Reklama

Wiara

GPS na życie

Męski, czyli... (nie)odpowiedzialny

Bóg wzywa nas do odpowiedzialności. Do „wzięcia się” za swoje życie na poważnie, nie tylko za jedną dziedzinę, ale za wszystkie, patrząc w przyszłość bez lęku ze świadomością, że wszystko możemy w Tym, który nas umacnia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niełatwo pisać o męskości w pojęciu mężczyzny, gdy jest się kobietą. Można najwyżej widzieć ją po swojemu – czasem wymagająco, czasem pobłażliwie, czasem matkująco, ze zniecierpliwieniem, czasem z lękiem... Wypływa to zapewne z tego, jak obraz mężczyzny jest wypaczony. Pomijając nawet różnice w postrzeganiu „kontraktu płci” w różnych kulturach, ta polska bywa często określana matriarchalną. Nie do końca się z tym zgadzam, myślę, że wynika to z samopoczucia poszczególnych mężczyzn oraz ich sytuacji rodzinnych.

Mężczyźni są wrażliwi

Wiadomo, że zdarzają się małżeństwa rozbite, domy, w których rola ojca jest zepchnięta na dalszy plan przez samodzielną, silną matkę, lub młode małżeństwa, w których mąż ulega pod naciskami teściowej. Mężczyźni są wrażliwi. Mniej mówią o swoich uczuciach, więcej przeżywają je w sobie. Choć posiadają też niesamowitą zdolność „wyłączenia się”, odpłynięcia umysłem, choć wzrok jest wpatrzony w ekran.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Tymczasem chciałabym mówić o odpowiedzialności. Tej, z której często zwalniają ich żony czy matki lub oni sami siebie. Dlaczego? Dla rozwoju dziecka rola ojca jest niezwykle ważna, wręcz kluczowa. Zarówno dla dziewczynki, jak i dla chłopca. Wielu młodych mężczyzn mówi, że w okresie dorastania nie było przy nich ojca. Choć istniał fizycznie, nie było emocjonalnej więzi – i coś minęło bezpowrotnie, bo nawet jeśli z dorosłym dzieckiem tworzył relację, stracił niepowtarzalną możliwość bycia wsparciem, a przez to autorytetem w okresie dorastania dziecka.

Kariera zamiast uczuć?

Podczas studiów w Chinach poznałam wielu mężczyzn w wieku 21-26 lat. Niesamowicie dobrze radzących sobie w życiu. Uczniów najlepszych światowych uniwersytetów, jednocześnie zajmujących się z powodzeniem biznesem, mówiących wieloma językami, fantastycznie inteligentnych. Niestety, najczęściej także zupełnie upośledzonych pod względem tworzenia relacji z kobietami. Powiedziałabym – międzyludzkich. Kariera zamiast uczuć? To nie przypadek, że najtrwalsze przyjaźnie, aktualne w trudnych chwilach, zawarłam z ludźmi o nie najwyższym statusie materialnym – z po prostu uczciwymi, pracowitymi, prostymi Chińczykami, a nie bogatymi dziećmi dziedziczącymi interes rodziców, dorosłymi małymi chłopcami, którzy z jednej strony nie są pewni, co właściwie jest w życiu ważne, a z drugiej wiedzą, że chcieliby mieć kiedyś żonę i założyć udaną rodzinę, ale odkładają to na jakąś nieokreśloną przyszłość, jak już się „wyszumią” za młodu.

Chiński „łańcuch pokarmowy”

Reklama

Oczywiście, to zrozumiałe, że student najpierw myśli o wykształceniu i zarobieniu na chleb, a potem zakładaniu rodziny i potomkach. Ale moim zdaniem, nic nie usprawiedliwia tak bardzo przedmiotowego traktowania kobiet, jak to jest praktykowane wzdłuż i wszerz ziemskiego globu. Ja oczywiście skupiam się na polu swoich osobistych obserwacji, czyli Chinach. Ale ma to miejsce wszędzie, w każdym środowisku i w każdym wieku. Tutaj „łańcuch pokarmowy” wygląda tak: Chinki są niesamowicie zafascynowane cudzoziemcami, oni najczęściej są bardzo zainteresowani Azjatkami. W Ameryce opisano nawet zjawisko tzw. Yellow fever, „żółtej gorączki”, czyli ludzi umawiających się z Azjatkami jedną po drugiej bez względu na ich rzeczywiste walory.

W Państwie Środka chyba chodzi o coś jeszcze innego. Często to nawet nie zachwyt skośnymi oczami, ale zwykła potrzeba posiadania kogoś, kto zna się na zasadach i zwyczajach panujących w tym kraju, kto będzie w stanie pomóc w wynajęciu mieszkania i kupieniu telefonu, nie mówiąc już o partnerze seksualnym. Zwykła potrzeba bliskości fizycznej i dotyku, naturalnie zaspokajana w rodzinie, w sytuacji emigracji na drugi koniec świata nie będzie przecież zaspokajana przez obejmowanie się z kumplami, więc ostatecznie znajduje ujście w seksie z dziewczynami do niego chętnymi, a w sytuacji, gdy zagranicznych studentów jest mało, każdy z nich uchodzi za bardzo przystojnego. Często nie są to nawet pary. Mężczyźni utrzymują, że one same chcą, że lubią, i zastanawiają się, gdzie jest problem, skoro wszyscy są zadowoleni. Jednak każdy człowiek potrzebuje w życiu miłości. Takiej prawdziwej, na dobre i na złe, bo tylko taka daje poczucie bezpieczeństwa, nie przygodne związki seksualne z randomowymi partnerami.

Kontrola nad sobą

Reklama

Jednakże jeśli Bóg poleca nam zachowanie czystości, na pewno nie jest to bezpodstawne. Abstrahując od tematyki chorób wenerycznych i niechcianych poczęć, pozytywnie owocuje w późniejszym życiu małżeńskim, jednocząc partnerów, którzy mogą oddać się sobie wzajemnie całkowicie, bez cienia wcześniejszych związków. Kobiecie potrzebna jest świadomość, że mężczyzna, z którym się związuje, jest i pozostanie jej wierny, że będzie obecny jako ojciec dla ich dzieci, że zadba o ich potrzeby materialne. Mężczyzna ze swojej strony również potrzebuje wierności partnerki na całe życie.

Ludzie, z którymi rozmawiałam na te tematy, odpowiadali, że wszystkie argumenty za zachowaniem wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem są racjonalne, ale samo postąpienie w ten sposób – trudne. Po prostu nie jest łatwo powściągnąć swoje emocje na rzecz rozsądku i wyższych celów. Zwłaszcza gdy już i tak wiele od siebie wymagamy – musimy być świetni w tym, co robimy zawodowo, w pracy czy szkole, a do tego radzić sobie z codziennością, myśleć o przyszłości i nie dać się rozproszyć ewentualnym złym nawykom i wspomnieniom z przeszłości.

Jednakże jednym z powodów, dla których w Kościele jest postulowane zachowanie wstrzemięźliwości, jest to, że kontrola nad sobą w tej dziedzinie – tak, skądinąd trudna – pociąga za sobą lepsze funkcjonowanie w innych sferach. Bóg wzywa nas do „uporządkowania” sfery seksualnej, bo, jak to mówi w Piśmie Świętym, „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie” (Łk 16, 10).

Jesteśmy wolni

Jednym słowem, Bóg wzywa nas do odpowiedzialności. Do „wzięcia się” za swoje życie na poważnie, nie tylko za jedną dziedzinę, ale za wszystkie, patrząc w przyszłość bez lęku, ze świadomością, że wszystko możemy w Tym, który nas umacnia.

Reklama

My, współczesna młodzież, nie jesteśmy w tym chyba najlepsi. Często uciekamy od odpowiedzialności. Bo łatwiej jest zakładać, że nie mamy wpływu na nasze życie, na nasz rozwój, talenty, słowa, przyszłość, uczucia, rodzinę, majątek, zdrowie. Odpowiedzialność zawsze wiąże się z pewnym bólem poświęcenia czegoś. Czasami jest to poświęcenie kariery dla dziecka, a czasami chwilowej przyjemności dla wyższego, odległego celu.

Bóg stworzył nas wolnymi i stawia nas w rozmaitych sytuacjach. Nie po to, żebyśmy biernie stali „pod gradem zajadłych strzał losu”. Pamiętacie przypowieść o talentach? Największą nagrodę zdobył ten, kto ich nie zakopał, lecz zainwestował i uzyskał dochód.

* * *

Maria Magdalena Sztuka
studentka sinologii na Uniwersytecie Gdańskim, obecnie w Chinach. Jej pasjami od zawsze są pisanie i muzyka. Więcej niekonwencjonalnych opisów osobistego doświadczenia życia w Państwie Środka zamieszcza na smokwemgle.blog.pl. Poza tym zainteresowana budowaniem relacji międzyludzkich, szczególnie w kontekście życia zgodnego z moralnością chrześcijańską.

2014-10-21 15:12

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Mistrz i strażnik polskości

Na początku lat 70. ubiegłego wieku nabożeństwa w języku polskim dla zamieszkałych w Szwajcarii Polaków sprawowane były raz w miesiącu m.in. w Bernie, w małej kaplicy przy Kapellenstrasse. Niektóre odprawiał o. Innocenty Maria Bocheński OP. Jego homilie miały klarowną strukturę uniwersyteckiego wykładu, tzn. wstęp, tezę, wywód, wnioski i zakończenie. Dla mnie, wiernego świeżo przybyłego z Polski, nie tylko forma, ale głównie treść tych homilii była zupełną nowością.

Kontakt z o. Bocheńskim spowodował we mnie fundamentalne przemiany duchowe. Chrześcijaństwo, a szczególnie Kościół katolicki ujrzałem w zupełnie innym świetle. Niezrozumiałe i rozbudowane formy zapełniały się żywą treścią. Zamiast tez przyjmowanych „na wiarę” lub „dla świętego spokoju” czy też na zasadzie tego, że „wszyscy tak mówią”, pojawiało się coraz więcej prawd, które nie bały się krytycznej analizy i były nie do zbicia. Kościół katolicki zacząłem postrzegać jako strażnika ogromnego, gromadzonego przez tysiąclecia, skarbu przemyśleń i doświadczeń, przekazywanego z pokolenia na pokolenie, umożliwiającego życie w zgodzie z wolą Bożą. Zrozumiałem też, że człowiek bez Boga traci swoje człowieczeństwo. Doświadczyłem tego na własnej skórze, gdyż przyszło mi żyć aż w dwóch systemach ateistycznych – w socjalizmie narodowym urządzonym przez Narodowo-Socjalistyczną Partię Robotniczą Niemiec (NSDAP) i w socjalizmie bolszewickim zaaplikowanym Polakom przez członków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR). Szczególnie intensywnie przeżyłem problem wolności i odpowiedzialności. O. Bocheński uczył, że Bóg obdarzył nas wolnością. Gdy coś budzi nasze niezadowolenie, powinniśmy stwierdzić, czy istnieją możliwości wprowadzenia zmian. Jeżeli tak, to zmiany te należy spróbować wprowadzić, a nie utyskiwać lub osunąć się w paraliżującą postawę niewinnie skrzywdzonego.
CZYTAJ DALEJ

Ksiądz oskarżony o przywłaszczenie ponad 600 tys. zł. Zawiadomienie złożył Sandomierski Sąd Biskupi

2025-07-28 10:32

[ TEMATY ]

diecezja sandomierska

Tomasz Zajda – stock.adobe.com

73-letni Krzysztof P., były proboszcz w Jeżowem (Podkarpackie), odpowie za przywłaszczenie ponad 600 tys. zł na szkodę parafii i za usunięcie m.in. jej księgi rachunkowej. Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. Duchowny się nie przyznał.

Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu po zawiadomieniu złożonym przez Sandomierski Sąd Biskupi w Sandomierzu.
CZYTAJ DALEJ

Wiara to wybór wolności – powitalna Msza św. Jubileuszu Młodych

2025-07-29 20:42

[ TEMATY ]

Jubileusz Młodych w Rzymie

Jubileusz Młodzieży

Jubileusz Młodych

Natanael Brewczyński/Radio Fiat

Wiara jest spotkaniem z Jezusem, naszym towarzyszem drogi, a także wyborem wolności - powiedział abp Rino Fisichella w homilii podczas Mszy św. na Placu św. Piotra w Watykanie, którą Kościół w Rzymie powitał uczestników Jubileuszu Młodych.

Na początku liturgii, w imieniu Leona XIV, powitał uczestników jako proprefekt Dykasterii ds. Ewangelizacji, która zorganizowała Jubileusz. Podziękował, że przyjęli papieskie zaproszenie do uczestnictwa w nim. Szczególnie podkreślił obecność młodych z Ukrainy, Palestyny i innych miejsc, w których toczą się wojny. Zachęcił wszystkich, by kontemplowali Rzym i niezliczone dzieła sztuki, będące wyrazem wiary. „Pan was nie zawiedzie. Przychodzi, żeby się spotkać z wami” - zapewnił włoski hierarcha, wzywając do czujności w odkrywaniu Jego obecności. Abp Fisichella przemówił po włosku, angielsku, hiszpańsku, francusku, portugalsku i niemiecku.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję