Reklama

Skoczkowie nie umierają

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tamta sobota była wyjątkowo upalna.

32 stopnie w cieniu. Lazurowe niebo, ani jednej chmurki. Dwusilnikowy samolot piper navajo, niedawno sprowadzony z USA, lśnił w tym słońcu jak biały ptak. Śliczna sylwetka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wsiadło do niego 12 ludzi. Pilot, reszta to młodzi pasjonaci skoków spadochronowych. W tym męskim gronie – jedna jasnowłosa dziewczyna z olśniewającym uśmiechem – Paulina.

Na jakichś 100-150 metrach nad ziemią pilot odwrócił się do skoczków i powiedział, że będzie awaryjnie lądował. I że mają włożyć na głowy kaski. Spadochroniarze zakładają je bezpośrednio przed oddaniem skoku. Polecenie wykonali bez szemrania.

Bo wiedzieli, że spadają. Samolot przechylił się na bok i jak kamień leciał w dół. Ile czasu? Pewnie kilka sekund. Tylko że wtedy czas nabiera cech specyficznych – jakby się rozciągał.

Spadli w Topolowie, małej wsi niedaleko Częstochowy. Na tyłach sadu. Wbili się w ziemię, między stare owocowe drzewa.

Samolot z ziemi obserwowali ludzie. To spadanie, ten przeraźliwy świst, a potem głuchy łomot. Jako pierwszy między drzewa ruszył emerytowany strażak. Za nim inni. Z pokręconej czarno-szarej blachy wystawał jedynie biały ogon navajo. Strażak mówił potem z kamienną twarzą, że widział żyjących. Najpierw odciągnął mężczyznę. Na rękach umarła mu Jasnowłosa. Widział leżącego na kokpicie, zaplątanego w kable i sznury żywego jeszcze człowieka. Chciał po niego wrócić, ale samolot już płonął. Żar zatrzymał ratujących w pół kroku. Powtarzali ciągle i jakby przepraszająco, że nie dało się podejść bliżej. Każdy krok palił twarz, ziemia parzyła stopy. A oni przybiegli przecież jak stali – w sandałach i szortach. Mogli tylko patrzeć na płomienie odbierające życie. Na piekło, które rozpętało się na ich oczach. Syn jednego z ratujących wykrzyczał ojcu, że po tym, co zobaczył, za żadne skarby świata nie zostanie strażakiem.

Reklama

Eksperci lotnictwa z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych po kilku dniach już wiedzą, co było przyczyną katastrofy samolotu – przestał działać lewy silnik. Wyjaśniają też nam, laikom, że nawet ten szklisty lazur nieba miał znaczenie. Bo silniki nie lubią wysokich temperatur. Wiemy też, że tamten silnik szwankował już wcześniej. Samolot miał kłopoty z przelotem z USA. Navajo kupiła prywatna firma szkoląca skoczków „Omega”. Miał służyć do nauki skoków.

Ci, co odeszli

Do publicznej wiadomości docierają nazwiska ofiar. W większości to instruktorzy spadochronowi i członkowie Aeroklubu Częstochowskiego. Byli też kursanci oraz dwie osoby, które wykupiły tzw. skok w tandemie, czyli miały skoczyć po raz pierwszy pod opieką instruktora. Jest też komandos, żołnierz mający za sobą służbę w byłej Jugosławii i w Afganistanie w składzie Task Force-50 – to Adam „Struna” Strużyk. Służby prasowe 6. Brygady Powietrznodesantowej przyznają, że na pokładzie było trzech ich żołnierzy: st. kpr. Andrzej Otręba i st. kpr. Cezary Młyńczak z 6. Batalionu Powietrznodesantowego z Gliwic oraz st. szer. Bartłomiej Wójciak z 6. Batalionu Logistycznego z Krakowa. Skoki spadochronowe były ich pozazawodową pasją.

Ludzie z Aeroklubu Częstochowskiego piszą: „Jak trudno żegnać na zawsze kogoś, kto jeszcze mógł być z nami...”. Rafał Grabowski – prawnik, zwany przez przyjaciół Kudłatym. Oddał ponad 7 tys. skoków, założył prywatną Szkołę Spadochronową „Omega”. Skakał razem z żoną Małgorzatą, która tego sobotniego popołudnia w ostatniej chwili zrezygnowała z lotu. Przemysław Matuszewski, który w wolnych chwilach grał na gitarze w zespole muzycznym. Kamil Stachura: „Wiecznie zapracowany, często zaspany, pozytywny, młody człowiek. Studiuje na politechnice w Gliwicach i w piątki od razu po zajęciach przyjeżdża na swoim motorze na lotnisko” – wspominają go w czasie teraźniejszym na stronie internetowej „Omegi”. O jasnowłosej Paulinie koledzy z pracy napisali tak, jakby miała za chwilę usiąść przy swoim biurku. Oni też nie ogarniają tego, co się stało. „Centralny komputer naszej szkoły. Wie i widzi wszystko, i wszystkim zarządza z niebywałym wdziękiem”. Studiowała zarządzanie lotnictwem na Akademii Obrony Narodowej.

Reklama

O reszcie uczestników feralnego lotu w chwili oddania numeru do druku nie wiemy wiele. Ich tożsamość potwierdzą zapewne badania DNA.

Ocalony

Ktoś powiedział o nim: – Widocznie ma jeszcze coś ważnego do zrobienia w życiu... Marek H. z Krakowa, instruktor skoków i kaskader. Cudownie uratowany z Topolowa. W szpitalu, jak tylko się ocknął, pytał – dlaczego on? Mimo bólu – z przetrąconym kręgosłupem, poranionymi płucami, złamaniami, mówi o cudzie. Bo usiadł w tyle samolotu. Potem maszyna się przechyliła, zaczęła pikować w dół. I głuche uderzenie, ból, potworne jęki rannych, dym. Zobaczył światło. Zaczął się czołgać w tamtą stronę. Nie czuł nóg. Nagle ktoś go szarpnął. Zobaczył nad sobą twarz mężczyzny, potem kolejną. Eksplozja. Cisza. Koniec.

– Dziękuję, dziękuję ludziom, którzy wydobyli mnie z wraku. Dziękuję personelowi szpitala. Dzięki nim żyję. Ale ciągle nie rozumiem, dlaczego ja?... – powtarza nieustannie.

Przyjaciele Pauliny napisali jej na pożegnanie: „Ktoś kiedyś powiedział, że skoczkowie nie umierają – oni po prostu odlatują. Lataj zatem swobodnie, Paula. I czekaj tam na nas. Jeszcze kiedyś polecimy razem...”.

2014-07-16 09:03

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Ekspedyt - dla żołnierzy i bezrobotnych

Niedziela łowicka 51/2004

Sławny - u nas mało znany

CZYTAJ DALEJ

„Każdy próg ghetta będzie twierdzą” – 81 lat temu wybuchło powstanie w getcie warszawskim

2024-04-19 07:33

[ TEMATY ]

powstanie w getcie

domena publiczna Yad Vashem, IPN, ZIH

19 kwietnia 1943 r., w getcie warszawskim rozpoczęło się powstanie, które przeszło do historii jako największy akt zbrojnego sprzeciwu wobec Holokaustu. Kronikarz getta Emanuel Ringelblum pisał o walce motywowanej honorem, który nakazywał Żydom nie dać się „prowadzić bezwolnie na rzeź”.

„Była wśród nas wielka radość, wśród żydowskich bojowników. Nagle stał się cud, oto wielcy niemieccy +bohaterowie+ wycofali się w ogromnej panice w obliczu żydowskich granatów i bomb” – zeznawała podczas słynnego procesu Adolfa Eichmanna, jednego z architektów Holokaustu, Cywia Lubetkin ps. Celina. W kwietniu 1943 r. należała do dowództwa Żydowskiej Organizacji Bojowej, jednej z dwóch formacji zbrojnych żydowskiego podziemia w getcie. Zrzeszeni w nich konspiratorzy podjęli decyzję o podjęciu walki, której najważniejszym celem miała być „śmierć na własnych warunkach”. Tym samym odrzucili dominujące wcześniej przekonanie, że tylko stosowanie się do poleceń okupantów może uratować choćby część społeczności żydowskiej w okupowanej Polsce. W połowie 1942 r. było już jasne, że założeniem działań III Rzeszy jest doprowadzenie do eksterminacji narodu żydowskiego.

CZYTAJ DALEJ

Łomża: zakończyło się zgromadzenie plenarne COMECE

2024-04-19 20:41

[ TEMATY ]

Unia Europejska

COMECE

Łomża

pixabay.com

W Łomży zakończyło się trzydniowe (17-19 kwietnia) wiosenne zgromadzenie plenarne Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE). W 20. rocznicę rozszerzenia Unii Europejskiej, delegaci konferencji biskupich z 27 państw Unii Europejskiej wysłuchali głosów krajów Europy Środkowej i Wschodniej w świetle nadchodzących wyborów europejskich.

Zgromadzenie składało się z trzech sesji, które koncentrowały się wokół procesu integracji Unii Europejskiej, jej postrzegania z perspektywy Europy Środkowej i Wschodniej oraz przyszłych kierunków w obliczu wyzwań geopolitycznych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję