Ewangelia
Jezus przechodził stamtąd i ujrzał człowieka, imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej. I rzekł do niego: „Pójdź za Mną!”. On wstał i poszedł za Nim. A gdy Jezus siedział za stołem w domu, przyszli do Niego celnicy i grzesznicy, i jedli z Nim oraz z Jego uczniami. A gdy faryzeusze to zobaczyli, mówili do Jego uczniów: „Dlaczego Wasz nauczyciel je z celnikami i grzesznikami?”. On, słysząc to, rzekł: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Idźcie więc i nauczcie się, co to znaczy: Miłosierdzia chcę, a nie ofiary. Bo nie przyszedłem wezwać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Rozważanie
Z znów zaskoczenie, jakiś epizod, kogoś ujrzał, zatrzymał się, wszedł w relację, poszedł do niego. I to oskarżenie: jada wspólnie z grzesznikami. To zasługuje na „święte” oburzenie. A my, gdy siadamy z Jezusem za stołem, czy inni się nie oburzają z tego powodu? Czy jesteśmy, w swoim mniemaniu o sobie, sprawiedliwi? Zapominamy, że przyszedł przecież zbawić grzeszników. Mateusz jest świadkiem tego. Miłosierdzie jest darem, wyprzedza sprawiedliwość i ofiarę złożoną Bogu. Mimo, że jedno uzupełnia drugie. Co dam z siebie dziękując za przebaczenie?
Owoc słowa
Trzeba i siebie zapytać, czy ja dziś nie potrzebuję lekarza duszy?
Pomóż w rozwoju naszego portalu