „cudowne świadectwo tego, jak miłość potrafi podnieść się po wielkiej porażce, aby kontynuować swoją drogę, której nie da się powstrzymać”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję