Pan Jasny i Pan Niedziela spacerowali po nowym chodniku. Po swojej prawej stronie podziwiali świeżo pomalowane elewacje budynków, a po lewej intensywną barwę dopiero co położonego na drodze asfaltu. Obaj odczuwali dumę i radość z coraz ładniejszego wyglądu swojego miasta. Równo przystrzyżony przydrożny żywopłot wprawił przynajmniej Pana Jasnego w euforię. I nagle w ten niemal idealny kawałek osiedlowego raju wdarł się krzykliwy napis zrobiony ręką graficiarza. Esy-floresy rozciągały się na całej długości niedawno odnowionej kamienicy. Ten akt barbarzyństwa nie zawierał żadnych śladów jakiejkolwiek myśli. Był to prymitywny odruch, można by powiedzieć, zwierzęcy instynkt znaczenia swojego terytorium.
Gdyby chcieli coś namalować, coś, co dałoby się w jakiś sposób usprawiedliwić, to jeszcze mógłbym to przeboleć. A tak… Jasny nie krył swojej irytacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ja po każdym remoncie na naszym osiedlu wręcz obsesyjnie czekam, kiedy na nowych ścianach pojawią się bazgroły wtórował Niedziela.
A widział Pan w parku, jak ktoś piłą odciął kawałek nowej ławki? zapytał Jasny.
A widział Pan, jak po kolejnym rozpruciu chodnika bo jakaś awaria kanalizacji kostka brukowa kładziona jest z powrotem bardzo niechlujnie? Robimy coś dobrze, ale tylko na chwilę. Potem zaraz to psujemy odpowiedział Pan Niedziela.
Reklama
Czy ten młody chłopak ze sprayem w ręku, czy ten robotnik układający trotuar nie mają poczucia jakiegoś… Jasny szukał w myślach odpowiedniego określenia.
Smaku podpowiedział Niedziela i dodał: Panie Jasny, poeta Herbert zwrócił swego czasu uwagę na estetyczną stronę naszych zachowań. Pewnych postaw nie tolerujemy ze względu na poczucie smaku.
No właśnie, już nie powiem, co mi się chce, kiedy widzę takie szkody powiedział Pan Jasny.
W tym momencie do dyskutujących panów zbliżyli się chłopiec i dziewczyna. Byli ubrani bardzo ekstrawagancko, poobwieszani różnymi wisiorkami. Twarze dość miłe, naszpikowane metalowymi elementami, jak po wybuchu odłamkowego granatu. Całości niecodziennego wyglądu dopełniały wielokolorowe, bujne, rozczochrane czupryny.
Jak Pan myśli, czy oni się oszpecili, czy raczej upiększyli? zapytał Niedziela, kiedy ich minęli.
Poczucie smaku tych dwojga sytuuje ich w krainie ludożerców, a nie ludów cywilizowanych, zgodnie z Pana teorią odpowiedział z całą złośliwością Jasny.
Pan Niedziela odwrócił głowę w kierunku świeżych natynkowych bazgrołów i pomyślał, że istotnie czasami wydaje mu się, iż żyje w miejskiej dżungli.