Reklama

Wiadomości

Weryfikacja weryfikacji

O przejrzystości polskich służb specjalnych i kampanii propagandowej wokół komisji śledczej ws. likwidacji WSI z Piotrem Bączkiem rozmawia Wiesława Lewandowska

Niedziela Ogólnopolska 39/2014, str. 36-37

[ TEMATY ]

wywiad

polityka

Dominik Różański

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Niedawno zapadła polityczna decyzja w sprawie ewentualnego powołania sejmowej komisji śledczej, która miałaby zbadać nieprawidłowości w działaniu Komisji Weryfikacyjnej WSI, działającej w latach 2006-08. W ujawnionych przez tygodnik „Wprost” tzw. taśmach prawdy (podsłuchanych rozmowach rządzących polityków) min. Radosław Sikorski mówił o rozliczeniu weryfikatorów i likwidatorów WSI: „można zrobić dwuletni cyrk, niech się tłumaczą”. Czy ten „dwuletni cyrk” właśnie się rozpoczął?

PIOTR BĄCZEK: – Za mało jest już czasu na „dwuletni cyrk”, czyli wymyśloną przez min. Sikorskiego kampanię propagandową przeciwko PiS, ale też i na rzetelne prace komisji śledczej, która musiałaby być rozwiązana z końcem kadencji Sejmu. W prawie dwuletnim procesie weryfikacji WSI zgromadzono ogromne materiały, ich analiza będzie zajęciem czasochłonnym i nie będzie można ukończyć prac przed końcem kadencji. Dlatego powołanie komisji realizuje nadrzędny cel: walkę z PiS i zemstę na likwidatorach WSI.

– A mają oni do dziś zadziwiająco wielu wpływowych wrogów!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– I to takich, którzy niezwykle umiejętnie potrafią „odwrócić kota ogonem”. Mówią aluzyjnie o takich „podejrzanych przestępstwach” Komisji Weryfikacyjnej, jak oddanie jej Raportu do tłumaczenia na język rosyjski, i to jakoby jeszcze przed oficjalną publikacją.

– Czy tłumaczenie tego Raportu na obce języki było niezbędne?

– W zagranicznych mediach, w Internecie szybko pojawiły się nieautoryzowane tłumaczenia, zwłaszcza rosyjskie, które zawierały tendencyjne błędy i przekłamania. A Raport przetłumaczono dopiero po jego oficjalnym ujawnieniu, co nastąpiło w połowie lutego 2007 r.

– Przypomina się dziś zarzut, że jakoby weryfikatorzy handlowali tworzonymi przez siebie dokumentami.

– Ta prowokacja dotyka mnie osobiście. Oskarżenia pojawiły się już pod koniec 2007 r. i dotyczyły kilku członków Komisji Weryfikacyjnej. Według zeznań świadka koronnego prokuratury i ABW, miałem jakoby sprzedać wydawcy „Gazety Wyborczej” tzw. Aneks do Raportu Komisji. To był zarzut kompletnie wyssany z palca, rozpoczynający oszczerczą kampanię, której wyraźnym celem było dyskredytowanie weryfikatorów WSI, którzy ośmielili się naruszyć potężne interesy wielu osób.

– Jak odpierał Pan wówczas oskarżenia?

– Już podczas przesłuchań – pierwsze odbyło się w maju 2008 r. – stwierdziłem, że jest to prowokacja przeciwko Komisji Weryfikacyjnej. Moja ocena z czasem zyskiwała oczywiste potwierdzenia. Ostatnio opublikowano zeznania głównego świadka oskarżenia – Leszka T., który przyznał, że wszystkie oskarżenia były blefem, że o handlu dokumentami „mówiono na mieście” w formie plotki i nie miał na to żadnych dowodów. Prokuratura i ABW przez kilka miesięcy niby weryfikowały te niby-dowody. Jednak w rzeczywistości wcale ich nie weryfikowano, bo w przeciwnym razie sprawa musiałaby się skończyć zbyt szybkim zakończeniem śledztwa. A wtedy nie można by prowadzić podjazdowych działań przeciwko Komisji Weryfikacyjnej, która wykazała głębokie patologie, afery, ciemne uwikłania wielu osób z wojska i klasy politycznej.

– Śledztwo w sprawie handlu „Aneksem” zostało jednak w końcu umorzone.

– Tak. Nikomu z Komisji Weryfikacyjnej nie postawiono zarzutów. To był blef prowokatorów.

– Pracom Komisji Weryfikacyjnej od początku towarzyszyła ostra krytyka. Skąd, Pana zdaniem, to obecne szczególne jej nasilenie?

– Może znów z obawy przed PiS-em? Ataki zaczęły się jesienią 2006 r., tuż przed publikacją Raportu. Zagrożone środowiska poczuły, że nie będzie kompromisu z ekipą z PiS i że niewygodne fakty ujrzą światło dzienne. A te fakty były szokujące, mimo że największe media już wtedy próbowały weryfikację ośmieszyć, wyszydzić, zbagatelizować. W pierwszych tygodniach można było mówić o zaciekłej krytyce, potem pojawiła się kampania nienawiści, z jaką teraz mamy do czynienia.

– Teraz mówi się, że PiS-owscy weryfikatorzy WSI naruszyli godność, dobre imię, a nawet narazili wiele osób na utratę zdrowia i życia.

– Nikt nigdy nie przedstawił dowodów na to, że ktokolwiek zginął w wyniku opublikowania danych w raporcie z weryfikacji. Nikt nie podaje dat, okoliczności, nazwisk tych, którzy zginęli z powodu tej publikacji. Wpływowe media przejmują się dziś banialukami niezweryfikowanego funkcjonariusza SB, niejakiego Aleksandra M. (któremu nie pomogła nawet „gruba kreska”), zajmującego się zwalczaniem emigracji „Solidarnościowej”…

– Ponoć to weryfikacyjne zamieszanie odczuli szczególnie boleśnie polscy żołnierze w Afganistanie?

– Wielokrotnie przewodniczący Antoni Macierewicz powoływał się na znaczące liczby: w czasie, kiedy kierował Służbą Kontrwywiadu Wojskowego i Komisją Weryfikacyjną, czyli w latach 2006-07, zginęło w Afganistanie mniej żołnierzy niż w innych latach. W okresie weryfikacji nasze służby w Afganistanie były na mocy specjalnej umowy dodatkowo wspierane przez odpowiednie służby amerykańskie, które dobrze rozumiały tę przejściową potrzebę osłaniania polskich żołnierzy.

– O weryfikacji i likwidacji WSI do dziś mówi się, że sprowadziła zagrożenie bezpieczeństwa państwa.

– Wprost przeciwnie! Specjaliści zachodni mówili o wielkim sukcesie z racji zmian prowadzonych w polskich służbach. Przypomnę tylko opinię Olega Gordijewskiego, wieloletniego sowieckiego agenta, który przeszedł na stronę brytyjską. Porównywał on Raport z weryfikacji do zwycięstwa nad bolszewikami pod Warszawą w roku 1920.

– Na czym polegało to zwycięstwo roku 2007?

– WSI miały – wywodzącą się jeszcze z PRL – styczność z sowieckimi służbami specjalnymi, bo znacząca część kadry kierowniczej kończyła kursy w Moskwie (m.in. gen. Marek Dukaczewski), doskonalące w zwalczaniu przeciwników ideologicznych. Starsi funkcjonariusze WSI przed 1989 r. zajmowali się także – a może przede wszystkim – rozbijaniem polskiej opozycji i emigracji niepodległościowej.

– Raport ukazuje nadzwyczajną aktywność WSI w sferze ekonomicznej i gospodarczej III RP.

– Aktywność ta przejawiała się nie tylko w sektorze zbrojeniowym, co byłoby zrozumiałe, ale pod czujnym okiem WSI dochodziło do sprzedaży broni do krajów objętych embargiem. WSI miały też swój udział w aferach związanych z sektorem paliwowo-energetycznym, które doprowadziły budżet państwa do wielomiliardowych strat.

– Na czym konkretnie polegał udział WSI w aferach paliwowych?

– Mafia paliwowa spokojnie rozwijała się właśnie na bazie jednostek wojskowych, w których znajdowały się duże magazyny, bazy paliwowe, bocznice kolejowe. Zafałszowane mieszanki trafiały potem do normalnego cywilnego obiegu. Nie ulega wątpliwości, że WSI nie przeciwdziałały patologiom i konserwowały, gdzie tylko mogły, postkomunistyczne układy biznesowe. Największy rozkwit niezwykle intratnego procederu paliwowego przypada na lata rządów koalicji SLD-PSL (2001-05).

– Jak bumerang wraca pytanie: Dlaczego na początku lat 90. XX wieku nie udało się dogłębnie odnowić polskich służb specjalnych, dlaczego WSI musiały być kalką służb PRL-owskich?

Reklama

– Dlatego, że nie było woli politycznej. Wystarczy przypomnieć, że pierwszym prezydentem i zwierzchnikiem sił zbrojnych był generał Jaruzelski, a ministrem obrony generał Florian Siwicki. Dopiero po kilku miesiącach do ministerstwa wkroczyli dwaj wiceministrowie powołani przez Tadeusza Mazowieckiego: Janusz Onyszkiewicz i Bronisław Komorowski, który miał zająć się właśnie reformą kontrwywiadu wojskowego. Jak się zajął, widzimy to dziś…

– Wówczas tłumaczono, że nie można przeprowadzić radykalnych reform właśnie z uwagi na bezpieczeństwo kraju, że nie ma odpowiednio przygotowanej nowej kadry. Można było mimo to odnowić tajne służby?

– Należało to robić przede wszystkim z uwagi na ich wcześniejsze i ciągle trwające powiązania ze służbami sowieckimi. Polskie służby były wciąż tak przejrzyste dla służb sowieckich, jak za czasów PRL. Rosjanie znali ich skład kadrowy, bo były wspólne szkolenia kadry dowódczej. Duża część służb młodej III RP była wobec służb rosyjskich niejako spółką córką… W szczególny sposób dotyczyło to także WSI, co zostało wykazane w raporcie z weryfikacji.

– Czy, Pana zdaniem, dzisiejsze polskie służby są nadal równie „przejrzyste” dla służb rosyjskich?

– Powołując się na opinie ekspertów i raporty ABW, można powiedzieć, że wiele wskazuje na istnienie wzmożonej penetracji rosyjskiej. Takie sygnały były od dawna, jednak od siedmiu lat służby specjalne w Polsce nie wykazywały się efektywnością w zwalczaniu obcej agentury. Przeciwnie, doszło do kuriozalnej współpracy polskich i rosyjskich służb na mocy specjalnie podpisanego porozumienia. Rosyjska agentura wpływu ma obecnie w Polsce podstawowe cele: gospodarkę, sektor zbrojeniowy, umowy dotyczące bezpieczeństwa oraz sferę polityczno-medialną. Ostatnio bardzo widoczne są działania służb rosyjskich w polskim przemyśle chemicznym. Nieustannie na celowniku są tu „Azoty”, zapewne z uwagi na to, że jednym z produktów tego zakładu jest grafen, który zaczyna być hitem na międzynarodowych rynkach informatycznych. Niestety, rząd Tuska nie służył dostateczną ochroną. A to tylko jeden z wielu przykładów…

– Z raportu NIK dowiadujemy się, że w służbach specjalnych panuje chaos, brakuje koordynacji, że premier jest bezradny.

– Moim zdaniem, istotną przesłanką do negatywnej oceny obecnego stanu służb są kolosalne, niezrozumiałe zmiany kadrowe po 2007 r.

– Na złość PiS-owi i zmianom wprowadzonym dwa lata wcześniej?

– Tak. Z furią, niemal z dnia na dzień, wyrzucono kierownictwo wszystkich służb – zarówno cywilnych, jak i wojskowych – średni szczebel i stanowiska kierownicze obsadzono znów fachowcami spolegliwymi wobec układu postkomunistycznego. Efekty pracy tych służb widzieliśmy w następnych latach. Wybuchały kolejne afery finansowe, „Amber Gold”, hazardowa, stoczniowa, autostradowa czy w końcu ostatnia – tzw. afera taśmowa, która świadczy albo o całkowitej indolencji służb specjalnych, albo o tym, że ktoś w służbach specjalnych postanowił zbierać „haki” na obecne środowiska polityczne…

– … które, być może, dały się złapać we własną pułapkę?

– Być może. Dlatego właśnie w tej sprawie powinna być powołana komisja śledcza; należałoby zbadać, dlaczego służby nie przeciwdziałały takim sytuacjom.

– Jak to się dzieje, że dziś zwolennikami ukarania likwidatorów WSI są osoby kiedyś przez WSI rozpracowywane, np. Radosław Sikorski?

– To naprawdę wielka tajemnica. W niedawnej debacie sejmowej przypomniano bardzo krytyczną opinię o WSI, wyrażoną właśnie przez Sikorskiego w 1992 r. w prasie zagranicznej. Później stał się on obiektem ich inwigilacji. Co takiego się stało jeszcze później, skoro teraz jest jednym z najzagorzalszych krytyków Komisji Weryfikacyjnej i Antoniego Macierewicza?

* * *

Piotr Bączek
Politolog, publicysta. W latach 1999 – 2004 redaktor naczelny tygodnika „Głos”. Od 2006 r. członek Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI. W latach 2006-07 kierował biurem analiz Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Pracował w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Odznaczony przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi

2014-09-23 15:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Chcę być dla młodych

Niedziela warszawska 37/2020, str. I

[ TEMATY ]

wywiad

kapłan

kapłan

pasja

Archiwum ks. K. Falkowskiego

Ks. Kamil Falkowski

Ks. Kamil Falkowski

O eksperymencie 60-sekundówki, wędrówkach po górach i masce laickości z ks. Kamilem Falkowskim rozmawia Łukasz Krzysztofka.

Łukasz Krzysztofka: Jakie cele stawia sobie nowy asystent KSM Archidiecezji Warszawskiej?

CZYTAJ DALEJ

Kapłaństwo - dar Jezusa dla Kościoła

Niedziela legnicka 4/2004

[ TEMATY ]

kapłaństwo

Karol Porwich/Niedziela

Bóg dał światu wielki dar kapłaństwa. On sam wybiera tych, którzy stają się ministrami Jego nieskończonej miłości, którą przekazują wszystkim ludziom. Jezus Chrystus, zanim powrócił do Ojca, ustanowił sakrament kapłaństwa, aby na zawsze zapewnić obecność kapłanów na ziemi.

CZYTAJ DALEJ

Postawiono zarzuty ks. Michałowi O.

2024-03-27 18:21

Adobe Stock

Prokuratura postawiła w środę zarzuty pięciu osobom w związku ze sprawą wykorzystania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Wśród nich jest czterech urzędników resortu sprawiedliwości i „beneficjent funduszu” ks. Michał O. W ramach Funduszu ośrodkowi „Archipelag” miała zostać przyznana dotacja na kwotę blisko 100 milionów złotych.

- Ks. Michał O. działając wspólnie w porozumieniu z tymi urzędnikami, doprowadził do wypłaty tych środków. Tutaj istotną kwestią jest to, że działali wspólnie i w porozumieniu - poinformował dziś podczas konferencji rzecznik prasowy prok. Przemysław Nowak. Zapowiedział, że będą kierowane wnioski o tymczasowy areszt wobec trzech osób, a zebrany materiał dowodowy będzie analizowany pod kątem uchylenia immunitetu politykom. Powstające na warszawskim Wilanowie centrum terapeutyczne ma na celu pomoc ofiarom przemocy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję