Reklama

Historia

Exodus Warszawy

650 tys. warszawiaków i ludności z podwarszawskich miejscowości od sierpnia do połowy października 1944 r. przeszło przez pruszkowski obóz tymczasowy

Niedziela Ogólnopolska 31/2014, str. 40-41

[ TEMATY ]

historia

DOMINIK RÓŻAŃSKI

Halina Wiśniewska

Halina Wiśniewska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podczas podróży koleją pomiędzy stacjami Piastów i Pruszków często zwraca się uwagę na wysoki betonowy mur z żelazną bramą, długi prawie na 2 km. Za nim widać wieżyczkę z otworami strzelniczymi. Dzisiaj mieści się tam Muzeum Dulag 121. W 1944 r., po wybuchu Powstania Warszawskiego, było to miejsce, przez które przeszli wysiedleni mieszkańcy stolicy.

Na terenie dawnych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, powstałych w 1897 r. z inicjatywy Towarzystwa Drogi Żelaznej Warszawsko-Wiedeńskiej, już pod koniec września 1939 r. Niemcy założyli obóz przejściowy dla oficerów i podchorążych Wojska Polskiego. Jeńców traktowano jak zakładników w czasie oblężenia Warszawy. Większość z nich została zamordowana. Od 1941 r. pruszkowski obiekt znów stał się terenem warsztatów naprawczych taboru kolejowego – obozem pracy dla Żydów. To wtedy wybudowano wieże strażnicze i bunkry. W czerwcu 1944 r. Niemcy w obawie przed zbliżającymi się wojskami radzieckimi zlikwidowali warsztaty, zdemontowali urządzenia, wywieźli maszyny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Durchgangslager 121

Zaraz po wybuchu powstania, 5 sierpnia 1944 r., Niemcy założyli na tych terenach dla mieszkańców Warszawy obóz przejściowy Durchgangslager (Dulag) 121. To olbrzymi teren, liczący 50 ha i posiadający wielkie hale o powierzchni nawet 25 tys. m2. 6 sierpnia niemiecki komisarz miasta Pruszkowa Walter Bock zlecił Radzie Głównej Opiekuńczej zorganizować pomoc dla wypędzonych.

Pierwszy transport – ok. 4,5 tys. do 5 tys. ludzi – trafił tam już 7 sierpnia rano. Byli to mieszkańcy Woli ocaleli z rzezi tej dzielnicy. Pędzono ich 17 km pieszo pod eskortą z psami. Strzelano do każdego, kto próbował uciec. Zabijani byli również ci, którzy nie mieli sił iść dalej, płaczące dzieci. Nikt nie wie, ilu zginęło w tym marszu grozy. Od tego dnia wypędzonych dowoziły pociągi Elektrycznych Kolei Dojazdowych oraz magistrali skierniewickiej. W niektórych dniach ewakuowanych było nawet kilkanaście tysięcy ludzi. Najliczniejszy exodus to upadek powstania na Starym Mieście i Powiślu. Wypędzonych było tylu, że nie mieścili się w pociągach. Niemcy, tak jak pierwszy transport, pędzili ich pieszo.

Reklama

W „normalnym” czasie wysiedleńcy dowożeni byli kolejką EKD do stacji Tworki, a dalej 3 km pędzeni byli pieszo. Ci, których transportowano koleją skierniewicką, kończyli swą podróż przed bramą obozową nr 14. To tam początkowo odbywała się segregacja. Później do tego celu przeznaczono barak nr 7 i duży plac przed barakiem nr 5. Ludzi w brutalny sposób segregowali funkcjonariusze Arbeitsamtu razem z żandarmami i niemieckimi kolejarzami – kopiąc, bijąc i wrzeszcząc, rozdzielali rodziny i formowali trzy grupy. Pierwszą stanowili mężczyźni w wieku od 15 do 60 lat, przeznaczeni na wywóz do pracy przymusowej w Rzeszy. Trafili do obozu przejściowego we Wrocławiu, a później na południe Niemiec, albo do obozu przejściowego pod Berlinem, a potem na północ Rzeszy. Młodzi ludzie podejrzani o udział w powstaniu i polska inteligencja kierowani byli do obozów koncentracyjnych: Auschwitz, Mauthausen, Stutthof. Osobna grupa to zdolne do pracy kobiety (16-50 lat). Najliczniejszą tworzyły osoby niezdolne do pracy – upośledzeni, chorzy na gruźlicę, ranni, kobiety ciężarne, matki z dziećmi do 15 lat, kobiety po pięćdziesiątce, starcy. Byli oni wywożeni na teren Generalnej Guberni.

Choć segregacja i sam pobyt w koszmarnych warunkach obozowych były dotkliwą traumą, to prawdziwe piekło przeszli wysiedleńcy na punktach zbornych w Warszawie – w kościele pw. św. Wojciecha na Woli i na osławionym „Zieleniaku”, dawnym targowisku warzywnym u zbiegu ulic Grójeckiej i Opaczewskiej. Ludzie doświadczyli tam gwałtów, mordów, okrucieństw od ukraińskich batalionów działających w służbie niemieckiej.

Obozowe piekło

W pierwszych dniach władzę w obozie sprawowali zdegenerowany, wiecznie pijany Sturmbannführer SA August Polland i Oberführer SA Stephan oraz żandarmeria wspierana przez ukraińskie bataliony. To wówczas miały miejsce egzekucje i gwałty. Po wojnie podczas ekshumacji na gliniankach żbikowskich, w pobliżu obozu, natrafiono na rozstrzelane ciała. 11 sierpnia władzę nad obozem objął Wehrmacht. Dowódca – Oberst Kurt Sieber wydał zakaz bicia i używania broni na terenie obozu. Niestety, w Dulagu działało również gestapo na czele z okrutnym Obersturmbannführerem SS Gustawem Diehlem. Warunki bytowe były tragiczne. 9 z 14 hal zostało zamienionych na obozowe baraki, otoczone zasiekami z drutu kolczastego. Hale były puste, z betonową posadzką, okna nie miały szyb. Wszędzie niesamowity brud. Na betonie ślady smarów, pełno śmieci. Wzdłuż hal ciągnęły się kanały rewizyjne, które kiedyś służyły robotnikom jako dojście do wagonów od dołu. Teraz stały się odkrytymi dołami kloacznymi. Trudno sobie wyobrazić fetor, który unosił się w powietrzu. Toteż część ludności, pomimo nocnego chłodu, wolała obozować na zewnątrz baraków. Z czasem przy barakach postawiono prowizoryczne latryny. W późniejszym okresie w halach pojawiły się słomiane maty, przynosząc nową plagę – wszy i pluskwy.

Reklama

W obozie panował głód. W pierwszym okresie brak było organizacji do tego stopnia, że Niemcy wezwali ks. Edwarda Tyszkę, zarządzającego pruszkowską delegaturą Rady Głównej Opiekuńczej, aby zorganizował służbę sanitarną, żywność. W okolicznych parafiach ogłoszono zbiórkę żywności, leków, ubrań, naczyń, bo wysiedleńcy nie zabrali nic z opuszczonych domów. Na parafialny apel ludność odpowiedziała spontanicznie.

Na terenie obozu działała kuchnia, która dziennie wydawała od 20 do 25 tys. porcji wodnistej zupy. Rano i wieczorem rozdawano niesłodzoną kawę zbożową i trochę chleba. Dzieciom przydzielano zupę mleczną. Początkowo największe kłopoty były z pożywieniem w płynach. Ludzie nie mieli w czym jeść zupy, pić wody. Pili z klosza fabrycznej lampy, z puderniczki, a ci, którzy nie mieli żadnego naczynia, byli pozbawiani swej porcji.

Reklama

W Dulagu śmierć była wszechobecna. Wysiedleni wspominają, że co chwilę słychać było strzały. Zabijano za próbę ucieczki lub za pomoc w opuszczeniu obozu. Żniwo zbierała też śmierć głodowa, przeważnie wśród małych dzieci, ludzi starych, wycieńczonych.

Pruszkowski obóz był jedynym tego typu obiektem, w którym do pomocy dopuszczono polski personel. Wyżywienie i opieka medyczna wspomagane były przez pruszkowską delegaturę Rady Głównej Opiekuńczej. W pomoc zaangażowały się konspiracyjne struktury AK, Wojskowa Służba Kobiet. Zapasy żywności i leków uzupełnione zostały z magazynów VI Rejonu „Helenów” VII Obwodu AK „Obroża”. Dzięki pracownikom PCK udało się wydobyć z obozu wielu ludzi. Dużą rolę odegrały tłumaczki niemieckich lekarzy z obozowej komisji. Tłumacząc fałszywie diagnozy, mogły załatwiać lewe zwolnienia dla rannych i chorych, dopisywać nazwiska.

Na początku września na teren obozu przybył Obersturmbannführer Erich von dem Bach-Zelewski, dowódca sił niemieckich tłumiących powstanie. Po jego wizytacji władze niemieckie zgodziły się na posługę duchową polskich księży. W hali nr 2 ustawiono ołtarz, przy którym 10 września odprawiono pierwszą Mszę św. Opiekę duszpasterską sprawowało dwóch pallotynów – o. Marian Sikora i o. Wiktor Bartkowiak oraz bazylianin – o. Emilian Orest Jaworski. Więzionym pomagały także siostry szarytki, benedyktynki, urszulanki, wizytki, magdalenki, niepokalanki.

Pod koniec swego istnienia obóz zmienił charakter. Więziono w nim młodych mężczyzn, którzy wykorzystywani byli do prac przy grabieniu Warszawy. Istniał do 16 stycznia 1945 r.

Ciekawe są słowa dyrektor Muzeum Dulag 121 Małgorzaty Bojanowskiej, która zwraca uwagę na pewne – niepotwierdzone jeszcze – relacje, że przejściowy obóz miał się stać obozem koncentracyjnym po wygranej przez Niemców wojnie. Wówczas Warszawa miała zostać jedynie węzłem komunikacyjnym. Ludność zostałaby wysiedlona, a potrzebni Niemcom robotnicy zamieszkiwaliby Pragę. Rozpoczęto nawet budowę przy odlewni pieca krematoryjnego i bunkra, który miał pełnić funkcję komory gazowej.

Reklama

Lata powojenne

Na terenie dawnego obozu wznowiły pracę Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego. W 1947 r. odsłonięto tablicę pamiątkową ofiar obozu. Pod koniec lat 70. ubiegłego wieku podjęto decyzję o budowie pomnika, który odsłonięto dopiero 28 kwietnia 1990 r.

Z inicjatywy samorządu Pruszkowa i Muzeum Powstania Warszawskiego na terenach tych w 2010 r. otwarto Muzeum Dulag 121.

2014-07-29 15:09

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pośród cierpienia była wiara w Boga

Niedziela łódzka 46/2016, str. 6-7

[ TEMATY ]

historia

wspomnienia

Ks. Paweł Kłys

Uczniowie z portretami swoich rówieśników

Uczniowie z portretami swoich rówieśników

Kochana Mamusiu, proszę, byś mi przysłała paczkę ciasta i chleba najwięcej, marmolady słoik oraz paczkę miodu i cebuli, soli, cukru, sacharyny. I wyślijcie mi paczkę jak najprędzej. Wyślijcie owsianki i placki z kartofli i chleba, tłuszczu, i przetop masło z margaryną i wkrój trochę kiełbasy...
Z listu kilkuletniego Edwarda Barana

Treścią ich życia, przerażającą i przygnębiającą, była ciężka praca, głód, dotkliwe zimno, okrutne bicie i tęsknota za najbliższymi – podkreślił abp Marek Jędraszewski w homilii podczas Mszy św. 3 listopada w bernardyńskim kościele pw. św. Elżbiety Węgierskiej i bł. o. Anastazego Pankiewicza w Łodzi, w czasie uroczystości upamiętniającej dzieci z obozu na Przemysłowej. – Ten głód doskwierał tak bardzo, że wydawało się, iż mieszał porządek wartości – mówił. I nie kryjąc wzruszenia, przytoczył fragmenty nielicznych, ocalałych listów, które do swoich rodziców pisali mały Edward Baran i trzynastoletni Eugeniusz Niedzielski, więzieni w łódzkim obozie. Przejmujących listów, w których wracało ciągle jedno: „przyślijcie coś do jedzenia...”. A przecież ci, do których dochodziły prośby, nie mieli skąd tego jedzenia wziąć. I przypomniał historię rodziny Skibińskich z Mosiny, której dziadek sam się zagładzał, by wysłać paczki do wnuków do obozu na Przemysłowej oraz do swojej córki w Auschwitz... Dlatego Metropolita Łódzki zaapelował: „Nie wolno nam o tym miejscu Łodzi, tak boleśnie dotkniętym cierpieniem i złem, zapomnieć! Mamy też święty obowiązek oczyszczać naszą pamięć i modlić się i za tych, którzy wyrządzili nam krzywdę”. Bo tylko wtedy możemy za św. Pawłem powiedzieć: „jesteśmy prawdziwie Bożym ludem”.

CZYTAJ DALEJ

Czy 3 maja obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych?

2024-05-02 07:20

[ TEMATY ]

wstrzemięźliwość

Adobe Stock

W związku z przypadającą w piątek, 3 maja, w Kościele katolickim uroczystością Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, głównej patronki kraju, katolików nie obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych. Mimo uroczystości wierni nie są zobowiązani do udziału we Mszy świętej.

Zgodnie z obowiązującymi w Kościele katolickim przepisami wstrzemięźliwość od spożywania mięsa lub innych pokarmów należy zachowywać we wszystkie piątki całego roku, chyba że w danym dniu przypada uroczystość. Post ścisły obowiązuje w Środę Popielcową i w Wielki Piątek.

CZYTAJ DALEJ

By uczcić Maryję jako naszą Królową

2024-05-02 21:01

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Królowa Polski

BPJG

Kiedy myślimy o Królowej, to raczej przychodzi nam na myśl zmarła niedawno królowa Elżbieta, ewentualnie królowa Belgii, Hiszpanii, Szwecji, może jeszcze Norwegii. Tylko wprawnie śledzący politykę światową potrafią wymienić więcej państw, które są monarchiami. Aż trudno uwierzyć, że Kościół zaprasza nas, byśmy 3 maja świętowali Uroczystość Królowej Polski.

Od czasów rozbiorów Polska nie ma już króla, a tymczasem my gromadzimy się, by czcić Maryję jako naszą Królową. I chociaż od 1656 roku Maryja stała się Królową Polski, to dziś pewnie już nie wielu identyfikuje się z tym tytułem. I mimo, iż króluje z wysokości jasnogórskiego tronu, to jednak jest z nami jak Matka ze swoimi dziećmi. Pragnie być blisko naszych radości i smutków. Jak Matka chce z nami dzielić przeciwności losu, samotność, niezrozumienie. Pragnie również uczyć nas wrażliwości i dobroci, byśmy zatroskani o własne potrzeby nie zapominali, że obok nas są inni, którym należy pomóc.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję